Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#11 2018-05-08 21:27:11

Dolores
Kucyponek Jednorogi
MacintoshSafari 604.1

Odp: NO SIGNAL

QSpyPT8.png

Zewsząd ogarniała ją ciemność. Powietrze było ciężkie i pełne wilgoci. Ta wilgoć oblepiała. Osiadała na płucach i sprawiała, że Carmen nie mogła wziąć oddechu, jakby coś ciężkiego siedziało jej na klatce piersiowej. Czuła się obserwowana, choć było tak ciemno, że nie mogła nawet zobaczyć własnej ręki przed swoją twarzą. Próbowała wyciągać ręce przed siebie, by znaleźć jakikolwiek środek oparcia, ale stale natykali się na pustkę. Przez brak powietrza czuła jak powoli osuwa się z nóg. Zdawało jej się, że świat wiruje, chociaż nie mogła nic zobaczyć. Nagle poczuła na mokrej od potu szyi zimny oddech.
Carmen...
Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Jej gardo związało się w supeł, wargi były suche i słone. Pokryte kropelkami potu skronie pulsowały. Tętno przyspieszało. Nie była sama i teraz wiedziała to na pewno.
Uwolnij mnie...
Błysk światła. Struga krwi. Czyjeś zimne palce zaciskającej się na jej twarzy.
Carmen...
Wymacała w ciemności drewniany trzon z ciężką końcówką. Złapała go kurczowo obiema rękami i już miała się zamachnąć... ale nie zdążyła. Chłodna stal wbiła się pod jej lewą łopatkę. Weszła w skórę jak w masło, gładko i z łatwością przebiła połączenia nerwowe, płuco, wyszła między żebrami, pod piersią. Do ust Carmen napłynęła krew...

Carmen gwałtownie wciągnęła powietrze do ust i otworzyła oczy. Znajdowała się na pokładzie samolotu lecącego z Nowego Jorku do Montrealu. Była zlana zimnym potem, kurczowo trzymała się oparć po obu stronach fotela, aż widoczne były żyły na jej rękach. Szeroko otwartymi oczami rozglądała się wokół. A jeszcze szerzej otwartymi patrzył na nią współpasażer. Mężczyzna na oko czterdziestoletni, z lekką nadwagą i łysawy na czubku głowy. Wyglądał jak typowy amerykański turysta, który leciał by w końcu zobaczyć wodospad Niagara i pochwalić się zdjęciami na Facebooku. Lot pewnie znalazł na gruponie. Razem z hotelem.
Carmen sięgnęła po niewielką buteleczkę wódki, którą kupiła na początku lotu. Buteleczka byla opróżniona do połowy, Soretti odkręciła ją i opróżniła całość jednym łykiem, po czym posłała siedzącemu obok turyście najbardziej nienawistne spojrzenie na jakie było ją w tamtej chwili stać. Nie spojrzał na nią już ani razu, do samego końca lotu.

Szanowni państwo, podchodzimy do lądowania. Prosimy o zapięcie pasów.

