Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#21 2017-09-12 01:59:57

Dolores
Kucyponek Jednorogi
Windows 7Chrome 60.0.3112.113

Odp: Kumple

Przeskok czasowy o około tydzień

ava10.png
If I get high enough...

To był długi dzień, który na szczęście dobiegał już końca. Niebo powoli barwiło się odcieniami różu i fioletu, słońce właśnie zniknęło za linią horyzontu. Zaczynały zapalać się uliczne latarnie, ruch na drodze stawał się mniejszy a ludzie pochowali się w domach lub kawiarniach. Ava też wracała do domu, a przynajmniej taki miała początkowo zamiar. Wieczór był chłodny, więc opatulała się szczelnie dużą bluzą. Naciągnęła na głowę czarny kaptur i włożyła ręce do kieszeni. Z jednej wyciągnęła paczkę papierosów, z drugiej zapalniczkę. Przystanęła na chwilę przed przejściem dla pieszych (paliło się czerwone światło) i przyjrzała się swoim znaleziskom. W pierwszym odruchu nie wiedziała co zrobić. Schować? Zapalić? Niby miała rzucić, ale wraz z zapaleniem się zielonego światła jeden papieros wylądował między wargami dziewczyny, a reszta wróciła do kieszeni. Z namaszczeniem podpaliła końcówkę i ruszyła w dalszą drogę przez senną dzielnicę miasta. Nie mijała wielu ludzi, samochodów też nie było już dużo. Miała trochę czasu by odpocząć, zebrać myśli.
Ostatnie dni przywoływały demony przeszłości. Niby nie działo się nic szczególnego, wszystko ucichło, gdzieś się rozmyło... Każdego pochłonęły prywatne sprawy i Ava nagle została sama. Po raz pierwszy od miesięcy nic się nie działo, nie miała czym zająć głowy. Dlatego zaczęła myśleć. A myślenie, wbrew pozorom, wcale nie było takie dobre. Powoli oplatały ją ręce przeszłości - te zimne i szorstkie, jak i te ciepłe, przyjemne. Nie wiedziała, które wspomnienia są bardziej bolesne. Czasami miała nadzieję, że uwolniła się od jednych i drugich, ale on zaraz wracały ze zdwojoną siłą. Ava czuła jakby żyła w dwóch światach jednocześnie, w teraźniejszości i w przeszłości. Czuła nieustające odrealnienie, chciała trzymać się rzeczywistości, ale ta ciągle wyślizgiwała jej się spomiędzy palców. Ostatnio się wyłączała, zamyślała, na moment traciła kontakt z rzeczywistością. Powoli zamykała się w swojej skorupie. Kiedyś usłyszała, że jest jak małż i teraz tak właśnie się czuła. Za twardą skorupą opanowania była mięciutka i jakby rozlana, nie mogła znaleźć sobie miejsca. Całe dnie spędzała na kanapie, parząc się w sufit lub grający telewizor. Przed jej oczami przelatywały kolorowe sceny, a ona po paru sekundach nie była w stanie powiedzieć co przed chwilą widziała. Znajdowała się w stanie permanentnego otępienia.
Ava tęskniła. Tęskniła za czymś nieokreślonym, za wizą przyszłości, która miała się nigdy nie wydarzyć. Tęskniła za Gregorym, za ich wspólnym życiem, które kiedyś tak często sobie wyobrażała. Chciała znów poczuć dotyk jego dłoni na swoich ramionach i dotyk jego ust na swoich ustach. Poczucie straty zapierało jej dech w piersi, sprawiało, że chciała płakać, chociaż nie mogła uronić ani łzy. Mimo, że od jego śmierci minęły prawie dwa lata, Ava w dalszym ciągu się z tym nie pogodziła...
Bezwiednie zboczyła ze swojej trasy i znalazła się w parku Brandon Hill. Gdzieś po drodze spaliła całego papierosa, którego nadal trzymała między palcami z paznokciami pomalowanymi na ciemny beż. Minęła jeziorko, w którym odbijał się blask księżyca. Nad trawnikami unosiła się lekka mgła, drzewa szumiały kojąco. Ava minęła wieżę i poszła dalej ścieżką spacerową. W całym parku było tylko jedno miejsce, w którym naprawdę chciała się teraz znaleźć. Alejka prowadziła na punkt widokowy, z którego rozciągała się panorama niemal na cały Bristol. O tej godzinie wyglądał cudownie. Miasto błyszczało tysiącami światełek latarni ulicznych i okien mieszkań, których domownicy jeszcze nie poszli spać. Dziewczyna przysiadła na jednej z ławeczek, by przyjrzeć się temu widokowi. Przez moment wydawało jej się, że każdy, nawet najmniejszy ruch zburzy harmonię otaczającego ją świata. Nie chciała się poruszyć, by nie zniszczyć tej chwili. Niemal podskoczyła, gdy telefon w jej kieszeni zawibrował. Panująca wokół cisza była tak kojąca, że nawet najcichszy dźwięk potrafił wywołać ciarki. Ava dość niechętnie wysunęła z kieszeni rękę z telefonem i odpisała na sms'a. Później schowała telefon do kieszeni i przez resztę wieczoru nie miała zamiaru go wyciągać. Podciągnęła nogi, tak by jej pięty opierały się o brzeg ławki, i objęła je ramionami. Siedziała niemalże bez ruchu, jedynie głaszcząc kciukiem materiał białych spodni przed kostkę. Nie poruszyła się nawet wtedy, kiedy podszedł i usiadł obok niej. Przez chwilę oboje wpatrywali się w światła miasta bez słowa.
- Przepraszam... - jej głos przeciął ciszę jak brzytwa, chociaż niemalże szeptała.
Odwrócił głowę w jej stronę i posłał jej pytające spojrzenie.
- Za co?
- Przepraszam, że wtedy uciekłam. Że wyjechałam bez słowa do pieprzonego Delhi...
Gary prychnął. Na powrót wlepił spojrzenie w rysujące się w dole miasto i już nie spojrzał na nią po raz drugi. Jedynie wykrzywił usta w grymasie i lekko zmarszczył brwi.
- Teraz to już nie ma znaczenia - wyciągnął papierosa z paczki. - Przyzwyczaiłem się. Ludzie zawsze znikają kiedy są potrzebni, nie zdziwiłbym się gdybyś zrobiła to znowu. - Odpalił fajkę i zaciągnął się dymem. - Teraz to już i tak wszystko jedno...
Zabolało... Prosto w serducho. Ava wiedziała, że zrobiła źle ale mimo wszystko potrafiła uczyć się na błędach. A ostatnio nabyła też jeszcze jedną, bardzo ważną umiejętność: nauczyła się wyciągać rękę po pomoc i za wszelką cenę nie chciała dać sobie połamać przy tym palców. Dlatego gwałtownie odwróciła się w stronę Gary'ego i złapała go za ramię. Niemalże wbijała mu palce w skórę, ale w tamtej chwili nie do końca nad sobą panowała. Na jej twarzy malowało się poczucie winy, ale też smutek i determinacja.
- Wcale nie wszystko jedno - powiedziała niemal płaczliwie. - Naprawdę mi przykro, nie chciałam żeby tak wyszło, ale ja... ja... chyba - nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa. Wbiła spojrzenie w czubki swoich butów i założyła włosy za ucho. - Chyba... Chciałam cię chronić... Czy coś.
Sama nie wiedziała czym się kierowała w tamtym momencie, działała pod wpływem impulsu. Nie mogła zostać w mieście, które przypominało jej o wszystkich tych tragicznych wydarzeniach, dlatego z niego uciekła. Było jej teraz za to wstyd, ale wtedy nie miała siły o tym wszystkim myśleć.
Ale Zane nie wyglądał na usatysfakcjonowanego takim wytłumaczeniem.
- Chronić? - warknął gniewnie. - Zostawiając mnie samego ze wszystkimi pierdolonymi problemami!
- Nie tylko ty masz, kurwa, problemy!
- I jakie to niby problemy skłoniły cię do ucieczki na drugi koniec świata? Ciebie, dziecko w szczęśliwej rodzince jak z obrazka. Co, Tony za bardzo hałasował w nocy?
Avie zebrało się na płacz. Odwróciła głowę w stronę ciemnej alejki żeby się nieco uspokoić.
- Miałam rozprawę... w sądzie - powiedziała łamiącym się głosem.
To trochę zbiło Gary'ego z pantałyku.
- Jaką rozprawę? Co ty pieprzysz?
Ava wzięła głęboki  wdech i objęła rękami drżące ramiona jakby zaraz miała się rozpaść. Za wszelką cenę nie chciała się rozpłakać ale nawet nie zauważyła kiedy łzy zaczęły cieknąć po jej policzkach.
- Ej, Ava...? - dotknął jej ramienia. - Co jest?
Pokręciła tylko głową. Musiała wziąć kilka głębszych oddechów, by się uspokoić.
- Byłam świadkiem... - patrzyła na swoje kolana i z każdym słowem jakby zapadała się w sobie. - Zeznawałam na rozprawie przeciwko pedofilowi, który gwałcił mnie, gdy chodziłam do podstawówki... - Avie znów pociekły łzy.
Gary wstał. Stanął nad Avą i zwinął dłonie w pięści. Biła od niego wściekłość.
- Dawaj adres - ruda podniosła na niego pytający wzork. - Pojadę tam i zajebię skurwiela gołymi rękami.
Chwyciła go za nadgarstek i pociągnęła z powrotem na ławkę.
- Spokojnie, siedzi w Long Lartin*. Nie chcę żebyś też tam trafił.
Gary usiadł. Oparł łokcie o kolana i złapał się za głowę. Ava siedziała obok bez słowa. Bała się go nawet dotknąć.
- Czemu mi nie powiedziałaś wcześniej? Przecież wiesz, że mógłbym.. no wiesz, zrobić coś, jakoś pomóc.
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem - Zadarła głowę by spojrzeć na gwiazdy. Było ich wyjątkowo dużo tej nocy. - Chyba się bałam. Przez tyle lat przed tym uciekałam, nie chciałam tym nikogo obciążać. Wydawało mi się, że jeśli nikt nie będzie wiedział, to w końcu to zniknie, nie będzie ciężarem ani dla mnie, ani dla nikogo innego - westchnęła. - Głupia byłam. Bałam się, że to cię przytłoczy i cię stracę. Ale finalnie wyszło na to, że wszystko za bardzo przytłoczyło mnie i, i tak cię straciłam...
Poczuła rękę Gary'ego na swoich plecach. Nieznacznie przysunęli się do siebie. Objął ją, ona dotknęła jego twarzy. Na moment poczuła się tak jak kilka miesięcy temu, kiedy zostali tylko w dwoje, kiedy byli razem... Na moment zawładnęły nią emocje, których nie dała rady pohamować. Bez zastanowienia złożyła pocałunek na jego ustach. Objęli się mocniej, wplotła palce w jego włosy, on zacisnął swoje na jej talii... Chwilę później speszyła się. Gwałtownie odsunęła się od chłopaka i wbiła spojrzenie w pustą przestrzeń jaka między nimi powstała. Uświadomiła sobie, że już nie byli razem i nie powinna była tego robić. W końcu Gary mógł kogoś mieć. Przez ostatnie miesiące widywali się tylko na zajęciach w szkole a i wtedy nie rozmawiali ze sobą. Ostatnio spędzał tyle czasu z MJ, coś mogło miedzy nimi...
- Przepraszam... - wyszeptała.
Było jej głupio za to co zrobiła. Wstydziła się nawet sama przed sobą przyznać, że jakiejś niewielkiej cząstce jej duszy się to spodobało.

* Long Lartin - więzienie o zaostrzonym rygorze w hrabstwie Worcestershire,w zachodniej Anglii. (Internety)


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#22 2017-10-01 13:23:51

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 61.0.3163.100

Odp: Kumple

eRLBsYl.png

KLujbIH.pngGary miał ostatnio mnóstwo na głowie. Począwszy od ogarniania mocno zaniedbanej edukacji jego brata, przez co poranne wojny z Felixem, który wziął urlop, po użeranie się z tragicznymi próbami matki naprawienia ich relacji. Był potwornie przeciążony, tak psychicznie, jak i fizycznie, nie pozwalając sobie na odpuszczanie pracy. Całe dnie nie marzył o niczym innym poza zwinięciem się w kłębek na łóżku i przespaniu reszty życia. Tymczasem jednak wstawał skoro świt, wydzierał się na ojca, wciąż zachowującego się, jakby miał autyzm, potem próbował traktować Rebeccę jak powietrze, co skutecznie mu utrudniała, wchodząc mu wciąż w drogę, następnie robił śniadanie - dla siebie i młodego, bo matka dbała teraz o pozostałych dorosłych w domu - i odwoził Russella do podstawówki, upewniając się, że nikt mu nie dokuczał, bo musiał uczęszczać na zajęcia klasy niżej, niż powinien. Potem leciał do pracy - jakiejkolwiek wolnej, chwytał się wszystkiego. Skończywszy, jechał do MJ, gdzie odsypiał chwilę, a po przebudzeniu szedł do kolejnej roboty, nie pozwalając dziewczynie na jakąkolwiek dyskusję o tym, co się działo. Nie chciał o tym rozmawiać. Nie chciał myśleć o tym, że będzie miał przyrodnią siostrę, bo chciał na Rebeccę przelać całą swoją nienawiść, zaś ta mała istotka w jej brzuchu skutecznie mu to uniemożliwiała. Poza tym bał się przebywać z matką w domu; bał się, że padnie ofiarą tych złudnych obietnic, nabierze się na jej poprawę, zaufa, by potem przejechać się, gdy zrobi znów coś okropnego.
KLujbIH.pngKtóregoś ranka odprowadzając brata do szkoły, podpytywał go ostrożnie o te miesiące spędzone z barczystym partnerem mamy, a Russ, który w końcu nie musiał się obawiać nagłego przerwania połączenia, opowiadał więcej, niż przez telefon.
KLujbIH.png- Krzyczał dużo na mamę. Czasami jak zabierał ją na jakąś wycieczkę, to wracała bardzo smutna i poobijana.
KLujbIH.png- Poobijana? - Gary zmarszczył brwi.
KLujbIH.png- Mówiła, że dużo się przewraca. Jak powiedziała mu o siostrze, to uderzył ją w twarz. Mama zamknęła mnie w pokoju, ale wszystko słyszałem, bo strasznie krzyczeli wtedy. Potem gdzieś wyszedł, a wtedy mama kazała mi się spakować i powiedziała, że musimy jak najszybciej wyjechać. Krwawiła z nosa i miała podbite oko.
KLujbIH.pngGary spochmurniał mocno, skubiąc strupy na dłoniach. Oprócz chłopca z sąsiedztwa, nie miał za wiele do czynienia z dziećmi. Nie wiedział, kiedy powinien się dzielić z bratem jaką wiedzą, czy tłumaczyć mu już pewne rzeczy, czy też zostawić mu do własnej interpretacji.
KLujbIH.png- Ale tobie nic nie zrobił? - upewnił się, ściskając ramię brata.
KLujbIH.pngRuss pokręcił głową.
KLujbIH.png- To dobrze. Bo to był okropny człowiek. Agresywny. Musiał bić mamę dużo wcześniej. Rozumiesz?
KLujbIH.png- Powinienem z nią uciec wcześniej? - zapytał chłopiec ze łzami w oczach. - Czy to moja wina?
KLujbIH.png- Absolutnie! - oburzył się Gary. Zatrzymali się, więc kucnął przed nim i spojrzał mu prosto w twarz, upewniając się, że dobrze go zrozumie. - To mama powinna dbać o twoje bezpieczeństwo. Sama na siebie sprowadziła ten los. Nie mogłeś się domyślić czegoś takiego, skoro się okłamywała.
KLujbIH.png- Ale teraz będzie dobrze, prawda? Teraz wróciła do taty i będzie dobrze?
KLujbIH.pngGary patrzył na swojego zatroskanego, zagubionego brata i zastanawiał się, czy on sam powinien właśnie tak się zachowywać, czy nie takim synem powinien być. Nie czuł bowiem wielkiego współczucia względem matki, mimo właśnie zasłyszanej historii, choć jednocześnie uświadamiał sobie, że coś w nim powoli pękało. Wcale mu się to nie podobało.
KLujbIH.png- Nie wiem, Russ, bo rodzice się nie dogadują, ale możesz być pewien, że tata nie skrzywdzi mamy - wydusił w końcu z siebie, stawiając na prawdę.
KLujbIH.png- Mama mówiła, że tata jest leniwym nierobem. To dlatego wziął urlop? Dziwnie się zachowuje.
KLujbIH.png- Nie powinieneś słuchać wszystkiego, co mówi Rebecca. - Gary zdusił w sobie nienawiść, gotującą się w żołądku. - Tata ciężko pracował, także nad sobą, żeby móc cię powitać w nowym, ładnym domu. Dużo się zmienił.

