Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#11 2017-07-18 17:23:23

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 59.0.3071.115

Odp: Kumple

eRLBsYl.png
There is a swelling storm
And I'm caught up in the middle of it all
And it takes control
Of the person that I thought I was, the boy I used to know

KLujbIH.png- Hej.
KLujbIH.pngObok niego usiadła Mary Jane. Ubrana w kwiecistą sukienkę, kolorowe trampki i mając włosy zaplecione w długi warkocz, była uosobieniem wiosny i słoneczka. Uśmiechnął się do niej i zrobił więcej miejsca, a ona w tym czasie zapoznała się z nowymi.
KLujbIH.png- Przyniosłam ci frytki.
KLujbIH.png- A co, ty nie będziesz jadła?
KLujbIH.pngPokręciła głową, więc przełożył sobie jej talerzyk na swoją tackę.
KLujbIH.png- Gary, no co ty dziewczynie wyjadasz? - oburzył się Xav.
KLujbIH.pngZane pokazał mu środkowego palca.
KLujbIH.png- Z całej naszej tutaj grupy to tobie nie odważyłbym się zabrać jedzenia, ruda pało.
KLujbIH.png- Nie jestem rudy - postawił się chudzielec.
KLujbIH.png- Jesteś rudy wewnętrznie, to wystarczy.
KLujbIH.png- Skąd ci to-
KLujbIH.pngNim Xavery dał upust swojemu zbulwersowaniu, rozpoczęli dyskusję o tym, co znajdowało się w Bristolu. Gary zaczął im wykładać jak listę sklepy z regularnymi rabatami, a potem opowiedział o Dragon's Cave i gdzie mogli uświadczyć pięknych widoków.
KLujbIH.png- Skoro jesteśmy już waszymi przewodnikami, to możemy się do czegoś przydać - stwierdził, wzruszając ramionami. MJ chwyciła nagle jego dłoń i zaczęła ją oglądać, a potem przejechała delikatnie palcami po nowych ranach. On sam nawet nie zwrócił na to uwagi. - Macie rowery? Szkoda marnować taką pogodę.
KLujbIH.pngWyczuł na sobie spojrzenie Xava, więc odwrócił się do niego.
KLujbIH.png- Mamy.
KLujbIH.png- Co?
KLujbIH.png- Nie mówiłeś, że masz dziewczynę.
KLujbIH.png- Co? - powtórzył i uśmiechał się głupio, dopóki nie zrozumiał, że chłopak miał na myśli MJ. Wtedy dźgnął nieco zbyt agresywnie jedzenie na talerzu i wpakował je do ust.
KLujbIH.png- Przyjaźnimy się - wyjaśniła za niego niewinnie dziewczyna, puszczając jego dłoń. Ava odchrząknęła.
KLujbIH.png- W każdym razie... - zwrócił się z powrotem do Harpersów, rzucając Bruke'owi mordercze spojrzenie. - Możemy się umówić po lekcjach.
KLujbIH.pngRodzeństwo spojrzało po sobie i kiwnęli głowami, porozumiewając się bez słowa. Ustalili, że Gary podjedzie do nich, a oni w tym czasie się przebiorą. Uprzedził ich tylko, że będzie to musiała być szybka przejażdżka, bo ma niedługo potem pracę. Zignorował przerażone i współczujące spojrzenia, jakie posłali im Xav z Avą. Gdy wszyscy już zjedli, zdecydowali o szybkiej fajce przed końcem przerwy. Gary złapał w MJ w pasie i odciągnął ją na bok. Upewnił się, że jej rodzice przychodzili do ich domu wieczorem i że jej siostra zdążyła na samolot i będzie z nią siedziała. Wtedy uśmiechnął się, odgarnął jej kosmyk z czoła i pożegnali się. Xav walnął go w ramię.
KLujbIH.png- Czemu ją spławiłeś?
KLujbIH.png- Bo będziemy pewnie mówić o imprezie.
KLujbIH.png- No raczej, że będziemy - prychnął rudy. - I co z tego?
KLujbIH.pngZane poszedł po swój rower, który postawił pod ścianą. Bliźnięta posłały mu zdziwione spojrzenia, ale machnął tylko do nich ręką, dając znak, że opowie im historię później i skierowali się do wyjścia ze stołówki. Zwrócił się do dawnego przyjaciela:
KLujbIH.png- To z tego, że MJ mogłaby chcieć pójść z nami, a jest chora.
KLujbIH.png- Straszne rzeczy. A ty to nigdy z katarem nie szedłeś na libację? Zresztą, nie wyglądała-
KLujbIH.png- Xav. - Przystanął i westchnął, starając się zbyt nie denerwować. - Nie może nic brać, nie może nic palić, nie powinna też pić. Jest na lekach. Okej?
KLujbIH.png- Jeez, okej, wyluzuj. O co to wielkie halo...
KLujbIH.pngGary tylko pokręcił głową, dusząc w sobie słowa, które cisnęły mu się na usta. Szarpnął rowerem i poszedł do szatni, by upchnąć go gdzieś w kącie. Dołączył szybko do reszty, która ukradkiem wkręcała się na dach. Na górze stanęli i zrobili głęboki wdech, tak jakby powietrze na szkolnym dachu pachniało inaczej. Ich nowi towarzysze rozejrzeli się z zaciekawieniem, kiedy Zane siadał na murku okalającym krawędzie budynku. Wyciągnął z kurtki bladoniebieską paczkę papierosów. Ava poszła w jego ślady, zaś rudy sięgnął do plecaka, ale nagle rzucił go na bok.
KLujbIH.png- Zane, zarzuć fajurą.
KLujbIH.pngW odpowiedzi otrzymał nieprzychylne spojrzenie, ale ostatecznie wyciągnął rękę w jego stronę, pytając pozostałych, czy się też by skusili. Ann wzięła drugą, na szczęście Jonny wziął od rudej. Wszyscy nachylili się do wielkiej zapalniczki Gary'ego, a potem głęboko zaciągnęli.
KLujbIH.png- O. Hm. Em... Hmmm...
KLujbIH.png- Na litość boską, Xav - mruknął Gary, kładąc się na murku, jedną nogą zwisając w przestrzeń.
KLujbIH.png- Kiedy to tak zabawnie smakuje.
KLujbIH.png- Gary, nie zjeb się, proszę - zwróciła się do niego Ava, przysiadając na ziemi tak, by oprzeć się plecami o mur. Wcześniej rozłożyła sobie pod tyłek kurtkę. - Życie ci niemiłe?
KLujbIH.pngNa te słowa przeciągnął się mocno i uśmiechnął, przymykając oczy.
KLujbIH.png- Nie, teraz jest dobrze - odparł niegłośno. Po tych jego słowach zapadła dziwna cisza, więc otworzył na nich jedno oko. Wszyscy wlepiali wzrok w jego brzuch.
KLujbIH.png- Co ci się stało? - pytanie, które zapewne wszystkim krążyło po głowach, zadał w końcu Jonathan.
KLujbIH.pngGary dotknął dłonią gołej skóry, jakby musiał sobie przypomnieć, że długa blizna się tam faktycznie znajdowała. Szrama  przecinała ciało tuż nad spodniami.
KLujbIH.png- No tak, nikogo z was wtedy nie było... - mruknął, wpatrując się w niebo.
KLujbIH.png- Wygląda okropnie. Jak...?
KLujbIH.png- Kiedyś biłem się z takim gościem...
KLujbIH.png- Oczywiście - wtrąciła sarkastycznie Ava, co zignorował.
KLujbIH.png- I kiedy ty smażyłaś tyłek w Bangladeszu, czy gdzie cię tam wywiało, to trafiłem na niego znowu. Zaczął się do mnie sadzić i powiedziałem mu parę słów. - Wciągnął do płuc słodki dym. - Miałem zły dzień, więc może o parę słów za dużo. I mnie dźgnął. Taka historia.
KLujbIH.png- Mój Boże - szepnęła Ann.
KLujbIH.png- Złapali go chociaż? - dopytywał się Jonathan.
KLujbIH.png- No, nie. - Gary wyraźnie nie czuł się zbyt komfortowo, opowiadając o tym.
KLujbIH.png- Jak to? Czemu? Gdzie to było? Przecież mogło się gdzieś coś nagrać.
KLujbIH.png- Nie złapali, bo tego nie zgłosiłem - wydusił w końcu z siebie niechętnie.
KLujbIH.png- Co?
KLujbIH.png- Jak to?
KLujbIH.png- Posrało cię? Dlaczego?
KLujbIH.pngZane zgasił peta na murku i podłożył ręce pod głowę, czując, jak koszulka znów mu się podciągała i wszyscy znów patrzą na jego bliznę. Zwalczył w sobie odruch zasłonienia jej.
KLujbIH.png- Załóżmy, że poszedłbym z tym na policję. Stało się to w dzień przy sklepie, więc myślę, że spokojnie mogło się coś nagrać i by go przymknęli. Ci goście mnie już znają, więc następnym razem dostaję kosę w pierś albo takie manto, że skończyłbym na wózku. Ewentualnie zdemolowaliby mi dom, który dopiero co wyremontowałem za ciężko zarobione pieniądze. Oni są jak hydra, pozbędziesz się jednego, to na jego miejsce wyskakują trzej nowi. A tak to tylko moje ciało. Jesteśmy kwita. Tak jakby. Przynajmniej on tak uważa.
KLujbIH.png- "To tylko twoje"...? Do reszty już zwariowałeś - oburzyła się Ava i zacisnęła pięść na jego ubraniu. - A w ogóle to złaź stąd.
KLujbIH.pngNa te słowa brunet przewrócił się na bok, twarzą do przepaści. Machnął do kogoś na dole.
KLujbIH.png- Zane?! - dobiegł ich krzyk z dołu. - Masz fajki dla mnie?!
KLujbIH.png- Jasna sprawa! - odkrzyknął chłopak, szperając w kurtce. Wyciągnął w końcu saszetkę winogronowego tytoniu, a potem rzucił ją komuś na dole.
KLujbIH.png- Dealujesz teraz tytoniem? - parsknął Xav.
KLujbIH.png- Nie, załatwiam tylko Justinowi, ziomek jako jedyny kupował zawsze tam, gdzie ja. Odkąd jego brat przedawkował, rodzice pozwalają mu płacić jedynie kartą i odcięli wszystkie używki.
KLujbIH.pngZapadła chwila ciszy, dopóki Bruke nie zaśmiał się trochę nerwowo.
KLujbIH.png- Daj spokój, a tak na poważnie?
KLujbIH.png- Mówię poważnie. Wybacz, że nie mam dla ciebie pokrzepiających historyjek na powrót - odparł na to trochę ostrzej, niż zamierzał, nadal serwując im widok swoich pleców. Rozbrzmiał dzwonek i Gary zeskoczył z murku na tyle gwałtownie, że Marlowe wydała z siebie cichy okrzyk, po którym zgromiła go wzrokiem. Wymusił uśmiech. - Doceniam troskę, ale jakoś sobie radzę.
KLujbIH.png- Zawsze "jakoś sobie radzisz" - odpowiedziała, zezłoszczona.
KLujbIH.png- Taki mój urok.
KLujbIH.pngWzruszył ramionami i ruszył ku wyjściu. Usłyszał, jak Xavery mówi do bliźniąt za jego plecami:
KLujbIH.png- Nie martwcie się, Gary jest szkodliwy tylko dla siebie. Trochę jest masochistą.
KLujbIH.png- Dla ciebie chętnie stanę się sadystą, ty rudy fiucie! - zawołał, unosząc środkowy palec na tyle wysoko, by chłopak mógł go zobaczyć.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#12 2017-07-18 21:58:00

Dolores
Kucyponek Jednorogi
Windows 7Chrome 59.0.3071.115

Odp: Kumple

ava10.png

- To co, dach?
Wszyscy ochoczo pokiwali głowami. Stary, dobry dach... W dalszym ciągu nie za wielu uczniów się tam zapuszczało, co było dziwne zważywszy na fakt, że nikt z pracowników szkoły praktycznie nigdy tam nie zaglądał, a zardzewiała kłódka ustępowała często już po jednym, mocniejszym szarpnięciu. Tym razem też tak było, idąca na przodzie Ava jedynie pociągnęła kłódkę, a ta bez problemu się otworzyła.
Na dachu było bardziej wietrznie, ale raczej nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy usadowili się w wygodnych dla nich miejscach. Ruda rozdziewiczyła nowiutką paczkę Marlboro Gold i wyciągnęła w stronę reszty, ale jedyną osobą, która się skusiła był jej kuzyn. Nie wiedziała, że Harperowie palą. W jej umyśle zatrzymali się w czasach, gdy wszyscy biegali w koszulkach z nadrukiem Myszki Miki, albo innych rysunkowych idoli z dzieciństwa, i kradli szarlotkę z parapetu sąsiada. Ale w rzeczywistości teraz wszyscy stali u progu dorosłości.
Życie bywało przewrotne. Jeszcze tydzień temu Ava odkopywała stare zdjęcia z pobytu w Szkocji przed niemal dziesięcioma laty, a teraz wszyscy troje stali na dachu z jej kumplami. Czuła błogość, która jednak szybko została zakłócona przez podłużną szramę na brzuchu Gary'ego.
- ...parę słów za dużo. I mnie dźgnął. Taka historia.
Zupełnie taka sama jak przed dwoma latami.
Nagle wszystko zostało jakby oddzielone grubą szybą. Wszystkie głosy dochodziły z oddali, słowa pobrzmiewały niewyraźnym echo, nie dało się ich rozróżnić. Ava pobladła. Czuła jak krew odpływa jej z twarzy, rąk i stóp. Coś ciężkiego usiało jej na klatce piersiowej, utrudniając oddychanie. Mogłaby przysiąc, że jej serce na chwilę stanęło. Przez moment widziała samą siebie siedzącą przy murku. Patrzyła na całą sytuację zupełnie z boku. Jej ark oblał zimny pot. Miała wrażenie, że zaraz odleci. Zemdleje. Straci przytomność. Dostanie zawału...
Stop.
To atak paniki.