Carmen nie próżnowała. Ostatni tydzień spędziła na spotkaniach biznesowych w Nowym Jorku, kilka razy lecąc też do Bostonu i Seattle. Przed wypłynięciem na wyspę miala jeszcze ostatnie spotkanie, w Montrealu. Z tego co wiedziała jej klientem miał być Michael Wilson, trzydziestokilkuletni biznesmen. Dwa lata temu odziedziczył firmę po ojcu, który nagle zmarł na zawał. Michael był inteligentny, charyzmatyczny i nieziemsko przystojny. W rzeczywistości jeszcze bardziej czarujący niż na zdjęciach, o czym przekonała się Carmen przekraczając próg jego gabinetu. Omal nie zaczęła hiperwentylowac, gdy zobaczyła przystojnego blondyna w idealnie skrojonym granatowym garniturze. Na nieszczęście Michael Wilson był też strasznym kobieciarzem. Podczas omawiania szczegółów umowy rzucał zupełnie nie ukradkowe spojrzenia na długie nogi Carmen, a gdy podsunęła mu dokumenty podpisał je nie odrywając wzroku od koronki stanika wystającej z dekoltu jej lnianej koszuli. Carmen udawała, że tego nie widzi. Tak samo jak patrzenia na jej tyłek w obcisłej spódnicy, gdy odprowadzał ją do taksówki.
- Może miałabyś ochotę na drinka dziś wieczorem? - spytał otwierając drzwi auta.
- Dziś zaczynam urlop... - powiedziała, wymijająco go i wsiadając do samochodu. - Płynę z przyjaciółmi na Wyspę.
- Gdybys jednak zmieniła zdanie, albo przyjaciele cię znudzili... - podał jej swoją wizytówkę.
Trzewi trzasnęły. Kierowca ruszył z piskiem opon. W pierwszym odruchu Carmen chciała podrzeć wizytówkę i wyrzucić jej skrawki przez okno, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Zamiast tego wrzuciła ją do torebki i wyciągnęła z niej telefon. Przez chwilę patrzyła na zdjęcie na swojej tapecie - był na nim jej były chłopak - Jameson i ich córeczka Ivy Blossom, tuż po urodzeniu. Zastanawiała się czy do nich nie zadzwonić ale wstrzymała się z tym ze względu na różnicę stref czasowych. Już chciała chować telefon z powrotem do torby, kiedy ten się rozdzwonił. O wilku mowa...
- Kurwa... - usłyszała w słuchawce niski męski glos o wyraźnie angielskim akcencie. Swego czasu zakochała się w tym głosie. - Czemu ona się tak drze?
W tle rzeczywiście było słychać płacz dziecka. Na usta Carmen wypełzł chytry uśmieszek.
- Ząbkowanie - odpowiedziała niewinnie. W końcu sam nalegał by wyjechała teraz. - Daj jej gryzaczka to się może uspokoi.
- Jakiego, kurwa, gryzaczka? - niemal słyszała jak Jamie po drugiej stronie słuchawki zagryza zęby ze zdenerwowania.
- Niebieskiego dinozaura, tego lubi najbardziej. Jest w szafce, druga lub trzecia szuflada.
Ciężkie westchnienie. Odgłosy kroków, później szuranie i przesuwanie rzeczy w szufladzie.
- Nie ma tu czegoś takiego!
- Pierdolisz.
Carmen wywróciła oczami i odsunęła telefon od ucha żeby włączyć videochat. Po chwili jej oczom ukazała się twarz byłego kochanka. Blada twarz o kwadratowej szczęce, na której powoli pojawiał się lekki zarost. Rozczochrane ciemne włosy, podkrążone jasne oczy. Nawet w takim stanie był cholernie pociągający, ale nie o jego atrakcyjności miała teraz myśleć. Ich dziecko właśnie wypłakiwało oczy (ale przede wszystkim wypluwało płuca) przez nieogarnięcie własnego tatusia.
- Szafkę mi pokaż, nie swoją mordę.
Jamie udał, że robi nieszczęśliwą minę, ale zaraz przewrócił kamerę i skierował ją na szafkę. Kierowca posyłał Carmen ukradkowe spojrzenia w lusterku, ale ta byla zajęta przyglądaniem się zawartości szuflady na wyświetlaczu swojego telefonu (w duchu dziękowała niebiosom, że zdecydowała się na największy model z dostępnych), przegryzając przy tym dolną wargę.
- Odsuń ten ręcznik.
- Który?
- Boże, Jamie! Jest jeden, beżowy, po lewej.
Na moment część ekranu przysłoniła duża męska dłoń ze smartwatchem na nadgarstku i tatuażem po wewnętrznej stronie przedramienia. Carmen pamietała go dokładnie - ozdobna litera „C”. Trochę dziwiła się, że jeszcze go nie usunął. Ale zanim zdążyła o tym więcej pomyśleć, Jamie usunął ręcznik i ich oczom ukazał się zdeformowany gumowy dinozaur na czymś co przypominało pączka z Dunkin’ Donuts. Jamie obrócił kamerkę znów na swoją twarz i uniósł do niej zwycięsko gryzaczka, szczerząc zęby w uśmiechu.
- Brawo, daj to teraz małej.
Kamera znów się odwróciła, tym razem na stopy i kawałek szarych dresów. Carmen patrzyła jak Jamie przemierza korytarz, by wejść do sypialni, którą poznała po perskim dywanie, a później jej oczom ukazała się jej mała córeczka, cała zapłakana. Z rozczuleniem patrzyła jak ojciec daje małej Ivy gryzaczka, którego dziewczynka momentalnie wkłada do buźki. Po chwili kamera znów wróciła do twarzy Jamesona, który odgarniali z niej kosmyki włosów.
- Dzięki, Car.
- Zginelibyscie beze mnie - Carmen wywróciła oczami, nie chcąc dać poznać, że w ich kącikach zebrały się łzy. - Nie zapomnij nakarmić małej!
- Spokojna twoja rozczochrana. Baw się dobrze!
Chciała coś powiedzieć ale Jameson już się rozłączył. Zawsze tak było, rozłączał się z nienacka, bez pożegnania. Carmen odłożyła telefon na kolana i odwróciła głowę w stronę okna. Kierowca natomiast znów spojrzał na nią w lusterku.
- Mąż? - zagadnął.
- Boże, uchowaj - wzdrygnęła się Carmen. - Tylko dziecko mamy razem. Dobry materiał rozrodczy.
Kierowca wytrzeszczył oczy, ale za moment wrócił do swojej pogody ducha. Kilka razy jeszcze zerknął na Carmen w lusterku ale przez resztę drogi się nie odzywał. Dopiero gdy zbliżali się małego portu, mężczyzna odwrócił się.
- Gdzie zaparkować?
Carmen jakby otrząsnęła się z zamyślenia i zaczęła gorączkowo rozglądać wokół, aż dostrzegła za oknem trzy znajome sylwetki. Zwłaszcza jedna z nich, chyba najbardziej charakterystyczna dla całej trójki, przyciągała uwagę. Młoda kobieta o burzy ciemnych włosów i charakterystycznym stylu ubioru. Misty!
- Tutaj! - krzyknęła, a kierowca zachamował z piskiem opon.
Wręczyła mu plik banknotów, chwyciła torbę i otworzyła drzwi.
Najpierw z samochodu wynurzyła się jedna opalona noga w beżowej szpilce. Za nią druga. Później cała szczupła i wysportowana sylwetka Carmen. Podczas podróży podwinęła rękawy koszuli i rozpięła kilka guzików, tak że teraz widac było body z jasnobrązowej koronki, o odcieniu delikatnie ciemniejszym niż jej skóra. Wszyscy patrzyli na nią z szeroko otwartymi oczami. Samuel już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale Soretti uciszyła go podnosząc palec wskazujący pionowo do góry. Rzuciła torebkę na ziemię, ściągnęła szpilki i boso przebiegła przez niewielki placyk, by rzucić się przyjacielowi na szyję.
- Sam, mordo ty moja!
Po wyściskaniu blondyna, zgrabnym ruchem zamknęła Misty w mocnym uścisku szczupłych ale umięśnionych ramion i wycałowała oba jej policzki. Później przyszedł czas na Toma, którego również mocno uściskała i pocałowała w oba policzki. Dopiero wtedy zauważyła, że obok grupki stoi blond dziewczyna w glanach. Uniosła okulary, a wraz z nimi uniosła i brwi. Zmrużyła oczy, postać wygladała dziwnie znajomo.
- Ashley...?
Zdziwiona objęła dziewczynę ramieniem, a na jej twarzy powoli rozkwitał uśmiech.
- Ostatni raz cię widziałam, jak jeszcze miałaś naturalny kolor włosów! - odsunęła blondynkę na długość ramion i przyjrzała jej się dokładnie. - Co tu robisz?
- Starsi chcieli żebym pilnowała brata... - burknęła Gordonówna.
Zanim rozmowa zdążyła się rozwinąć, została przerwana przez Sama.
- No, skoro już wszyscy jesteśmy to możemy pakować się na łódkę i ruszać!
- Wszyscy? - Misty uniosła brew.
- A Elijah?
- Dopłyną później - wyjaśnił Thomas, jak dotąd najbardziej małomówny.
Carmen skinęła głową. Wszyscy sięgnęli po swoje bagaże by zanieść ja na mały jacht, którym mieli dopłynąć na wyspę. Zabawa zaczynała się już na morzu. Sam wygłupiał się przy sterze, w przekrzywione czapce kapitana, co Ash skwitowała teatralnym wywróceniem oczami. Misty opowiadała coś gorączkowo Thomasowi, który tylko kiwał głową i co jakiś czas wtrącał aha lub rozumiem. Natomiast Carmen wyciągnęła piwo z niewielkiej przenośnej lodoweczki i usiadła przy burcie. Była zmęczona, ale w jakiś sposob cieszyła się ze spotkania ze starymi przyjaciółmi. Oparła się o brzeg jachciku i wbiła spojrzenie w morską toń. Powoli odpływała. W turkusie wody prześwitywały ciemne kształty.
Carmen...
Bezwiednie wystawiła rękę za burtę i lekko przechyliła się, jakby chciała zanurzyć dłoń w wodzie. Jakby po coś do niej sięgała.
- Carmen! - wzdrygnęła się słysząc za sobą głos Thomasa. - Chyba nie chcesz już skakać?
Przysiadł się obok i upił łyk swojego piwa.
- Co? Nie, nie... - odgarnęła z twarzy kosmyki włosów.
- Wszystko w porządku? - jego twarz przybrała nieco zmartwiony wyraz. - Wyglądasz trochę...
- Jestem nieco zmęczona - weszła mu w słowo. - Ciężki tydzień.
Tom skinął głową. Stuknęli się szyjkami butelek i oboje jednocześnie upili po łyku swoich piw, gdy podeszła do nich rozpromieniona Misty.
- Patrzcie! Widać już wyspę.
Wszyscy jak na komentę odwrócili głowy. Rzeczywiście, na horyzoncie rysował się kontur wyspy.