KLujbIH.pngCzwartego dnia nieobecności w szkole dostał wezwanie do dyrektora, razem z groźbą wyrzucenia go, jeśli się nie stawi. Poszedł zatem w czasie ostatnich lekcji, by uniknąć tłumów uczniów i znajomych. Mężczyzna już czekał na niego w gabinecie. Wyglądał dziś wyjątkowo elegancko - resztki włosów skrzętnie zaczesał, okulary na nosie nie nosiły śladów upaćkania obiadem, a granatowy garniak sprawiał wrażenie świeżego nabytku. Lekko skołowany Gary zatrzymał się w progu, a ruszył dopiero, gdy dyrektor uśmiechnął się do niego i wskazał krzesło. Trochę chłopaka martwił ten dziwny grymas, którego dotąd nie kierowano w jego stronę. Usiadł ostrożnie przed dyrektorem, jakby musiał w każdej chwili stąd zwiać, zaś ten patrzył tylko na niego w głębokim zamyśleniu, godnym Gandhiego.
KLujbIH.png- Chciał mnie pan widzieć? - odchrząknął w końcu Zane, przerywając niekomfortowe milczenie.
KLujbIH.png- Opuściłeś kolejne dni w szkole bez zwolnienia, Gary, chociaż mówiłem ci ostatnim razem, że nie masz ich więcej do wykorzystania. - W głosie mężczyzny nie dało się dosłyszeć reprymendy ani złości.
KLujbIH.png- Doniosę zwolnienie - zapewnił Gary, podnosząc się już.
KLujbIH.png- Siadaj. Nie chcę twoich podrabianych zwolnień. - Dyrektor machnął ręką, bagatelizując. - Chcę z tobą szczerze porozmawiać.
KLujbIH.pngChłopak zmarszczył brwi z konsternacją, rozglądając się po pomieszczeniu. W jednej chwili serce zmieniło się w kamień ze strachu, że oto właśnie nadszedł ten dzień, kiedy go wyrzucą ze szkoły.
KLujbIH.png- Czy twój ojciec znów pije?
KLujbIH.pngNie spodziewał się tego pytania, ale też fakt, że w ogóle padło, nie zaskoczył go, jedynie ugodził w serce, zalewając twarz gorącem wstydu. Nienawidził tego, że musiał o tym z kimkolwiek rozmawiać, zwłaszcza z osobami na stanowiskach. W pracy, w szkole, w szpitalu. Wszędzie musiał się tłumaczyć. Zacisnął zęby, czując napinające się mięśnie szczęki.
KLujbIH.png- Spokojnie. Wyglądasz bardzo źle, stąd moje pytanie. Wiesz, że nie musisz się przy mnie tego wstydzić. Rozmawiałem z twoim tatą wiele razy.
KLujbIH.png- Pamiętam.
KLujbIH.png- Dogadaliśmy się, bo sam miałem kiedyś ten problem.
KLujbIH.pngGary uniósł raptownie głowę i spojrzał na dyrektora zdumiony. Nigdy by nie podejrzewał tego śmiesznego człowieczka o alkoholizm.
KLujbIH.png- Wiem więc, że to walka do końca życia.
KLujbIH.png- Felix nie wrócił do picia - wydusił w końcu niechętnie. - Chyba. Po prostu moja... matka wróciła do domu z bratem. Muszę się nim zająć przez jakiś czas.
KLujbIH.pngDyrektor westchnął, kiwając głową ze zrozumieniem. Odchylił się na oparcie, a w dłoni obracał pióro wieczne, zupełnie jakby każdy obrót nim klarował mu pojedyncze słowo w głowie, powoli łącząc je w zdanie. Zane wędrował spojrzeniem po gabinecie, lekko zniecierpliwiony, a także zmęczony. Normalnie o tej godzinie odsypiałby nocki, które zarywał na pracę i bitki. Wyczerpanie łupało mu tępo w czaszce, a powieki ciążyły, jak ulepione z cementu. Ledwo się trzymał w pozycji siedzącej.
KLujbIH.png- Wiem, że rodzina jest bardzo ważna, ale musisz też pomyśleć trochę o sobie, chłopaku - odezwał się w końcu dyrektor, wyrywając swojego ucznia z popadania w letarg. - Kończysz szkołę lada chwila, a wtedy możesz robić co zechcesz. Twoi przyjaciele tak samo.
KLujbIH.png- Przyjaciele? - powtórzył głucho chłopak, jakby nie rozumiał znaczenia tego słowa. Może i faktycznie zatarło się z czasem, po wydarzeniach, tracąc sens i wagę.
KLujbIH.png- Chcę cię tylko prosić, byś wytrwał tę końcówkę i dopilnował, by reszta też się utrzymała.
KLujbIH.png- Dlaczego mi to pan mówi? Nie jestem niańką.
KLujbIH.png- Mówię to, ponieważ dziś był mój ostatni dzień w tej szkole i od jutra jesteście na łasce nowej dyrektorki, która nie będzie wam tak pobłażała jak ja.
KLujbIH.png- Rzuca pan pracę tuż przed naszymi egzaminami? - oburzył się Gary, natychmiast usadzając się solidniej w krześle. - Nie może pan tak zrobić.
KLujbIH.pngDyrektor uśmiechnął się smutno.
KLujbIH.png- Nie bardzo wam wybór, Gary.
KLujbIH.png- Co, wyrzucili pana? - zapytał go nietaktownie, zdziwiony.
KLujbIH.png- Nie. Odchodzę na leczenie.
KLujbIH.png- Nic nie rozumiem.
KLujbIH.png- Chciałbym dopilnować, byście dokończyli szkołę. Chciałbym się upewnić, że sobie poradzicie. Wiem, ze mieliście mnie za niedołężnego staruszka, ale robiłem co mogłem. Mam nadzieję, że to wystarczy. Wierzę w was. Przekaż to proszę pozostałym.
KLujbIH.pngDyrektor wstał i wyciągnął do niego rękę. Gary jak w transie podniósł się i uścisnął ją sztywno. Była chłodna i szorstka, zupełnie niepasująca do osoby stojącej przed nim, a jednak gdy ją cofnął, puste powietrze okazało się jeszcze zimniejsze. Zane wcisnął obie dłonie do kieszeni, nagle przemarznięty. Pożegnał się uprzejmie, po czym ruszył przez korytarz. Czuł się dziwnie. Nawet nie zarejestrował dzwonka, obwieszczającego koniec lekcji. Szedł ciężkim krokiem, czując narastający ból głowy, jakby ktoś walił w nią młotem, raz za razem, coraz mocniej. Wydawało mu się, że ciało zapomniało, jak oddychać. Każdy oddech, jaki nabierał, okazywał się niewystarczający, przerywany i nierówny. Na karku kroplił mu się pot. W którymś momencie jego nieobecny wzrok skrzyżował się z Annys, wychodzącą akurat z klasy; tuż za nią podążał Nathan. Ciemność wokół niego się zacieśniała, aż widział jedynie ich twarze i usta wołające jego imię, a potem nic.
KLujbIH.pngObudziły go natrętne poklepywania po twarzy.
KLujbIH.png- Może to trzeba mocniej?
KLujbIH.png- Uspokój się, dziewczyno, nie będziemy obijać nieprzytomnego człowieka.
KLujbIH.png- Nie obijać, tylko-
KLujbIH.pngDyskusje urwały się, kiedy z trudem rozkleił powieki. Najpierw oślepiło go światło, zaraz jednak zostało przysłonięte przez zaniepokojone twarze bliźniąt i próbującego wepchnąć się między nich Xava.
KLujbIH.png- Jestem w piekle? - wymruczał niemrawo.
KLujbIH.pngBruke uśmiechnął się złośliwie.
KLujbIH.png- Zdecydowanie już mu lepiej - skwitował, podciągając go do pozycji siedzącej.
KLujbIH.pngUczniowie wokół przyglądali się im z zaciekawieniem godnym dzieciaków w zoo, gdy Gary dochodził do siebie. Udawał, że nie dostrzegał zaniepokojonych i pytających spojrzeń znajomych. Nagle sobie przypomniał o czymś. Zerwał się nagle na równe nogi, przez co Nathan musiał go zaraz podtrzymać, by znów nie upadł. Przeczekał, aż mroczki przed oczami uciekną gdzieś na tył głowy, a wtedy wydusił z siebie głos:
KLujbIH.png- Która godzina?
KLujbIH.png- Dochodzi szesnasta - poinformował go uczynnie Xav, zerkając na ekran komórki.
KLujbIH.png- Muszę iść po Russella - wydukał, próbując wyswobodzić się z uścisku Nate'a, ale ten tylko go zacieśnił.
KLujbIH.png- Może najpierw odpocznij, zjedz coś? - zaproponował męski bliźniak.
KLujbIH.png- Albo chociaż wypij coś słodkiego, zemdlałeś - poparła brata żeńska bliźniaczka.
KLujbIH.png- Nie, muszę iść. Zjem w domu.
KLujbIH.png- Spokojnie, zwolnij trochę...
KLujbIH.pngZane szarpnął się z nagłą agresją, wyrywając chłopakom. Rzucił im złe spojrzenie, poprawiając koszulkę.
KLujbIH.png- Cześć.

"What do you want from me? Just tell me what you want from me. I mean you want me to quit, is that it? I don't know how we got here, I don't know what happened. I just woke up and there's buildings falling. I mean I had a plan, I had a plan but now I don't, and I have no idea what to do. I don't know what to do and just all I know is I wanna stay here, I wanna stay right here with you..."

KLujbIH.pngGary nie chciał tego dnia się z nikim widzieć. Przyłapał popołudniu Felixa na przeczesywaniu jego pokoju w poszukiwaniu jakiegokolwiek alkoholu. Wiedział, że syn go gdzieś trzymał, ale nie wiedział, gdzie dokładnie. Chłopak skutecznie ukrył wódkę i whisky w kartonie na buty pod łóżkiem, tuż obok pudła z kasą. Dobrze, że Russ poszedł do sąsiadów i nie musiał słyszeć tej okropnej kłótni, w jaką się wdali, którą potem tylko zaostrzyła interwencja Rebecci. Wychodząc z domu, miał ochotę wrzeszczeć w eter, aż wyplułby własne flaki. Zamiast tego ruszył biegiem przez miasto, pędząc przed siebie bez celu, ignorując wibrujący natrętnie telefon od smsów Vivienne.
KLujbIH.pngKiedy dostał wiadomość od Avy, po raz kolejny był na skraju wyczerpania. Wzniósł oczy ku niebu, wyklinając wszystko, co mu przychodziło na myśl. Nie chciał rozmawiać, chciał spać, chciał wypocząć, chciał wracać do domu, w którym czekałby na niego szczęśliwy tata, gotujący obiad dla niego i jego brata, by mogli potem zagrać w planszówki, śmiać się, podczas gdy ojciec nagrywałby to wszystko na kamerę, by mogli w przyszłości obejrzeć to z ciepłym odczuciem, nieodłączonym przy zanurzaniu się w oceanie wspomnień.
KLujbIH.pngJednak dowiedziawszy się o powodzie, dla którego dziewczyna chciała się z nim zobaczyć, wszelka złość czy irytacja ulotniły się z niego, tak jakby ktoś upuścił mu zatrutej krwi - opuściły go wraz z energią do walki, do wstrzymywania się, do wydobywania z siebie tego ciężkiego kamienia żalu, jaki zagnieździł się dawno temu w jego żołądku i nie chciał od tamtej pory zniknąć. Gdy nachyliła się do niego, łącząc ich usta, wzbudziła w nim wciąż świeże wspomnienia pogmatwanych dni, pełnych dezorientacji, ale i swego rodzaju światełka w tunelu. Byli wtedy jak dwoje rozbitków, którzy dryfowali na tratwie, a przed nimi, na ich oczach, wznosił się sztorm; wiedzieli, że czekała ich katastrofa, więc po prostu się jej poddali, pozwolili łódce robić swoje, korzystając z tej chwili panującego jeszcze spokoju. Jej pocałunek przypomniał Gary'emu o tych zimnych dniach, podczas których rozgrzewali wzajemnie swoje ciała i serca, łaknąc desperacko jakiejkolwiek bliskości. Jego noce, wyrywane koszmarami z rzeczywistości, jej mokre policzki nad ranem. Krzyk, kiedy ledwo wrócił do domu, pobity na ulicy. Krzyki, co do niej nie docierały.
KLujbIH.pngFala sprzecznych uczuć zalała go w jednym momencie, odruchowo kierując jego dłoń na talię dziewczyny. Kiedy jednak pochylił się w jej stronę, przyciskając jej ciało do swojego, robił to z pełną świadomością. Odsunęła się nagle od niego, a on nie odczuł cienia zaskoczenia.
KLujbIH.png- Przepraszam... - wyszeptała, owiewając jego szyję ciepłym oddechem.
KLujbIH.pngSpojrzał na nią swoimi granatowymi oczami, ale uciekała przed nim wzrokiem, speszona. Wiedziony dziwnym bólem w sercu, ucałował jej czoło, nos, policzek, a potem składał pocałunki, jeden za drugim, na szyi. Przestał dopiero, gdy poczuł spadającą na jego twarz łzę. Oplótł Avę rękoma mocno, może mocniej, niż powinien. Wydawało mu się, że schudła.
KLujbIH.png- Dlaczego przepraszasz? - zapytał miękko, z twarzą wtuloną w jej klatkę. Czuł jej lekki, niepewny dotyk dłoni na plecach.
KLujbIH.png- MJ...
KLujbIH.png- Melissa nie chce ze mną być - przerwał jej, zaciskając mocno powieki. Wziął głębszy oddech, przepędzając ciężar z piersi. - Nie przepraszaj. Nie za to. Nie po tym wszystkim.
KLujbIH.pngDziewczyna odsunęła się, by mogli na siebie spojrzeć. Przygryzała wargę, patrząc na niego w podobny sposób, jak wtedy. To samo puste, tęskne, pełne bólu i żalu spojrzenie. Zane pokręcił głową, palcami przeczesując jej rude włosy.
KLujbIH.png- Nie możemy tego sobie znów robić, Ava. My... - urwał, nie potrafiąc znaleźć słów. - Nie potrafimy być ze sobą. Nie zauważyłaś? Umiemy się tylko odnaleźć w pocałunkach, w łóżku, a co potem? Oboje gonimy za czymś, za kimś, kto jest poza naszym zasięgiem. Takie życie jest poza naszym zasięgiem. Dlatego nas do siebie ciągnie, bo jesteśmy do siebie podobni, ale właśnie dlatego nie potrafimy się wypełnić, jak dwa puzzle z przeciwnych rogów tej samej układanki.
KLujbIH.pngAva otarła kąciki oczu, patrząc znów gdzieś w bok.
KLujbIH.png- Przecież mógłbyś być z MJ. Ona-
KLujbIH.png- Ona podjęła decyzję - szepnął, spuszczając wzrok. - Poza tym nie zasługuje na to całe gówno, w jakim się babram.
KLujbIH.png- To nie jest prawda, i dobrze o tym wiesz. - Dziewczyna zmarszczyła brwi, oburzona. - Co z tobą?
KLujbIH.png- A co z tobą? - odparł cicho. - Co z nami? Co z nami jest nie tak? - poprawił się zaraz, odchylając. - Dobrze wiesz, że mam rację. Możemy się tylko uczynić bardziej nieszczęśliwymi.
KLujbIH.png- Nie wierzę w to - zaprzeczyła Marlowe, kręcąc głową.
KLujbIH.png- Nie? To zobacz, gdzie skończyliśmy ostatnim razem.
KLujbIH.pngTen argument uciszył ją na dłuższą chwilę. Oboje pogrążyli się w myślach, starając odczytać własne uczucia.
KLujbIH.png- Teraz jest inaczej.
KLujbIH.png- Nie jest... - Gary ściągnął brwi, a potem ujął jej twarz w dłonie. - Gonisz za duchem, a ja jestem wrakiem. To nie jest miłość, Ava - szeptał do niej cicho i delikatnie. - To resuscytacja.
KLujbIH.png- Tak bardzo za nim tęsknię... - wychrypiała, pozwalając w końcu zbierającym się łzom popłynąć. Objęli się nawzajem, ona płacząc, on wpatrując w gwiaździste niebo.
KLujbIH.png- Wiem... Wiem.
KLujbIH.png[tu będzie jeszcze chyba coś o MJ]