Na chwilę zamknęła oczy. W myślach zajrzała do swojej torebki, między książki, do portfela. Tam, w przegródce na monety, zamiast pięćdziesięciopensówek do automatu, znajdowały się tabletki.
Xanax, Prozac, Alpragen, Atarax...
Powtarzała to w myślach jak mantrę. Noszenie przy sobie takiej ilości środków uspokajających zakrawało o lekomanię, ale Ava nie przejmowała się, póki działało. Po chwili lęk ustąpił, by na jego miejsce wpłynęła fala złości.
- Tylko twoje?! - krzyknęła, nagle wstając i zaciskając dłoń na koszulce Zane'a. Vageta został zmiażdżony w jej stalowym uścisku. - Do reszty już zwariowałeś... A w ogóle to złaź stąd.
Chciała ściągnąć do z tego pieprzonego murku, ale Gary wykonał dziwny półobrót i wyrwał jej się. Z westchnieniem znów opadła na murek. Była zła na tego ignoranta. On chciał trochę adrenaliny, a jego bliscy się zamartwiali. Zwłaszcza Ava, która za nich nie chciała powtórki historii sprzed dwóch lat.
Zaczekała aż wszyscy opuszczą dach. Wtedy wyciągnęła z portfela jedną z tabletek i połknęła, popijając wodą. Później jak gdyby nigdy nic wróciła do środka szkoły, szybko dołączając do swojej grupki. Jonathan popatrzył na nią dziwnie ale nic nie powiedział.
- Co teraz mamy?
Ruda wyciągnęła z kieszeni telefon i włączyła aplikację z planem lekcji.
- Literaturę.
Potoczyły się niewyraźne pomruki wyrażające niezadowolenie.

* * *
I'm gonna fight 'em off
A seven nation army couldn't hold me back

Kiedy negatywne emocje opadły, Ava poczuła się źle. Nie chciała tak naskakiwać na Zane'a. Po prostu martwiła się o niego, a w tamtej chwili emocje wzięły górę i nie potrafiła wyrazić tego tak jak chciała. Dlatego zaczepiła go, gdy wychodzili ze szkoły po lekcjach. Położyła mu dłoń na ramieniu i odciągnęła na bok, by reszta grupki nie słyszała ich rozmowy.
- Gary... - zaczęła. - Martwię się o ciebie.
- Akurat... - prychnął tamten i już miał odejść, ale dziewczyna przytrzymała go za nadgarstek.
Szarpnęła lekko, by odwrócił się w jej stronę i spojrzał w oczy. Patrzyła na niego przenikliwym wzrokiem bladoniebieskich oczu, w których wyraźnie widać było troskę i lęk.
- Serio. Jesteś moim kumplem, nie chcę by coś ci się stało, ja...
- Wyluzuj! Potrafię o siebie zadbać. Jestem dużym chłopcem, widzisz?
- Dobra, tylko... Uważaj na siebie.
Poklepała go po ramieniu i wrócili do reszty stojącej przed budynkiem.
- Harperowie własnie opowiadali jak byłaś mała i uparłaś się, że nie założysz spódniczki - zaśmiał się Xav.
Ava przekrzywiła nieco głowę, zmarszczyła brwi, przygryzła wargę i posłała bliźniakom spojrzenie mówiące: "Co wy odkurwiacie?".
- No co, byłaś wtedy przecież taka urocza...
Ruda już otwierała usta, by coś odpowiedzieć, gdy jej wzrok padł na auto stojące na miejscu dyrektora. I wcale nie była to jej MX5. Nie była to nawet Mazda tylko pieprzona Toyota Yaris w okropnym, niebieskim kolorze. Ava zaklęła.
- Pieprzony chuj je odholował!
Pozostała czwórka obejrzała się za siebie, gdy Ava już przeglądała kontakty w telefonie. Do wyboru miała dwa i pod żaden nie uśmiechało jej się dzwonić w takim przypadku, ale był pod kreską. W końcu nacisnęła jeden i przyłożyła telefon do ucha, modląc się by rozmówca odebrał.
- Odholowali mi auto - powiedziała, gdy tylko usłyszała jak osoba po drugiej stronie chce zaczerpnąć powietrza. W słuchawce słuchać było jakieś pomruki. - Później wytłumaczę. Przyjedziesz?
Ledwie Ava zdążyła nacisnąć czerwoną słuchawkę, a już przyszło do niej powiadomienie z Facebooka o nowym wydarzeniu w pobliżu. Kilkoro jej znajomych wybierało się. Wracając do reszty kumpli kliknęła w powiadomienie i zaczęła czytać.
- Piana Party w Pryzmie, ktoś reflektuje? - spytała znad telefonu.
- Jasne!
- Spoko.
- Będziemy.
I właśnie w tym momencie, z piskiem opon, zahamował przed nimi czarny Kawasaki. Kierowca uniósł rękę, drugą rzucając Avie kask, który cudem złapała w obie dłonie, omal nie upuszczając telefonu. Pomachała przyjaciołom na pożegnanie, założyła kask i wsiadła na motocykl, by razem z kierowcą zniknąć za wyjazdem z parkingu, pozostawiając kilka pierwszo- i drugoklasistek z otwartymi ustami oraz wytrzeszczonymi oczami.

***
All these girls you see around
I already took 'em down
That's the shit I've been on

Ava stała na tarasie trzymając między środkowym a wskazującym palcem skręta. Znalazła trochę zioła zostawionego przez któregoś z domowników w kartoniku po paście do zębów pod umywalką w łazience. W domu Marlowe-Westwick był zasada, że przy dziecku nie powinno być żadnych narkotyków ale - jak widać - nikt się do tej zasady nie stosował. Dziewczyna zaciągnęła się mocno i szybko, po czym podała jointa stojącemu obok Xaveremu. Potrzymała chwilę dym w płucach i wypuściła z westchnieniem. Pochyliła się nad barierką, położyła na niej przedramiona i oparła na nich głowę.
- Widok na Bristol z dwunastego piętra jest niesamowity, nie sądzisz?
Odwróciła głowę w stronę przyjaciela o wiśniowych włosach. Wyglądał jak wielki myśliciel ze starożytnej Grecji. Jego okulary zsunęły się niemal na koniuszek nosa. Patrzył zamyślony prosto przed siebie, wyglądał jakby kontemplował krajobraz. Ava wiedziała, że bardzo powoli przetwarza dane... Zawiesił się. Byli upaleni.
Nie wiedziała jak to się stało. Przyjechała do domu z Chuckiem, zjedli obiad. Potem na chwilę wpadła Alicia i mały Tony, z którym się pobawiła. Miała obejrzeć nowy odcinek Riverdale, może się pouczyć, przygotować na wieczór... I gdzieś między tymi czynnościami zadzwonił Xav. Chwilę pogadali, powspominali. Z jakiegoś powodu zaprosiła o do siebie. Z jakiegoś powodu przyjechał. Później znaleźli to zioło...
I tak oto Ava stała na balkonie w swoich super-obcisłych czarnych jeansach, jedwabnym topie obszytym koronką, który wyglądał trochę jak góra od piżamy i w wielkich kapciach z głowami króliczków. Przeczesywała palcami wyprostowane włosy i patrzyła na przyjaciela, co trochę tracąc ostrość, by zaraz znów ją odzyskać.
- Jesteś piękna... Znaczy, jest pięknie... Znaczy, kurwa.
Zaśmiała się. On też. Nagle oderwała się od barierki. Stanęła w niebezpiecznie bliskiej odległości od Xava i ścisnęła jego policzki dłońmi. Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy, choć widzieli w nich coś zupełnie innego niż białka, źrenice i tęczówki. Ava widziała w jego oczach tropikalny las deszczowy. Wysokie palny, liany i przenikające między roślinami węże. Ten las ja pochłaniał, otaczał z każdej strony. Czuła, że staje się z nim jednością. Zapada się w tę zieleń, przesiąka nią...
Wtedy do jej świadomości, przez mury zieleni, fauny i flory, przeniknęło dźwięczne ping. Odbiło się echem w umyśle i wywędrowało na zewnątrz.
- Ping - powtórzyła. - Pi-ing. Ping. Ping. Ha... Ha ha...
- Ava... - znajmy głos przebił się przez kolejną warstwę, wprost do świadomości. - Ava, telefon.
Dziewczyna ocknęła się. Pokręciła głową, odgarnęła włosy z twarzy i wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni spodni. Przez chwilę wpatrywała się w obudowę w kwiatuszki, a potem uświadomiła sobie, że trzyma go złą stroną. Kiedy już miała przed oczami ekran, z wielkim skupieniem odczytała wiadomość, która do niej przyszła.
- Za trochę trzeba się będzie zbierać - oznajmiła poważnie, ale zaraz na jej twarzy pojawił się leniwy uśmiech. - Ale to za trochę...
Przejęła od Xava skręta i z błogością opadła na leżak za sobą.


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#13 2017-07-22 12:51:16

Mietek
Ciuchofil
Windows 7Chrome 59.0.3071.115

Odp: Kumple

KhRT18b.png

igP7jsl.pngXavery'emu dawno nie było tak dobrze. Siedział na tarasie z Marlowe, wypalając skręta i czuł, że wszystko powoli zaczyna się nareszcie układać. Zwrócił zamglone spojrzenie na rozwaloną na leżaku obok rudą i podziwiał ogniste włosy opadające na blade, piegowate ramiona, rozchylone usta, przymknięte jasne oczy... piegi... ramiona...
igP7jsl.pngOdbił się od barierki, podchodząc do dziewczyny i kucając obok. Poklepał się po kieszeniach spodni, znajdując niebieski długopis. Kontemplował go przez dłuższą chwilę, usilnie próbując sobie przypomnieć, skąd się tam znalazł. Poddał się, w głowie miał pustkę, liczyło się tu i teraz, Ava, nadciągająca impreza. Pstryknął długopisem, by pokazała się końcówka i pochylił się nad kuszącym ramieniem rudej, rysując krzywą minkę z uśmieszkiem.
igP7jsl.png- Łaskocze - zachichotała dziewczyna, nie protestując jednak za bardzo. Przyglądała się Xavowi z zainteresowaniem, skubiąc go po roztrzepanych bordowych włosach. Xavery złapał jej dłoń w swoje i począł się jej przyglądać, badając wystające kosteczki, smukłe palce, skórę naciągniętą niczym płótno na żywe, ciepłe ciało. Uśmiechnął się i musnął ustami tę piękną rękę, dotyk warg tak delikatny, że łatwo mogący zostać przeoczonym.
igP7jsl.png- Głodny - rzekł, tymczasowo niezdolny do budowania bardziej skomplikowanych zdań. Ava wzięła ostatniego bucha i pokiwała głową, widocznie również odczuwając dokuczające gastro.
igP7jsl.pngWeszli do środka i Bruke'a uderzyła biel i biel. Dom Marlowe był jasny i przestronny, a ten minimalizm spodobał się chłopakowi od pierwszego wejrzenia. Ostatnio zaczął doceniać wszystkie domy, w których przebywał, ponieważ swoim nie miał nawet co się chwalić. Usiadł przy wyspie kuchennej, podczas gdy ruda sprawdziła zawartość lodówki.
igP7jsl.png- Mam jajecznicę ze śniadania - zawołała, choć Xav był tuż obok. Zaburczało mu w brzuszku.
igP7jsl.png- Zjadłbym nawet świnię z kopytami.

igP7jsl.png- To był koń, w tym powiedzeniu - wstawiła jedzonko do mikrofalówki, nie kwapiąc się przerzucaniem go na mniejsze talerze.
igP7jsl.png- A jeden chuj.