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#12 2018-05-11 20:44:36

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 66.0.3359.139

Odp: NO SIGNAL

8nt6WSN.png
The South of the Equator, navigator
Gotta hit the road, gotta hit the road

igP7jsl.png- Aaach!
igP7jsl.pngMisty zachwiała się niebezpiecznie na krawędzi jachtu, ale szybko z utrzymaniem równowagi pomógł jej Thomas. Czując jego wielką dłoń na swoich plecach i ze świadomością, że ją asekurował, mogła spokojnie odetchnąć. Ogarnęło ją znajome poczucie bezpieczeństwa, jakie zawsze ją nachodziło w jego towarzystwie. W końcu Tom był duży, silny i po ich stronie. Często śmiali się, że robił za ich goryla.
igP7jsl.pngZeskoczyła z hukiem na pokład, natychmiast żałując swoich popisów na ostry ból w kostce. Zacisnęła mocno usta i nie dała niczego po sobie poznać. Monaghan wszedł za nią, wywołując znaczne kołysanie jachtu. Ustawił swoją torbę i walizkę Misty w bezpiecznym miejscu, a potem przejął bagaż Carmen i użyczył jej ręki. Ostatnie pasażerka zstąpiła na środek transportu z pełną gracją, zmuszając Sama do skinienia z aprobatą. Ruszyli. Kudłata przeszła na dziób i zainscenizowała samotnie scenę z Titanica, zaraz jednak mocno chwyciła się barierki, kiedy Gordon szarpnął w żarcie sterem. Zgromiła go wzrokiem, ale na widok jego szerokiego uśmiechu nie potrafiła utrzymać poważnej miny. Thomas podał jej smakowe piwo z lodówki, jej ulubione. Przyjęła je, mrugnąwszy z podziękowaniem. Stuknęli się szyjkami i pociągnęli po orzeźwiającym łyku. Ponieważ Tom jak zwykle milczał z tym swoim nic niewidzącym wzrokiem, Misty również pozwoliła swojemu umysłowi odpłynąć gdzieś dalej i dopiero owad, który zderzył się z jej twarzą z bolesnym plaskiem, ściągnął ją z powrotem na łódź.
igP7jsl.png- Myślisz, że kiedy owady latają w burzy, to mogą zginąć od deszczu? Na przykład motyle? Albo czy duża kropla deszczu, szybko spadająca, mogłaby uśmiercić pszczołę?
igP7jsl.pngPatrzyła, jak kąciki ust Thomasa unoszą się lekko, a bladoniebieskie oczy kierują ku niebu i mrużą odruchowo od jego jasności. Przy granacie wody i błękicie eteru jego tęczówki nie wydawały się takie puste, jak zazwyczaj. Nim odpowiedział, Ashley siedząca nieopodal wtrąciła swoje trzy grosze:
igP7jsl.png- Wiem, że to ciężkie, więc mogę za ciebie zapytać wujka Google.
igP7jsl.pngChastillon nie wykonując najmniejszego ruchu głową, przeniosła na nią wzrok. Miała na twarzy cwany uśmiech, który zapragnęła jej zetrzeć, ale zamiast tego jedynie wywróciła oczami. Nie powinna być niemiła dla siostry Sama.
igP7jsl.png- Nie googluję odpowiedzi na takie pytanie. Nie o to w nich chodzi.
igP7jsl.png- Misty lubi po prostu prowadzić takie dyskusje, jak znasz odpowiedź, to ją ucinasz - wyjaśnił uczynnie brat siostrze, ciągnąc za jedną z lin, której nazwy Misty nadal nie zapamiętała.
igP7jsl.png- No bo spójrzcie - zaczęła, kierując swoje słowa do całej czwórki, choć głównie skupiała się na Thomasie, by upewniać się, że coś go nie rozproszyło i zwyczajowo nie przestał poświęcać jej uwagi. Kątem oka dostrzegła Carmen idącą na przeciwległą część jachtu. - Motyle nie mogą stracić tego swojego pyłku ze skrzydeł, prawda? Inaczej nie polecą. Tak mi przynajmniej zawsze mówiła babcia, kiedy próbowałam je złapać w palce.
igP7jsl.png- Sadystka - zaśmiał się Sam.
igP7jsl.png- Ja chociaż tylko próbowałam, tobie się udawało i potem marnie kończyły! I nie przerywaj!
igP7jsl.pngAshley oparła policzek na pięści i uniosła brwi, czekając na ciąg dalszy.
igP7jsl.png- A pszczoły niby są szybkie, ale przecież jak jest mocna ulewa, to nie ma opcji, by udało im się ominąć wszystkie krople. - Uniosła palec, pochylając się nieco naprzód. - I to nie tak, że wszystkie owady wyczuwają to wcześniej i się chowają, ostatnio widziałam, jak desperacko latały i szukały schronienia. I co wy na to? - Oparła zwycięsko ręce na biodrach, powiodła spojrzeniem po twarzach przyjaciół oraz jednego intruza. - Nie wiecie co powiedzieć? Doskonale rozumiem.
igP7jsl.png- Ale czy woda może zabić pszczołę? Raczej nie zrzuci jej na ziemię, a samo takie uderzenie chyba nie wystarczy, by natychmiast ją uśmiercić? - Tom przekrzywił głowę, oglądając etykietę piwa.
igP7jsl.png- Cieszę się, że to powiedziałeś, Tom. Widzisz...
igP7jsl.pngMisty kontynuowałaby swój wywód pewnie do samego domku, gdyby pozostali jej na to pozwolili. Jednak kiedy dostrzegła wyspę i zawołała do reszty, zapanowała nagle podniosła atmosfera i chwila zrozumienia, jaka narodziła się na pokładzie, teraz wydawała się nielogiczna i sztuczna. Zupełnie jakby weszli do bańki mydlanej, a nie na łódkę, i teraz powiew wspomnień ją przebił, drażniąc stare rany. Jak echo rozległ się w ich głowach radosny, chrapliwy głos Amelii, świecącej aparatem korekcyjnym w szerokim uśmiechu, wołającą: "Zielona linia na plamie błękitu. Czy to nie piękne, jak się powiększa z każdą chwilą, aż wyrosną z tej linii drzewa, skały, plaża? Nagle mamy cały obrazek! Tylko nas tam jeszcze brakuje. Sam, da się przyspieszyć?".
igP7jsl.png- Co się taka grobowa atmosfera zrobiła? - Głos Ash przeciął powietrze. Skrzywili się na jej dobór słów, ale jednocześnie odetchnęli, że ktoś zakończył tę ciężką ciszę.
igP7jsl.pngMisty jako pierwsza wyskoczyła na pomost z ciemnego, wypłowiałego od soli drewna. Przebiegła go w paru susach i poświęciła chwilę, by postać na plaży z jasnych kamieni. Kucnęła, ignorując niewygodę i ból kolan. Ostrożnie podniosła jeden z większych kamyków. Czuła się, jakby dotarła do ziemi obiecanej. Opodal niej znajdowało się miejsce na ognisko z zaskakująco dużą ilością popiołu, a wokół tego kręgu - trzy rozkładające się ławki, postawione tu lata przed ich pierwszym przybyciem. Powiodła spojrzeniem wyżej, ku trawie i niknących w iglastym lesie strzelistych drzew stopniach z bali.
igP7jsl.png- Kto ostatni, ten ścieli łóżka, pierwszy nic nie robi!
igP7jsl.pngChastillon poderwała się na krzyk Sama i huk jego kroków na pomoście. Rzuciła się przed siebie, na łeb na szyję wbiegając po balach.
igP7jsl.png- Ostrożnie! - zawołał za nimi Thomas, niewątpliwie pretendent do ostatniego miejsca, jak zazwyczaj.
igP7jsl.pngPodczas niełatwej wspinaczki po ostrym zboczu, Misty spojrzała za siebie. Gordon już ją doganiał, a niedaleko za nim była Carmen - choć nie wyglądało na to, by jej się spieszyło, zresztą targała swoją torbę.
igP7jsl.pngWreszcie stanęła na bardziej poziomym gruncie. Oparła dłonie na kolanach, mocno zasapana i z palącymi mięśniami ud i łydek. Ostatnio zapuściła się z wycieczkami - od razu widać tego efekty. Odetchnęła głębiej, wsłuchując się w szalone bicie serca. Przed nią ciągnęła się nieszeroka, wydeptana ścieżka. Spomiędzy konarów drzew wyzierały zarysy ich domku, niezmiennie czekającego w spokoju na swoich gości. Był jak śpiący, ale czujny kot na kominku, z widokiem na to, co działo się poniżej.
igP7jsl.pngMisty rzuciła się przed siebie, chwytając mijającego ją Sama za koszulkę i szybkim ruchem wskoczyła mu na plecy. Chłopak nie zaprotestował, zamiast tego chwycił jej uda i podrzucił ją wyżej, by biegło mu się wygodniej.
igP7jsl.png- Lekka jesteś jak piórko! - stwierdził wesoło, znacznie jednak zwalniając. Wspinaczka jemu też dała w kości.
igP7jsl.pngZrzucił ją z siebie, gdy ściana lasu została za nimi, a przed nimi otworzyło się podwórze. Porośnięte trawą, przecinała je zaledwie żwirowa dróżka, prowadząca do solidnych schodów. Weszli po nich, trzymając się mocno poręczy, bo były równie strome, co zbocze, które właśnie pokonali. Stanęli na niewielkim przesmyku pomiędzy boczną ścianą, a główną częścią tarasu; meble już czekały, by w nich zalec - stolik z kompletem krzeseł i dwa hamaki, rozwieszone pomiędzy ścianą domu, a prostą, z pionowymi podziałami, balustradą tarasu, ciągnącego się aż za przeciwległy róg domu. Samą chatkę wykonano z drewna, obramowania okien i drzwi malując na ciemnozielony kolor. Klucze znaleźli tam gdzie zawsze - w doniczce między schodami, a drzwiami wejściowymi. Sam pozwolił Misty przekręcić je w zamku.
igP7jsl.pngWeszli do środka i zaciągnęli się głęboko znajomym zapachem, lekko zatęchłym mimo uprzedniego wietrzenia przez właściciela chatki. Mocna woń drewna i starych mebli wdzierała się w nozdrza, wywołując napływ nostalgii. Pachniało to dzieciństwem, starymi czasami. Nic tak nagle i charakterystycznie nie przywołuje tych subtelnych uczuć, jak powietrze wewnątrz doskonale znanego miejsca. Przed nimi znajdowała się kuchnia z wyspą, wychodzącą na duży pokój dzienny z równie wielką kanapą i dwoma fotelami - za jednym z nich dumnie stał kamienny kominek, wyczyszczony solidnie i aż czekający, by rozpalić w nim wieczorem. Nad kuchnią otwierała się przestrzeń z widokiem na parter, ogrodzona ozdobniejszą już barierą. Na pół rozdzielał ją komin kuchenny. To tam, na piętrze, zawsze robili rozgrywki w planszówki i opowiadali sobie głupie, straszne i śmieszne historie. Za tym loftem znajdowała się sypialnia na sześć osób z trzema piętrowymi łóżkami, garderobą i toaletą. Główna łazienka mieściła się poniżej, za kuchnią, wraz ze składzikiem i drugą, dwuosobową sypialnią.
igP7jsl.pngMisty spojrzała na wielką, przeszkloną ścianę salonu, wychodzącą na taras. Doszły ich lekkie kroki Carmen na schodach.
igP7jsl.png- Dlaczego Ashley powiedziała, że ma cię pilnować? - zapytała, patrząc śmiało Samowi w oczy.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#13 2018-07-01 21:46:47