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#23 2017-10-01 19:23:21

Mietek
Ciuchofil
WindowsChrome 61.0.3163.100

Odp: Kumple

KhRT18b.png

igP7jsl.png- Oficjalnie, szkoła ssie – rzekł Eric, na co reszta pokiwała głowami na zgodę. Xav westchnął, odpalając pożyczonego od znajomego papierosa. Zdecydowanie wolał żydzić smakowe Gary’ego, lecz tego dnia się na niego nie natknął, zmuszony był więc wyjść na fajkę z dalszymi znajomymi z klasy. Poza tym, darowanemu papierosowi nie zagląda się w filtr.
igP7jsl.png- Dopiero teraz się zorientowałeś? - spytała jego dziewczyna, Susan, przerzucając długie blond włosy na prawe ramię. Jej brokatowe paznokcie zalśniły w popołudniowym słońcu. Cała trójka milczała przez chwilę, zniesmaczona zadaną pracą grupową z literatury. Mieli wybrać dowolną książkę i opisać, jakiego problemu dotyczyła i w jaki sposób został on rozwiązany.
igP7jsl.png- To bez sensu – jęknął Eric, zaciągając się drapiącym dymem w bezsilności. - Ostatnią książkę czytałem z dwa lata temu!
igP7jsl.png- Nieuk – podsumowała zgryźliwie Susan.
igP7jsl.png- Nie mądrz się. Kolorowe czasopisma też nie zaliczają się do kanonu lektur.
igP7jsl.png- Dajcie spokój – żachnął się Xav. - Tak czy siak trzeba będzie to zrobić, nie ma co pierdolić. Napiszę do was wieczorem i ustalimy, jaką książkę wybieramy.
igP7jsl.png- Dobrze, kapitanie – zasalutował Eric. Po tych słowach rzucili pety na ziemię i pożegnali się, każde odchodząc w swoją stronę. Xav wsunął dłonie w kieszenie butelkowozielonej bluzy, odszukując telefon i słuchawki. Włączył playlistę na Spotify; pierwsze nuty (utwór) uspokoiły jego nerwy. Nieco bardziej zrelaksowany powędrował do bramy, by wydostać się na ulicę i wrócić do mieszkania. Tydzień po ostatniej imprezie nie widział się z żadnym z kumpli, nie licząc wypadów na dach i niezobowiązujących rozmów na korytarzach. Zane był nie do życia, Ava odpływała przy każdej wymianie zdań, a bliźniaki nie chciały się wtrącać. Do tego Chester z Dave’m mieli ciche dni, więc nawet z nimi nie mógł się spotkać.
igP7jsl.pngPodsumowując, Xavery był zmęczony i samotny.
igP7jsl.pngJedyne, czego w tym momencie pragnął, to wrócić do mieszkania i zjarać się do stanu nieważkości.
igP7jsl.pngPiękne plany spaliły na panewce, gdy na parkingu ujrzał wytrąconego z równowagi Chesterfielda, wsiadającego na motor. Wyjął z uszu słuchawki, witając kumpla uniesieniem dłoni.
igP7jsl.png- Nie w sosie? - spytał, na co chłopak zmarszczył brwi i prychnął.
igP7jsl.png- (nazwisko nauczyciela) sobie jaja robi. Pierdolę cały ten projekt na literaturę.
igP7jsl.png- Jesteś w grupie z Ann, nie będzie tak źle – odparł Xavery z odrobiną zazdrości w głosie. Zdecydowanie wolałby robić zadanie z kimś, kogo znałby lepiej.
igP7jsl.pngChester spojrzał na niego spod byka.
igP7jsl.png- Jakbyś nie zauważył, nie nadaję się do kontaktu z ludźmi – odpowiedział, kopiąc leżący mu pod nogami kamień. - I nie przepadam za Harpersami. Kurwa.
igP7jsl.png- Za nikim nie przepadasz – sprostował Bruke. Chesterfield wzruszył ramionami na jego słowa.
igP7jsl.png- Może – zamyślił się na chwile. - Podwieźć cię? I tak nie mam nic do roboty.
igP7jsl.pngXav zgodził się z wdzięcznością. Wgramolił się na siedzenie za kumplem, przytulając się niepewnie do jego pleców.
igP7jsl.png- To trochę pedalskie – stwierdził.
igP7jsl.png- Jakby ci to robiło różnicę – odpowiedział sucho Chester, wyjeżdżając na ulicę i dodając gazu. Silnik ryknął, uniemożliwiając jakąkolwiek dalszą konwersację. Wiatr gwizdał Bruke’owi w uszach, gdy pędzili ulicami Bristolu; raz na jakiś czas pokazywał Chesterfieldowi, gdzie ma skręcić.
igP7jsl.pngZatrzymali się przed blokiem Xava piętnaście minut później. Chester obrzucił budynek oceniającym spojrzeniem.
igP7jsl.png- Melina – podsumował trafnie, poprawiając pasek torby, który zsunął mu się podczas jazdy. Bruke pokiwał głową.
igP7jsl.png- Grunt że mam gdzie spać – odparł.
igP7jsl.pngWkroczyli do mieszkania, Xavery pierwszy, Chester nieco z tyłu. Bruke czuł spojrzenie kumpla na swoich plecach, jakby ten chciał wypalić mu w nich dziurę.
igP7jsl.png- Melina – powtórzył Thomas, widząc stan pokoju.
igP7jsl.png- Stul pysk – upomniał go grzecznie.
igP7jsl.pngRozsiedli się na materacu służącym Xavowi jako łóżko; blondyn wyciągnął z poszewki poduszki lufkę i zioło. Chester przyglądał się z nieodgadnionym wyrazem twarzy, gdy Bruke z wprawą ją nabijał.
igP7jsl.png- Od kogo kupujesz maryśkę? - spytał się nagle. Wzruszył ramionami.
igP7jsl.png- To zależy. Zazwyczaj od dilerów w klubach, do których chodzę – podpalił zioło i zaciągnął się, przymykając oczy.
igP7jsl.png- Niepewne źródło – mruknął Chester, nagle spięty. - Powinieneś uważać. Nie wiadomo, dla kogo pracują.
igP7jsl.pngXav podał mu lufkę, patrząc na niego pytająco.
igP7jsl.png- Może masz rację – rzekł po chwili milczenia, gdy chłopak nie powiedział nic więcej. - Co się stało z Dave’m? - zmienił temat.
igP7jsl.pngChester parsknął.
igP7jsl.png- Wtrąca się nie w swoje sprawy – powiedział tylko, zaciskając dłonie w pięści. - Przejdzie mu niedługo.
igP7jsl.png- Mhm… - Nie wiedząc, co powiedzieć, ponownie odpalił zioło, które zdążyło zgasnąć.
igP7jsl.pngMilczeli dłuższą chwilę, każde z nich zatopione we własnych myślach. Ciszę przerwał tym razem Thomas:
igP7jsl.png- Mogę u ciebie przenocować? - spytał. - Nie za bardzo mam gdzie wrócić – dodał wymijająco, widząc niewypowiedziane pytanie na twarzy kumpla. Xavery pokiwał głową.
igP7jsl.png- Ale śpisz na podłodze.
igP7jsl.png- Deal.

igP7jsl.pngTrzy lufki później leżeli rozłożeni na podłodze, Chester przebrany w stare dresy Bruke’a, obaj z zaczerwienionymi oczami i zawieszonymi minami. Xavery widział świat niewyraźnie; nie wiedział, czy to przez haj, czy dlatego, że zgubił gdzieś okulary. Spojrzał na Chestera i zaczął się śmiać, a ten po chwili do niego dołączył.
igP7jsl.png- Masz pryszcza na czole – zachichotał Bruke, palcem dotykając miejsca w którym owy pryszcz się znajdował.
igP7jsl.png- Odpierdol się ode mnie i moich pryszczy.
igP7jsl.png- Pamiętasz, rok temu? - wzięło się mu nagle na wspominki. - Pierwsza lekcja, to była literatura. Graliśmy całą godzinę w chińczyka.
igP7jsl.png- Miałeś te pedalskie pasemka – dodał Chester z leniwym uśmiechem na twarzy; oczy miał zamglone, zasłonięte mgłą dawnych dziejów, gdy wszystko wydawało się trochę prostsze. - W sumie nadal masz pedalskie włosy. Zrobiłbyś coś z nimi.
igP7jsl.png- Chyba wrócę do naturalnego koloru – przyznał Bruke.
igP7jsl.png- Nie będę z tobą rozmawiał o farbowaniu włosów.
igP7jsl.png- Jesteś na to zbyt męski?
igP7jsl.png- Spierdalaj.
igP7jsl.png- Dzwonię po Zane’a – oznajmił nagle, sięgając po telefon. - Rozerwałby się też chłopak.
igP7jsl.png- Masz coś do żarcia? - Chesterowi włączyło się gastro. Xav wskazał na małą kempingową lodówkę, do której drugi chłopak się poczołgał.
igP7jsl.png- Czego, Bruke? – odezwał się znajomy głos Gary’ego, zmęczony i zirytowany.
igP7jsl.png- Cześć, też miło cię słyszeć – odpowiedział Xav, przewracając oczami, choć Zane nie mógł tego zobaczyć. - Rusz kuperek i przyjeżdżaj do mnie.
igP7jsl.png- Nie mogę. – Gary zabrzmiał na jeszcze bardziej zmęczonego. - Nie bez brata i nie jak jesteście najebani.
igP7jsl.png- Nie jesteśmy – skłamał. -A brata możesz zabrać ze sobą. Będziemy grać w chińczyka.
igP7jsl.png- W chińczyka? – Jego głos jakby się ożywił. - Nie poczekacie do kolejnej lekcji z panem [Chujmuwrzyć]?
igP7jsl.png- Wieczór wspomnień, Zane, wieczór wspomnień.
igP7jsl.png- Brzmi jak impreza dla pedałów.
igP7jsl.png- Dzisiaj wyjątkowo wpuszczamy hetero samców alfa, dzień dobroci dla zwierząt.
igP7jsl.png- Dobra, niech będzie – westchnął Zane. - Wyślij adres.
igP7jsl.png- Nie zabij się gdzieś po drodze.
igP7jsl.png- Mhm.- I się rozłączył. Xav odłożył telefon na podłogę obok i westchnął. Zaburczało mu w brzuchu.
igP7jsl.png- Chcesz gryza? - spytał uczynnie Chester, który zjarany stawał się sto razy bardziej sympatyczniejszy, wyciągając przed siebie zimne resztki burgera z maka. Bruke zmarszczył brwi, próbując skupić wzrok na zmarniałym posiłku.
igP7jsl.png- Masz świadomość, że to leży w lodówce z cztery dni?
igP7jsl.pngChesterfield obrzucił burgera nieodgadnionym spojrzeniem, po chwili wzruszając ramionami.
igP7jsl.png- Wygląda jadalnie.
igP7jsl.png- Boże. - Xav schował twarz w dłoniach, chwilę potem odsłaniając ją ponownie, jakby w panice. - Trzeba tu ogarnąć, Zane przyjeżdża z młodszym bratem! - Wstał, by wrzucić saszetkę z zielskiem z powrotem do poszewki. Chester nie ruszył się z podłogi, przeżuwając powoli bułę. Bruke kopnął go w zad. - Kurwa, rusz się i zacznij wyglądać jak człowiek.
igP7jsl.png- Sam wyglądasz jak człowiek – obruszył się. Xavery, z którego haj już schodził, przewrócił oczami.
igP7jsl.png- Zostaw to gówno do kurwy, jeszcze się strujesz – podciągnął go za kaptur bluzy do pionu. - Idź coś ze sobą zrób do łazienki.
igP7jsl.pngTom pokiwał powoli głową, nie ruszając się z miejsca. Zniecierpliwiony gospodarz zawlókł go do klopa sam, każąc przemyć kumplowi twarz i pokontemplować w samotności, a sam wrócił do pokoju reprezentacyjnego, by w torbie poszukać pudełka z grą. Nie miał tylu krzeseł by pomieścić cztery osoby, rozłożył więc chińczyka na podłodze. Gary wysłał mu esemesa, że są w drodze, więc korzystając z okazji napisał mu, by kupili coś do żarcia i picia.
igP7jsl.pngNie musiał czekać dłużej niż dwadzieścia minut, by zadzwonił domofon, a po otworzeniu przez drzwi wkroczył najpierw Zane, a zaraz po nim jego młodszy brat, rozglądający się naokoło z zaciekawieniem. Xavery, mając okazję, przyjrzał się chłopcu dokładniej. Podobieństwa między braćmi nie rzucały się w oczy od razu, ale były widoczne; coś w linii nosa i żuchwy oraz wyraz ich oczu, jakby oboje przeżyli wiele, o wiele za dużo jak na ich wiek. Uśmiechnął się do młodego i wyciągnął ku niemu rękę, którą chłopak uścisnął nieśmiało.
igP7jsl.png- Russel, prawda? Xavery jestem, mów mi Xav – powitał go z delikatnością w głosie, której nawet on sam się nie spodziewał. Gary aż podskoczył, zdumiony. - Zapraszam, usiądźcie… - Tu wskazał na podłogę i zrobił dziwną minę. - … gdzieś. Sorry, nie miewam wielu gości zazwyczaj – dodał niepewnie.
igP7jsl.pngStarszy Zane pokiwał tylko głową, zwalając się z zadem na podłogę i rzucając siatkę z żarciem z KFC obok siebie, a za nim usiadł Russ. W tym momencie z łazienki wypierdolił się Chester, niemal się przy tym nie zabijając. Widząc torbę z logiem fastfoodu od razu się rozpogodził.
igP7jsl.png- O, macie żarcie!
igP7jsl.pngGary na te słowa skrzywił się, wstał i odciągnął Xava trochę dalej od Russa, który przyglądał się nienażartemu Chesterowi z pewną dozą podziwu w oczach.
igP7jsl.png- Jesteście zjarani?! - syknął kumplowi na ucho, na co Bruke wydał niezidentyfikowany dźwięk i wzruszył dziwnie ramionami. Zane podłamany przejechał dłonią po twarzy. - Mieliście być trzeźwi!
igP7jsl.png- Przecież jesteśmy! - sprostował, oburzony. - Upaleni to nie najebani!
igP7jsl.pngPoobijany chłopak nie miał widocznie siły na dyskutowanie z taką logiką, machnął więc na niego tylko ręką i zarządził, by po prostu zaczęli grać.
igP7jsl.png- Chcę czerwone pionki – oznajmił Chester, wyciągając po nie łapy, w które został trzaśnięty przez Gary’ego.
igP7jsl.png- Nie ma bata, Chesterfield, czerwone są moje.
igP7jsl.png- Byłem pierwszy, wypchaj się.
igP7jsl.png- Ej, spokój, dajcie Russelowi może najpierw wybrać. - Xavery mrugnął do Młodszego Zane’a, który pokiwał głową.
igP7jsl.png- Mogę niebieskie? - spytał.
igP7jsl.png- No jacha – wziął pionki i podał chłopakowi.
igP7jsl.png- Nie poznaję cię – wyznał Starszy Zane, wyglądając na coraz bardziej zdumionego.
igP7jsl.png- Najmłodsi trzymają się razem – odparł, zaraz żałując swoich słów, gdy dwójka jego kumpli popatrzyła po sobie.
igP7jsl.png- Masz starsze rodzeństwo?
igP7jsl.png- Miałem – sprostował sucho, tracąc cały humor, jaki poprzednio miał. Nastała nieprzyjemna cisza, która dla Bruke’a ciągnęła się w nieskończoność, choć trwała jedynie kilka sekund. Odchrząknął. - To co, Russ, zaczynasz? - zmienił temat ze sztuczną wesołością, podając chłopcu kostki.