igP7jsl.png- Jedna świnia. Albo koń - pochyliła się ku niemu, opierając łokcie o blat i uśmiechając się delikatnie. Odgarnęła mu dłonią włosy do tyłu, palcem drugiej przejeżdżając po bladej bliźnie przecinającej jego skroń. - Co ci się stało?
igP7jsl.pngXavery zastanawiał się przez sekundę, czy Ava pyta o historię blizny, czy o to, co przydarzyło mu się przez ostatni rok. Ani na jedno, ani na drugie nie miał ochoty odpowiadać.
igP7jsl.png- Wypadek przy pracy. - Wściekły pijany klient i pusta szklana butelka, wciśnięta wcześniej w kąt pokoju, rozbita na jego głowie; ból i otępienie, a potem kolejne uderzenie w twarz, tym razem pięścią, tak że głowa odskakuje na bok. Limo nie chciało zejść przez kolejny tydzień.
igP7jsl.pngMarlowe nie pytała więcej, choć zerkała na niego z pytaniem w oczach. Usiadła obok, stawiając miskę z jajecznicą. Jeden z dwóch widelców podała Bruke'owi. Wpieprzyli jajecznicę do czystej miski, którą ruda zdążyła jeszcze umyć. Xav tymczasem obserwował jej plecy i przypominał sobie, jak podczas jednej z ich ostatnich rozmów na dachu nie potraktował jej zbyt miło. Uciekł wtedy przed jej pytaniami, ciągnąc za sobą Ethel, której później zwierzał się w damskim ze swojej historii życia, podczas gdy ona zmywała mu z czoła wielkiego czarnego kutasa namalowanego przez Gary'ego i jego byłego.
igP7jsl.pngPoczuł się nieswojo, jak to zazwyczaj się działo przy Marlowe. Zerknął na zegar wiszący na ścianie i wskazał na niego również dziewczynie.
igP7jsl.png- Powinniśmy się zbierać - orzekł. Ava pokiwała głową.
igP7jsl.png- Masz kasę na autobus?
igP7jsl.png- Tak - wziął na imprezę trochę większą sumę schowaną w skarpetce, na wypadek gdyby miał spotkać miłego dilera. Przetoczyli się do wieszaków, Xav zawiązał (krzywo) buty i włożył kurtkę, po czym stanął przy drzwiach czekając na Avę. Włożył białą bluzę z czarnymi akcentami i długim rękawem oraz sprane dżinsy po przejściach. Myślał, by ubrać jakiś T-shirt, a na nadgarstek włożyć pieszczochę, ale bał się, że w toku imprezy mógłby ją zgubić. To jeszcze nie była odpowiednia pora na nagie przedramiona.
igP7jsl.pngDotarcie na przystanek autobusowy w przeciągu dziesięciu minut, podczas których szli ramię w ramię, Xav z telefonem w dłoni i śmiali się głośno, za głośno, przeglądając razem memy z Pepe. Na przystanku prócz trzęsącej się staruszki nie było nikogo. Bus podjechał pod ich nosy spóźniony dwie minuty. Kierowca sprzedał im bilety, choć z obawą patrzył, jak oboje bujają się na boki z nieprzytomnymi spojrzeniami. Zajęli dwa wolne miejsca przy oknie, na miejscu obok zmaterializowała się babcia z przystanku. Jakiś młody gostek słuchał rapsów przez nauszne słuchawki.
igP7jsl.png- Ava, jak to jest mieć okres? - wyskoczył jak Filip z konopi. Dziewczyna wzięła pytanie wyjątkowo poważnie, na serio się nad nim zastanawiając.
igP7jsl.png- Wiesz, to indywidualna sprawa. Ale to nie jest nic przyjemnego. Jedyne czego wtedy chcesz to schować się pod kołdrą z kubkiem kakao i umrzeć.
igP7jsl.png- Lepsze to niż ciąża. Albo menopauza - powiedział. Babcia zgromiła ich wzrokiem. Zachichotali oboje, po czym ruda wyjęła telefon i powiedziała, że pokaże mu fajny filmik na YouTube o miesiączkowaniu właśnie. Wysiadł z autobusu bogatszy w nową wiedzę o kobietach.
igP7jsl.pngMusieli przejść kawałek, by dostać się do klubu. Neonowy napis głosił "Pryzm". Marlowe odczytywała właśnie odebranego od Jonathana esemesa z odpowiedzią na pytanie, kiedy będą.
igP7jsl.png- Pisze że za piętnaście minut - poinformowała. Xav pokiwał głową, po czym złapał ją za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi.
igP7jsl.png- Możemy zacząć kłaść fundamenty przy barze, co ty na to? - mrugnął do niej. Przytaknęła ochoczo.
igP7jsl.pngNoc była jeszcze młoda, więc klub świecił pustkami. Pojedyncze osoby okupywały kanapy i stołki barowe. W tle leciała muzyka z tych wolniejszych. Xavery'emu skojarzyło się to z ciszą przed burzą grzmiącą basem, opływającą w alkohol i dragi. Chłopak czuł, że wypalony skręt powoli przestaje mieszać mu w głowie, Ava odczuwała chyba to samo, więc czym prędzej usiedli i zamówili najmocniejsze i najtańsze drinki, jakie mieli. Popijając dyskutowali o zmianach w szkole, ruda napomknęła coś o młodszym bracie i nowym partnerze swojej matki. Zamówili kolejne drinki, które wypili równie szybko. Humor powrócił,a Xav wziął dziewczynę za rękę i wyprowadził ją na środek neonowego parkietu. Muzyka idealnie nadająca się do wolnego podziałała na nastrój między dwójką. Marlove zarzuciła mu ręce na szyję, pozwalają się objąć w talii. Bujali się w rytmie utworu, nie pozwalając sobie na gwałtowniesze ruchy - wciąż byli upaleni i lekko nawaleni, a chcieli uniknąć kontuzji jeszcze przed rozpoczęciem imprezy. To byłoby bardziej w stylu Zane'a.
igP7jsl.pngWłaśnie w takich okolicznościach - splecionych w uścisku i patrzących sobie w oczy - spotkali ich Ann i Nathan, którzy zatrzymali się z boku, obserwując całą scenkę. Bruke spostrzegł ich długo po tym jak weszli. Oderwał się od Avy, która również zauważyła swoje kuzynostwo i podeszli do nich, uśmiechając się z delikatnym zawstydzeniem.
igP7jsl.png- To co, pijemy? - zadał podstawowe pytanie zamiast powitania.
igP7jsl.png- Jasna sprawa - odparł z zadowoleniem Jon. Rozejrzał się. - Gary jeszcze nie dotarł?
igP7jsl.png- Przyjedzie po pracy. - Ava zerknęła na czas w telefonie. - Powinien być za jakąś godzinę.
igP7jsl.png- Ja bym na jego miejscu się nie pchała w tym stanie do roboty - mruknęła cicho Annys. Xav i Ava spojrzeli na nią pytająco, a Nathan parsknął pod nosem.
igP7jsl.png- Wyjebał się z roweru - wyjaśnił blondyn. - Nieźle nas wystraszył. Jest cały poobijany.
igP7jsl.png- Mówiłem wam - masochista - zaśmiał się Xav. - Powinniśmy założyć fanpage "Typowy Zane" na fejsie. To byłby hit.

igP7jsl.pngJuż przy barze zaczęli dyskutować na temat Gary'ego i jego zdolności do robienia sobie krzywdy. Od kielicha do kielicha Xavery dowiedział się od Jonathana, że mieszkają z dziadkiem, a na pytanie o rodzinę wymijająco odpowiedział, że mieszka sam. Zdążył już zauważyć, że bliźnięta wyczuwają, kiedy dalej o nic nie pytać, więc zmienili temat na dyrektora, którego Xav z nieukrywaną satysfakcją określił "łysym chujem". Tylko Ava zerkała na niego z ukrywanym niepokojem.
igP7jsl.pngW międzyczasie do klubu zaczęli napływać imprezowicze, zalewając tłum i już niedługo parkiet. Xav zauważył krążącą między grupkami postać w czarnej bluzie i wstał od stołu, mówiąc że zaraz wraca. Zanim zdążył odejść Marlowe złapała go za ramię.
igP7jsl.png- W porządku? - spytała tylko. Uśmiechnął się uspokajająco.
igP7jsl.png- Jasna sprawa. Pogadamy o wszystkim później, dobra?

igP7jsl.pngPokiwała głową, wracając do rozmowy z kuzynostwem.
igP7jsl.pngZłapał dilera między ludźmi, wskazując na wyjście na zewnątrz w ustronniejsze miejsce. Facet o niezbyt przyjemnej gębie pokiwał głową i poszedł w stronę drzwi. Nocne powietrze otrzeźwiło umysł Bruke'a.
igP7jsl.png- Co masz?

igP7jsl.png- A czego chcesz?
igP7jsl.png- Dropsy.

igP7jsl.pngDiler podał cenę, na której wysokość Xav zmarszczył brwi, ale wyjął pieniądze i odebrał plastikowe opakowanie z trzema okrągłymi tabletkami, przypominającymi trochę pudrowe cukierki. Wszedł ponownie do budynku, w którym podkręcono już bas i ludzie nieśmiało zaczynali bujać się w rytm muzyki. Udał się do toalety, jeszcze względnie czystej i połknął tabletkę, popijając kranówą (obrzydliwa). Przejrzał się w lustrze i przypomniał sobie słowa Zane'a. "Musimy coś zrobić z..  tym".
igP7jsl.png- Nie jest tak źle - skłamał, umył dłonie i wyszedł na spotkanie z tłumem.
igP7jsl.pngDopadło go dziesięć minut później.
igP7jsl.pngGdy się jako tako ocknął, stał przy barze, a obok niego siedział nieznajomy chłopak, miły dla oka. Uśmiechał się do Xavery'ego i chyba o coś go pytał, ale on nie miał nawet pojęcia, jak tu wylądował. Czego oni tam kurwa dodali?, przeszło mu przez myśl. Bolała go szczęka, nie mógł usiedzieć na miejscu. Rozsadzała go energia.
igP7jsl.pngNiewiele myśląc złapał obcego chłopaka za głowę i przyciągnął go do bezmyślnego, mokrego pocałunku. Najpierw zszokowany nieznajomy zaczął ochoczo odpowiadać, ale wtedy Bruke'a coś dźgnęło w tył głowy, natręrne wspomnienia, dłonie na jego karku i myślał nie nie nie nie

igP7jsl.pngOderwał się od ust chłopaka gwałtownie, nieco zadyszany i czerwony.
igP7jsl.png- Wybacz, znajomi... - powiedział jedynie i poderwał się z stołka barowego, zanim tamten zdążył zaprotestować. W tłumie bawiących się ludzi dostrzegł Jona, który najwidoczniej był świadkiem całej sytuacji. Chwiał się już trochę, a spojrzenie miał rozbiegane.
igP7jsl.png- Jesteś gejem? - spytał, a raczej wrzasnął niesubtelnie, co sprawiło, że Xav uniósł wyżej brwi. Zrobił gest głową, jakby miał zaprzeczyć, lecz wtedy czyjaś dłoń rąbnęła go w plecy z takim impetem, że poleciał do przodu i gdyby nie refleks Nathana, to zaliczyłby randkę z parkietem.
igP7jsl.png- Oczywiście, że jest! - odwrzasnął Gary, który w neonowym świetle wydawał się bardziej poobijany niż zwykle. - Nathan, idziemy pić. Ty też, pedale. Mamy kilka głębszych do nadrobienia.
igP7jsl.pngDostali się do baru i zamówili po shocie. Z tempem picia Zane'a Xav bał się o kolejny blackout, ale nie protestował. Zamiast tego przyjrzał się jego zdartym dłoniom i skrzywił się, po czym na raz obalił kielona.
igP7jsl.png- Wyglądasz jak gówno - stwierdził, odstawiając na blat puste szkło. Dopiero teraz zauważył, że ręce mu się trzęsą jak u paralityka.
igP7jsl.png- Kurwa, stary, cożeś ty brał?
igP7jsl.png- Ecstasy. Gówniane. Dilerzy w Bristolu zeszli na psy.


The brain is a monstrous, beautiful mess

Offline

#14 2017-08-02 23:12:24

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 59.0.3071.115

Odp: Kumple

Harper
Annys i Jonathan


igP7jsl.png- Dasz się na tym przejechać? - po pół godzinie rowerowej wycieczki padło wreszcie pytanie, którego bliźnięta się spodziewały. Gary zastał ich pompujących koła w miejskim rowerze Ann w kolorze mięty i jego szczególną uwagę zwróciły pedały SPD w sportowym rowerze Jonathana. Zaczął go zasypywać pytaniami.
igP7jsl.png- Nie, nie jeżdżę jakoś specjalnie dla sportu.
igP7jsl.png- W Szkocji lubiliśmy długie wycieczki rowerowe we dwójkę.
igP7jsl.png- Próbowałem ćwiczyć łydki do parkouru.
igP7jsl.png- Tak, uprawialiśmy go oboje.
igP7jsl.png- To za duże słowo.
igP7jsl.png- Właściwie troszkę próbowaliśmy się w to bawić. Nathan tylko próbował być lepszy ode mnie.
igP7jsl.png- I jestem lepszy.
igP7jsl.png- Nie, nie jesteś.

Bliźniaki często swoimi przekomarzankami zapewniały rozrywkę dla otoczenia, ale dbały o komfort osób im towarzyszących, więc wciągnęły Gary'ego w rozmowę przypominającą swoisty double dutch.
igP7jsl.png- A wiesz, jak na tym jeździć? - spytał Nathan nonszalancko przedłużając głoski i kładąc na nie typowo szkocki akcent.
igP7jsl.png- Już się tak nie wymądrzaj. Pokażesz mi w razie potrzeby - odparował chłopak. Całą trójką zatrzymali się na ulicy wywołując trąbienie jakiegoś furiata za nimi. Annys wyjęła telefon i zaczęła na nim beznamiętnie coś przeglądać słuchając jednym uchem, jak jej brat wyjaśnia Zane'owi ogólną zasadę korzystania z pedałów SPD. Skupiła się na ich dwójce dopiero, gdy brunet wsiadł na rower Nathana.
igP7jsl.png- To na pewno dobry pomysł? - spytała - może nie na asfalcie?
igP7jsl.png- Jesteście do bólu poprawni.
igP7jsl.png- Raczej nie chce nam się zbierać ciebie z ulicy - odparowała Annys ukazując w uśmiechu rząd równych zębów zaburzony krzywą trójką z jednej strony.
igP7jsl.png- I nie będziecie musieli. Jonny, wiesz jak korzystać z mojego roweru? - Gary sparodiował nonszalancję Nathana. Bliźniak posłał mu uśmiech identyczny jak ten siostry opierając nogę na jednym z pedałów w jego rowerze.
igP7jsl.png- Dawaj, chcę to zobaczyć - zachęcił go puszczając przytyk mimo uszu.
Gary ruszył bez wahania i całkiem zgrabnie się wpiął w pedały.
igP7jsl.png- Wolałem swój rower - skwitował Nathan po dłuższej chwili pedałowania.
igP7jsl.png- Ja też wolałem swój - odparował Gary - na dłuższą metę to nie wydaje się za wygodne.
igP7jsl.png- Da się przyzwyczaić - odparł blondyn. Po chwili namysłu wyprzedził towarzyszącą mu dwójkę i spróbował stanąć na jednym kole.
igP7jsl.png- Co to było? - zaśmiała się Ann omijając brata w ostatniej chwili.
igP7jsl.png- A co, ty niby potrafisz?
igP7jsl.png- Koledzy pokazywali mi w skateparku.
igP7jsl.png- Koledzy.
igP7jsl.png- Och, daj spokój.
Gary chyba wyczuł pewne spięcie między rodzeństwem, gdyż się wtrącił.
igP7jsl.png- Nathan, zupełnie nie zwróciłeś uwagi na równowagę. Patrz.
igP7jsl.png- Gary - odezwała się Ann ostrzegawczo. Cechowała ją uprzejma czujność, która kazała jej brać pod uwagę różne niebezpieczne sytuacje. Ktoś w ich dwójce musiał.
Zgodnie z jej przewidywaniami, sytuacja okazała się być kontuzjogenna. Zane źle obliczył ciężar roweru Harpera, przez co niezbyt wyszło mu utrzymanie równowagi na jednym kole. Normalnie stanąłby na nogach, jednak tutaj wypinane pedały mu to uniemożliwiły, posyłając go efektownie na asfalt.
igP7jsl.png- Ło! Pięknie! - zaśmiał się blondyn, szybko jednak zbladł widząc, że nawierzchnia podziałała na chłopaka jak tarka na ser. Niby na stołówce sobie żartował z obrzydzenia krwią, ale w rzeczywistości sam nie miał mocnych nerwów - zwłaszcza, gdy coś stało się mu, lub co gorsza jego siostrze.
igP7jsl.png- Bardzo boli? - Ann w jednej chwili zmaterializowała się przy chłopaku wypinając mu nogi z pedałów.
igP7jsl.png- Jest okey - wymamrotał Zane podnosząc się do pozycji siedzącej. Bliźniakom ukazała się jego koszulka na plecach malowniczo poplamiona czerwienią.
igP7jsl.png- Musimy to opatrzyć - zarządziła dziewczyna odciągając od niego rower. Nathan podał Gary'emu rękę pomagając mu wstać.
igP7jsl.png- Dajcie spokój, prawie nie czuć - Zane wydawał się mówić całkiem poważnie.
igP7jsl.png- Już słyszeliśmy, że jesteś masochistą, ale...
igP7jsl.png- Och, przestańcie - burknął Zane wsiadając na swój rower - jedziecie dalej?
Bliźnięta wymieniły między sobą zdezorientowane spojrzenia.
igP7jsl.png- Tylko się nie podniecaj - poprosił Jonathan sięgając po swój rower, na co jego siostra wydała dźwięk pomiędzy parsknięciem śmiechem, a obrzydzeniem.