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 67.0.3396.99

Odp: NO SIGNAL

LPSsPTQ.png

igP7jsl.pngWyspa zamknęła nad nimi swoje drzewiaste szpony, gdy tak biegli ścigając się do domku. Sam zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że czasem miał zbyt bujną wyobraźnię i w tej właśnie chwili działała ona na pełnych obrotach - ale świadomość nie pomagała mu wcale w pozbyciu się ciarek. Amelia ze swoim szerokim uśmiechem, burzą włosów i ciepłym głosem oświetlała tę wyspę - bez niej wydawało mu się, że coś tu umarło. Ukrywał ten dyskomfort pod wybuchem energii wywołanym w nim przez irracjonalny wyrzut adrenaliny do krwi. Równie dobrze mogło to być powodem jego choroby - w takich momentach właśnie wedle życzenia rodziców pomagać miała mu jego siostra. W tej chwili Ashley znajdowała się gdzieś za nimi w lesie, a on gnał przed siebie w dziecinnym wyścigu do domku pod dodatkowym ciężarem Misty, która wskoczyła mu na plecy. Wysiłek fizyczny pomagał mu się uspokoić - gdy las się przerzedził ukazując dobrze im znane podwórko i ciemne okna domku wyczekującego na ich przybycie, upuścił Misty zziajany i zadowolony niczym pies po długim spacerze.
igP7jsl.pngWeszli do środka. Wnętrze domku zapraszało w głąb siebie. Znajomy zapach przywoływał wspomnienia i wywoływał wrażenie, jakby znów mieli te paręnaście lat i byli w swoim starym składzie. Kurz tańczył w powietrzu w poszatkowanych przez okienne szprosy promieniach słońca. Na schodach werandy zaskrzypiały kroki Carmen.
igP7jsl.png- Dlaczego Ashley powiedziała, że ma cię pilnować? - Misty brutalnie przerwała tę sielankową scenę swoim pytaniem. Sam uniósł brwi niemile zaskoczony tym niespodziewanym dla niego atakiem. Była to jego odruchowa reakcja, którą w mig opanował. Spoważniał, odwzajemniając jej spojrzenie.
igP7jsl.png- Widzisz... Od dawna próbowałem wam to jakoś powiedzieć... - ściszył głos, co sprawiło, że Misty pochyliła się w jego stronę - Ashley stara się pilnować, abym nad sobą panował... Jestem wampirem.
igP7jsl.png- Sam! - oburzyła się Misty - To nawet nie było zabawne!
igP7jsl.png- Co nie było zabawne? - zainteresowała się Carmen, która właśnie stanęła w drzwiach odkładając bagaże na podłogę.
igP7jsl.png- Misty nie docenia moich dowcipów - pożalił się Sam żartobliwie, szturchając ją łokciem. Misty oddała mu dwa razy mocniej. Gordon w odpowiedzi teatralnie się skulił.
igP7jsl.png- Ejej, nie bij go! Ktoś musi nam zanieść bagaż do sypialni - skwitowała Carmen.
igP7jsl.png- Mamy jeszcze Thomasa.