igP7jsl.pngRussel spał na starym materacu Bruke’a; jego oddech był równomierny, a twarz zrelaksowana. Gary z zatroskaną miną przykrył go kocem. Chester odpłynął niemal w tym samym czasie, co Młody Zane, chrapiąc rozwalony na podłodze z bluzą zwiniętą w prowizoryczną poduszkę pod głową.
igP7jsl.pngZane spojrzał na Xava, rozmyślającego nad kolejnym ruchem pionka.
igP7jsl.png- W chuj zimno u ciebie. – Bruke wzruszył ramionami.
igP7jsl.png- Da się przyzwyczaić – odparł cicho, by nie zbudzić dwóch śpiochów. - Zresztą muszę oszczędzać, nie wyrobiłbym z czynszem.
igP7jsl.pngGary pokiwał głową, siadając naprzeciwko niego z sapnięciem. Milczeli dłuższą chwilę.
igP7jsl.png- Słyszałem o pogrzebie Collinsów.
igP7jsl.pngXavery się spiął. Jego kumpel patrzył na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
igP7jsl.png- Przykro mi.
igP7jsl.png- Nie chcę o tym rozmawiać – odpowiedział cicho, patrząc na swoje dłonie. - To był długi rok.
igP7jsl.pngGary przytaknął.
igP7jsl.png- Widać po tobie.
igP7jsl.pngCisza.
igP7jsl.png- Chcesz zapalić? - przerwał ją Xavery.
igP7jsl.png- Oh yass – przytaknął z widoczną ulgą Zane. Wyszli na balkon, Gary poczęstował go czekoladową fajką. Xav odpalił, przymykając oczy z zadowoleniem. Zdecydowanie wolał żydzić od Zane’a.
igP7jsl.png- Nadal ciężko mi uwierzyć, że dyra już nie będzie w szkole – wyznał Bruke. - Nie przepadałem za nim, ale wpisał już się w estetykę budy.
igP7jsl.png- Do tego to baba – odparł Zane. - Podwójne piekło.
igP7jsl.png- Będzie się działo. - Xavery podciągnął rękawy swetra w geście gotowości. Spojrzał na nagle zastygłą w szoku twarz kumpla i podążył za jego wzrokiem, który skierowany był na jego przedramiona. Pobladł i w pośpiechu opuścił rękawy jak najniżej mógł, choć to, co zobaczył Gary, już się nie odwidzi.
igP7jsl.png- Xav… - zaczął Gary, ale chłopak szybko mu przerwał, oddychając ciężko:
igP7jsl.png- To nic, naprawdę. Nie mów nikomu, proszę proszę proszę – schował twarz w dłoniach, gdy świat zawirował przed jego oczami. Myśli przemykały mu przez głowę z zawrotną prędkością, czuł na zmianę uderzenia chłodu i gorąca. Zachwiał się niebezpiecznie, uderzając o barierkę; Gary złapał go za ramię i pomógł mu usiąść. Bruke słyszał wszystko niewyraźnie, w uszach mu piszczało, jak przez taflę wody dochodził do niego głos dawnego przyjaciela:
igP7jsl.png- Okej, dobra, nic nikomu nie powiem – zapewnił go, nadal trzymając mocno dłoń na jego ramieniu, kucając przed nim. Xav był wdzięczny, ucisk na ramieniu pozwalał mu utrzymać się przy świadomości. Rzeczywistość nie uciekała mu spod nóg jak to zazwyczaj bywało w takich momentach. - Co mogę zrobić? - spytał spokojnie Zane, ale Xav tylko pokręcił głową, oddychając coraz szybciej. - Hej, bierz oddechy ze mną, ok? - demonstracyjnie wziął głęboki oddech, potrzymał chwilę w płucach i wypuścił powoli.
igP7jsl.pngZajęło to trochę czasu, ale z pomocą kumpla Xavery’emu udało się nieco uspokoić.
igP7jsl.png- Dzięki – wydusił z siebie, ocierając łzy zasychające mu na policzkach wierzchem dłoni. Nawet nie zauważył, kiedy zaczęły po nich spływać.
igP7jsl.png- To nic – odpowiedział. - Przyniosę ci wody – wyszedł z balkonu, by niemal natychmiastowo wrócić z kubkiem wypełnionym kranówą. Bruke przyjął ją z wdzięcznością, biorąc zachłanny pierwszy łyk. Zakrztusił się, na co Zane natychmiastowo począł poklepywać go po plecach. - Kurwa, spokojnie.
igP7jsl.pngUsłuchał i tym razem wziął mniejsze łyki, ledwo przechodzące przez jego zaciśnięte gardło. Westchnął, odkładając kubek obok siebie i chowając twarz między chudymi kolanami.
igP7jsl.png- Jestem ludzką spierdoliną – wychrypiał, wykończony atakiem.
igP7jsl.png- Nie, nie jesteś – zapewnił go Gary. - Widziałem wiele ludzkich spierdolin i uwierz, nie jesteś jedną z nich. Co najwyżej rudym chujem.
igP7jsl.pngXavery parsknął śmiechem, unosząc głowę by spojrzeć na ucieszoną mordę Gary’ego.
igP7jsl.png- Pierdol się, nie jestem rudy!
igP7jsl.png- Widziałeś się w ogóle ostatnio w lustrze?
igP7jsl.pngRozsiedli się, opierając się plecami o ścianę. Xavery patrzył w granatowe niebo, zatopiony w myślach, już nie pędzących jak szalone, lecz płynących regularnym strumieniem. Mały, ledwo zauważalny uśmiech błąkał mu się po ustach, lecz szybko zgasł, gdy zorientował się, że jest Gary’emu winny wyjaśnienia.
igP7jsl.pngOdchrząknął, sprowadzając na siebie uwagę Zane’a, który tak jak on obserwował wcześniej niebo.
igP7jsl.png- Zazwyczaj ludzie nie reagują z takim spokojem jak komuś odpierdala… - rzekł niemal nieśmiało, na co Gary wzruszył ramionami.
igP7jsl.png- Podobne sytuacje przechodziłem z MJ, wiem, jak się zachować kiedy coś takiego się dzieje – wyjaśnił. Xavery pokiwał głową, wzdychając moment później.
igP7jsl.png- Słuchaj… - zaczął, ale Gary mu przerwał.
igP7jsl.png- Nikomu nie powiem, nie martw się. Zresztą  - dodał – jestem w stanie zrozumieć, gdzie się teraz znajdujesz.
igP7jsl.pngBruke spojrzał na niego z zaskoczeniem, ale nie naciskał. Gary nie patrzył się na niego, ze zmarszczonymi brwiami zastanawiając się nad czymś.
igP7jsl.png- Chodzę na bitki – powiedział po dłuższej chwili. - To zawsze trochę forsy do kieszeni jak uda mi się wygrać, ale to nie jest najważniejsze. - Ponownie zamilkł, przejeżdżając palcami po zdartych kłykciach. - Ból otrzeźwia umysł, można powiedzieć.
igP7jsl.png- Czasami po prostu ciężko jest mi walczyć z tym pierdolonym uczuciem pustki – odezwał się nagle, ponuro. - Nie daję rady. Więc łapię się czegokolwiek, byłe tylko nie zostawać we własnej głowie.
igP7jsl.png- Zaleci hipokryzją, ale to nie jest najlepsze rozwiązanie – powiedział Zane z pewnego rodzaju łagodnością. Xav przytaknął.
igP7jsl.png- To prawda, nie jest. Dlatego już tego nie robię. Ale nie mogę cofnąć czasu i sprawić, że blizny znikną.
igP7jsl.pngWestchnęli obaj, idealnie zsynchronizowani, by zaraz wybuchnąć śmiechem, nie wiadomo do końca z czego. Gdy się uspokoili Zane z żałością stwierdził że zmarnowali dwie fajki, które zleciały z balkonu, więc w ramach uczczenia ich pamięci wypalili po jeszcze jednej. Rozmawiali przy tym o mało zobowiązujących rzeczach, o reszcie kumpli, o imprezach i dziewczynach, o szkole i chujowym projekcie z literatury.
igP7jsl.png- Jesteś moją męską Mary Jane, tylko tak sto razy brzydszą – nabijał się z niego Zane.
igP7jsl.png- Czy ty właśnie wyznałeś mi gejowską miłość? - spytał z udawanym, dramatycznym szokiem. Gary trzepnął go w ramię.
igP7jsl.png- Sto razy brzydszą, powiedziałem.
igP7jsl.pngBył już środek nocy, więc Xavery nalegał, by Zane’owie przenocowali u niego. Po kilku minutach nagabywania Gary w końcu przystał na propozycję. Chciał położyć się w ciuchach które nosił cały dzień, ale Bruke Dobry Samarytanin wyciągnął z torby za dużą koszulkę, po czym cisnął nimi w Zane’a, stwierdzając, że ma się chociaż opłukać. Sam jedynie przebrał się w dres i podkoszulek i jebnął się obok Chestera zwiniętego w kłębek, co w ogóle do niego nie pasowało.
igP7jsl.pngGary wywlókł się z kibla, nie wiedząc co ze sobą zrobić, więc Xav powiedział mu tylko, że obok Russela na materacu jest wystarczająco miejsca jeszcze dla niego. Zane ułożył się ostrożnie obok młodszego brata, by go nie obudzić przypadkiem, i ziewnął bezgłośnie.
igP7jsl.pngMimo zmęczenia zaczęli rzucać suchymi żartami, chichrając się jak najciszej, czemu nie pomógł balansujący na granicy snu i jawy Chester, który z wciąż zamkniętymi oczami zaczął opowiadać jakiś długi, bardzo skomplikowany kawał. Gary nie zastanawiając się długo włączył dyktafon, nagrywając zaspanego chłopaka pierdolącego coś o blondynkach.
igP7jsl.pngXavery nie wiedział, dlaczego, ale czuł się inaczej, gdy rozmowa między nim a Gary’m ucichła i obaj leżeli w spokojnej ciszy, powoli odpływając. Dopiero przysypiając zorientował się, dlaczego.
igP7jsl.pngNie wszystko było nagle zajebiście perfekcyjnie, ale Gary go rozumiał, a on rozumiał Gary’ego.
igP7jsl.pngI przez moment było w porządku.


The brain is a monstrous, beautiful mess

Offline

#24 2017-10-11 22:26:20

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 61.0.3163.100

Odp: Kumple

2dpGchn.png
Back and forth through my mind
Behind a cigarette
And the message coming from my eyes
Says leave it alone

KLujbIH.pngSiedziała przy biurku, natrętnie wystukując granatowymi paznokciami jakąś popową piosenkę, lecącą ostatnio bez przerwy w radiu, jedną z tych, co wkręcały się w mózg jak mocna śruba i prawdopodobnie nigdy go nie opuszczały, przypominając o sobie niespodziewanie nawet wiele lat później. Powinna robić pracę na angielski, ale nie potrafiła się skupić. Zamiast tego zerknęła na leżącego w progu dobermana. Gryzła wargę, aż zaczerwieniła się do barwy dojrzałego jabłka z najlepszego polskiego sadu. Schyliła się, zdjęła kapcia i rzuciła nim w psa. Ani drgnął. Wydał jedynie z siebie coś na kształt westchnienia, tak jakby przyzwyczaił się do dziwacznych zachowań właścicielki.
KLujbIH.pngOdchyliła się na oparcie i wpatrzyła w sufit, czarny, jak gdyby pokrył się grubą warstwą sadzy. Nudziła się. Nudzili ją już jej znajomi, nudzili nauczyciele, a zbliżało się lato. Miała ochotę na atrakcje.
KLujbIH.pngUsłyszała na dole trzask zamykanych drzwi. Mefisto zamerdał ogonem, tak jakby poznał członka rodziny po krokach i natychmiast zbiegł na dół, a Vivienne podążyła za nim, zdecydowanie wolniej, bez pośpiechu. W korytarzu kucał jej brat, witając się ze szczęśliwym, lecz powściągliwym psem. Uniósł wzrok, zaalarmowany jak zwykle skrzypieniem schodów.
KLujbIH.pngTe schody były przyczyną wielu zażartych dyskusji w tym domu. Cała trójka dzieci Fisher marzyła o rozbiciu ich na drzazgi, pocięciu, wymianie albo chociaż poprawce przez specjalistów. Nie mogli znieść paskudnych jęków i krzyków, jakie wydawał każdy stopień pod najmniejszym naciskiem. Potrafiły obudzić każdego z nich w trakcie najtwardszego snu, co skutecznie utrudniało wymykanie się gdziekolwiek nocą czy choćby wędrówki w poszukiwaniu przekąsek w lodówce. Każde wspomnienie o schodach kończyło się furią ojca i wywodem na temat tego dzieła sztuki, które powołał do życia jego ojciec, a ich dziadek. Nie żałował też sobie kwiecistych zapewnień, iż prędzej umrze, niż pozwoli komukolwiek tknąć te schody. W akcie desperacji Vi zakupiła odpowiednio wysoką drabinę i to przez nią wydostawała się z pokoju. Teoretycznie nie musiała, bo ojciec rzadko spędzał na tyle dużo czasu w domu, by móc ją kontrolować, zresztą pozwalał jej niemal na wszystko. Na pewno na znacznie więcej, niż braciom. Wiele razy poślizgnęła się na jej stopniach, odczuwając natychmiast nagły przypływ adrenaliny, ale to tylko wzmogło jej preferencje do tego sposobu opuszczania budynku.
KLujbIH.pngIan kiwnął jej głową na powitanie.
KLujbIH.png- Co tam? - zapytał, skupiając się z powrotem na psie.
KLujbIH.pngChujowo, pomyślała, jednocześnie rozciągając usta w rozmytym uśmiechu. Tak naprawdę "tam" było wszystko; wszystko to, co rozumiała, ale i nic. Nic było obszerną kategorią zagubienia, dysfunkcji i zdecydowanego braku rozumienia. Przez chwilę miała przemożną ochotę mu to wyjaśnić, wyrzucić z siebie, ale kiedy otworzyła usta i już zamierzała to zrobić, wszelkie odpowiednie słowa pierzchły jak grupa wróbli z ławki, gdy usiądzie na niej człowiek; po prostu uleciały w dal, w to "nic".
KLujbIH.pngWzruszyła więc tylko ramionami, nie siląc się nawet na powiedzenie "nic". Wbrew temu, jakie sprawiali wrażenie w szkole, wcale nie mieli ze sobą dobrego kontaktu. Nie można też było powiedzieć, by się nie dogadywali. Po prostu trwali w pośrednim stanie zawieszenia i niezrozumienia.
KLujbIH.png- Zane mi dziś spierdolił - odezwał się bezbarwnym tonem, palcem nakazując psu siedzieć.
KLujbIH.png- Słyszałam - odparła, patrząc, jak Mefisto posłusznie kładzie tyłek na kaflach. Wyczuła, że na tym skończyła się ich rozmowa, tak jak wyczuwa się czyjeś spojrzenie z drugiego końca pokoju, więc zeszła, by ubrać buty. - Wychodzę.
KLujbIH.png- Kurtka - upomniał ją stanowczym głosem, tym samym, jakim zaraz podał psu kolejną komendę, którą ten natychmiast wykonał.
KLujbIH.pngVi wyjęła z szafy cienką skórę i rzuciła ją ostentacyjnie na drewniany taboret po drugiej stronie korytarza, po czym wyszła, przeczesując placami włosy. Poszła na przystanek, choć mogła wziąć auto brata i on nie miałby prawa narzekać, bo do czasu, aż wróci, ojciec będzie z powrotem. Ojciec pozwoliłby jej wziąć nawet swoją Bestię, gdyby tylko poprosiła. Dotąd jeszcze taka prośba nie padła. Nie tylko dlatego, że oczekiwałby od niej głośnego, jasnego, stanowczego "proszę", ale ponieważ była niemal pewna, że wsiadając za kierownicę Bestii, skończyłaby gdzieś w rowie lub w ścianie budynku. Takie przygody zostawiała sobie na później.
KLujbIH.pngWiedziała, gdzie mieszkał Gary. Już wcześniej dotarły do niej plotki o jego tacie, dzięki którym poznała osiedle. Później Ian musiał go odwiedzić, by odebrać dług, zaś Vi miała pamięć do adresów. Dojeżdżała już do ostatniego przystanku, kiedy zauważyła, że już na nim stał, i to nie sam. Towarzyszył mu jakiś mały chłopiec i prędko dopatrzyła się między nimi podobieństwa. Próbowała sobie przypomnieć, czy kiedyś słyszała, żeby miał brata, ale nie; poza historiami o ojcu pijaku właściwie nie wiedziała o jego rodzinie nic.
KLujbIH.pngPożałowała teraz, że nie ubrała bluzy z kapturem. Potrząsnęła głową, starając się odciąć od nowych pasażerów kurtyną włosów. Zajęli miejsca tuż przy drzwiach. Wszystko w tej sytuacji wydawało się dziwne, począwszy od chłopca, który siedział cicho ze spuszczoną głową, w rękach memląc jakiś papierek, ale nie smutny ani zawstydzony, jak zbesztane dziecko, po prostu: nienaturalnie potulnie. Gary zaś patrzył przez okno, z brwiami zbiegającymi się w jedną, z czego chyba nie zdawał sobie sprawy. Całe ciało miał nieruchome, a oczy nie śledziły widoków za oknem, raczej przenikały je bezmyślnie, skupiając się na tym, co działo się w jego głowie. Vi patrzyła na tą scenę z żywym zainteresowaniem.
KLujbIH.pngPo jakichś piętnastu minutach chłopiec nieśmiało szarpnął go za rękaw, a nie otrzymując odpowiedzi, wypowiedział niegłośno jego imię. Dopiero wtedy Gary zamrugał, jak wyrwany ze snu i spojrzał na niego, potem przez okno. Nagle się zerwał, wcisnął "STOP" na drążku, jednak albo przycisk nie działał albo kierowca go zignorował, bo minęła jeszcze jedna, wyjątkowo długa minuta, nim zwolnili i zatrzymali się - na przystanku. Wyskoczyli na zewnątrz, a Vi w ostatniej chwili za nimi, omal nie zatrzaskując nogi w progu. Stała, patrząc, jak oddalają się szybkim krokiem. Nie oglądali się za siebie, więc ruszyła ich śladem.
KLujbIH.pngPodszedł do domu w podobnym metrażu co Vi, może nawet większego. Dziwiła się, że znał kogoś z tych stron, ale zaraz sobie o kimś przypomniała i faktycznie, zaraz zobaczyła Melissę otwierającą drzwi. Miała subtelny, ale ciepły, szczery uśmiech na twarzy, który ustąpił miejsca zdezorientowaniu, gdy jej wzrok padł na chłopca. Otworzyła usta, ale Gary zaczął coś szybko mówić, energicznie gestykulując. Vi widziała, jak dziewczyna kiwa głową, choć ma zmartwioną minę, a jej brwi marszczyły się w identyczny sposób, jak robił to Gary w autobusie. Chłopiec wszedł do środka, a Melissa przymknęła za nim drzwi, stając boso na progu. Pytała Zane'a o coś, wyciągała rękę w jego stronę, ale on odtrącił ją z zaskakującą gwałtownością, której obie się najwyraźniej po nim nie spodziewały. Nie wobec dziewczyny, będącej ponoć jego przyjaciółką i, jak mówiono po kątach, kimś więcej. Oddalił się, a Melissa patrzyła za nim jak pies, przywiązany do drzewa przez właściciela. Nim Vi wznowiła wędrówkę, ich spojrzenia skrzyżowały się na chwilę, a wtedy Vi dostrzegła bijącą od niej nieufność, niechęć. Posłała jej buziaka, na którego odpowiedziała trzaśnięciem drzwi.
KLujbIH.pngDogonienie chłopaka zabrało jej więcej czasu, niż się spodziewała, bo narzucił niezłe tempo. Już była dwa kroki za nim, gotowa złapać go za ramię, gdy nagle odwrócił się. Zderzyli się, ale udało jej się zachować równowagę. Otrząsnąwszy się, spojrzała mu w twarz. Zaskoczył ją tak wyraźnie wypisany na jego twarzy gniew. Nie był czysty i zimny, jak jej ojca czy braci; nie, wręcz przeciwnie. Był to brudny, mętny gniew, nie posiadający jednego źródła, nawarstwiony przez czas, długi czas. Nie zdziwił ją sam fakt tego uczucia, a raczej otwartość, z jaką je okazywał. Teraz najwyraźniej zamierzał skierować go przeciw niej.
KLujbIH.pngDroga wolna.
KLujbIH.png- Leziesz za mną? - warknął pomiędzy jednym ciężkim oddechem, a drugim. - Czego chcesz?
KLujbIH.pngPowinna mieć wiele odpowiedzi na takie pytanie, tymczasem miała tylko jedną, na aktualną sytuację.
KLujbIH.png- Zadzwoniłaś już do swojego braciszka, gdzie jestem? Śmiało. Wyjmij telefon, jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś.
KLujbIH.pngNie mogła się powstrzymać przed uniesieniem kącików ust, choć wiedziała, że go tym tylko jeszcze bardziej rozwścieczy. Tyle że spijała te słowa nienawiści, jak wierny Słowo Boże z ust księdza. Rozumiała, czego szukał. W końcu poszła za nim w przekonaniu, że są tacy sami.
KLujbIH.png- Mam dla ciebie propozycję - oznajmiła, zaczepiając kciuki o szlufki spodni. Oblizała usta. - Nie spaliśmy ze sobą, ale to mi uwierzą, nie tobie.
KLujbIH.pngPatrzyła, jak zaciska usta, jak wykonuje charakterystyczny ruch szczęką, nim splunął jej pod nogi. Nie zrobiło to na niej wrażenia.
KLujbIH.png- Trzymaj się ode mnie z daleka. Mówię poważnie. Jesteś ostatnim, czego teraz potrzebuję.
KLujbIH.pngNie zdążył się odwrócić, nim odparła stanowczo:
KLujbIH.png- Nie zgodzę się. Jestem właśnie dokładnie tym, czego potrzebujesz.
KLujbIH.pngPalcem wskazującym i kciukiem ścisnął nasadę nosa, ale wiedziała już, że łyknął haczyk, chociaż jeszcze tego nie był świadom. Był zły, ale też zdesperowany. Nie pozwoliła mu mówić.
KLujbIH.png- Próbowałam cię okraść, ale się zorientowałeś, dlatego skłamałam bratu. Mogę to jednak odkręcić. Mogę też zrobić więcej - zalała go potokiem słów. - Mogę załatwić ci pracę w barze mojego ojca. Będziesz miał sporą pensję, napiwki. Nie musisz się martwić o siniaki czy rozwalony nos.
KLujbIH.png- Czego ty ode mnie chcesz, dziewczyno? - Już nie brzmiał tak groźnie. Głos mu się łamał. - Nie będę brał udziału w szemranych biznesach twojego ojca. Wystarczy mi problemów.
KLujbIH.png- To tylko bar. Nic więcej - zapewniła go obojętnie.
KLujbIH.png- Czemu?
KLujbIH.png- Czy to ważne? - Zaczynała już się irytować. - Powinieneś zapytać: za ile.
KLujbIH.pngPatrzył na nią w milczeniu, ale widziała, widziała w jego oczach, jak pękał. Potrzebował stałej, dobrze płatnej pracy w odpowiednich godzinach, a nie miał szerokiego wachlarza wyboru przez swoje nocne eskapady.
KLujbIH.png- Ile?
KLujbIH.pngUśmiechnęła się szeroko, triumfalnie.
KLujbIH.png- Dziesięć funtów za godzinę. Może więcej, jeśli się wykażesz.
KLujbIH.pngZ satysfakcją obserwowała, jak szerzej otwiera oczy. Mimo sińców zmęczenia pod nimi i zaczerwienienia, nie mogła oderwać wzroku od barwy ich tęczówek, tych wielu odcieni niebieskiego, tyleż smutnych i niepewnych, co żelaznych. Zgodził się, choć z oporami. Przekazała mu informacje, gdzie i kiedy ma się stawić. Nim się oddalił, stał z dłońmi w kieszeniach i patrzył na nią w zamyśleniu, pytająco. Przestał dopiero, kiedy kiwnęła na niego głową. Jedną nogą przekroczyła już granicę jego życia. W oddali grzmiało, zapowiadając burzę, choć on jeszcze jej nie słyszał.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#25 2017-12-10 07:21:09