***


igP7jsl.png- Spóźniliśmy się - Nathan stwierdził fakt bezbarwnym tonem głosu. Nie chciał się denerwować więcej na siostrę, która przebrała chyba całą szafę w poszukiwaniu tego jedynego ciucha.
igP7jsl.png- Półgodzinne spóźnienie jest w dobrym tonie - odparła dziarsko Ann obciągając w dół biały, krótki top. Miała do niego pasującą spódniczkę i wysoko ściągnięty kucyk.
igP7jsl.png- Chyba w pierdolonej Holandii -
odparł bliźniak przepychając się prosto przez obściskującą się parę. Dziewczyna obok niego zaczęła rzygać. Chyba była naćpana. A wcale nie było tak późno.
igP7jsl.png- Może tu jest jak w Holandii - zauważyła słodko Ann. Wpadli w tłum tańczących również podrygując do rytmu. Jonathan wypatrzył ich nowych znajomych przy barze.
igP7jsl.png- Tam są - stwierdził, łapiąc siostrę za łokieć. Ann zgrabnie się wyswobodziła.
igP7jsl.png- Potańczę.
igP7jsl.png- Będę miał na ciebie oko.
igP7jsl.png- Dobrze mamo.
Rozdzielili się zaśmiewając się z sobie tylko znanego żartu.


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#15 2017-08-03 00:40:01

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 59.0.3071.115

Odp: Kumple

eRLBsYl.png
What I got I didn't get for free
I broke my back and skinned my knees
Workin' hard just to stay alive

KLujbIH.pngKoziołkowanie z rowerem to nic przyjemnego - tego się dziś dowiedział Gary Zane na przejażdżce z nowymi towarzyszami. I tak miał szczęście, że niczego nie połamał, bo gruchnął o asfalt z niezłym impetem. Będąc wpiętym do tej prędkiej bestii i lecąc w powietrzu, utwierdził się w przekonaniu, iż nigdy nie spróbuje zjechać na nartach (w pozytywnych rozmyślaniach o przyszłości zakładał swój stan majątku na wystarczający, aby pokryć koszta wyjazdu w góry). Kiedy wyobraził sobie, jak toczy się w dół zbocza, z tymi dwiema deskami przyczepionymi do stóp, zdjęła go trwoga. Nie wierzył w to całe gadanie zapaleńców sportów zimowych pod tytułem "wypną się". Z jego szczęściem by się nie wypięły.
KLujbIH.pngAnnys wciąż podjeżdżała do niego, by upewnić się, że dobrze się czuł. Za każdym razem odpowiadał "bywało gorzej" - bo bywało. I to o wiele gorzej. Choćby te wakacje parę lat temu, gdy rąbnął w drzewo, zjeżdżając ze skarpy. Złamał wtedy łopatkę, ale ukochana adrenalina nie pozwalała mu poczuć od razu skutków zderzenia. Za to towarszyszący mu wtedy kolega mało nie zemdlał. Gary musiał sam dzwonić po karetkę, która potem zabrała też i jego, bo chłopak nie wytrzymał stresu.
KLujbIH.pngTeraz najbardziej rozpaczał z powodu zniszczonej koszulki. Myślał, że ranę zostawi bez opatrunku, by szybciej zakrzepła, ale gdy ból zaczął do niego docierać, zauważył, jak ze zdarcia wydziela się surowica - nie zapowiadało to prędkiego gojenia. Dodatkowo kiedy się przyjrzał, zauważył drobne kamyczki i inne brudy, które wdarły się pod naskórek. Mógł się ich pozbyć jedynie szorując się pumeksem i na samą myśl o tym skrzywił się kwaśno.
KLujbIH.pngMimo nalegań bliźniąt, by wracał prosto do siebie, odprowadził ich pod sam dom. Odjechali na tyle daleko, że obawiał się, czy trafiliby sami z powrotem; w końcu byli nowi w tym mieście.
KLujbIH.pngWchodząc na ganek i stawiając stopę na środkowym stopniu, jak zwykle pomyślał o latach sprzed remontu, kiedy w stopniu ziała dziura i wszystkich musiał przed nią ostrzegać. Teraz bez wahania stanął na schodku. Przywykł już do widoku pięknego, zadbanego ogródka, który teraz kwitł i pachniał ziołami. Do domu szło się przez ścieżkę, już nie wydeptaną w trawie, a stworzoną z nierównych kamieni. Posadzili krzaki przy samym chodniku, a pod barierkami niewysokie rośliny wśród leżących głazów. Ziemię zaś przysypali korą.
KLujbIH.png- Jestem! - zawołał głośno, wszedłszy do środka wraz z rowerem.
KLujbIH.pngZe schodów dobiegł go dziwny mruk. Zmarszczył brwi, opierając dwukołowca o ścianę. Zastał ojca siedziącego na spoczniku. Nie po prostu siedzącego, a ze zwieszoną głową i rozbitymi okularami w dłoniach. Gary miał już pytać, czując, jak serce zaczyna szybciej mu bić, czy go zwolnili, ale wtedy Feliks podniósł wzrok i oczom jego syna ukazała się obita twarz i krwawiący nos. Dopiero w tamtym momencie chłopak zwrócił uwagę na zdarte kostki mężczyzny i złość dogasającą w ciemnych oczach. Bez słowa poszedł do łazienki, zabrał ręcznik, w kuchni wrzucił do niego lód i wziął drugą ścierkę, którą zmoczył ciepłą wodą. Zabrał od ojca okulary, odłożył je na stolik i począł ścierać krew z jego dłoni i twarzy, podczas gdy tamten przykładał sobie zimny okład do policzka. Średni Zane czekał cierpliwie na wytłumaczenie. Nigdy nie widział go w takim stanie, co mówiło się dość zabawnie o byłym alkoholiku.
KLujbIH.png- Nie straciłem pracy - powiedział najpierw.
KLujbIH.png- To dobrze.
KLujbIH.png- Jest u nas taki typ. Nikt go nie lubi.
KLujbIH.png- Ten sam, co ci ostatnio wylał kawę na marynarkę?
KLujbIH.png- Ta. Zaczął mówić o tym, że ludzie tacy jak ja nie powinni tu pracować. Swoją opinię poparł argumentami, że moja rodzina jest patologiczna, syn to kryminalista, żona musiała uciekać od męża alkoholika, ratując młodsze dziecko. - Początkowo mówił spokojnie, ale z każdym kolejnym słowem zaciskał coraz mocniej pięści. - No to się wkurwiłem no.
KLujbIH.pngGary uśmiechnął się półgębkiem.
KLujbIH.png- Zlałeś go przy wszystkich?
KLujbIH.png- Nooo... Nie nazwałbym może tego "zlaniem"... Ale na zewnątrz. Dlatego szef powiedział, że nie ma sprawy. Ucieszył się, że ktoś mu w końcu przyłożył.
KLujbIH.png- I dobrze. Skąd on w ogóle tyle o nas wie?
KLujbIH.png- Mam wrażenie, że już całe miasto zna naszą sytuację... - Felix westchnął ciężko i zerknął na zegarek. - A tobie co się dziś przydarzyło?
KLujbIH.png- Wywrotka na szosówce.
KLujbIH.pngDelikatnie przytknął szmatkę do swojej ręki. Wystarczyło, by syknął. Przemył się w łazience, a potem poszedł znów do kuchni i z lodówki wyjął spray odkażający. Spryskał to, co zdołał sięgnąć i zwrócił się po pomoc do ojca, który początkowo użył płynu wszędzie wokół, tylko nie na ranę. Ponieważ osocze nadal się sączyło, Gary pociął, a Felix nakleił opatrunek.
KLujbIH.png- To była fajna koszulka - stwierdził smutno ojciec.
KLujbIH.png- Ano była...
KLujbIH.pngChłopak pobiegł na górę przebrać się w dresy i żonobijkę - w takim zestawie najlepiej mu się pracowało, bo na to zarzucał jeszcze żółtą koszulkę od pracodawcy. "Coby nikt cię za złodzieja nie wziął" rzekomo.
KLujbIH.pngNa miejsce przyjechał spóźniony o dwadzieścia minut, co nigdy mu się nie zdarzało. Ruszył natychmiast na tyły budynku do magazynu. Szef już tam czekał i na powitanie klepnął go w plecy, wywołując falę bólu. Gary zdusił w sobie nieuprzejmy komentarz. Choć lubił faceta, to nie miał on za grosz wyczucia.
KLujbIH.png- Już myślałem, że mnie do wiatru wystawiłeś.
KLujbIH.png- Przecież obiecałem, że będę.
KLujbIH.png- No, ale chłopaki wcześniej też mi obiecywali. A potem "chrzciny, szefie!". "Teściowa kopnęła w kalendarz, szefie. Świętować będę!" i tyle z nich pożytku mam.
KLujbIH.png- Tak. Cóż, ja się wywiązuję z obietnic.
KLujbIH.png- I za to cię, chłopie, wielbię. Dobra, chodź. Pudła same się nie wypakują.
KLujbIH.pngRzucił mu kamizelkę i poszedł do swojego gabineciku, zaś Zane począł w samotności przenosić ciężkie pudła z ciężarówki do magazynu, a potem kolejne z magazynu do ciężarówki. Szło mozolnie i ciężko. Już po jednej trzeciej roboty musiał zrobić sobie przerwę. Siadł na jednej ze skrzyń i odpalił papierosa o smaku owoców leśnych. Poza oczywistym zmęczeniem związanym z wysiłkiem mięśni, odczuwał bóle lewej ręki - tej, którą nie tak dawno złamał i w której kości promieniowej tkwiły wciąż śruby. Dodatkowo opatrunki zupełnie przesiąkły już krwią.
KLujbIH.pngStarając się nie dopatrywać zbyt wiele w pobolewającej kończynie, powędrował myślami do ojca. Choć początkowo rozbawiła go wizja Felixa w bijatyce i zrobiło mu się miło na myśl, jak wstawił się za nimi wszystkimi, to zdał sobie sprawę, że niekorzystnie mogło to później wpłynąć na ich ewentualną rozprawę o opiekę nad Russellem. Cholera, może nawet i ze spadkiem. Nie znał się wcale na prawie i niewiele z niego rozumiał. Cieszył się jedynie, że "rodzinka" przestała ich nachodzić. Nie oznaczało to oczywiście korzystnego dla nich wyroku, a raczej przeciwnie. Na szczęście niedługo ta sprawa przynajmniej dobiegnie końca.
KLujbIH.pngMartwiło go to, jak obaj żyli z dnia na dzień, zaprzątając sobie głowę wszystkim, byle nie myśleć o tych poważnych sprawach. Sądząc po wybuchu ojca, nie znosił tego dobrze, a Gary też z dnia na dzień czuł się coraz bardziej zmęczony takim trybem życia. Usiłował być silny, skupiać się na szkole i pracy, próbował poprawiać humor narkotykami i alkoholem, towarzystwem, ale w rzeczywistości to były kolejne spychacze. Potrafił się naprawdę zrelaksować tylko przy MJ, a i to coraz rzadziej, bo musiał ją okłamywać nie raz, by nie przyszło jej do głowy pójść za nim na jakąś imprezę. Wiedział też, że ona również nie dzieliła się z nim wszystkim; o pewnych incydentach dowiadywał się z kolegi na kolegę i nie potrafił z niej wydusić, dlaczego tak się zachowywała.
KLujbIH.pngOdetchnął głęboko, zgasił peta i wrócił do roboty, zaciskając zęby, gdy ból przeszywał znów jego rękę. Skończywszy, padł wycieńczony na ziemię i zdarł z siebie żółtą kamizelkę. Szef podszedł, wcisnął mu pieniądze do ręki i podziękował, po czym wrócił z powrotem do budynku. Chłopak schował zapłatę głęboko do kieszeni i wolnym tempem dojechał do domu, ale zamiast wejść do środka, skierował się od razu do sąsiadki, Katherine. Tak jak się spodziewał, zastał tam ojca. Siedział w kuchni, a przed nim stał pusty już talerz. Na stole stygł makaron z warzywami.
KLujbIH.png- Chcesz się poczęstować, Gary? - zapytała kobieta, uśmiechając się uprzejmie.
KLujbIH.png- Gary przyszedł?!
KLujbIH.pngDo pomieszczenia wbiegł mały Mike, by zbić z nim żółwika.
KLujbIH.png- Kiedy pogramy w kosza?
KLujbIH.png- Mike! - syknęła na niego matka. - Rozmawialiśmy o tym. Gary jest zajęty.
KLujbIH.png- W porządku, Kat. Obiecywałem mu. Niedługo zagramy - zapewnił go.
KLujbIH.pngTuż po jego słowach rozległo się głośne burczenie, na które wszyscy się roześmiali.
KLujbIH.png- Nawet ja to słyszałam. Siadaj, zjedz.
KLujbIH.pngLekko zażenowany chłopak usiadł po prawicy ojca. Danie było lekko przesolone, a warzywa niedogotowane, ale nic takiego oczywiście kucharce nie powiedział. Zamiast tego pochwalił ją żarliwie i starał się zabawiać rozmową o pracy i szkole i znajomych. Skończywszy ten bardzo późny obiad, podziękował i wyszedł, a z każdym kolejnym stawianym krokiem czuł, jak opuszczają go resztki energii i humoru. Padł u siebie na łóżko i po dłuższej chwili wpatrywania się bezmyślnie w sufit i przyklejone do niego ledwo już świecące gwiazdki, zadzwonił do Avy. Słuchając sygnału połączenia, szeptał najciszej jak umiał nadane przez niego i brata nazwy fluorescencyjnego plastiku.
KLujbIH.pngNagle z głośnika huknęła muzyka i wśród okropnego hałasu wydarła się do niego ruda:
KLujbIH.png- HALO? GARY? GDZIE JESTEŚ?
KLujbIH.png- W domu. - Krzywiąc się, odsunął komórkę od ucha. - Nie dam rady dziś przyjść.
KLujbIH.png- CO? POWALIŁO CIĘ? BIERZ DUPĘ W TROKI I TU ZASUWAJ.
KLujbIH.png- Naprawdę nie czuję się, żeby-
KLujbIH.png- NIE PIERDOL.
KLujbIH.pngNim zdążył odpowiedzieć, rozłączyła się. Wbił wściekły wzrok w rozbity na pajęczą sieć ekran, tak jakby to on zawinił całej sytuacji. Kość wprawdzie przestała pulsować, ale wydawało się, że przy przypadkowym uderzeniu ból rozniesie się po całej ręce jak przy walnięciu w dzwon.
KLujbIH.pngNiechętnie zwlókł się z łóżka i poszedł pod prysznic. Miał problemy, żeby nałożyć sobie nowy opatrunek, więc gdy tylko usłyszał trzask drzwi, zbiegł na dół w ręczniku i Felix mu w tym pomógł. Ubrał jakieś pierwsze lepsze spodnie (alleluja dziurawej modzie - przynajmniej nie musiał łatać rowerowych wpadek) i zwykły czarny t-shirt. Kasę wcisnął do sznurowanych butów za kostkę i był gotowy do wyjścia.