Ashley Gordon

igP7jsl.pngSam jak ostatni głupek poleciał biegiem do domku wymyślając jakąś absurdalną rywalizację. Dziewczyny pobiegły razem z nim - na co Ashley wcale nie miała ochoty w swoich glanach - więc pozostało jej spokojne pozbieranie swoich bagaży i ruszenie w kierunku domku w towarzystwie Thomasa. Na pierwszy rzut oka uznała go za ostatnią osobę, z którą spędzi krótkie sam na sam, ale jak widać los postanowił sobie z niej podrwić i doprowadzić właśnie do takiej sytuacji. Zazwyczaj wygadana, tym razem nie miała pojęcia co mówić. Thomas w jej mniemaniu był zbyt nieśmiały, a może po prostu nie przeszkadzało mu milczenie. Tak czy siak, nie ułatwiał jej tych chwil, kiedy tak szli przez lasek słuchając echa wesołych krzyków.
igP7jsl.png- Musi wam się tu bardzo podobać, skoro wracaliście tu co roku - mruknęła dziewczyna, by przerwać milczenie. Już w trakcie mówienia pomyślała, że to bardziej kwestia ich wzajemnego towarzystwa. Miała tylko nadzieję, że Thomas nie zacznie tego tematu. Naprawdę nie miała ochoty o tym mówić. Nie była tu dla żadnego reunitu.
igP7jsl.png- Lubię tutejsze drzewa - Thomas ku jej zadowoleniu, nie dotknął tego tematu.
igP7jsl.png- Hmm... Tak. To naprawdę ładne drzewa - skwitowała Ash rozglądając się po tutejszej florze. Dużo iglaków i świeży zapach szyszek. Wiewiórka przebiegła nad nimi skacząc z gałęzi na gałąź. Coś zaszeleściło w pobliskich paprociach. Ashley miała tylko nadzieję, że to nie rosomak. Na zdjęciach zawsze wydawały się groźne. Słońce przemykające między gałęziami łaskotał ją po nosie zmuszając do kichnięcia.
igP7jsl.png- Na zdrowie.
igP7jsl.png- Mhm, dzięki - odmruknęła. Domek wychynął zza drzew. Wyglądał tak zachęcająco, że dziewczyna poczuła ukłucie zazdrości na samą myśl, jakie musieli spędzać w nim chwile. Zawsze mówiła, że jest samotnym wilkiem, ale prawda była taka, że nigdy nie spotkała ludzi, z którymi czułaby jakąś bratnią więź. Weszła po drewnianych schodkach i przytrzymała drzwi Thomasowi, który był znacznie bardziej obładowany od niej. Chłopak zdecydowanie ruszył w stronę sypialni z której dochodziły już głosy Misty, Carmen i Sama, więc Ashley podążyła za nim.
igP7jsl.pngW środku znajdowało się sześć łóżek, po trzy z obu stron. Wyglądało to na podział damsko-męski, gdyż Sam właśnie leżał z jednej strony pokoju -najbliżej okna, oczywiście - i też w tym kierunku ruszył Thomas, a Misty i Carmen zajęły już łóżka po przeciwnej stronie. Ashley stanęła w drzwiach skonfundowana. Zostały dwa wolne łóżka - drogą dedukcji doszła do tego, że w tym po męskiej stronie zawsze spał Elijah, którego tym razem nie było, a w tym po żeńskiej Amelia. Nie chciała spać w jej łóżku, ale wyglądało na to, że tak właśnie będzie.
igP7jsl.png - Jesteś ostatnia, więc ścielisz łóżka - oświadczył Sam wesoło zakładając ręce za głowę.
igP7jsl.png- Niezły sposób na ukrycie, że nadal nie umiesz tego robić - odgryzła się Ashley siadając ostrożnie na wolnym żeńskim łóżku. Piorun jej nie trzasnął, więc położyła się plackiem wpatrując w drewniany sufit. W kadr weszła jej Carmen.
igP7jsl.png- W porządku? - spytała z miłym uśmiechem. Ash normalnie by to doceniła, ale teraz czuła się tu totalnie nieswojo, a idealny wygląd koleżanki Sama jedynie ją dobijał. Już miała coś odburknąć, ale Carmen postawiła ją na nogi - niby to po przyjacielsku, aczkolwiek zaskakująco stanowczo.
igP7jsl.png- Zróbmy sobie wycieczkę po mieście! - zaproponowała radośnie obejmując Ash ramieniem.
igP7jsl.png- Przed wejściem do tego muzeum zawsze są te automaty z cukierkami i kauczukami - przypomniał Sam podnosząc się z łóżka.
igP7jsl.png- Przez wycieczkę rozumiem zwiedzenie samego muzeum, a nie automatów z cukierkami - zauważyła Misty z lekkim uśmiechem pod nosem.
igP7jsl.png- Przydałoby się zrobić spożywcze zakupy - Thomas wtrącił swoje trzy grosze.
igP7jsl.png- Mniej gadania! - Carmen znów zwróciła na siebie uwagę - Młoda, pasuje ci to?
Ashley miała już się tradycyjnie oburzyć na nazwanie jej młodą, ale w sumie był to dość miły gest.
igP7jsl.png- Tylko przebiorę szorty - zgodziła się obciągając odruchowo nogawki, które były w sam raz na wysokości wciąż siedzącej Misty.
igP7jsl.pngMoże jednak nie miało być tak źle.