Dolores
Kucyponek Jednorogi
MacintoshSafari 602.1

Odp: Kumple

ava10.png

Ava weszła do mieszkania. Rzuciła torbę na wyspę kuchenną i opadła na kanapę obok Chucka. Wzięła jego piwo ze stolika i upiła łyk. Mężczyzna spojrzał na nią z powątpiewaniem. Ruda posłała mu nierozumiejące spojrzenie i wzruszyła ramionami.
- Coś się stało?
- Długi dzień. Masz ochotę na Mortal Combat?
Wiedziała czym odwrócić jego uwagę. Chuck był gamerem jakiego jeszcze nie znała. Jedną ze ścian jego salonu zajmowała potężna kolekcja gier na konsole i filmów. Póki nie wprowadziła się do apartamentu Westwicka, nie wiedziała czym jest prawdziwe granie. Teraz z ulgą patrzyła jak szuka na półce odpowiedniego pudełka; były ułożone alfabetycznie. Miała wrażenie, że wśród jej przyjaciół panowało dziwne napięcie i rozmowa z Zanem wcale go nie rozładowała, a być może nawet w jakiś sposób to pogorszyła. Czasem miała wrażenie, że mogła mu o tym nie mówić, ale czasu nie mogła cofnąć i jedyne co jej pozostało to zająć czymś myśli. Bez słowa wzięła pada i zabrała się za wybieranie postaci, dość przypadkowe, chciała jak najszybciej zacząć. Gry były świetnym sposobem na, chociażby częściowe, rozładowanie emocji. Oboje z Chuckiem dużo krzyczeli i przerzucali się obelgami.
- Skopę ci dupę!
- Oj, twoje niedoczekanie...
Ava zmarszczyła brwi w skupieniu. Chuck zagryzł dolną wargę. Walka była zawzięta. Palce poruszały się szybko. Paski życia na ekranie kurczyły się z podobną prędkością. K.O.
- Wygrałam! - krzyknęła Ava.
Uniosła ręce i roześmiała się. Chuck rzucił pada na kanapę udając obrażenie, ale zaraz też się roześmiał. Spojrzał na Avę ucieszoną z wygranej. Ich spojrzenia skrzyżowały się. I wtedy go pocałowała. Krótko. Intensywnie. Machinalnie wplotła palce w jego włosy. Jego dłoni zsunęła się w dół jej pleców. Usta się rozchyliły, leżaki złączyły. Ava lekko uniosła powieki... I w tym momencie dotarło do niej co robi. Wstała z kanapy jak oparzona, czerwona aż po koniuszki uszu. Miała szeroko otwarte oczy, Charles też. Potrząsnęła szybko głową, jakby chciała z niej wyrzucić kotłujące się myśli.
- Przepraszam.
Rzuciła pada na kanapę i wybiegła z mieszkania, po drodze tylko chwytając swoją torbę. Nie chciała spędzić w tym mieszkaniu ani chwili dłużej. Chuck wybiegł za nią.
- Ava! Czekaj!
Kiedy dobiegł do windy zauważył jedynie jej rude włosy za zamykającymi się drzwiami. Uderzył w nie otwartą dłonią, mamrotajac przy tym przekleństwa. Po drugiej stronie Ava oparła się plecami o ścianę windy i zamknęła oczy. Zbierało jej się na płacz. Wbijała paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni, by się nie rozpłakać, ale nawet nie zauważyła jak łzy zaczęły spływać po jej policzkach.

These things happen
* * *

Nie wiedziała dokąd pójść i co ze sobą zrobić. Przez jakiś czas jeździła po mieście bez większego celu, byleby tylko zostać w ruchu. Fala zielonych świateł skutecznie jej to umożliwiała. Nawet nie zauważyła kiedy zniknęły zabudowania miast, ustępując miejsca ciszy przedmieść pełnych małych, jednorodzinnych domków. Stąd było całkiem blisko do jej nowego domu, a także - jak się niedawno dowiedziała - do domu Harperów. Nie chciała siedzieć w pustym, niewykończonym budynku, dlatego zdecydowała się złożyć niezapowiedzianą wizytę kuzynostwu. Miała nadzieję, że w niczym nie przeszkodzi. Powoli zmierzchało, gdy zajechała pod ich dom. Otworzył jej Jonathan, wyraźnie zaspany. Przetarł ręką twarz, na której odbił się ślad poduszki, i gestem zaprosił kuzynkę do środka. Annys siedziała na kanapie i rozglądała się wkoło, wyraźnie zdezorientowana. Przypominała syrenkę - od pasa w dół zawinięta w kokon z kocy, który nieco poniżej jej stóp został rozkopany, najprawdopodobniej przez jej brata. Na stoliku stały puste filiżanki, resztka chipsów i pudełko z filmu.
- Och, hej Ava - powiedziała Ann między ziewnięciami.
- Chcecie herbatę?
Obie kiwnęły potakująco głowami.
- Cześć.
Ava opadła na kanapę koło kuzynki i wbiła spojrzenie w ekran, na którym przewijały się ostatnie już sceny Mrocznych Cieni z Johnnym Deppem - jednym z ulubionych aktorów pań Marlowe. Widziała ten film już kilka razy z mamą i doskonale znała te sceny, tym razem jednak nabrały one nowego znaczenia. Marlowe wyobrażała sobie jak sama stoi nad urwiskiem mając wykonać swój ostatni skok w morskie fale. Zawsze czuła, że woda jest jej szczególnie bliska. Chłodna, krystaliczna, otulająca ciało dokładnie i szczelnie. Bohaterka się topiła. Ava również się topiła... ze wstydu.
- Czemu w ogóle zawdzięczamy tak... niezapowiedzianą wizytę? - zagadnęła Harperówna.
- Pocalowałam mojego przyszłego ojczyma.
Annys zamarła z ręką na wpół wyciągniętą w stronę kuzynki. W tym samym momencie do salonu wszedł Nathan z dwoma filiżankami. Omal nie wypuścił ich z rąk. Zastygł w progu i tylko patrzył na Avę takim samym spojrzeniem jak jego siostra: niedowierzającym, zaskoczonym i zaintrygowanym. Powoli przenieśli spojrzenia na siebie nawzajem, po czym wrócili do przyglądania się Avie, która nadal tępo patrzyła w telewizor.
- Co zrobiłaś?! - krzyknęli jednocześnie.
Ten krzyk wyrwał rudą z zamyślenia. Zamrugała kilka razy powiekami i przeniosła wzrok na Annys. Jonathan postawił przed nimi parujące filiżanki i przysiadł na oparciu kanapy. Oczy Avy były zaczerwienione, podpuchnięte i lekko wilgotne. Z początku ciężko było to zauważyć, ale teraz pewnym było, że pewną część swojej trasy Marlowe przepłakała. Teraz znowu zmierzało jej się na płacz, ale dzielnie zacisnęła żeby i przetarła oczy wierzchem dłoni.
- Kurwa... - mruknęła. - Pocałowałam go. I to wcale nie był taki niewinny całuśnek, naprawdę nas poniosło - westchnęła, kręcąc głową. - Nie chcę dziś wracać do domu. Chyba nie będę potrafiła spojrzeć Chuckowi ani mamie w oczy po tym co się dzisiaj stało.
Zgrabnym ruchem zmieniła pozycję na siedzącą. Ułożyła głowę na kolanach kuzynki, a ta zaczęła palcami przeczesywać długie loki Avy.
- Spokojnie, coś wymyślimy - zapewniała uspokajająco.
- Może zostaniesz u nas albo wynajmiesz jakiś hotel na parę dni?
- Dzięki.
Ava podniosła sie do pozycji pionowej i wzięła filiżankę z nieco ostygłą już herbatą. Pociągnęła potężny łyk i zakrztusiła się. Kuzynka troskliwie poklepała ją po plecach. Filiżanka wróciła na stolik a ruda przeniosła wzrok na kuzyna.
- Co to, kurwa, za herbata?
- Z prądem - odparł niewinnie.
Wzruszyła ramionami i upiła jeszcze jeden łyk. W końcu darowanej herbacie nie zagląda się w liście, a trochę alkoholu w obecnej sytuacji było przydatne, jeśli nie nawet wskazane. Objęła filiżankę dłońmi i opadła na oparcie kanapy, nieco się z niej zsuwając. Annys również sięgnęła po swoją filiżankę, natomiast Jonathan nalał sobie nieco czystego rumu do szklanki. Przez parę minut siedzieli w ciszy. Widocznie wszyscy musieli przetrawić wyznanie Avy.
- A może pójdziemy zagrać w tenisa?
- Dawno nie graliśmy w sumie...
Ava kiwnęła głową. Dopiął resztkę herbaty i odłożyła pustą filiżankę na stolik.
- Z pięć lat już będzie.
- Chyba sześć - poprawiła Ann.
- Zagrajmy! Będzie fajnie - Ava podniosła się z kanapy i spojrzała w dół na swoją asymetryczną spódnicę z błękitnej mgiełki i klapki. - Ale chyba będziesz musiała mi coś pożyczyć do ubrania, zabiję się w tym na korcie.
Ann pokiwala głową. Chwyciła kuzynkę za rękę i pociągnęła do sypialni, gdzie obie wybrały ubrania bardziej odpowiednie na kort tenisowy niż to co miały na sobie dotychczas. Ava wybrała krótką białą sukienkę w sportowym stylu, z plisowanymi dołem, krótkim rękawkiem i kołnierzykiem. Ann postawiła na białą polówkę i błękitną spódniczkę do tenisa. Nawzajem zaplotły sobie włosy, jak wtedy, kiedy były małymi dziewczynkami. Śmiały się przy tym, zupełnie jakby na chwilę wróciły do podstawówki. Kiedy pół godziny później zeszły z powrotem na dół, Nathan siedział na kanapie z telefonem w ręce. Uśmiechał się pod nosem scrollując ekran.
- Casey, która chodzi z nami na angielski, wrzuciła na insta swoje zdjęcie w samej bieliźnie.
- I dlatego się tak cieszysz?
Ava zachichotała. Jonathan udał obrażonego, ale jego siostra zaraz zmieniła temat i wszyscy puścili w niepamięć roznegliżowane fotki Carey.
- Czym się dostaniemy do miasta? Autobusy o tej porze już nie kursują... - wyjrzała przez okno, zmierzch już dawno zapadł.
- Mam auto - Ava zamachała kluczykami.
- Chcesz prowadzić po pijaku?
Wzruszyła ramionami.

Widać wszystkim było już trochę wszystko jedno, bo finalnie zapakowali do auta Avy rakiety i sami również zajęli miejsca w środku. Na cale szczęście ruch o tej porze był niewielki, a korty wcale nie znajdowały się tak daleko, więc w wolnym tempie bezpiecznie dotarli na miejsce. Mimo, że było już ciemno, korty nadal były otwarte, a przy tym bardzo dobrze oświetlone. Cała trójka ruszyła więc na miejsce, które wstępnie sobie upatrzyli.
- Pamiętam jak byliśmy mali i Ann zawsze ze wszystkimi wygrywała.
Jonathan prychnął.
- Jasne... To dlatego, że dawałem wam fory.
- Po prostu boisz się przyznać, że dziewczyna jest od ciebie lepsza - Annys pokazała mu język i zachichotała.
- Daj spokój! - Ava klepnęło kuzyna w ramię. - Wygrała nawet z moim tatą.
- To może rewanżyk? - blondynka uśmiechnęła się przebiegle. - My dwie kontra ty. Skoro faktycznie jesteś taki dobry to udowodnij, Nathan.
- To nie fair.
Obie dziewczyny zaśmiały się. I wtedy przed oczami Avy stanęła scena sprzed ponad dziesięciu lat. Obrażony Nathan mówił, że to nie fair, bo one są dwie, a on tylko jeden. Stał z założonymi rękami, a w jednej z nich trzymał rakietę do tenisa. Dwie dziewczynki śmiały się wesoło. Cała ich trójka ubrana była na biało. Ava W błękitnej sukience w stylu koszulki polo, natomiast Annys w białej spódniczkę tenisowej i błękitnej koszulce polo, Jon miał taką samą koszulkę jak ona i białe szorty. Trójka cherubinków stała w świetle popołudniowego słońca na soczyście zielonej trawie za domem babci Marlowe, która piła herbatę ze swoją siostrą... Ava uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Dalej byli trochę jak te dzieciaki spędzające wakacje w wiejskim domku babci Marlowe.
- Ktoś tu odpłynął - zaśmiał się Nathan.
Ava wywróciła oczami i przyspieszyła kroku, by zrównać się z kuzynostwem. Noc była jeszcze młoda, a ich czekał długi mecz.