KLujbIH.pngWszedł w pijany, głośny i agresywny tłum, natychmiastowo żałując podjętej decyzji. Pisał do Avy i bliźniąt, gdzie się podziewali, ale żadne mu nie odpisało. Stwierdził więc, że łatwiej będzie mu wyszukać zakuty łeb Xava. Nie pomylił się - długo mu to nie zajęło, by dostrzec chłopaka przy barze, zwłaszcza w towarzystwie drugiego rudzielca. Gdy do nich podszedł, schlany duet rzucił mu się na szyję, wykrzykując rzeczy, z których rozumiał jedną trzecią. Starając się nie odepchnąć ich z irytacji, skamieniał, myśląc o litrach wódki, które mu będę potrzebne, aby to przeżyć. Wtedy Xavery szarpnął jego opatrunkiem i Gary odsunął się od nich ze wściekłym wyrazem twarzy, gotów zwyzywać jedno z nich. W porę zainterweniowały bliźnięta, podsuwając mu kieliszek jeden za drugim, zagadując kulturalnie o samopoczucie i pracę. Za którymś razem, gdy wizję miał już rozmazaną, to Bruke podał mu drinka.
KLujbIH.pngOstatnie co pamiętał, to dno szklanki.

KLujbIH.pngObudził go okropny huk i hałas. Gdy otworzył oczy, pierwsze co zrozumiał, to że siedział w aucie. Za zakurzoną kierownicą. Obok Annys trzymała stopy wysoko na desce rozdzielczej, a oparcie jej fotela przygniatało Avę, leżącą jak żaba na Xavie. Obok nich Nate ściskał nogi chłopaka, zaś swoje opierał o podłokietnik.
KLujbIH.pngGary wyjrzał przez okno i zobaczył pełno starych i/lub zniszczonych aut. Niedaleko wciąż grzmiały maszyny.
KLujbIH.png- O kurwa - wydukał, uświadamiając sobie, że trafili na złomowisko. Zaczął się szarpać, by wypiąć z pasów (na chuj je zapinał?) i potrząsnąć resztą. Robotę ułatwił sobie przypadkowym wciśnięciem klaksonu, na dźwięk którego wszyscy podskoczyli. Wystraszony Zane spojrzał w stronę hali, ale nikt nie szedł w ich stronę; najwyraźniej było tam za głośno. Pozostali szamotali się do normalnej pozycji.
KLujbIH.pngZane'owi udało się w końcu wyrwać pas z doku i mógł odwrócić się gwałtownie. Wycelował palec w rudego chuja.
KLujbIH.png- Co ty ruda kurwo dosypałeś-
KLujbIH.pngMusiał przerwać, bo nagle go zemdliło. Szarpnął klamką, ale drzwi nie miały w planach się otwierać, więc zaczął wyczołgiwać się przez wybite okno. W końcu gruchnął o ziemię i zdążył odbiec kilka kroków, nim się shaftował.
KLujbIH.png- Nie żyjesz, Bruke - wydyszał ciężko.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#16 2017-08-03 09:31:59

Dolores
Kucyponek Jednorogi
Windows 7Chrome 59.0.3071.115

Odp: Kumple

ava10.png

Blow a kiss, fire a gun
All we need is somebody to lean on

Ubierz płaskie buty. Tylko ubierz płaskie buty... - powtarzała w myślach Ava, gdy szykowała się do wyjścia z Xavem.

Kilka godzin później stała na środku śliskiego parkietu w jedenastocentymetrowych koturnach. Ledwie trzymała się na nogach, czego nie ułatwiała wypalona wcześniej trawka ani wypite shoty. Mimo to Ava dzielnie się trzymała i kręciła tyłeczkiem w rytm muzyki dudniącej z głośników. Co jakiś czas chwytała się tańczącej obok Annys, by zupełnie nie stracić równowagi. Jednak w pewnym momencie coś poszło nie tak. Ramię Ann nagle znalazło się o kilkanaście centymetrów dalej niż było przed sekundą, a Ava zanurkowała pod pianę, w ostatniej chwili uczepiając się nadgarstka kuzynki.
- Uuups! - jej krzyk zginął wśród krzyków i muzyki.
Blondynka zareagowała niemal natychmiastowo, również zacisnęła dłoń na nadgarstku Marlowe i pomogła jej odzyskać pion. Ruda wynurzyła się z piany niczym pijana Afrodyta. Wzięła głęboki wdech i zaśmiała się perliście, Ann również się zaśmiała - podobnie jak kilku facetów obok nich - i wróciły do tańczenia. Tym razem jednak Ava wolała trzymać ręce bliżej kuzynki, na wypadek gdyby znów straciła śliski grunt pod nogami. Uwiesiła drugiej dziewczynie ręce na szyi, w takiej pozycji miała być bezpieczna przynajmniej na czas następnej piosenki. Widać facetom tańczącym w ich pobliżu bardzo spodobało się, że dziewczyny tak się zbliżyły w tańcu. Centymetry dzieliły ich ręce od talii dziewczyn, gdy z tłumu wynurzyli się ich chłopcy, niczym owieczki zagubione w lesie.
Z powagą zagrodzili żigolakom dostęp do Avy i Ann.
- Gdzie byliście? - spytała blondynka, jednak jej pytanie zostało zignorowane.
- Mamy coś dobrego - powiedział Xav a pozostali dwaj pokiwali twierdząco głowami.
- Chodźcie, chodźcie... - ponaglał Gary.
I poszli całą piątką przez tłum spoconych ciał, przez las lepkich rąk, prosto do damskiej toalety. Na wejściu minęli rozchichotaną parkę. On nerwowo wkładał koszulę do spodni, ona chyba zgubiła swoje majtki, co starała się ukryć obciągając niżej króciutką spódniczkę. Dziwnie spojrzeli na piątkę Kumpli wchodzącą do jednej kabiny. Ava posłała im wyzywające spojrzenie, zamykając drzwi.
- Au, posuń się!
- Kurwa, Gary! Łokieć mi wbijasz!
- Gdzie, kurwa?!
Ruda odwróciła się do swoich towarzyszy i wywróciła oczami. Kiedy każdy już znalazł dogodną dla siebie pozycję i nikt nikogo nie przygniatał, Xav wyciągnął z kieszeni woreczek z białym proszkiem oraz telefon. Zamachał nią szczerząc się jak dzieciak, który wykradł z kuchni ciasteczka. Ava pokręciła głową, Ann strzeliła facepalma.
- I po to nas tutaj ściągnęliście?
- Tak! - odparła jednocześnie trójka chłopaków, po czym Xav przyłożył palec do ust.
Z miną naukowca przeprowadzającego bardzo ważne doświadczenie chemiczne, zaczął usypywać małe, białe ścieżki do raju na ekranie smartfona.
- Jedna dla mnie, jedna dla Garusia, jedna dla Jonathanka... - mruczał pod nosem rozdzielając proszek za pomocą karty zniżkowej na mrożony jogurt. - Ann, Ava, też chcecie?
Blondynka wzruszyła ramionami i popatrzyła znacząco na brata. Ruda natomiast przyłożyła palec do ust w wyrazie wielkiego zamyślenia. Można było niemal zobaczyć jak trybiki w jej głowie powoli się przekręcają.
- Troszeczkę - odpowiedziała w końcu.
Później cała czwórka ze skupieniem wróciła do przypatrywania się poczynaniom Xavery'ego. Cztery kreseczki, z czego jedna niemal o połowę mniejsza niż pozostałe, zalśniły bielą na czarnym ekranie. Ava wyciągnęła ze stanika banknot pięciofuntowy, zwinęła go w rulonik i podała przyjacielowi o wiśniowych włosach. Xav wciągnął pierwszy, później telefon powędrował zgodnie z ruchem wskazówek zegara do Gary'ego, który także dzielnie spełnił swoją powinność i przekazał urządzenie służące za tackę Avie. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w proszek. Przed oczami mignęła jej podobna scena, mająca miejsce tygodnie wcześniej, w Delhi. Zamrugała oczami, przyłożyła rulonik z pięciofuntówki do nosa, pociągnęła, a potem telefon trafił w ręce bliźniaków. Jonathan wciągnął pół kreski, po czym podał zwinięty banknot Ann, by ta wciągnęła resztę. Pozostała trójka patrzyła na nich z konsternacją.
- To jest chore... Skarpetkami też się dzielą? - szepnął Xav do Avy a ta parsknęła śmiechem tak gwałtownie, że z nosa poleciała jej strużka krwi.
- Ja pierdolę - jęknęła, urywając kawałek papieru toaletowego, by zetrzeć nim krew.
Papier zakończył swój krwawy żywot w odpływie a cała piątku, po upewnieniu się, że już ze wszystkimi w porządku, ruszyła do dalszej zabawy. Byli w świetnych humorach. Biały proszek utrzymywał ich w gotowości, był jak życiodajna siła. Tęczówki zginęły w rozszerzonych źrenicach, ciała wiły się przy dźwiękach electro jakby właśnie dostali grupowego ataku padaczki. Tracili grunt pod stopami i kontakt z rzeczywistością.

Ostatnim co pamiętała Ava było wyjście z klubu w jeszcze ciemną noc. Uwiesiła się Gary'emu na ramieniu i coś mu opowiadała. Gorączkowo tłumaczyła jakieś zdarzenie, a on nie ogarniał o co jej chodziło. Chyba tłumaczyła swoje zniknięcie w ostatnie wakacje. Chyba przez moment, przez odurzeni narkotykami i upojenie alkoholem, przebiły się wyrzuty sumienia. Ale gdzieś w połowie zamilkła, a potem wszystko nagle się urwało.

***

Zza okien dochodził hałas, który Ava uporczywie starała się ignorować. Tak samo jak fakt, że coś ciężkiego przygniatało jej plecy sprawiając, że miała znaczne trudności z oddychaniem. To wszystko jednak nie było warte wysiłku takiego jak otwarcie oczu i rozeznanie się w sytuacji. Nataki wysiłek przyszła pora dopiero wówczas, gdy w pomieszczeniu - raczej dość małym - rozległ się dźwięk klaksonu. Ruda momentalnie szarpnęła się, czego zaraz pożałowała, bo z impetem przywaliła w rozłożone siedzenie przed nią i ponownie opadła na Xava. Dopiero za drugim podejściem poszło lepiej. Ava dźwignęła się ostrożniej przy akompaniamencie pojękiwań Xavery'ego. Światło raziło ją jakby lata spędziła pod ziemią, ale jakoś udało jej się wymacać klamkę i wypełznąć z samochodu. Jedyne czego teraz chciała, to wody. Niestety, w zamian dostała krzyki Zane, odgłosy zwracania ostatniej wieczerzy i kolejne krzyki tegoż samego osobnika.
- Kurwa... - wymamrotała, gdy w końcu udało jej się dźwignąć dźwignąć do pozycji stojącej, opierając się o dach samochodu. - Możesz sobie oszczędzić groźby z rana?
Uniosła zmęczony wzrok opuchniętych oczu na Zane'a, który również na nią patrzył. Miała poranną chrypkę i nie zdawała sobie sprawy, że aż tak zaschło jej w ustach.
- Właśnie! - dodał Xav, którego głos dobiegł ich przez wybite okno.
Gary prychnął i ruszył w stronę góry gratów. Ava pokręciła głową i wymacała telefon w tylnej kieszeni jeansów. Sprawdzała na mapie swoje położenie, które okazało się nie być aż tak tragiczne jak myślała. Ze środka starego Golfa powoli wyłoniła się cała reszta drużyny pierścienia, równie mocno zdziwiona miejscem w jakim się znaleźli.
- Czyj to był pomysł żeby tu przyjść? - spytał Nathan, wynurzający się z auta jak feniks z popiołów.
- Głodna jestem. Pójdziemy coś zjeść? - zawtórowała mu Ann, która również wydostała się właśnie z pieczary.
I tak wywiązała się rozmowa na temat skrawków wspomnień z ostatniej nocy oraz pragnień gastrycznych całej piątki, po czym wszyscy przystąpili do szukania najbliższego maka lub KFC na swoich smartfonach. Zwyciężyła Ava, dumnie unosząc w górę swój telefon i pokazując wszystkim adres.