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#14 2018-08-02 23:16:38

Dolores
Kucyponek Jednorogi
MacintoshSafari 604.1

Odp: NO SIGNAL

QSpyPT8.png
Round and around and around and around we go

Im bliżej wyspy się znajdowali, tym bardziej spięta stawała się Carmen. Słońce raziło ją w oczy tak, że zaczynały łzawić. Nie pomagało zasłanianie ich wierzchem dłoni, promienie odbijały się od tafli i uderzały prosto we wrażliwe źrenice Włoszki. Mocno zaciskała palce na szyjce butelki, kiedy nieregularna zielona plama na horyzoncie zaczynała przybierać coraz bardziej określone kształty wysokiego klify, iglastych drzew i kamienisto-piaszczystej plaży. Ciepłe uczucie żrącej paniki rozlało się w żołądku Carmen. Jak to będzie? Ich ostatnia wizyta na wyspie nie skończyła się zbyt szczęśliwie. Czy tym razem miało być inaczej? Dopiero odzyskiwali ze sobą kontakt, nie była gotowa, aby znów go stracić. Nie teraz. Poiągnęła łyk z butelki. Ostatni. Kiedy dobili do brzegu zawahała się. Patrzyła jak przyjaciele z dzieciństwa schodzą z jachtu, w jej oczach nie zmienili się za bardzo od czasów kiedy jeszcze byli dziećmi i trzymali się zawsze razem. Przez moment pomyślała, że to był błąd. Że nie powinna była tu przyjeżdżać. Przecież dawno przestała być Carmen, którą znali. Wzięła głęboki wdech. Teraz już nie było jednak odwrotu. Powoli wypuściła powietrze przez usta i z gracją zeskoczyła z pokładu. Jak tylko jej stopy dotknęły ciepłych kamieni poczuła, że jest we właściwym miejscu. Tak właśnie powinno być, tutaj należała. Uśmiechnęła się, kiedy Misty zapowiedziała wyścig, ale wcale nie miała zamiaru się spieszyć. Zarzuciła na ramię swoją torbę podróżną i ruszyła w leśną gęstwinę. Nadal nie miała na sobie butów ale wcale jej to nie przeszkadzało. Była zahartowana i swego rodzaju przyjemność sprawiał jej bosy marsz po ściółce. Co jakiś czas spoglądała na pozostających w tyle Thomasa i Ashley, posyłała im przyjacielski uśmiech, po czym wracała do podziwiania ogarniającej ją przyrody.
Domek wyglądał dokładnie tak jak go zapamiętała i tak samo jak przedstawiały zdjęcia sprzed lat zgrane na jej macbooka. Miała go ze sobą i pomyślała, że może inni wieczorem będą chcieli powspominać i poprzeglądać fotki, ale później przypomniała sobie o innych zdjęciach jakie ma na komputerze. Już nie była tak chętna, żeby je komuś pokazywać. Potrząsnęła głową i jak łania przeskoczyła po schodkach prowadzących na taras. Wymieniła kilka zdań z Misty i Samem, po czym ruszyła prosto do sypialni, gdzie ulokowała swoje rzeczy na górze jednego z piętrowych łóżek. Zaraz za nią weszła reszta, a po chwili pojawili się również Tom i Ash. Carmen stała na środku pokoju i podpierała się pod boki. Zmarszczyła nos, kiedy mała Gordonówna ledwie weszła do pokoju a już legła w łóżku jakby ta przechadzka zużyła całe pokłady jej energii.
- W porządku? - nachyliła się nad dziewczyną, a kiedy ta robiła naburmuszoną minę Carmen stanowczo chwyciła ją do pozycji stojącej.
Żadnego spania na jej warcie.
- Zróbmy wycieczkę po mieście! - zarządziła, nie zwarzając na niechętne pomruki co po niektórych.
Zwinnie wskoczyła na swoje łóżko, kiedy inni zaczynali przygotowywać się do wyjścia. Nie byłoby jej zbyt wygodnie w spódnicy, więc postanowiła przebrać ją na spodenki. Wygrzebała z czeluści walizki bawełniane szorty w palemki i pociągnęła ich materiał, by je wyiągnąć. W tym momencie ze spodenek wypadła mała dziecięca grzechotka, którą szybko wrzuciła z powrotem do walizki.
- Co to?! - wzdrygnął się Samuel.
- Grzechotnik - odparła Carmen, czuła jak zaróżowiają jej się policzki. - Uważaj, bo cię dziabnie w tyłek!
Wszyscy naraz wybuchnęli śmiechem. Nawet Sam, który przez moment próbował udawać naburmuszonego. Soretti zeskoczyła z łóżka z turkusowym adidasami w rękach i gumką do włosów między zębami. Szybko wsunęła stopy w buty i związała włosy w wysokiego kucyka. Popatrzyła na innych nieco matczynym wzrokiem z rękami założonymi na piersi.
- Gotowi?
Wszyscy potwierdzili, więc Carmen poprowadziła wycieczkę przed domek i z powrotem w las. Czuła się jak ryba w wodzie, uwielbiała naturę, wysiłek fizyczny i spędzanie czasu z przyjaciółmi. W Londynie nie miała dużo czasu na żadną z tych rzeczy, wiecznie zajęta pracą czy opieką nad córeczką, ledwie udawało jej się wyjść na siłownię lub poranny jogging. Tutaj mogła sobie to odbić. Kiedy szli przez las wskakiwała na konary i co jakiś czas prześcigiwała się z Samem kto pierwszy dotrze do danego punktu. Nie była już tak szybka jak kiedyś, ale z przyjacielem szli łeb w łeb. Kiedy dotarli do miasteczka krople potu spływały po ich skroniach ale oboje się szeroko uśmiechali.
- Wygrałam! - oznajmiła Carmen, która teraz opierała się o ścianę jednego z budynków i ciężko dyszała.
- O milimetry! - krzyknął Sam. - Kobieto, czy ty masz motorek w tym tyłku?
Włoszka zaśmiała się. Odgarnęła zlepione potem włosy z czoła i ruszyła za grupką znajomych do pobliskiego sklepu. Thomas pchnął drzwi ale te nawet nie ruszyły. Spróbował więc pociągnąć ale też nic z tego. Misty przykleiła twarz do szyby i spróbowała coś wypatrzyć w środku.
- Chyba zamknięte - stwierdziła w końcu.
Ash z tyłu jęknęła.
- To co będzie na kolację? - nastolatka przysiadła na stopniu i oparła podbródek na pięściach.
Carmen zaczęła przechadzać się niewielką uliczką. Wyglądało na to, że znaczna większość znajdujących się przy niej lokali była zamknięta. Całe miasteczko sprawiało wrażenie opustoszałego. Nie należało do szczególnie zaludnionych ale w dni jak ten zwykle kręciło się tu choć trochę ludzi. Tym razem jednak było całkiem pusto.
- Może wejdziemy do muzeum? - wskazała kciukiem budynek za sobą. - W życiu tam nie byliśmy, a przyjeżdżaliśmy co roku...
Wszyscy z większym lub mniejszym entuzjazmem przystali na tę propozycję i ruszyli do niewielkiego budynku, w jakim mieściło się samozwańcze muzeum. Tu również drzwi nawet nie drgnęły. Misty westchnęła.
- Ono zawsze było zamknięte - przeszła na przód grupki. - Dajcie mi chwilę.
Uklękła przy drzwiach, po czym wyjęła z burzy swoich loków wsuwkę i zaczęła nią majstrować przy zamku. Cała paczka patrzyła na nią dziwnie.
- Misty, na pewno wiesz co robisz? - spytał Tom nieco zmartwionym tonem.
- Tak! - burknęła Chastillon. - Widziałam to na filmie.
Chyba jednak nie do końca wiedziała i po paru kolejnych minutach Carmen nie wytrzymała. Podeszła do przyjaciółki i delikatnie acz stanowczo odsunęła ją od drzwi. Później chwyciła kamień, zamachnęła się i rzuciła nią w przeszkloną część drzwi. Szkło częściowo stłukło się, a Soretti włożyła przez powstałą dziurę rękę i otworzyła drzwi od wewnątrz.
- Do usług - rzuciła z uśmiechem do przyjaciół, gestem zapraszając ich do środka muzeum.