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#26 2018-09-04 21:27:32

Dolores
Kucyponek Jednorogi
MacintoshSafari 604.1

Odp: Kumple

Około miesiąc przed egzaminami końcowymi

ava10.png
Somethin' 'bout you makes me feel like a dangerous woman

- Nie ruszaj się - szepnęła. - Postaram się zrobić to delikatnie.
- Na pewno? To mój pierwszy raz...
- Tak.
Ciepły oddech Avy owiał zaróżowiony policzek Ann. Pachniał miętą, rumem i ziołem. Patrzyły sobie głęboko w niemal identycznie niebieskie tęczówki. Marlowe mrugnęła. Mocno wciągnęła powietrze nosem. Annys przegryzła wargę.
- Au, kurwa! - W oczach blondynki stanęły łzy. - To boli!
Ava zaśmiała się i zamachała małym plastrem z woskiem, w którym było kilka jasnych włosków z łuku brwiowego jej kuzynki.
- Kłamałam, soraski...
Wrzuciła plaster do małego kosza na śmieci i sięgnęła do kuferka z kosmetykami. Gary nalał kieliszek czystej wódki i podał go Ann.
- Pij, będzie lepiej.
Dziewczyna opróżniła kieliszek jednym haustem i oddała Zane’owi, który już nalewał kolejkę dla Avy. Sięgnęła na stoliczek z Ikea po sok ananasowy. W tym samym momencie Ava ponad jej ręką przejęła kieliszek wódki i szybko go wychyliła. W drugiej ręce trzymała pomadę do brwi i mały pędzelek.
- Tylko się nie spij - ostrzegała blondynka. - Inaczej nie dam ci dotknąć moich brwi.
- Spokoooojnie, wszystko mam pod kontrolą.
Dziewczyny siedziały na kanapie, wraz z naręczem kosmetyków do makijażu, pędzli, zalotek i gąbeczek. Gary rozłożył się na dywanie, gdzie przytulił butelkę wódki i miskę chipsów. Przeglądał coś na telefonie, co trochę spoglądając to na strojące się dziewczyny, to na kolekcje płyt i książek Avy, które stały w rogu pokoiku. W pewnym momencie do środka pokoju wsunęła się głowa Nata.
- Jeszcze nie skończyły? - spytał, a gdy wszyscy zamruczeli odmownie, skierował siżę do Gary’ego: - Idziesz zapalić?
- Tylko uważajcie żeby Lucyfer nie wyszedł! - krzyknęła za nimi Ava nie odrywając wzroku od brwi Ann, które delikatnie wyrysowywała jasnobrązowym cieniem.
Kiedy skończyła, odsunęła się na drugi koniec małej kanapy by podziwiać swoje dzieło. Pokiwała głową i mruknęła z aprobatą.
- Teraz już tylko czegoś na oczach brakuje...
Sięgnęła na oparcie kanapy, na którym leżała jej paleta cieni. Początkowo nałożyła odrobinę błyszczącego różowego cienia na puszysty pędzelek i zaczela nim malować powiekę kuzynki, ale kiedy nie widziała żadnego rezultatu postanowiła postawić na bardziej drastyczne środki. Lekko pośliniła palec i na niego nałożyła cień, który później rozprowadziła na powiece Ann. Potem powtórzyła tę czynność z drugą powieką.
- Umm, te cienie smakują brzoskwinką.
- Serio? - zdziwiła się Ann.
- Mmm-hmm. Chcesz?
Chciała. Chwilę później upstrzony brokatem palec Avy wylądował w buzi Ann i w tym właśnie momencie drzwi otworzyły się a do środka weszli chłopcy.
- Zostawić dziewczyny same na pięć minut...
Zaśmiały się na widok ich min wyrażających coś na pograniczu zakłopotania, zdziwienia i zaciekawienia.
- Gotowe?
- Prawie!
Ava wstała z kanapy, obciągnęła wąską spódniczkę i ściągnęła koszulkę Rolling Stonesów, którą do tej pory miała na sobie.
- Tak idziesz? - spytał Nathan, zakreślając palcem okrąg w miejscu jej ciemnego stanika.
- Tak, pójdę tam w bieliźnie - wywróciła oczami, po czym ściągnęła z wieszaka czarny crop top z tego samego materiału co spódniczka. - Okej, teraz możemy iść.
Dziewczyny zabrały torebki, chłopaki wzięli resztę wódki - a Gary także garść chipsów na drogę - i wszyscy ruszyli do wyjścia z mieszkania. Czekając na windę Ava zamawiała Ubera. Tej nocy nikt nie miał być na tyle trzeźwy by później prowadzić.

* * *
All you girls in here, if you're feeling thirsty come on take a sip

Kiedy dojechali na miejsce impreza już się rozpoczęła. Dla niektórych rozpoczęła się już dużo wcześniej. Przez trawnik przebiegła dziewczyna ubrana jedynie w stanik, szpilki i krótkie spodenki, gonił ją półnagi chłopak. On nie miał na sobie nic prócz spodni, nawet butów czy skarpetek.
- To nie była Kate? Wiesz, matma w zeszłym roku...
- Była. Dobrze, że ścięła te kudły, ciągle leżały na naszej ławce.
Padło jeszcze kilka pytań o Kate i jej bardzo długie włosy, które były wszędzie gdzie być ich nie powinno, ale temat umarł zanim doszli do końca trawnika. Jak tylko przekroczyli próg domu natychmiast otoczył ich tłum znanych (i tych mniej znanych) twarzy. Z niektórymi się witali, niektórym przedstawiali. Ava chwyciła rękę Ann, wplotła swoje palce między jej i odciągnęła ją w stronę grupki dziewczyn ze szkoły, ku ledwie zauważalnemu niezadowoleniu Jonathana. Chłopaki zostali w tyle, natomiast kuzynki już witały się ze szkolnymi koleżankami całując powietrze pół centymetra od ich policzków - wszystko by nie zostawić śladów ze szminek. Niemal od razu w ruch poszły kolorowe drinki. Towarzystwo się przemieszało, Ann gdzies się zgubiła, jej miejsce zajął Ben z lekcji literatury. Jego kolega - którego Ava nie miała przyjemności poznać - pożądliwie patrzył na jej talię i skrawek nagiego ciała pomiędzy topem a spódniczką. Już myślała, że się na nią rzuci, gdy ktoś chwycił ją za ramię i odciągnął od tamtej dwójki.
- Widziałaś Ann? - syknął jej do ucha Nat.
Jego palce wbijały się w nagie ramię Avy. Skrzywiła się z bólu, ale jej nie puścił póki nie wyszli na tyły domu i stanęli przy basenie. Wtedy dopiero odsunął rękę. Była mu potrzebna, bo jedną odsłaniał poły kurtki, drugą musiał poszukać w wewnętrznej kieszeni papierosów. Gdy je znalazł wyciągnął paczkę w jej stronę. Ruda wzięła jednego i poczekała aż kuzyn jej podpali.
- Zniknęła mi jakieś dwadzieścia minut temu, może pół godziny...? - dym wylatywał z jej ust i nosa jak mówiła. - Potem jej nie widziałam.
Nathan prychnął.
- Chwilę temu obściskiwała się z jakimś gościem - jego mina wyrażała czyste zniesmaczenie. - Trzymał rękę zdecydowanie za nisko na jej plecach, a ona robiła maślane oczka...
Skiepnął papierosa do basenu. Ava przysiadła na jednym z leżaków. Były mało wygodne, siatka z tworzywa sztucznego wbijała jej się w udo. Prawdopodobnie zostawi brzydki ślad.
- Jestem pewna, że da sobie radę. - Spojrzenia Avy i Nata spotkały się. Dziewczyna poklepała miejsce obok siebie. - Jest dużą dziewczynką. Powiedz lepiej co u ciebie? Ostatnio widzę cię tylko na lekcjach...
Usiadł obok ciężko. Przez chwilę oboje wpatrywali się w spokojną chlorowaną wodę o niezdrowo niebieskim odcieniu. W końcu Ava wzniosła oczy ku rozgwieżdżonego niebu, Nathan oparł podbródek o rękę i spojrzał na kuzynkę.
- Po staremu, wiesz jak jest... - westchnął. - Nauka, nauka... Ostatnio jakaś agencja się do mnie odezwała, zaproponowali mi jakąś sesję, czy coś...
Chłopak podrapał się po głowie, a oczy Avy zabłysły.
- Wow, serio? - uśmiechnęła się szeroko. - I co, kiedy ta sesja? Gdzie cię znaleźli?
- Spodobały im się moje zdjęcia na insta, ale nie wiem... - mruknął. - Zastanawiam się czy w ogóle się zgadzać. To trochę głupie, nie sądzisz?
Ruda stanowczo pokręciła głową.
- Oj, nie, nie! To wcale nie jest głupie, jak się spodobasz to możesz na tym zrobić niezłą kasę, zwiedzić kawałek świata... - rozmarzyła się.
- Jeśli się spodobam - zaznaczył.
- Na pewno się spodobasz, masz geny Marlowe. W dodatku tyle ładnych dziewczyn... - szturchnęła kuzyna w ramię. - Chyba, że już masz kogoś na oku?
Nathan uśmiechnął się speszony i wbił spojrzenie w czubki swoich butów.
- Masz? Naaaat, powiedz!
Harper już otwierał usta, by coś odpowiedzieć, gdy do ogrodu wbiegła grupa uczniów z ich liceum. Kilkoro chlopakow chwyciło Avę za ręce i nogi, resztka jej papierosa wpadła do szklanki po whisky, zaś chwilę później Ava wpadła do basenu a za nią inne dziewczyny i kilku chłopaków. Nie wiadomo skąd nagle w basenie znalazły się dmuchane falmingi, duże koła ratunkowe i piłka. Ktoś zachęcał Marlowe do gry ale machnęła na nich ręką i wyszła z basenu, co wcale nie było takie łatwe biorąc pod uwagę, że nadal miała na sobie szpilki. Chciała dokończyć rozmowę, ale kiedy wydostała się z wody Jonathana już nie było.

Take me all the way down tonight, soon I'll be leaving

Szła boso przez dom, w którym imprezowicze nadal się bawili. Niektórzy zaszyli się w kątach, albo po to by spędzić z kimś upojne chwile, albo dlatego, że padły baterie i impreza się już dla nich skończyła. Ava minęła cały ten tłum dzieciaków i wślizgnęła się na schody prowadzące na piętro. Tam było zdecydowanie puściej i ciszej, nawet pomimo przebijających się z dołu dźwięków imprezy. Jasny korytarz, teraz skąpany w przytłumionym żółtym świetle małych lampek, wyłożony był miękką wykładziną na której odbijały się mokre ślady stóp Avy. Rozglądała się czy któreś z wielu drzwi nie mogą prowadzić do łazienki.
- Szukasz kogoś?
Aż podskoczyła słysząc za sobą czyjś głos. Odwróciła się na pięcie, by stanąć twarzą w twarz z Ericem Howardem, kapitanem szkolnej drużyny rugby, chłopakiem Mimi Richardson - szkolnej queen bee. Odgarnęła mokre kosmyki z twarzy i zmrużyła oczy.
- Owszem. Łazienki. - Ręką wskazała przemoczone ubranie pod którym idealnie rysowały się jej kształty. - Wiesz gdzie ją znajdę? Trochę się tu pogubiłam.
Chłopak zaśmiał się, po czym przeleciał wzrokiem po sylwetce Marlowe i przygryzł dolną wargę.
- Mogę ci pokazać, jeśli chcesz... - zrobił krótką pauzę. - Albo możemy iść w lepsze miejsce...
- Prowadź.
I poprowadził. Z powrotem na dół, ale nie wrócili na imprezę. Zamiast tego weszli w drzwi prowadzące do niewielkiej klatki schodowej, jakby prowadzącej do piwnicy. Światło nie działało, a żadne z nich nie miało latarki ani chociaż telefonu. Ava automatycznie złapała rękę idącego przed nią Erica, a ten ścisnął ją pewnie i mocno.
- Ciemno tu trochę...
- Mhm.
Ledwo to powiedzieli a Eric kopnął coś ciężkiego i po klatce rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Ava pisnęła, Howard się zaśmiał.
- Spokojnie, to chyba tylko jakieś butelki.
Na chwilę puścił rękę Avy, by spróbować odgarnąć resztki.
- Potłukły się?
- Mhm.
- To nie zejdę tędy, zostawiłam buty na górze.
Chwilę się zastanawiał, chwilę stali w ciemności po czym chwycił Avę i przeniósł ponad resztkami szkła. Pomimo jej słabych protestów postawił ją dopiero na samym dole, gdzie szarmanckim ruchem otworzył drzwi prowadzące do garażu. Marlowe uniosła brwi ale weszła.
- Co, teraz mnie oburzysz i wywieziesz z kraju? - zaśmiała się.
- Nie, mam lepszy pomysł - wskazał ręką drzwi po przeciwnej stronie garażu.
Jak się okazało drzwi prowadziły do ogrodu, ale zupełnie innej części niż ta, w której bawiła się reszta imprezy. Ta część była ogrodzona ozdobnymi krzewami a w centralnej części znajdowało się jacuzzi. Ava uniosła brwi.
- Skąd wiedziałeś o tym miejscu?
- To dom mojego kumpla z drużyny. Czasem tu przychodzimy wychillować po meczu.
Gestem zaprosił Avę do jacuzzi a sam zaczął ściągać koszulkę. Wtedy zauważyła niewielką strużkę krwi na jego dłoni.
- Krwawisz.
- To nic - machnął ręką.
Ale Ava już stała obok. Wzięła jego dłoń w swoje i przytknęła usta do rany, końcem języka zlizując świeżą krew. Druga ręka Erica znalazła się na jej szyi. Delikatnie odsunął głowę dziewczyny, nachylił się nad nią i - nim zdążyła zaprotestować - pocałował ją. Jego usta były ciepłe, smakowały wódką. Ręce Avy wyładowały na jego klatce piersiowej i odepchnęła go delikatnie.
- Wow... - wzięła głębszy oddech. - Wow, nie chodzisz czasem z Mimi?
Eric jęknął.
- Mimi nic nie znaczy. Nie jesteśmy już nawet razem...
Ava uniosła brew.
- Serio, w tym momencie liczysz się tylko ty... - sięgnął do kieszeni jeansów z którzyśmy wyciągnął małą samarkę z dwoma okrągłymi tabletkami. - I to.
Ruda uśmiechnęła się. Weszli do jacuzzi. Ciepła woda owinęła ich chłodne ciała sprawiając, że Ava delikatnie zadrżała. Howard położył obie tabletki na języku a ich usta znów się złączyły.


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#27 2018-09-05 19:20:21

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 68.0.3440.106

Odp: Kumple

Brandon Hudson
tumblr_inline_pdoj3x05Bz1r8jbqm_75sq.gif
Easy, easy
You break the bridals to meet
Losing control
Easy, easy
5cf68dbadf44a8415d78b3556b23543e.jpg

KLujbIH.png
To nie jest kraj dla biednych ludzi.
Tak przynajmniej lubił mawiać ojciec Brandona, gdy stali razem w kolejce do więziennej kantyny po papierosy i parę przekąsek na czas cotygodniowego widzenia. Brandon zawsze mu przytakiwał, boleśnie świadomy wysokiego poziomu życia, jakie miał zapewnione obecnie w domu dzięki matce-prawniczce i ojczymowi będącemu szefem firmy transportowej. Matce zawdzięczał większość rzeczy związanej z "dobrobytem". Iphone, lekcje tańca nowoczesnego, sprzęt do miksowania muzyki, prawo jazdy, własne auto, markowe ubrania, kieszonkowe, które wydawał na imprezy z kumplami i których część przelewał ojcu na wypiskę. Mimo tego wszystkiego, nie żałował faktu, że przy rozwodzie rodziców uparł się na pozostanie przy nazwisku ojca. Wciąż zajmował się jego mieszkaniem położonym w biedniejszej dzielnicy, z której miał wszystkie wspomnienia swojego dzieciństwa. Czuł się jakby jedną nogą stał w środowisku ojca, a drugą w środowisku matki, co sprawiało, że nie należał do żadnego z nich. Parę lat temu jeszcze się tym przejmował, ale obecnie czuł, że przystosował się do tej sytuacji tak jak robią to drzewa ograniczone bezmyślnie postawionym przez kogoś płotem. Jedyne co mu z tego pozostało, to poczucie odpowiedzialności za ojca oraz za matkę. W przypadku ojca czuł, że musi dbać o jego zdrowie psychiczne regularnymi spotkaniami i rozmowami, a w przypadku matki - o wszystko co zostawiała za sobą w drodze do kariery - w tym o jej drugiego syna, a swojego przyrodniego brata. [...]
..
Clifton Suspension Bridge
[...]