Dłuższą chwilę później Ava siedziała po turecku na kanapie w McDonald's. Była bosa a jej buty leżały pod stołem razem z miniaturową torebką, której jakimś cudem nie zgubiła w klubie, gdy przestała kontrolować co robi. Przed nią leżała góra papierów, a obok na kanapie na wpół leżała Annys z telefonem w ręce.
Chłopcy poszli po większą ilość jedzenia, bo ta okazała się być niewystarczająca. Nie, kiedy przy stoliku siedział Gary.
- Co robisz? - Ava odwróciła głowę w stronę kuzynki.
Ta zaś odwróciła w stronę Avy swój telefon i pokazała jej zdjęcie piramidy papierków po cheeseburgerach.
- Snapa.
Ruda pokiwała głową. To był ten stan, kiedy nie trzeba było wielu słów. Właściwie słowa w tym stanie były zbędne, Ava chciała tylko zjeść jeszcze trochę frytek i zaszyć się pod kołdrą na resztę dnia. Oczami wyobraźni widziała jak włącza klimatyzator w pokoju, zasłania okna i kładzie się w łóżku z Lucyferem, który cicho mruczy, gdy głaszcze jego futerko. Wizja ta została niestety zakłócona przez tacę parujących hamburgerów postawioną nagle przed Marlowe.
- Jezu, ile ten człowiek potrafi zjeść?
Ava i Xav wbili spojrzenia w Jonathana, zza którego wyłonił się wyżej wspomniany z hamburgerem w dłoni, a na ich twarzach pojawił się tajemniczy uśmiech.
- To Gary.
- Przyzwyczaisz się.
Ava sięgnęła do tacy i zgarnęła z niej kanapkę póki nie wystygła lub - co gorsza - nie została zjedzona. W jej ślady ruszyli pozostali przy okazji wyciągając telefony. Zaczęli namiętnie stukać w ekrany, co jakiś czas rzucając uśmieszek lub krzywiąc się z niesmakiem.
- Właśnie nam się matma zaczyna - jęknął jeden z chłopaków.
- Co potem?
- Angielski - odpowiedziała beznamiętnie Ava, klikając zaraz w smsa od mamy. - Zamorduję cię. Rocky całą noc wył do księżyca, bo nie wygrzałaś mu łóżeczka i jeszcze obudził Tony'ego. Teraz mam takie wory pod oczami, że nie zakrył ich nawet ten twój super korektor. Pees, kup sobie nowy, zużyłam cały - odczytała na głos i uniosła przerażony wzrok na kumpli.
- Poważnie cię zamorduje? - spytał Xav, a w jego głosie pobrzmiewała nutka grozy.
- Korektor mi zużyła! - jęknęła ruda. - Cały! A trzydzieści funtów wydałam.
Annys wyciągnęła rękę i złapała kuzynkę za nadgarstek łącząc się w bólu. Cała piątka uczciła zużyty korektor minutą ciszy, choć męska część paczki raczej zwyczajnie nie wiedziała co ma powiedzieć, więc postanowili również milczeć. Pierwszy odezwał się Jonathan:
- To co idziemy? - Dziewczyny wbiły w niego pytające spojrzenia, więc dodał: - Na lekcje?
Ann uniosła ręce w obronnym geście.
- O nie! Ja potrzebuję wziąć prysznic - niemal krzyknęła, a w jej ślady poszła Ava.
- Muszę się przebrać, nie dam rady w tych butach - ostentacyjnie uniosła stopę z małym bąblem na pięcie.
Chłopcy westchnęli.
- Wywalą nas - mruknął Gary. - Przynajmniej mnie, tyle już opuściłem w tym semestrze...
- Easy - weszła mu w słowo ruda. - Mieszkam po drodze, więc możemy się ogarnąć u mnie. Pasi?
- Dobra.
Papierki zostały (wy)rzucone i cała piątka dzielnie ruszyła w drogę do domu Avy.


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#17 2017-08-03 20:28:41

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 59.0.3071.115

Odp: Kumple

eRLBsYl.png

KLujbIH.pngAva klapnęła na krzesło obok Gary'ego i podrzuciła mu swoje frytki. Chłopak spojrzał na nie pustym wzrokiem i potrzebował minuty, by w jego głowie myśl przetworzyła się w pytanie, a potem usta wypowiedziały je na głos:
KLujbIH.png- Co to?
KLujbIH.pngRuda zlustrowała go wzrokiem i uniosła brew.
KLujbIH.png- Frytki. Zawsze ci podrzucam to, czego nie chcę.
KLujbIH.png- Tak?
KLujbIH.png- Tak. Miło, że zauważyłeś. - Poklepała go po plecach z krzywym uśmiechem.
KLujbIH.png- Nie czuję się dobrze - mruknął niewyraźnie, odsuwając od siebie tacę.
KLujbIH.pngXavery i Ava spojrzeli po sobie, zaniepokojeni, a potem nachylili się do siebie.
KLujbIH.png- Powinniśmy dzwonić po karetkę? - wychrypiał Bruke.
KLujbIH.png- Nie wiem, może powinniśmy jeszcze chwilę zaczekać? - odparła na to dziewczyna.
KLujbIH.png- Słyszę was... - Gary oparł czoło o stół.
KLujbIH.png- Kac morderca nie ma serca - zażartowała Ann, ale pozostała trójka się nie roześmiała.
KLujbIH.png- Gary'emu nigdy nie brakowało apetytu, odkąd go znamy.
KLujbIH.png- Nic mi nie jest, po prostu się strułem. Zejdźcie ze mnie.
KLujbIH.pngNa następne dziesięć minut Zane wyłączył się z rozmowy, skupiając na łupaniu w czaszce i żołądku, żeglującym po oceanie mdłości. Z letargu wyrwał go dopiero komentarz Xava:
KLujbIH.png- Oho. Ian idzie komuś wpierdolić, na sto procent. Ta mina mówi wszystko.
KLujbIH.png- Pewnie ktoś stuknął jego siostrę - zaśmiał się Gary, podnosząc się w końcu do pionu.
KLujbIH.png- Nate, czy mi się wydaje, czy on patrzy w naszą stronę?
KLujbIH.png- Na pewno idzie w naszą stronę.
KLujbIH.png- Moim zdaniem patrzy też - orzekła Annys.
KLujbIH.pngNim rozpoczęli dyskusję, czy Ian miał do nich interes czy nie, czarnoskóry chłopak wrzasnął na całą stołówkę:
KLujbIH.png- ZANE, TY ZAĆPANY SKURWYSYNIE, NIE ŻYJESZ!!!
KLujbIH.png- Biegnie tu! - krzyknął Xav, zrywając się i rzucając jabłkiem w Gary'ego, któremu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Natychmiast otrzeźwiał. Wyskoczył z krzesła, przeskoczył stolik, biorąc swoją kurtkę i ruszył w długą, a za nim pozostali. Na ich nieszczęście, Ian, jak to mieli do siebie wysocy czarni, potrafił w dwóch krokach przeskoczyć klasę. W drzwiach Zane szarpnął za śmietnik, wywracając go pod nogi chłopaka, a potem Ann na korytarzu rozlała swoje mleko. Drapieżnik złapał wielkiego zająca, łupiąc czterema literami o podłogę, jęcząc głośno. Nawet się nie odwrócili, żeby spojrzeć, czy wstawał. Wybiegli z impetem przez główne wejście, do ulicy i kawałek dalej, aż w końcu przystanęli wykończeni w cieniu drzew, dysząc ciężko, spoceni.
KLujbIH.png- Przespałeś się z Fisherową? Pojebało cię? - wydusił w końcu z siebie Xav.
KLujbIH.png- Nawet kurwa nie pamiętam! - Gary załamał ręce.
KLujbIH.png- Lepiej pójdź się przebadać, czy czegoś nie złapałeś - ostrzegła go Ava, wywołując śmiechy wszystkich, poza obiektem dowcipu.
KLujbIH.png- Bardzo zabawne - skomentował, krzywiąc się.
KLujbIH.png- Nie nudzicie się, co? - zaśmiał się Nate.
KLujbIH.png- Nie znamy nawet tego słowa - przyznała ruda z szerokim uśmiechem.
KLujbIH.png- Cóż... Przynajmniej mnie już nie mdli. - Gary klasnął w dłonie. - Nie wiem jak wy, ale ja tam już dziś nie wracam. Nie marzy mi się przedwczesna śmierć. Możemy pójść do mnie, wypożyczyłem ostatnio film i zostało mi chyba trochę popcornu.
KLujbIH.png- Seans filmowy! - zawołała radośnie Marlowe, wyrzucając ręce w powietrze.
KLujbIH.png- Jestem za!
KLujbIH.pngBliźnięta zerknęły na siebie, po czym kiwnęły głowami.
KLujbIH.png- Va bene!
KLujbIH.pngWszyscy spojrzeli na niego dziwnie.
KLujbIH.png- No co? Pracuje u nas Włoch.

KLujbIH.png- I tak tańczymy, muzyka gra, i jakiś idiota podstawił nam haka - jestem prawie pewien, że to był Chase - i jebnęliśmy do czekoladowej fontanny. Tylko mikrofon się uratował, bo Gary go upuścił wcześniej.
KLujbIH.png- To była impreza roku - przyznał Zane, kiwając głową i szczerząc się na stare wspomnienia. W tym momencie doszli do jego domu, więc otworzył na oścież furtkę, puszczając gości przodem, by chwilę potem wyprzedzić ich przed drzwiami.
KLujbIH.png- Widzę, ze naprawiłeś schodek. I w ogóle ogród jakiś taki...
KLujbIH.png- Wpadło mi trochę kasy za wygrany turniej.
KLujbIH.png- Turniej? - Xav uniósł brwi.
KLujbIH.png- Rowerowy.
KLujbIH.pngGary włożył klucz do zamka, ale ten nie chciał wejść. Spróbował po raz drugi i to samo. Zmarszczył brwi i z wahaniem nacisnął klamkę, która ustąpiła, a dom stanął otworem.
KLujbIH.png- Felix? - zawołał, przestępując próg.
KLujbIH.png- Gary?

Because I don't understand where I am right now
I'm full of empty cans I just can't throw out

KLujbIH.pngW jednym momencie ciało chłopaka zesztywniało, dłoń zacisnęła się odruchowo na pęku kluczy. Doskonale znał ten głos. Na powrót go zemdliło. Zobaczył ją, jeszcze zanim wyszła z salonu do korytarza. Opalona, blond włosy, drogie, kurewskie ciuszki - tak ją pamiętał z ich ostatniego spotkania. Teraz pokazała się przygarbiona, w niedbałym koku, spranym podkoszulku i wyciągniętych dresach. Zauważył, że to ciuchy Felixa. W jednym momencie przez jego żyły przepłynęła gorąca wściekłość, pchając go naprzód. Ruszył szybkim krokiem w jej stronę bez słowa, a Rebecca cofnęła się, wystraszona. Może by się nawet nie zatrzymał, gdyby zza jej pleców nie wyszedł nagle Russell.
KLujbIH.pngGary zamarł po raz kolejny, zszokowany. Widział wyrośniętego braciszka, jego jasne, roztrzepane włosy, twarz pełną piegów, która teraz się rozpromieniła na jego widok. Nastolatkowi poczęły drżeć dłonie, zrobił parę kroków do tyłu, aż w końcu przepchnął się pomiędzy znajomymi i wybiegł na podwórko, gdzie zwymiotował po raz drugi. Gdy Ava do niego podeszła, ze śliną spływającą z jego ust mieszały się łzy.
KLujbIH.png- To się musi skończyć, Ava - jęknął, splatając dłonie, by opanować drżenie. - Nadal mam zwidy.
KLujbIH.png- Zwidy?
KLujbIH.png- Widziałem mojego brata.
KLujbIH.pngPodeszła do niego Ann z paroma listkami ręcznika papierowego. Wziął go od niej, dziękując, i otarł twarz.
KLujbIH.png- Mówisz o tym chłopcu w środku?
KLujbIH.pngGary podniósł na nią zdziwione spojrzenie.
KLujbIH.png- Ty też go widziałaś?
KLujbIH.png- Gary?
KLujbIH.pngCała trójka odwróciła się w stronę chłopca, który stał w progu, niepewny i nieśmiały.
KLujbIH.png- Russ?
KLujbIH.pngRussell zeskoczył z werandy i rzucił się starszemu bratu w objęcia, ściskając go mocno. Zane dopiero po chwili przekonał się, że to działo się naprawdę, że to nie narkotykowe halucynacje. Wtedy uniósł braciszka w powietrze, śmiejąc się ze łzami w oczach.
KLujbIH.png- Co tutaj robicie, Russ? - zapytał, układając młodemu fryzurę.
KLujbIH.png- Wróciliśmy - wyszczerzył zęby, otoczone żelaznym murem aparatu.
KLujbIH.png- A to co? - stuknął palcem po jego ustach. - Ktoś ci przyłożył?
KLujbIH.png- Nie! - Russell parsknął śmiechem. - Wykrzywiały mi się zęby.
KLujbIH.png- Poważnie? Już myślałem, że to nowa moda.
KLujbIH.png- Ta, od razu widać, że nie śledzisz trendów na bieżąco - zaśmiał się z niego młody.
KLujbIH.png- Ach tak? Nie będzie mi dogadywał żelaznozębny! Chodź tutaj! - zawołał, próbując go porwać, ale ten uciekł mu zwinnie.
KLujbIH.png- Gary, możemy porozmawiać...?
KLujbIH.pngZza pleców usłyszał cichy, pokonany głos i natychmiast spoważniał. Odwrócił się.
KLujbIH.png- Ojciec pozwolił ci zostać?
KLujbIH.png- Chyba powinniśmy pójść... - odezwała się cicho Ava.
KLujbIH.pngPrzepchnął się między znajomymi i wbiegł do środka, do salonu. Tam siedział jego ojciec na kanapie. Przed nim stała szklanka z przezroczystą cieczą. Chłopak chwycił ją i powąchał. Wódka.
KLujbIH.pngWziął głęboki oddech, a potem rzucił naczyniem o ziemię. Rebecca krzyknęła, wystraszona, a Russell stał za nią, przyglądając się całemu zajściu. Felix nawet nie podniósł wzroku.
KLujbIH.png- Piłeś?
KLujbIH.pngPokręcił jedynie głową, ale Gary mu nie wierzył. Nie zachowywał się normalnie. Kopnął wściekle duży odłamek, posyłając go w głąb pokoju.
KLujbIH.png- Co ty wyprawiasz?! Chcesz, żeby Russell pokaleczył się tym szkłem?! - uniosła na niego matka głos.
KLujbIH.pngGary zwrócił się do niej gwałtownie, unosząc zaciśnięte pięści.
KLujbIH.png- Zamknij się, kurwa, w tej chwili. Teraz cię obchodzi, że dziecko się pokaleczy?!
KLujbIH.png- Oczywiście, że tak! Zawsze mnie obchodziło!
KLujbIH.png- Nie tak to odebrałem, kiedy rzucałaś we mnie talerzami!!! - wrzasnął jej prosto w twarz, nie mogąc uwierzyć samemu sobie, jak zadrżał mu głos. Musiał się od niej natychmiast odsunąć, by nie zrobić jej krzywdy. Zaatakował dla odmiany ojca. - Dlaczego ją tutaj wpuściłeś?!
KLujbIH.png- Gary, synku, wysłuchaj mnie, proszę...
KLujbIH.png- Synku?! - prychnął. - Żartujesz sobie ze mnie?! Nigdy nie byłem twoim synem. Nigdy mnie nie chciałaś. Nie wyskakuj mi teraz z pieszczotliwymi słówkami. Kurwa! - zaklął, kopiąc stolik kawowy i ukrył twarz w dłoniach. - Kurwa.
KLujbIH.png- Zaciążyła, Gary.
KLujbIH.pngOdsunął ręce, by spojrzeć na Felixa.
KLujbIH.png- Co zrobiła?
KLujbIH.png- Masz siostrę. Gratulacje.
KLujbIH.pngZeszło z niego powietrze. Dosłownie. Wydmuchiwał je przez nos tak długo, aż zapadła mu się klatka piersiowa. Przysiadł na ziemi w ciszy, kalecząc dłonie o walające się szkło. Nikt nie wypowiedział słowa, dopóki po krótkim czasie nie wstał i nie oznajmił:
KLujbIH.png- Nie obchodzi mnie, jaki kit mu wcisnęłaś. Nie nabiorę się na to. Wracaj do swojego złamasa.
KLujbIH.png- Rzucił mnie, gdy dowiedział się o dziecku.
KLujbIH.png- Więc jest mądrzejszy, niż myślałem.
KLujbIH.png- Mówi prawdę, Gary - odezwał się znów Felix. - Byłem z nią w szpitalu.
KLujbIH.png- Poszedłeś z nią do szpitala dowiedzieć się, czy jest faktycznie w ciąży i do mnie nie zadzwoniłeś?!
KLujbIH.pngPo raz pierwszy ojciec na niego spojrzał i nie był to przychylny wzrok.
KLujbIH.png- Tak jak ty do mnie zadzwoniłeś ostatnim razem?
KLujbIH.pngGary pokręcił głową.
KLujbIH.png- Pierdol się, Felix. A ty - wycelował palec w Rebeccę - masz stąd zniknąć do wieczora. Sama.
KLujbIH.png- Nie wyjdzie na ulicę, Gary. Nosi dziecko. Twoją siostrę.
KLujbIH.png- Nie zamierzam znów z nią mieszkać pod jednym dachem. Nie ma takiej, kurwa, opcji. Mówię poważnie.
KLujbIH.pngOjciec milczał, patrząc na niego, jakby przebywał na drugim końcu świata... Lub ostro się zaćpał. Gary zacisnął usta i pokiwał głową. Chciał wyjść, zebrać myśli, ale nie mógł zostawić brata z tymi dwoma pojebami. Przecisnął się więc obok matki, trącając ją ramieniem i zawołał Russella.
KLujbIH.png- Krwawisz - przypomniał mu chłopiec.
KLujbIH.png- To nic takiego. - Gary wytarł krew w spodnie, zupełnie nie czując bólu. - Przykro mi, że musiałeś tego słuchać.
KLujbIH.png- Nie wyprowadzisz się z domu, prawda?
KLujbIH.pngZerknął na jego słodką buźkę, nabierającą powoli ostrzejszych rys i uśmiechnął się z trudem.
KLujbIH.png- Bez ciebie nigdzie się nie ruszam.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#18 2017-08-04 13:39:23