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#15 2019-03-29 00:12:32

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 73.0.3683.86

Odp: NO SIGNAL

8nt6WSN.png

igP7jsl.pngMisty przestąpiła próg budynku, czując i słysząc chrzęszczące pod podeszwą kawałki szkła. Skrzywiła się, patrząc na zniszczone drzwi. To nie opuszczona stodoła, tutaj ludzie mieli niewiele i ciężko na to pracowali. Carmen wyglądała na zadowoloną z siebie, Tom jak zwykle tylko przesunął wzrokiem po pobojowisku, skupiając się na wnętrzu muzeum - tak jak reszta.
igP7jsl.png- Nie podoba mi się, co zrobiliśmy - mruknęła niegłośno, rozdarta między chęcią wyrażenia swojego niezadowolenia, a utrzymaniem spokojnej atmosfery.
igP7jsl.png- Co mówisz, Misty?
igP7jsl.pngSoretti opuściła głowę, do tej pory zadartą, by zlustrować sieci rybackie zawieszone u sufitu. Chastillon jednak nie powtórzyła swoich słów, machnęła tylko ręką, idąc za przykładem reszty przyjaciół i skupiając się na wystawach. Przeszła się na środek wcale niedużego muzeum. Wyglądało nieco jak gdyby ktoś pozbierał z wyspy i od ludzi różne przedmioty i na własną rękę to tutaj składował i eksponował - nie dlatego, że sprawiało wrażenie nieprofesjonalnego, a raczej indywidualnego, oryginalnego. Jakby pomieszczenia tworzyły elementy sztuki, której budynek nadawał całość. Nietypowe dla muzeów barwy ścian lub ramy po oknach, ukazujące pocztówki i stare fotografie. Misty nachyliła się do jednej z nich, rozpoznając plażę i wzgórze, gdzie teraz znajdował się ich domek letni. Uśmiechnęła się. Na zdjęciu obok roześmiani ludzie piekli kiełbaski na ognisku, tak jak oni niejeden raz. W górę zbocza, po którym jeszcze dziś się ścigali, na uchwyconej w czerni i bieli chwili, wspinały się małe dzieci. A na szczycie...
igP7jsl.pngMisty wytężyła wzrok. Widniały tam trzy sylwetki, było w nich coś innego, niż w reszcie postaci, ale dziewczyna nie potrafiła wypatrzeć, co dokładnie. Brakowało tam ostrości...
igP7jsl.png⁃ Hej, spójrzcie tutaj.
igP7jsl.pngPodeszła do Sama, stojącego przy innej ramce ze zdjęciami. Błyszczały mu oczy z podekscytowania. Przygarnął bliżej siostrę.
igP7jsl.png⁃ Patrz, tutaj zabierał nas na wędkowanie miejscowy rybak. Nie lubił sam łowić, a kiedy tu przyjechaliśmy pierwszy raz to niedawno zmarła mu żona.
igP7jsl.png⁃ Nie był gadatliwy - stwierdził Tom, przyglądając się fotografii porządnego pomostu w niedużej zatoczce. Mężczyzna z wędką mówił coś do stojącej obok kobiety, brykało obok nich dziecko.
igP7jsl.png⁃ Dlatego tak dobrze się dogadywaliście - roześmiała się Carmen. - Ile do niego bym nie mówiła, odpowiadał mi półsłówkami.
igP7jsl.pngChastillon uśmiechnęła się, przypominając sobie tamte czasy.
igP7jsl.pngKiedyś zadałam mu bardzo długie i skomplikowane pytanie. Pomyślałam, że zmuszę go do wyrażenia jakiejś opinii.
igP7jsl.png- I co? - Ashley uniosła brew. - Nagle się zwierzył?
igP7jsl.pngSięgnął do swojej torby, dał mi kanapkę, a potem sam wziął drugą i po prostu zaczął jeść.
igP7jsl.png⁃ Robił smaczne kanapki - przyznał Tom, lekko rozmarzonym głosem, na co pozostali parsknęli śmiechem.
igP7jsl.pngSiostra Sama spojrzała na chłopaka najpierw krzywo, ale i jej usta rozciągnęły się w uśmiechu. Zaczynała się oswajać, zauważyła Misty, puszczając do niej oko, na chwilę zapominając się, że nie dzieli ich zbyt wiele lat. Potem odwróciła się i dostrzegła inne zdjęcie, leżące luzem na wierzchu jednej z gablotek. Zdziwiona, zbliżyła się, a wtedy przez wybitą szybę w drzwiach wejściowych przemknął wiatr. Przeciąg porwał pamiątkę w stronę okna, na moment zatrzymując ją na szkle. Dziewczyna zdążyła dostrzec jedynie ciemną plamę ziemi i górującą nad nią sylwetkę, nim obraz umknął na zewnątrz. Loki drżały w powiewie, kiedy patrzyła, jak zdjęcie odlatuje ku wodzie. Nie miała szans go złapać. Otrząsnąwszy się z lekkiego smutku, przeniosła wzrok na gablotkę przed nią. Leżał tam list.
igP7jsl.png- Dziewczyny!
igP7jsl.png- Co "dziewczyny"? - oburzył się Sam, podchodząc jako pierwszy.
igP7jsl.png- To chyba list miłosny. - Pokazała przyjacielowi palcem początek. - "Najdroższa"... Nie mogę rozczytać imienia. Ma okropnie fikuśne pismo.
igP7jsl.png- "Może"... Nie, "muszę"?
igP7jsl.png- Co tam macie?
igP7jsl.pngReszta  zebrała się wokół i zaraz nastało zamieszanie, bo każdy chciał spróbować odcyfrować stary tekst. Zaczęły powstawać zupełnie bezsensowne rzeczy, jak "lubię cytryny" czy "twój ojciec zasmakował przynęty". Trwało to, dopóki Thomas nie odsunął wszystkich na taki dystans, by w półkole każdy mógł zerknąć na list. Misty poklepała go po plecach, jak grzecznego pieska.
igP7jsl.png- Zacznijmy od początku. "Muszę" co? "Zrobić"?
igP7jsl.png- Chyba "znaleźć" - Ashley pochyliła się mocniej nad gablotką. - Mi... Miasto?
igP7jsl.png- Miejsce - rzuciła Carmen, choć patrzyła akurat gdzie indziej.
igP7jsl.png- Tutaj się rozmyło.
igP7jsl.png- Może zrobimy zdjęcie i spróbujemy to odczytać w domu? - zaproponowała Misty. - Nie chcę, by ktoś tu nagle wparował.
igP7jsl.png- Misty, nie ma żywej duszy na tej wyspie. - Carmen wywróciła oczami, bagatelizując jej obawy.
igP7jsl.png- Tutaj zawsze ktoś jest.
igP7jsl.pngDziewczyny nie wiedziały wtedy jeszcze, że obie miały stuprocentową rację.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#16 2021-01-06 02:53:29