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#28 2018-09-06 00:06:36

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 68.0.3440.106

Odp: Kumple

Annys Harper
You may be a natural woman

KLujbIH.png- Dobrze wyglądam? - upewniła się Ann po raz ostatni, zanim weszli do środka. Miała na sobie prostą, pastelowo-różową sukienkę na ramiączkach ze śliskiego materiału. Jonathan, który szedł za nią i Avą sarknął jedynie pod nosem.
KLujbIH.png- Ty na przykład wyglądasz świetnie - poczęstowała brata słodkim uśmiechem podszytym złośliwością. Ubrał się w skórzaną kurtkę i jeansy, w czym na jej oko prezentował się całkiem przystojnie. Tuż przed wyjściem zdążyła też zaczesać mu do tyłu włosy mokrymi rękami, więc teraz miał je ułożone "na Elvisa" - zwłaszcza, że parę kosmyków z grzywki postanowiło się wyswobodzić i sterczeć na wszystkie strony. Jonathan mruknął coś pod nosem próbując ugładzić grzywkę.
KLujbIH.png- Was co ugryzło? - skomentował Gary otwierając drzwi i wchodząc do środka. Ava złapała Ann za rękę i wciągnęła w żeńskie kółko. Natychmiast poprawił się jej humor. Kuzynki miały wśród nich całkiem sporą i różnorodną konkurencję.
KLujbIH.png- Ktoś tu chyba chciałby do nas podejść - odezwała się po dłuższej chwili wzajemnego komentowania stylizacji jedna z dziewcząt, Kate - Ann nigdy jej nie lubiła, gdyż zadzierała często nosa najwyraźniej myśląc, że status cheerleaderki robi z niej nadczłowieka, ale teraz ładnie zachowywała pozory. Wszystkie się obejrzały. Oczywiście Kate mówiła o chłopakach z drużyny rugby. Cheerleaderki kręcące z zawodnikami poza szkołą to był naturalny widok, więc Harperówna nawet nie sądziła, by któryś z nich mógł się zainteresować nią.
KLujbIH.png- Idziemy na zewnątrz? - zwróciła się do Avy kładąc dłoń na jej ramieniu.
KLujbIH.png- Chwila - odparła Ava przyglądając się paznokciom jednej z dziewczyn paplających o dobrej kosmetyczce. Ann nachyliła się nad nimi również, by nie było, że nie ma co ze sobą zrobić. Były to brokatowe ombre, których osobiście sobie nigdy by nie zrobiła. Nie, żeby były brzydkie - po prostu jedyne, co robiła u siebie, to piłowała i malowała różowawo-cielistym kolorem dla połysku.
KLujbIH.png- Już uciekasz? Nie chciałabyś zatańczyć? - ktoś musnął dłonią jej przedramienia, by zwrócić na siebie uwagę. Annys w pierwszej chwili miała się odsunąć, ale po spojrzeniu na rozmówcę zmieniła zdanie. Właśnie uśmiechał się do niej barczysty chłopak w baseballówce. Miał dość azjatycką urodę. Wydawał się sympatyczny, więc posłała mu jeden ze swoich lepszych uśmiechów. Ava nawet nie zauważyła, gdy Ann ruszyła z nim do tańca.
KLujbIH.pngDoskonale czuła na sobie pożądliwe spojrzenia i choć raz chciała się przed nimi nie wzbraniać. Świadomość, że gdzieś tutaj znajduje się również jej brat wyzwalała w niej lekkie poczucie winy, ale obserwowanie wrażenia, jakie robiła na swoim partnerze do tańca przy każdym zmrużeniu oczu, czy rozchyleniu ust, skutecznie dusiło to uczucie w zarodku. Czuła jego dłonie na swojej talii, czasem schodzące niepostrzeżenie niżej. Podobał jej się taki niezobowiązujący kontakt. Już od dłuższego czasu czuła potrzebę bliskości, a fakt, że nigdy nie była sama, wcale jej tego nie ułatwiał.
Muzyka się zmieniła, co sprawiło, że dziewczyna skupiła uwagę na powrót na otoczeniu. Avy nigdzie nie było, tak jak jej brata. Przy stole z przekąskami zauważyła czuprynę Gary'ego, tam więc postanowiła się udać na chwilowe odetchnięcie.
KLujbIH.png- Wiesz co? Napiłabym się czegoś mocniejszego - zwróciła się kokieteryjnie do chłopaka, przygładzając kołnierzyk jego koszuli.
KLujbIH.png- Co byś chciała? - spytał pochylając się w jej stronę i zapuszczając żurawia w jej dekolt. Najwyraźniej nikt go jeszcze nie uświadomił, że kobiety zawsze to zauważają.
KLujbIH.png- Zaskocz mnie - odparowała Ann łapiąc go za podbródek - poczekam na ciebie przy stole.
Gary ją spojrzeniem zmierzył bez słowa.
KLujbIH.png- Nie bawisz się?
KLujbIH.png- Bawię się. Za to ty szalejesz, widzę.
Ann mimowolnie skrzyżowała ręce czując, że taka uwaga ją dotknęła bardziej, niż w ogóle powinna. Zane pewnie nawet nie chciał jej w ten sposób peszyć.
KLujbIH.png- Robię coś nie tak?
Gary zmienił nogę, na której opierał ciężar ciała w taki sposób, że nachylił się bardziej w stronę Ann.
KLujbIH.png- Dopóki ty się dobrze bawisz, wszystko jest ok.
Ann nie zdążyła podjąć decyzji, w jaki sposób ma to odebrać, gdy wrócił do niej jej partner niosąc dwa drinki. Podał jej jeden mierząc Gary'ego Oceniającym-Spojrzeniem-Samca. Gary beznamiętnie władował sobie kolejnego czipsa do ust.
KLujbIH.png- Timothy - przedstawił się krótko, wyciągając do niego rękę. Głupio to przyznać, ale Ann w końcu dowiedziała się, jak ma na imię. Nie skupiała się na nim, gdy się przedstawiał towarzystwu, a głupio było jej pytać go o imię znów.
KLujbIH.png- Gary - odparł wycierając dłoń o jeansy i ściskając tę wyciągniętą przez Tima.
KLujbIH.png- Znacie się? - zagadnął Tim niby to po koleżeńsku delikatnie kładąc dłoń na ramieniu Ann, jakby chciał wyczuć na ile sobie może pozwolić.
Gary w pierwszym momencie wymienił spojrzenie z Annys, na co dziewczyna uniosła z rozbawieniem brwi i upiła łyczek drinka, by zyskać czas na odpowiedź.

Jonathan Harper
I'm coming up only to show you down, for
I'm coming up only to show you wrong

KLujbIH.pngOd samego poranka wzajemnie działali sobie na nerwy, co wywoływało w Nathanie frustrację, gdyż z jednej strony nie dało się pogadać z siostrą z powodu ciągle wyskakujących nieporozumień, a z drugiej nie przywykł do tego, by strumień wzajemnie wymienianych uwag był przerwany. Ann ostentacyjnie go ignorowała, więc na imprezie nie pozostało mu nic innego jak po prostu zająć się sobą. Na początek podczepił się pod Gary'ego, co wyszło dość naturalnie, jednak nie mieli ze sobą tak bliskich kontaktów jak z siostrą, w dodatku czuł się zmuszony trzymać swego rodzaju poziom i nie okazywać tej całej lawiny złych emocji, jakie odczuwał, co tylko pogłębiało jego dyskomfort. Rozejrzał się od niechcenia po salonie. "Popularne" dziewczyny (wśród których były Ann i Ava) zajmowały największą kanapę, w ich stronę ciągle zerkali chłopcy z drużyny rugby dotychczas okupujący kuchnię. Parę osób już tańczyło, a część tych samotnych - takich jak Nathan - podpierała ściany. Gdy obok niego wylądowała para glonojadów w ludzkich skórach, uznał, że pora się stąd zmyć. Ruszył na dwór chcąc odetchnąć świeżym powietrzem. Kątem oka zauważył w tłumie Ann tańczącą na jego gust stanowczo zbyt blisko jakiegoś chłopaka. Nie, żeby był zakonnicą pilnującą, czy tańczący nie stykają się kolanami, ale uważał, że pozwalanie na obłapianie się za tyłek przy pierwszym kontakcie jest brakiem szacunku do siebie. Tak go to wzburzyło, że porwał ze sobą Avę. Rozmowa z kuzynką uświadomiła mu jednak, że troszkę przesadza ze swoją reakcją. W duchu z niechęcią musiał przyznać jej rację. Po prostu była to dla niego niecodzienna sytuacja. Gdy temat zszedł na niego, uświadomił sobie, że tak bardzo zawsze się skupiał na tym, że dzielił czas ze swoją siostrą, że w sumie nie bardzo wiedział, co ze sobą począć, gdy jej nie było. Zwłaszcza teraz, gdy akurat postanowili się na siebie boczyć, tym bardziej nie wiedział, co ze sobą zrobić. Nie podjął nawet żadnej decyzji w sprawie proponowanej mu przez jakąś agencję sesji zdjęciowej. Ktoś inny może przyjąłby to z pocałowaniem ręki, ale Jonathan nigdy wcześniej jakoś nie był postawiony w takiej sytuacji.
Ich rozmowa została brutalnie przerwana przez bandę chłopaków, którzy wepchnęli Avę do wody. Próbował pomóc jej wyjść, ale wyglądało na to, że szybko nie ma zamiaru tego robić - zwłaszcza, że zachęcali ją do gry w piłkę. Machnął na to ręką i poszedł usiąść na altanie, która przynajmniej znajdowała się nieco na uboczu. W głębi duszy miał ochotę usiąść z dala od ludzi i się nad sobą poużalać, ale nie było mu to dane - ktoś już wyhaczył sobie to miejsce wcześniej.
KLujbIH.png- Można? - mruknął odruchowo tak jak to się robi w komunikacji miejskiej, gdy chce się usiąść obok kogoś. Odpowiedział mu kłąb dymu papierosowego.
KLujbIH.png- Nie.
Tego się nie spodziewał, ale i tak usiadł - plecami do niego.
KLujbIH.png- Na chuj się pytasz, skoro i tak tu siadłeś.
Jonathan odwrócił się w jego stronę zirytowany. Kojarzył gościa z licznych akcji w szkole, które wywoływał wraz ze swoim kumplem. Ciągle siedział po lekcjach w kozie, chodziły też plotki, że sąd nakazał mu wykonywanie prac społecznych. Z tą całą mordą wyglądał na kogoś wywołującego kłopoty.
KLujbIH.png- No po co? - naciskał wydmuchując dym prosto w jego twarz.
KLujbIH.png- Weź się odpierdol - odparł krótko Nat rozwiewając agresywnie dym na boki. Że też musiał na niego trafić. Dziwiło go, że ktokolwiek zaprasza takiego typa na imprezy. Chłopak parsknął śmiechem i przesiadł się ze stołu na ławkę obok niego.
KLujbIH.png- Myślałem, że jesteście bliźniętami syjamskimi. Gdzie zgubiłeś swoją piękniejszą połowę?
KLujbIH.png- Właśnie próbuje samodzielnego życia. A gdzie twoja piękniejsza połowa?
KLujbIH.png- W poprawczaku - Nat zrobił minę pod tytułem "to ma sens" udając, że ta informacja wcale go nie zaskoczyła.
KLujbIH.png- Do listy swoich osiągnięć zaliczasz stalkowanie? - podjął temat odpalając sobie kolejnego papierosa.
KLujbIH.png- Łazicie po szkole niczym dwójka pieprzonych bliźniaczek z Lśnienia, nie potrzeba wysiłku, żeby was kojarzyć - odparował chłopak wrzucając z kolei kiepa do basenu - masz jeszcze jakąś szlugę?
KLujbIH.png- Nie - ani myślał się dzielić. Na tę paczkę poszły jego ostatnie pieniądze.
KLujbIH.png- Brandon jestem. Znajomemu nie dasz? - chłopak wyszczerzył do niego zęby - potem sprawię nam jakieś dobre alko. Nie wiem, czyja to impreza, ale jego starzy mają dobrze zaopatrzony barek.
Nathan słuchał tego z mimowolnym rozbawieniem. Sam już nie wiedział, czy typ tylko zgrywa takiego cwaniaka, ale uznał, że w sumie może całkiem zabawnie spędzić resztę wieczoru. Wyciągnął do niego paczkę papierosów.
KLujbIH.png- To ma być dobre alko - zastrzegł cofając rękę, gdy ten sięgał po peta - Jonathan jestem.
KLujbIH.png- Stary, nic innego nie piję.


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#29 2018-09-11 13:23:23

Arbalester
Szeryf Depeszy
MacintoshSafari 602.1

Odp: Kumple

tumblr_inline_pdoj3xlWIu1r8jbqm_75sq.gif
eRLBsYl.png

There's coke in the Midas touch
A joke in the way that we rust
And breathe again
And you'll find loss
And you'll fear what you found

KLujbIH.png- Pomódlmy się przed tym wspólnym posiłkiem...
KLujbIH.pngRebecca wyciągnęła ręce na boki do Felixa i Russella. Młody chwycił jej dłoń, natomiast Felix i Gary, siedzący naprzeciw niej po drugiej stronie stołu, by ciskać jej złowrogie spojrzenia, teraz patrzyli na nią, jakby spadła z kosmosu. Kobieta wytrwale czekała z przymkniętymi powiekami, aż cisza i bezruch przedłużyły się na tyle, by podniosła głowę.
KLujbIH.png- Nie modlimy się już w tym domu - wyjaśnił jej wreszcie mąż, na co Gary nie omieszkał dodać:
KLujbIH.png- Tak, porzuciliśmy obłudę.
KLujbIH.png- W każdym razie - matka zignorowała jego przytyk - mam nadzieję, że będzie wam smakowało.
KLujbIH.pngGary bardzo chciał zaprotestować na ten pseudo-familijny moment jak z amerykańskiego serialu, ale widział, jak jemu braciszkowi na tym zależało. Z wielkim trudem zmusił się, by pół soboty znosić jej krzątanie się po domu, pucowanie łazienek, wymienianie wody w wazonach wraz z wyschniętymi kwiatami, nucenie pod nosem, kiedy wycierała kurz, tak jakby tym samym doprowadzała do porządku ich rozbitą, dysfunkcyjną rodzinę. Jakby tymi głupimi gestami mogła wkupić się w ich łaski. Jeszcze przygotowała curry na obiad; niby nauczył ją jakiś hindus na jednej z wielu wycieczek nie wiadomo dokąd. Gary uwielbiał curry i sam pojął techniki gotowania go, ale przez jego czasochłonność przyrządzał je jedynie na wyjątkowe okazje.
KLujbIH.pngTego wydarzenia nie traktował w ten sposób; raczej jak niechcianą pogadankę u dyra. Starał się emanować swoją niechęcią. Myślał nawet, by pozostawić swój talerz nietknięty, ten posiłek Judasza. Jednak w tej scenerii to żołądek Zane'a okazał się zdrajcą, bo zaczął burczeć okrutnie, gdy tylko Rebecca uniosła pokrywkę garnka. Chłopak natychmiast zrozumiał, że tej walki nie wygra.
Po pół godzinie stwierdził, iż ta farsa trwała już za długo. Chichot Felixa, nieśmiałe uśmiechy Rebecci... Byłby bliski zwymiotowania tego cholernie smacznego curry, gdyby jego brzuch nie był tak zadowolony z obiadu. Napisał krótkiego SMSa do MJ.
KLujbIH.pngJego wzrok znów powędrował ku krawatowi zawiązanemu na szyi ojca, przykrytego kołnierzykiem świeżo wypranej bladoniebieskiej koszuli. Potem przeniósł się na czarną sukienkę w kolorowe kwiaty matki. Przynajmniej Russ miał T-shirt, pocieszał się, wpychając do ust kolejny kęs mięsa wymieszanego z ryżem i sosami. Nie mógł się nadziwić temu teatrzykowi, jednak chyba bardziej od matki, bolało go zachowanie taty. Obaj doskonale pamiętali, ile się przez nią nacierpieli, jak ciężko im było poradzić sobie we dwójkę. Gary'emu wciąż szumiały w głowie echa tyrad pijanego Felixa, wykrzykującemu o swoim dramacie całej dzielnicy. A teraz co? Przyjmuje ją, jak gdyby nigdy nic, bo zachowała się jak nastolatka i zaciążyła? To daje jej prawo do ponownego wstąpienia do tego domu, do tej rodziny? Nagle się bierze za obowiązki, których nigdy wcześniej nie wykonywała?
KLujbIH.png- Komuś dokładki? - Rebecca oślepiała swoim uśmiechem tak bardzo, że nie mógł na nią patrzeć.
KLujbIH.png- Ja poproszę. - Felix odwzajemnił lekko uśmiech, na swoje usprawiedliwienie dodając: - Najpyszniejsze curry, jakie jadłem.
KLujbIH.pngTego było za wiele. To stwierdzenie walnęło w chłopaka jak grom z jasnego nieba. Gwałtownie wstał, prawie wywracając krzesło i uniósł wysoko pięść w zamiarze agresywnym, choć zaraz pogubił się, co właściwie chciał zrobić. Walnąć w stół? Rozbić talerz? Ciągle wstrzymywał oddech, chcąc wypuścić go wraz z całą złością, jaka się w nim teraz gotowała. Krew napływała mu do twarzy, a on dalej nie wiedział, jaki ruch wykonać.
KLujbIH.pngW idealnym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Niemal do nich pobiegł. Otworzywszy je zamaszystym ruchem, dostrzegł za nimi Mary Jane, zbawicielkę. Wokół jej rudoblond włosów popołudniowe słońce roztaczało anielską aureolę.
KLujbIH.png- Aż tak źle? - spytała na powitanie, widząc jego minę.
KLujbIH.png- Nie mówmy o tym - wycedził przez zęby i wrócił do kuchni, zostawiając ją w progu. - Muszę iść pomóc MJ - oznajmił krótko rodzicom. - Chodź, Russ.
KLujbIH.pngChłopiec spojrzał na niego zaskoczony, a potem wykrzywił usta w smutnym grymasie. Nie kwapił się do podążenia za bratem.
KLujbIH.png- Czemu go ciągniesz? - Rebecca zmarszczyła bezprawnie brwi. Wszystko co robiła, łamało kodeks domu Zane'ów. - Niech zje spokojnie. Dzieci w jego wieku potrzebują dużo jeść i-
KLujbIH.png- Dzieci w jego wieku potrzebują też ojca i normalnej rodziny - uniósł się Gary, kopiąc stojące mu na drodze krzesło. - Szkoda, że to się trochę spierdoliło.
KLujbIH.png- Nie przeklinaj przy Russellu - zbeształ go ojciec, ledwo na niego zerkając.
KLujbIH.png- Idź do diabła.
KLujbIH.pngGary pokręcił głową, wyzuty z ostatniej energii do walki. Machnął ręką na braciszka, aż ten w końcu niechętnie zwlókł się z krzesła i ruszył za nim ze zwieszoną głową. Na zewnątrz jednak, gdy stanęli na chodniku za furtką, tupnął nóżką. Szarpnął brata za koszulkę z groźnie zmarszczonymi brwiami.
KLujbIH.png- Chcę zostać w domu.
KLujbIH.png- Nie chcesz, uwierz mi. Zaraz przestanie być pięknie.
KLujbIH.png- Skąd możesz wiedzieć!?
KLujbIH.png- Bo kiedy matka wypierdoliła z domu, miałem piętnaście lat, a nie cztery! - krzyknął Gary, tracąc cierpliwość.
KLujbIH.pngMJ próbowała się wtrącić, by na niego nie krzyczał, ale została zagłuszona jego dalszymi słowami:
KLujbIH.png- Sięgałem poza stół, więc widziałem jak prawie dzień w dzień skaczą sobie do gardeł! Jak ojciec chlał na umór, bo nie potrafili się nawzajem znieść, ani swojego życia!
KLujbIH.pngOczy Russella napełniły się łzami, kiedy odezwał się drżącym głosem.
KLujbIH.png- Ale teraz jest inaczej!
KLujbIH.png- Chciałbym też mieć tą dziecięcą naiwność - prychnął starszy Zane, zaciskając zęby. Jemu też gula stanęła w gardle.
KLujbIH.png- Chłopcy, przestańcie...
KLujbIH.png- Jesteś po prostu zazdrosny!
KLujbIH.png- Co?!
KLujbIH.png- Jesteś zazdrosny, bo nigdy nie dogadywałeś się z mamą i teraz wszystko jest w porządku i tata się z mamą też dogaduje, a ty tylko się denerwujesz! Nie chcę z tobą iść!
KLujbIH.pngGary stał jak wryty, pustym wzrokiem wpatrując się w czerwoną, zapłakaną twarz młodszego brata, w jego zaciśnięte piąstki. Były takie małe, choć już nie tak mięciutkie, jak kiedyś. Stały się bardziej szorstkie, policzki mniej pucułowate. On za duży, by robić samolot. Kiedy to się stało? Kiedy to się zmieniło?
KLujbIH.pngKiedy stał się niepotrzebny?