Mietek
Ciuchofil
Windows 7Chrome 60.0.3112.90

Odp: Kumple

KhRT18b.png

igP7jsl.pngPo zajebiście dziwnym evencie u Zane'a Xavery postanowił zostawić resztę Kumpli i wrócić do domu. Nadal nie czuł się najświeższy i perspektywa odpoczynku samemu w ciasnej klitce, którą z braku laku nazywał mieszkaniem, była niezwykle kusząca. Złapał taksówkę, podał adres i wyciągnął z kieszeni telefon (jakim cudem go nie zgubił?), by wysłać wiadomość do Gary'ego.
igP7jsl.png:gary, w porządku?

igP7jsl.pngZaklął pod nosem już sekundę po wysłaniu SMSa. Oczywiście że nie było, kurwa mać, dobrze. Poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. Zastanawiał się, czy ma jeszcze w domu bletki.
igP7jsl.png:zanim cokolwiek powiesz, wiem że spierdoliłem. ale tamtego dnia nie żartowałem. możesz na mnie liczyć, jak będziesz miał problem

igP7jsl.pngZaklął raz jeszcze. Był wykończony. Jeśli przez kolejne tygodnie miało to tak wyglądać między nim a Zane'm - ostrożne stąpanie wokół siebie, jakby jedno miało się zaraz drugiemu rzucić do gardła - to prędzej wolałby rzucić się pod najbliższy pociąg. Odkładanie poważnych rozmów z dawnymi przyjaciółmi nie prowadziło do niczego dobrego. Prędzej czy później i tak będą musieli pogadać szczerze, bo inaczej szambo wypierdoli i skończy się tak, jak rok temu.
igP7jsl.pngWyszedł z kontaktu Gary'ego, przerzucając się na wiadomości z Avą.
igP7jsl.png:ava? myślisz, że z gary'm będzie w porządku?

igP7jsl.pngNie musiał długo czekać na odpowiedź.
igP7jsl.png:Nie mam pojęcia. Dajmy mu odetchnąć.

igP7jsl.png:Wszyscy tego teraz potrzebujemy, jak mniemam.
igP7jsl.pngNie musiał się długo zastanawiać, do czego ruda pije.
igP7jsl.png:Nie możesz się cały czas migać Xav.

igP7jsl.png:wiem, kurwa
igP7jsl.png:masz rację, dajmy sobie czas
igP7jsl.png:obiecuję, że wrócimy do mojego tematu wkrótce
igP7jsl.png:Serio?
igP7jsl.png:serio
igP7jsl.png:Trzymam cię za słowo. A teraz idź odpoczywać!
igP7jsl.png:dobrze, mamo
igP7jsl.pngUśmiechnął się pod nosem. Wyjrzał za okno samochodu, dostrzegając, że jest już na miejscu. Zapłacił taksówkarzowi i westchnął, w myślach odliczając pieniądze, które wydał przez ostatnie 24 godziny od całej puli, jaką zarabia.
igP7jsl.pngWszedł na klatkę schodową i powitawszy skinięciem głowy sąsiadkę - studentkę ze zdecydowanym problemem z papierosami - ruszył mozolnym krokiem schodami na trzecie piętro. Zdjął wiszące na rzemyku klucze, będąc już przy drzwiach, i z zaskoczeniem odkrył, że mieszkanie jest otwarte. Próbował przypomnieć sobie, czy aby na pewno nie zapomniał, ale sprawdzał przed wyjściem do Avy ze trzy razy, czy drzwi są zakluczone. Tajemnica sama się wyjaśniła, gdy tylko przekroczył próg domu.
igP7jsl.pngNa materacu siedziała Jura z książką w ręku, a jej mina nie zwiastowała niczego dobrego. Podkrążone oczy czternastolatki zwróciły się ku niemu, a usta zwęziły w cienką kreskę. Wstała; katana zsunęła się jej z ramienia, odsłaniając czarny T-shirt z logiem Arctic Monkeys. Xavery aprobował. Przynajmniej gust muzyczny mieli podobny.
igP7jsl.png- Dan znowu jest na ciebie wkurwiony – przywitała go, splatając ręce na piersi. Bruke naprawdę był wykończony, nie miał siły na kłótnie z kolejną osobą. Westchnął, podchodząc do sportowej torby w kącie pomieszczenia. Sprawdził boczną kieszeń. Nadal miał trochę zioła i ze dwie bibułki. Uratowany.
igP7jsl.png- Jakby to było coś nowego – przewrócił oczami, rozkładając się na podłodze i całkowicie skupiając uwagę na zwijaniu skręta. - Palisz ze mną? – spytał z grzeczności.
igP7jsl.pngTym razem to ona przewróciła oczami.
igP7jsl.png- To chyba oczywiste.
igP7jsl.pngPrzysiadła obok niego, wyjmując swojego smartfona i łącząc się z niezabezpieczonym wifi sąsiada. Głupi fiut. Włączyła Spotify i puściła swoją playlistę. Z głośnika urządzenia popłynęły pierwsze nuty D is for Dangerous. Xav odpalił skręta, biorąc pierwszego bucha i wręczając go razem z zapalniczką dziewczynie.
igP7jsl.png- I think you should know you're his favourite worst nightmare... - wychrypiał razem z wokalistą. Jura dołączyła do śpiewu, oddając mu skręta. Xavery lubił, jak śpiewała. Miała bardzo ładny, melodyjny głos. Szkoda, że ten głos zazwyczaj wypowiadał jedynie wymyślne bluzgi.
igP7jsl.png- Kurwa... - westchnęła jak na zawołanie, wtulając głowę w ramię starszego chłopaka. - Teraz Petterson będzie wkurwiony też na mnie.
igP7jsl.png- Powiedz mu, że to moja wina – poradził. - I tak ma mnie już za nieodpowiedzialnego ćpuna, który sprowadza niewinnych ludzi na złą drogę.

igP7jsl.png- A tak nie jest?
igP7jsl.png- Punkt dla ciebie.

igP7jsl.pngMilczeli dłuższą chwilę.
igP7jsl.png- Ostatnio rzadko się widujemy – powiedziała cicho Jura. Och.
igP7jsl.png- Trochę tak - przyznał.
igP7jsl.png- Czy ty się mnie wstydzisz? - wypaliła. Spojrzał na nią jak na idiotkę.
igP7jsl.png- ... Co?

igP7jsl.png- Od kiedy wróciłeś do Bristolu masz mnie w dupie, Xav. Zostawiłeś mnie u Pettersona, sam wynająłeś mieszkanie. Teraz, po pierwszym dniu w szkole, jedziesz ze starymi Kumplami na imprezę. Wracasz dopiero kolejnego dnia. Od tygodnia nawet nie wysłałeś jebanego SMSa. Stąd pytam: czy ty się mnie wstydzisz? - patrzyła mu prosto w oczy, a pod maską jej zirytowania i gniewu widział ból. Cholera.
igP7jsl.png- Jura, wiesz że tak nie jest... – zaczął.
igP7jsl.png- Nie wiem.
igP7jsl.png- Nie przerywaj mi, kurwa – zaciągnął się mocno, mając nadzieję, że haj jakoś rozwiąże mu język i da pomysł, co zrobić i co powiedzieć. - Oboje mamy przejebane życia. Teraz, kiedy już zaczyna się naprawiać, kolejne rzeczy się pierdolą. Jak to w życiu bywa. Ostatnio bardzo skupiłem się na sobie i rzeczywiście mogłem zapomnieć o tobie, ale hej - złapał ją za ramię i ścisnął je delikatnie. - Jesteśmy w tym gównie razem. Ale ja nie dam rady zapewnić ci dobrego domu i normalnego życia. Spójrz na to mieszkanie. Przynajmniej na razie mieszkaj z Pettersonem, a jak postawię się na nogi, to pomyślimy, okej?

igP7jsl.png- Znowu gadasz do mnie jak do małego dziecka – burknęła.
igP7jsl.png- A nie jesteś nim?

igP7jsl.png- Zamknij mordę.
igP7jsl.png- Tak, tak, też cię kocham.

igP7jsl.png- Rozumiem wszystko, jak jest, tylko... nie olewaj mnie, Xav. Napisz chociaż tę wiadomość. I przestań, kurwa, narażać się Danielowi. Zobaczysz, kiedyś przegniesz pałę.
igP7jsl.png- Mam dość przeginania pał do końca życia – odpowiedział, puszczając jej oczko. Parsknęła.
igP7jsl.png- To nie jest kurwa śmieszne.
igP7jsl.png- Ale się kurwa śmiejesz.

igP7jsl.png- Śmiech przez łzy, głupi fiucie.
igP7jsl.png- Przestań mnie wyzywać, szmato.

igP7jsl.pngPoczuł wibracje w kieszeni. Pokracznie wyciągnął telefon z kieszeni (przy okazji przypominając sobie, że musi się przebrać w czyste rzeczy) i na wyświetlaczu zobaczył imię kolegi, którego sporo czasu już nie widział. Nie myśląc długo odebrał.
igP7jsl.png- Dave!

igP7jsl.png- Xavery, chuju!
igP7jsl.pngCzemu wszyscy dzisiaj wyzywają mnie wariacjami męskiego członka, przeszło mu przez myśl.
igP7jsl.png- Ty pojebie, myśleliśmy że nie żyjesz!
igP7jsl.pngNie pomyliliście się za bardzo.
igP7jsl.png- Dzięki za troskę, kochanie - odparł zgryźliwie.
igP7jsl.png- Pieprz się. Podaj nam swój adres, zabieramy cię na imprezę powitalną.
igP7jsl.png- Mam dzisiaj dość imprez - jęknął. Jura spojrzała na niego pytająco, wykańczając skręta. Machnął na nią ręką.
igP7jsl.png- Ale to taka impreza dla frajerów. Wiesz, ty, ja , Chester i Pitch Perfect.
igP7jsl.png- Mów więcej.

igP7jsl.png- I zioło. Mam gdzieś zachomikowaną paczkę oreo i kilka owocowych browarów w lodówce.
igP7jsl.png- Cipa – usłyszał przytłumiony głos Chestera.
igP7jsl.png- Morda, psie.
igP7jsl.png- Dziewczyny, nie bijcie się - upomniał ich Xav. Spojrzał na Jurę siedzącą obok i wpadł na pomysł. - Zgodzicie się, żebym zabrał ze sobą przyjaciółkę?

igP7jsl.png- A ładna jest?
igP7jsl.png- Ma czternaście lat, desperacie.

igP7jsl.png- Kurwa, już myślałem – westchnął teatralnie Dave. - Jasne że możemy ją zabrać. Twoi przyjaciele są naszymi przyjaciółmi, czy jakoś tak.
igP7jsl.png- Mów za siebie – znowu głos Chestera.
igP7jsl.png- Przestań marudzić, Edgelord.

to tylko nerdowskie pierdolenie i nic wnoszącego do fabuły :v
igP7jsl.pngTakim sposobem wylądowali w piwnicy Dave'a, Xav z miską oreo w dłoni i bongiem między nogami. Minęło dopiero piętnaście minut filmu, a Jura już pochrapywała cicho na kanapie. Trójka chłopaków rozłożyła się w pufach, piwa odstawiwszy na szklany stolik. Dave znał słowa do każdej piosenki w filmie, a Chester był zainteresowany jedynie tym, że mógł się za darmo najebać i napalić.
igP7jsl.png- Mówcie co chcecie, ale Ben Platt jest gorący – orzekł Dave, zaraz czerwieniejąc. - To znaczy, mówiąc obiektywnie. Totalnie obiektywnie.
igP7jsl.png- Oh no, Dave wszedł w tryb no homo – parsknął Bruke.
igP7jsl.png- Embrace the gay – dodał Chester. Dave zrobił obrażoną minę.
igP7jsl.png- Nienawidzę was.
igP7jsl.png- Wracając do Platta – rzekł Xav. - I tak jego największy popis to rola Evana, oczywiście.

igP7jsl.png- Błagam – jęknął brunet, z wyrzutem zerkając na chichrającego się blondyna. - Od miesiąca muszę słuchać, że jestem podobny do Connora.
igP7jsl.png- Bo jesteś.
igP7jsl.png- Przestań porównywać mnie do stonera z problemami z agresją.
igP7jsl.png- Nie musi porównywać, to jest prawda.

igP7jsl.png- Odjebcie się obaj. - Chester rozwalił się wygodniej w pufie, po czym przyssał się do swojego piwa. Xavery z uśmiechem na ustach zaciągnął się ostatni raz z fajki wodnej i westchnął cicho.
igP7jsl.pngChciałby, żeby odnawianie więzi było tak łatwe z każdą osobą.