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 87.0.4280.88

Odp: NO SIGNAL

LPSsPTQ.png
tumblr_m1zdo5a0Ur1r3we0y.gif

igP7jsl.png- Ma rację - wtrącił Sam - powinniśmy to tu zostawić.
igP7jsl.png- W końcu ktoś. Dziękuję - prychnęła Misty.
Gordona szybko znudziły próby rozszyfrowania listu, więc zaczął przechadzać się dalej po muzeum. Najbardziej go zajmowały podpisane zdjęcia; próbował wyszukiwać znane mu twarze oraz miejsca. Carmen oraz Ashley również się rozeszły po sali pozostawiając z listem jedynie Toma i Misty.
igP7jsl.png- Właściwie znacie historię tej wyspy? - Spytała młodsza z Gordonów kucając przy gablocie ze szczątkami narzędzi wyglądającymi na kilofy.
igP7jsl.png- Jest tu stara kopalnia - odpowiedział natychmiast Sam nawet nie odwróciwszy spojrzenia od eksponatów.
igP7jsl.png- A wcześniej żyli tu Indianie - dodał Thomas lokując się w pobliżu drzwi wejściowych.
igP7jsl.png- Ciekawe czemu się stąd wynieśli - skwitowała Carmen.
igP7jsl.png- Albo dlaczego w ogóle uznali, że wyspa to dobre miejsce do mieszkania. Na pewno nie ma tutaj jeleni, ani żadnej innej grubszej zwierzyny - zastanowiła się Misty.
igP7jsl.png- Właściwie to ma sens. Mogli łowić ryby i nie obawiać się drapieżników
[...]
Jak zwykle rwący się do wszystkiego, wyskoczył z propozycją
[...]
igP7jsl.png- Utknąłem - jęknął zwisając z okna.
igP7jsl.png- Mówiłam, żebyś wszedł nogami do przodu - skwitowała Carmen drepcząc tuż za plecami Thomasa, który przytrzymywał Sama za nogi.
igP7jsl.png- Dlaczego robimy dziś same głupie rzeczy? - jęknęła Misty. Stała u wejścia do alejki razem z Ashley.
igP7jsl.png- To okno jest za wąskie, przecież widzisz - odpowiedział Gordon szamocząc się i znacznie utrudniając tym robotę Thomasowi. Wyglądało na to, że tylko Ashley jej słuchała.
igP7jsl.png- Wiesz co, tu naprawdę wygląda tak, jakby nikogo nie było - mruknęła cicho.
Ich uwagę przyciągnął Thomas odezwawszy się znienacka:
igP7jsl.png- Słuchaj, Sam, może spróbuj się zaprzeć kolanem? Co widzisz pod sobą?
Ashley zrobiła znaczącą minę do Carmen i oparła się z powrotem o ścianę rozglądając po pustej uliczce.
igP7jsl.png- Widzę ciemność - sapnął Sam w końcu przestając się opierać grawitacji, by zwisnąć smętnie z okna - To okno jest za ciasne na opieranie się kolanem. Ale słuchaj, mam plan.
igP7jsl.png- To może jednak cię wyciągnę? - mruknął Tom od razu przymierzając się do tego.
igP7jsl.png- Nie nie nie nie nie nie! - Zaprotestował głośno Gordon łapiąc się za spodnie, które Tom mu przez przypadek zsunął o parę centymetrów - Tommy, najdroższy, to nie jest dobry moment - dodał żartobliwie, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
igP7jsl.png- Rany, przepraszam - Thomas chyba się speszył - poczekam na chwilę, gdy będziesz bardziej pijany.
Sam parsknął znów śmiechem, za to Carmen westchnęła głośno, by zakomunikować, że traci cierpliwość.
igP7jsl.png- Jaki jest ten plan? - spytała nawracając w ten sposób myśli Sama na właściwe tory.
igP7jsl.png- Racja. Niech mi ktoś da latarkę - poprosił machając dłonią przez okno, z którego wisiał. Czuł, że krew napływa mu do twarzy, framuga okna wbija mu się w biodra i cała poza, w jakiej się znajdował, robiła się coraz bardziej nie do wytrzymania.
Carmen bez zbędnej zwłoki podała mu swój telefon, z którego skwapliwie skorzystał oświetlając sobie pomieszczenie. Bezpośrednio pod nim znajdowały się plastikowe beczki, a widok na dalszą część pomieszczenia zasłaniały półki zawalone pudłami. Bez wątpienia to był magazyn.
igP7jsl.png- Dobra, Tom. Po prostu pomóż mi się wsunąć do środka, pode mną są beczki, o które się oprę rękami - poinstruował swojego partnera w zbrodni. Thomas sapnął podnosząc jego nogi wyżej. Bicepsy drżały mu z wysiłku, ale starania się opłaciły - Sam  w międzyczasie ostrożnie oparł się o jedną z beczek czując jak ciężar ciała przenosi się na jego ręce.
igP7jsl.png- Super nam idzie! - Oświadczył z zadowoleniem; równocześnie odczuł, że grawitacja ciągnie go dalej, już bez jego kontroli, beczka się przechyla i w końcu zaczyna lecieć prosto na plecy. Zdążył jedynie wydać krótki okrzyk, zanim stracił oddech z powodu upadku. Natychmiast odezwały się głosy pozostałych.
igP7jsl.png- Sam? Wszystko w porządku?
igP7jsl.png- Mówiłam, że to głupi pomysł.
igP7jsl.png- Ej, odezwij się!
igP7jsl.png- Przysięgam, jeśli będę musiała powiedzieć rodzicom, że się zabiłeś przy włamaniu do sklepu, to chyba cię zabiję.
Samuel w końcu wziął świszczący wdech.
igP7jsl.png- Żyję - wydusił z siebie po czym usiadł ostrożnie. Telefon Carmen leżał obok niego szybką do dołu rzucając z latarki ostre światło. Nie do końca rozumiał dlaczego, ale nagle poczuł napad lęku. Z podłogi wszystko wydawało się większe, a ostre snopy światła wydobywały z przedmiotów pokraczne, niepokojące cienie.
igP7jsl.png- Dołączy ktoś do mnie? - spytał siląc się na spokój w głosie; niezbyt mu to wyszło.
igP7jsl.png- Spokojnie, Sam. Idę do ciebie - odezwała się, o dziwo, Misty - Thomas, podsadzisz mnie?
igP7jsl.png- Bądźcie ostrożni. Ubezpiecz ją ze swojej strony - mężczyzna nie stracił zimnej krwi.
igP7jsl.png- Jestem tu - odparł Sam, który z kolei musiał mocno się skupiać, by tej zimnej krwi nie stracić. Gdy tylko Misty położyła dłonie na framudze okna, złapał ją za nie.
Jej przedostanie się do środka poszło znacznie sprawniej niż Gordonowi kiedy już miała wsparcie z obu stron okna, choć nie obyło się bez zadrapań. Samuel wciąż czuł dreszcze na plecach czekając, aż dziewczyna stanie obok niego.
igP7jsl.png- Jestem. No, nie masz się czego obawiać - odezwała się Misty z nagłą troską w głosie, gdy już postawiła stopy na ziemi. Odruchowo zarzuciła mu ręce na szyję. Chłopak objęcia nie odrzucił; od dzieciństwa był znany z tego, że bardzo lubił kontakt fizyczny.
igP7jsl.png- Nie obawiam się. Mam się czym bronić - odparł Sam siląc się na postawę pewnego siebie.
igP7jsl.png- Aha. I zaatakujesz właściciela sklepu, który do każdych zakupów od 10 lat dorzucał ci tic taki gratis?
igP7jsl.png- Cholera, racja.
Telefon na ziemi[...]

I don't know why but I can see you far away
As you grow and change and I stay the same

Ukryta wiadomość

- Nic nie potrafię. Jedyne, co umiem to posiadać pieniądze. Nawet wydawać ich nie potrafię.
Piosenka na ukulele przy ognisku, zasłyszana kiedyś
Albo ta
Lub może ta


Dziwne, u mnie działa.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
emergencyrescuert - nintendohandheldy - jezykpolski - zorska - zfn