The brain is a monstrous, beautiful mess

Offline

#19 2017-08-04 22:56:10

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 60.0.3112.90

Odp: Kumple

tumblr_m7vzuyLmEf1r6o8v2.gif
2dpGchn.png

fBx8LVI.png

Imię; Vivienne
Nazwisko; Fisher
Wiek; 18

Zapytana, czego by chciała w przyszłości, wzruszy ramionami.
- Apartamentu z widokiem na całe miasto. Dobrego życia.
Rozmówca się zdziwi.
- Co rozumiesz przez "dobre"?
Wtedy ona nachyli się z uśmiechem i można odnieść wrażenie, że z jej ust zaraz wysunie się rozdwojony język węża.
- Nie wiedzieć, co się wydarzy następnego dnia.
Uzależniona od chaosu. Wydarzeń, wypadków, destrukcji.
- Nie masz kogoś, kogo kochasz?
Mina jej stężeje, wyprostuje się, nim odpowie:
- Kochałam kogoś kiedyś. Nie skończyło się to dobrze.
Rozmówca się zaciekawi.
- Dlaczego?
Dziewczyna obliże powoli usta.
- Zniszczyłam go.

A person shouldn't do something out of obligation.
If you're gonna do it, do it because you want it.

c8tUNSC.png

O Fisherowej krążyło wiele powieści. Głównie o tym, z iloma facetami się przespała i że była łatwa. Prawda, jak to zwykle bywa, leżała w połowie drogi między kłamstwem, a plotkami. Vi istotnie miała wielu partnerów, ale jedynie połowę lub i mniej tego, co się jej przypisywało - za to wszystkich z nich okradła: czy to z biżuterii matki, dziewczyny, czy z ukrytych gdzieś pieniędzy w szufladzie, czy z innych drobnych kosztowności. Parę razy wykradła dane i karty płatnicze, kody PIN. Ci, którzy się zorientowali, nie mogli lub nie chcieli przyznać, że wykiwała ich młoda dziewczyna.
Nigdy nie miała problemów, zarówno moralnych jak i w kwestii umiejętności, w łamaniu prawa.  Wszystkiego uczono ją od dziecka. W domu nigdy nie wystarczało pieniędzy, do czasu gdy jej ojciec nie rozstał się z matką jej braci i nie związał się z tą kobietą, która urodziła ją - pierwszą i jedyną córkę. Kiedy ona obchodziła szóste urodziny, ojciec miał pierwsze zlecenie na kradzież auta. Na dwunaste był już niemal u szczytu swojego światka przestępczego. Gdy Vi wchodziła do sklepu z którymś z braci, mogła sobie wybrać z półek, co tylko chciała i po prostu wyjść. Mieli upatrzonych paru właścicieli podatnych na groźby.

I only call you when it's half past five
The only time that I'll be by your side
When I'm fucked up, that's the real me
I only fuck you when it's half past five
The only time I'd ever call you mine

Parę razy miała do czynienia z ćpunami, odkąd ojciec zaczął dilować. Od pierwszego takiego spotkania nie wzięła ani jednej tabletki, nie wciągnęła ani jednej kreski. Paliła mało papierosów, piła niewiele. Nie lubiła tracić kontroli, a poza tym potrzebowała trzeźwego umysłu, by wykonywać swoją robotę. Czas woli zapełniać adrenaliną, niż używkami - mężczyznami, skokami, wymianami, motorami, wsadzaniem kija w mrowisko, gdy się dało. Szantażowała już dwóch nauczycieli w liceum, po tym jak się z nimi przespała.
Nie miała zbyt wielu przyjaciół. Właściwie żadnych. Dziewczyny nie lubiły się z nią zadawać, ani te miłe, ani te wredne, ani te popularne, choć jednocześnie nie sprawiały jej problemów - nie po wydarzeniach na pierwszym roku. Przez tą niewielką - w porównaniu do wymaganej - ilość czasu spędzaną w szkole trzyma się więc z tymi chłopakami (a czasem i dziewczynami), którzy chcą się do niej dobrać oraz z niewielkim gronem typów,  których zaakceptował jej starszy brat po tym, jak przetłumaczył im, że nie dla psa kiełbasa.

I will destroy you in the most beautiful way possible. And when I leave
you will finally understand, why storms are named after people.

B8FYVvn.png


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#20 2017-08-13 22:57:49

Mietek
Ciuchofil
AndroidChrome 58.0.3029.83

Odp: Kumple

VIbEvjU.png

Who can you trust?

- Wychodzisz?
Obrócił się; jego matka stała w progu pokoju, ręce splatając na piersi. Na ramiona narzuciła szlafrok, zakrywający koszulę nocną z koronkowym obszyciem. Nie miała dla kogo ubierać takich kusych pidżamek, nie pamiętał kiedy ostatnio widział swoich rodziców okazujących sobie czułość. Chyba że miała kochanka. Nie zdziwiłby się.
- Tak – potwierdził, wracając do wiązania butów. Okno było otwarte na oścież, przygotowane, gdyby musiał szybko przez nie wyskoczyć. Pani Chesterfield westchnęła, przeczesując dłonią siwiejące włosy.
- Możesz wyjść drzwiami, jeśli chcesz. Ojca nie ma.
Spojrzał jej w oczy, długo, bez wyrazu. Pierwsza odwróciła wzrok. Odchrząknęła.
- Wrócisz w tym tygodniu?
- Jeśli ta kurwa nadal będzie tu siedzieć, to nie – warknął, wstając gwałtownie i wkładając czarną bluzę. Schował głowę w obszernym kapturze, tak że widać było jedynie wykrzywione w grymasie obrzydzenia usta.
- Thomas! - obruszyła się matka. - Nie nazywaj tak swojej siostry.
Zacisnął ręce w pięści, biorąc kilka głębokich oddechów, by nie wybuchnąć. Matka była dzisiaj znośna. Nie robiła mu wyrzutów, próbowała się z nim porozumieć. Nie zasłużyła na jego bezsensowny gniew.
- Ona nie jest moją siostrą – odpowiedział pustym głosem. - Już nie.
Wyminął kobietę w drzwiach i zszedł po schodach, mimo wszystko korzystając z propozycji matki. Olivia siedziała na kanapie w salonie, skąd miała widok na korytarz, którym Chester przechodził. Zerknęła na niego z niechęcią i uśmiechnęła się kpiąco.
- Spójrzcie, kto wychodzi drzwiami jak normalny człowiek.
- Pierdol się – pokazał jej środkowy palec, marszcząc brwi. Prychnął pod nosem. - Suka.
Nastolatka drgnęła, ale nic nie odpowiedziała, zamiast tego wbijając zaszklony wzrok w ekran telewizora. Wyszedł ze znienawidzonego domu, trzaskając drzwiami. Wciągnął do płuc nocne powietrze, przymykając oczy. Nie zastanawiając się długo ruszył w stronę domu Dave’a, gdzie zostawił swój motor kilka tygodni temu, gdy ojciec zaczął grozić odebraniem mu go w ramach szlabanu. Teraz może go pocałować w dupę.
Spacer do domu przyjaciela podziałał na niego oczyszczająco. Noc była wyjątkowo spokojna, chłodny wiatr otulający jego ramiona, bawiący się roztrzepanymi kosmykami. Wbił ręce w kieszenie, szukając zmiętej paczki papierosów i zapalniczki. Odpalił i zaciągnął się z ulgą, wydychając dym nosem. Uniósł się ku rozgwieżdżonemu niebu, rozpływając się niczym ciche, szybko przemykające myśli.
Dawno nie widział gwiazd w Bristolu.
Zatrzymał się w pół kroku, obserwując czyste, granatowe niebo w milczącym podziwie. Chciałby, by było tak cały czas – tylko on i aksamitna nieskończoność, usłana jasnymi punkcikami. Dobre momenty nigdy jednak nie trwały wiecznie. Wznowił wędrówkę, wzdychając pod nosem.
Garaż Dave’a był otwarty, jak zwykle. Jego rodzina powinna zadbać o lepsze zabezpieczenia, doprawdy. Może i mieszkali w spokojnej okolicy, lecz szumowiny zdarzały się wszędzie, Wyprowadził swoją dziecinkę, z czułością przejeżdżając dłonią po kierownicy. Pojazd był jedyną rzeczą, którą sprezentował mu ojciec i za którą rzeczywiście był wdzięczny; niósł ze sobą duży bagaż emocjonalny i był dla Chesterfielda bardzo ważny.
Wskoczył na motor i popędził pustą ulicą do ostatniego miejsca, w którym miał ochotę teraz przebywać.

First comes a blessing of all that you've dreamed
But then comes the curses of diamonds and rings

Z baru na przedmieściach, na które rozsądni ludzie się nie zapuszczali, słychać było niskie rechoty i głośno prowadzone dyskusje. Chester zeskoczył z motoru, parkując go tuż przy ścianie, niechętnie obrzucając wzrokiem grupę harleyów stojących nieopodal. Przeniósł spojrzenie na neonowy szyld, głoszący Tommy’s; ostatnie dwie litery jedynie żarzyły się słabo. Chester z westchnięciem wyciągnął telefon z kieszeni bluzy i wysłał krótkiego esemesa do osoby, z którą miał się spotkać.
Wszedł do środka, rozglądając się ostrożnie. Tak jak myślał, w środku siedziało kilku mężczyzn w skórzanych kurtkach ze znakiem gangu wyszytym na plecach. Jeden, zauważając go, skinął mu głową. Nastolatek odkiwnął i podszedł do zakurzonego baru, za którym stał łysiejący mężczyzna z niewyraźną miną.
- Witaj, imienniku – przywitał chłopaka słabo, wyciągając czystą szklankę. - To, co zwykle?
- Taa… - mruknął, przejeżdżając palcem po nierównościach na starym barze. Nie musiał długo czekać, by whiskey z lodem pojawiła się przed nim. - Dzięki, Tommy.
- Czekasz na kogoś? - spytał barman, dobrze znając odpowiedź. Chester mimo wszystko skinął głową. W tym momencie Tommy pochylił się delikatnie i szepnął tak cicho, że chłopak ledwo go usłyszał przez hałas rozmów: - Chłopaku, odpuść sobie, póki możesz. Spierdolą ci życie.
Chester spojrzał starszemu mężczyźnie twardo w oczy. W jego oczach ujrzał jedynie troskę. Dawno jej nie widział, nie skierowaną w jego stronę. Wziął łyk alkoholu, odwracając wzrok.
- To długo nie potrwa – odparł równie cicho. - Spłacę dług starego i to będzie koniec.
- Nie odpuszczą ci tak łatwo – syknął Tommy. - Jesteś z nimi albo przeciw nim, pamiętasz?
Chester wzdrygnął się, zerkając na członków gangu siedzących przy stoliku w kącie. Reszta gości pubu rozsiadła się jak najdalej od nich. Nikt nie chciał robić sobie problemów.
- Ponadto – dodał barman – szykuje się jakaś grubsza akcja. Jeśli cię w to wciągną, będziesz miał przesrane. To już nie jest pitu-pitu jak nastraszanie dzieciaków w szkole.
Chesterfield już otwierał usta, by spytać co to za akcja, gdy poczuł klepnięcie w ramię. Spojrzał w górę na uśmiechnięty pysk człowieka, który miał w garści całe jego życie. Facet pomachał telefonem przed jego twarzą.
- Dostałem wiadomość – rzekł wesoło, patrząc nie na niego, lecz na barmana, który pobladł. - Wyjdziemy w ustronniejsze miejsce?
Thomas skinął głową i podniósł się ze stołka barowego, zostawiając niewypity alkohol za sobą. Podążył za mężczyzną przez drzwi i na tyły budynku.
- Więc? - spytał Chester, podczas gdy starszy mężczyzna odpalał papierosa, następnie wyciągając paczkę ku niemu. Bez słowa wyjął jednego i także odpalił. Zaciągnął się z ulgą.
- Mam dla ciebie małe zadanie – oznajmił mężczyzna. Wyciągnął z kieszeni skórzanej kurtki białą kopertę i podał chłopakowi. - Nie otwieraj jej. Ma dotrzeć do chłopaka z twojej klasy.
- To jakieś narkotyki? - spytał, na co zleceniodawca zmroził go wzrokiem.
- Nie interesuj się, czym nie trzeba. I nie.
Chester schował list do kieszeni, nieusatysfakcjonowany odpowiedzią. Nie był jednak tak głupi, by szargać nerwy członkowi gangu.
- Co z długiem starego? - spytał zamiast tego.
- Jeśli dobrze pójdzie, niedługo będzie spłacony.
- "Jeśli dobrze pójdzie"?
- Szykuje się poważne zlecenie. Bądź pod telefonem, możesz się jeszcze przydać.
Pokiwał głową.
- Komu mam przekazać tę kopertę?
- Xavery Bruke.
Poczuł się tak, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Starał się nie okazać po sobie szoku; na szczęście mężczyzna był zbyt zajęty gaszeniem peta o ścianę.
- To łatwa robota. Praktycznie nie da się jej spierdolić, ale powiem i tak: nie spierdol. Do zobaczenia, Chester.
- King – odparł słabo na pożegnanie. List ciążył mu w kieszeni bluzy jakby ważył tonę.

I'm dying to feel again
Anything at all
But I feel nothing
Nothing
Nothing
Nothing

Było już późno w nocy i wszyscy posnęli; Jura na kanapie, Dave twarzą na podłodze i z dupą w jednej pufie, a Xavery zwinięty w kłębek w drugiej. Brwi miał zmarszczone i wydawał się dziwnie spięty jak na śpiącego człowieka; zdecydowanie nie śnił o miłych rzeczach.
Chester siedział w ciszy przerywanej jedynie głębokimi oddechami pozostałej trójki, bawiąc się nieobecnie trzymanym w dłoniach listem, który otrzymał kilka godzin wcześniej. Spojrzał na Bruke’a, który zniknął i pojawił się ponownie bez słowa, do tego odmieniony o sto osiemdziesiąt stopni. Co się działo przez ten cały czas?
Zagryzł mocno wargę; w ustach poczuł metaliczny smak krwi. Schował kopertę z powrotem do plecaka.
To mogło poczekać.


The brain is a monstrous, beautiful mess

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] claudebot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
smakciszy - dizilandia - deathrunforlife - playersgroup - therichteam