KLujbIH.png- Tato?
KLujbIH.pngFelix siedział przy stole w kuchni, bez ruchu. Z na w pół ogolonej niedbale brody spływała krew i wsiąkała w białą koszulę, rozkwitając na niej w kwieciste wzory. W dłoni trzymał brzytwę, starą i nieostrą, tę samą, której sporadycznie używał od lat. Krawat wisiał na oparciu krzesła. Gdy Gary się zbliżył, zobaczył na drugim końcu stołu butelkę wódki, do połowy opróżnioną. Wciągnął gwałtownie powietrze do płuc. Przechwycił alkohol i podszedł do zlewu, by go wylać, a tam zastał włosy Felixa. Golił się w kuchennym zlewie, bez lustra.
KLujbIH.png- Tato...?
KLujbIH.pngFelix czknął. Gary trzasnął butelką o zlew. Rozciął sobie palec. Zaklął.
KLujbIH.pngRozpłakał się.
KLujbIH.png- Tato, czy ona naprawdę odeszła przeze mnie?
KLujbIH.pngNadal stał plecami do pokoju, ale usłyszał skrzypnięcie odsuwanego mebla, a chwilę potem otoczyły go wiotkie ramiona ojca. Trzęsła mu się pierś i przez to obaj dziwnie się szarpali w tym uścisku.
KLujbIH.png- Dlaczego zabrała Russella? Coś zrobiłem źle? Pilnowałem go zawsze...
KLujbIH.pngPoczuł krew taty przesiąkającą w jego mundurek i rozszlochał się jeszcze mocniej, aż osunęli się na podłogę.
KLujbIH.png- Nie chciałem, żeby odchodziła, tato! Chciałem, żeby wszyscy w końcu byli szczęśliwi! Chciałem zobaczyć choć raz, jak uśmiecha się, tak jak kiedyś...
KLujbIH.png- To nie twoja wina, synu. To ja wszystko spaprałem. - Felix ścisnął go mocniej, aż ledwo mógł oddychać, ale to nadal nie wystarczało. - Przepraszam cię, tak bardzo was przepraszam... Obiecuję, że zrobię wszystko, by to naprawić.

KLujbIH.pngPokiwał głową w zamyśleniu, a potem odwrócił się, by spojrzeć w głąb ulicy.
KLujbIH.png- Możesz do nich wrócić, jak chcesz. Twoja decyzja.
KLujbIH.pngRuss najpierw uśmiechnął się triumfalnie, ale zaraz spoważniał.
KLujbIH.png- Idziesz ze mną? - zapytał ciuchutko i nieśmiale.
KLujbIH.png- Nie. Nie ma tam dla mnie miejsca.

[parę godzin później...]

KLujbIH.png-I co, faktycznie poszedł bez ciebie?
KLujbIH.png- Ta.
KLujbIH.png- Rodzeństwo potrafi być takie niewdzięczne... - Nate pokręcił głową z niedowierzaniem. - Coś o tym wiem.
KLujbIH.pngGary pociągnął długi, bardzo długi łyk przez twardą, plastikową słomkę, znalezioną gdzieś w szufladzie gospodarza. Potem wsadził do ust garść chipsów, pochrupał, przełknął, i dopiero powiedział:
KLujbIH.png- Myślałem, że się świetnie dogadujecie z Annys.
KLujbIH.png- Mm-hmm. Dogadujemy się. Po prostu... Nie wiem. - Westchnął, krzyżując ramiona na piersi, chmurząc się. - Zaczęła po prostu zachowywać się nieodpowiedzialnie.
KLujbIH.png- Jak to? - Druga ręka Zane'a powędrowała do miski z popcornem.
KLujbIH.png- No spójrz! - uniósł się Nate, ręką pokazując koledze siostrę, tańczącą z jakimś chłopakiem. -  Nawet go nie zna!
KLujbIH.png- Patrzę. Tańczą. - Ponieważ machnięto na niego ręką, dodał zaraz: - Chyba wiem, o co ci chodzi, ale wypiłem już... - urwał na chwilę, by na palcach policzyć, trzy razy się myląc - ...z osiem drinków, więc aktualnie wszystko jest lepsze i nieistotne, czyli tak jak lubię najbardziej.
KLujbIH.pngTak naprawdę to chciał mu powiedzieć, jak bardzo dziwne było jego zachowanie, że powinien przestać, nim zrobi kwasy ze swoim rodzeństwem, niech pozwoli jej pocieszyć się chwilą, bo życie potrafi dać kopa w najmniej oczekiwanym momencie i trzeba brać z niego garściami, kiedy daje. To właśnie chciał przekazać, a nie strzelić gadkę o tym, jak mocno się upił. Po prostu tuż przed tym, nim słowa wyszły z jego ust, pomyślał, czy nie mówiłby tego przede wszystkim do siebie. Jakie miał prawo do prawienia mu morał po tym, co działo się w jego własnym życiu? Dlatego uniknął tej rozmowy, jak tchórz, wmawiając sobie, że to nie czas ani miejsce na poważną dyskusję.
KLujbIH.png- Pierdolę, idę po drinka. Dolać ci?
KLujbIH.png- Tak, dzięki.
KLujbIH.pngGary podał Nate'owi swój plastikowy kubek i obserwował, jak wchodzi w tłum na "parkiecie" - centralnej przestrzeni salonu - tylko po to, by przejść obok siostry, bo kuchnię widzieli z miejsca, gdzie teraz pozostał sam Zane, stąd też było bliżej. Samą kuchnię zaprojektowano otwartą na przestrzał, zaś od pokoju dziennego odgradzała ją półścianka z eleganckim szkłem. Gary dziwił się, że nikt go jeszcze nie uszkodził. Imprezę zorganizowano ze sporą pompą - w sam raz, by w kawałkach skończyły drogie wazony i dekoracje, a designerskie jaskrawe meble oblano alkoholem. Nic z tego jednak jak dotąd się nie wydarzyło, aż kusząc chłopaka, by dokonał chrztu. W końcu odwlekało się tylko nieuniknione, prawda?

Yeah, don't even trap
Can't fuck with my vibe
Double cuppin' in my ride
Motherfucker, don't play with me

KLujbIH.pngAkurat robił krok w stronę kuchni, kiedy Nate nagle zjawił się u jego boku z drinkiem i rozbawionym uśmiechem na twarzy.
KLujbIH.png- Chyba szykuje się jakaś afera z twoją nową koleżanką.
KLujbIH.pngNie uszedł Zane'a uwadze potępiający ton przy słowie "koleżanka", ale ograniczył się tylko do rzucenia koledze poirytowanego spojrzenia.
KLujbIH.png- Jakaś laska na H ma do niej problem o chłopaka i chce się z nią rozmówić. Hailey? Henley..?
KLujbIH.png- Hayley? - zdziwił się. - Przecież to sprawa z zeszłego semestru.
KLujbIH.pngJonathan wzruszył ramionami.
KLujbIH.png- Zakładamy się o piwo, jak bardzo w skali od jeden do dziesięć wkurzy się Vi?
KLujbIH.png- Dobra, ale ty mów pierwszy. - Gary wyszczerzył zęby.
KLujbIH.png- Nie fair, znasz ją lepiej.
KLujbIH.png- Właśnie dlatego.
KLujbIH.png- Hmm... - Powoli ruszyli w stronę kuchni, by ocenić sytuację. - Wyglądało na to, że Hayley mocno nakręcają koleżanki, bo sama się do tego nie pali, więc wątpię, by poszła po bandzie. Także daję... Sześć.
KLujbIH.png- Dziesięć - zawyrokował Gary bez chwili wahania.
KLujbIH.png- Dziesięć?! - powtórzył Nate, oburzony. - Co, spodziewasz się policzkowania?
KLujbIH.png- Otóż, mój nowy w szkole kolego... - rozpoczął wyjaśnianie Zane, opierając się o ścianę w przejściu i obserwując Vi, przemywającą wodą w zlewie rękaw swojej sukienki. - Hayley jest zajebiście podatna na to, co mówią jej psiapsióły, a te również miały spięcia z Fisherami, w tym jedna z ich ojcem, więc będzie się czuła w obowiązku zadośćuczynić im wszystkim. Natomiast Vi... Ona jest impulsywna, poza tym od kwadransa stoi przy tym zlewie i coś mi się wydaje, że nerwy ma napięte do granic możliwości, choć minę beznamiętną.
KLujbIH.pngFaktycznie, twarz Vivienne nie zdradzałaby prawie żadnych emocji, gdyby nie zaciśnięte usta. Nate pokiwał głową z uznaniem dla dedukcji Zane'a, a kiedy do pomieszczenia weszła Hayley wraz ze swoimi przyjaciółkami, niczym cieniami na stadionie, aż nabrał głośno powietrza, oczekując na rozwój akcji. Gary siorbnął ze swojego kubka. Nie stali daleko od nich, ale ciemnoskóra Hayley (co ona zrobiła ze swoimi afro włosami? Ten fryz to jakaś pomyłka rodem ze Star Treka) nie mówiła zbyt głośno. Po tym, jak otrzymała krótką odpowiedź od Vi, która wcześniej oparła się biodrem o stół i przez całą wypowiedź Hayley uśmiechała się złośliwie, jej twarz wykrzywił paskudny grymas złości. Niewiele chyba myśląc, wylała jej drinka na twarz.
KLujbIH.pngW pokoju wszyscy zamilkli, wstrzymując oddechy w oczekiwaniu na reakcję. Przez chwilę nawet wydawało się, jakby reszta gości zwolniła, zerkając na widowisko; może faktycznie tak było. Chłopaki nie byli w stanie tego stwierdzić, zbyt zapatrzeni w scenkę, coraz bardziej się wydłużającą. Bez żadnego ostrzeżenia Vi nagle chwyciła ze zlewu zielono-czarny nożyk Tupperware (Gary miał w domu taki sam, lubił tę firmę) i wycelowała go w Hayley. Obaj natychmiast zerwali się do nich.
KLujbIH.png- Ty szmato niedojebana! - wrzasnęła Vi, machając wściekle ostrzem przed twarzą przerażonej mulatki, której przyjaciółki cofnęły się dawno pod ścianę. - Potnę ci zaraz tą niewydarzoną twarz!
KLujbIH.pngNa szczęście nie zdążyła wykonać kroku w stronę swojej ofiary, bo Gary oplótł ją obiema rękami i odciągnął, kiedy ta dalej szarpała się i krzyczała wyzwiska oraz groźby. Oddaliwszy się na bezpieczną odległość, wyrwał jej nożyk z ręki i podał Nate'owi.
KLujbIH.png- Do reszty cię pojebało?! - warknął na nią zły, ale też wystraszony sytuacją, bo zdał sobie sprawę, że dziewczyna byłaby w stanie użyć tego ostrza,
KLujbIH.png- Po chuj się wtrącałeś? - odwarknęła, odgarniając włosy z twarzy. - Należałoby się suce. Nikt nie będzie mnie wódą oblewał.
KLujbIH.pngGary uniósł głowę do sufitu i odezwał się do niewidocznych niebios:
KLujbIH.png- Dlaczego ja zawsze trafiam na psycholki? - Odetchnął głęboko, starając się uspokoić, a potem zapytał: - O co w ogóle poszło?
KLujbIH.png- O tego jej ciotowatego chłopaka, którego bym kijem nie dotknęła, a ona myśli, że zerwał z nią przeze mnie, bo ta idiotka Nina powiedziała jej, że widziała, jak ze mną rozmawiał tuż przed ich zerwaniem. - Popukała się palcem w głowę. - Chciał dragi, gdyby ktoś pytał, a jest zbyt wielką pizdą, by pójść do moich braci.
KLujbIH.png- Przecież ty się nie zajmujesz dystrybucją.
KLujbIH.png- I wie to każdy cep w tej szkole.
KLujbIH.png- Uroczo - mruknął Nate pod nosem.
KLujbIH.png- Słucham?
KLujbIH.png- Ochłonęłaś już? - wtrącił szybko Zane, nie chcąc kolejnej afery.
KLujbIH.png- Nie. Chyba stąd zawijam, nienawidzę smrodu wódki.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#30 2018-11-07 20:22:13

Dolores
Kucyponek Jednorogi
MacintoshSafari 604.1

Odp: Kumple

ava10.png

Ava wyłoniła się z chmary dymu papierosowego, jak pijana Afrodyta z morskich fal. Miała mokre włosy, a jej czarny komplet zastpiła długa męska koszulka w odcieniu dojrzałej śliwki, za to udało jej się odnaleźć szpilki, które teraz niosła w ręce trzymając je za obcasy. Jej źrenice rozlały się na tęczówki, zakrywając je niemal całkowicie, a na ustach wykwitł błogi uśmiech. „Zaruchałam” zdawało się być wypisane na jej czole. Zamachnęła się dziwnie, trochę jakby chcąc kogoś przytulić, torchę jakby miała zaraz lęgnąć na drogich płytkach, kiedy przed jej twarzą jak burza przeszła Vi. Ava cofnęła się dwa kroki, potrząsnęła głową i chwilę później świat znów nabrał ostrości a różowa poświata gdzieś się rozpłynęła. Podeszła do Gary’ego i opała się na jego ramieniu, bo jej nogi nagle stały się zbyt miękkie, by utrzymać ciężar pięćdziesięciu-paru kilogramów.
- Pięć minut mnie nie było... a tu co się odjebało?
- Laski się prawie pobiły - wyjaśnił Nathan, który nagle zmaterializował się obok Avy.
A może był tam już wcześniej? Ruda nie mogła powiedzieć, była zbyt zawiana i nie zwracała większej uwagi na otoczenie.
- Grubo... - mruknęła chwytając ze stołu szklaną butelkę lemoniady.
Przez chwilę obracała ją w dłoniach nie wiedząc jak poradzić sobie z kapslem. Zębami? O kant stołu? Gdzie do cholery był otwieracz?!
- A ty gdzie się podziewałaś? - spytał Gary, który wyciągnął Avie butelkę z ręki i otworzył ją o inną, już pustą.
Marlowe wzruszyła ramionami.
- To tu, to tam... - wzięła od Zane’a lemoniadę, a drugą dłonią przeczesała wilgotne włosy. - Popływałam trochę.
Ciężko jej było utrzymać wzrok w jednym miejscu, więc co trochę przesuwała spojrzenie z Zane’a na Harpera i z powrotem. Czasem uciekało gdzieś na kuchenne szafki, momentami wpatrywała się w jasno świecącą lampę na suficie, by zaraz wrócić na wysokość twarzy przyjaciół. Wzięła tylko łyk napoju, a później całkowicie o nim zapomniała. W pewnym momencie palce jej dłoni rozluźniły się, a butelka wysunęła się spomiędzy nich i z trzaskiem uderzyła o podłogę oblewając stopy trójki kumpli lepką cieczą.
- Hej, hej, hej! - krzyknął jeden z chłopaków, już nie wiedziała który, po czym złapał ją za ramię i odsunął żeby nie weszła w rozbite szkło. - Brałaś coś?
- Może...
Ava zachichotała, a od jej chichotu cały pokój zawirował, więc chwyciła się za głowę i przymknęła oczy.
- Sorki, chyba muszę się przewietrzyć.
- Może chcesz wodę? - spytał Jonathan.
Ava skinęła głową. Kuzyn podszedł do kranu a ona ruszyła do wyjścia z Garym, który asekuracyjnie trzymał jej rękę na plecach, gdzieś na wysokości łopatek. Oboje przysiedli na schodkach przed domem, Marlowe na pierwszym, Zane za nią, dwa schodki wyżej. Położył dłonie na jej karku i zaczął rozmasowywać go kciukami. Przez chwilę w pamięci Avy mignęły te wszystkie chwile, gdy przez ostanie niespełna dwa lata tak siedzieli na różnych schodkach - przed klubem, przed domem Zane’ów, później w wakacje kilka razy na schodkach małego tarasiku za poprzednim domem Avy. Przez króciótką chwilę ogarnęło ją poczucie nostalgii, jakby znalazła się w dobrze znanym, bezpiecznym miejscu. Otwierała usta, by coś powiedzieć, kiedy zjawił się Jonathan ze szklanką wody i torebką Avy.
I dobrze... pomyślała Ava, chyba sama nie wiedziała co chciałaby powiedzieć. Kuzyn podał jej szklankę a ona wypiła całość duszkiem i odstawiła puste naczynie na schodek koło siebie.
- Lepiej?
- Mhm...
Dziewczyna już sięgała do torebki. Po chwili wygrzebała z niej mały spray z wodą Evian, którym opryskała twarz i miętówki. Zaproponowała chłopakom, po czym sama też wzięła jedną. Impreza już powoli przymierała. Jakieś niedobitki siedziały na trawniku i opróżniały pozostałe butelki wódki. Kilka osób paliło papierosy, ktoś się obściskiwał za krzewami. Ava wyciągnęła telefon, na którym widniały powiadomienia o dziesięciu wiadomościach od Annys. Bez namysłu wybrała numer kuzynki.
- Hej, siedzimy przed wejściem i chyba się zbieramy - spojrzała pytająco na chłopaków, którzy jednocześnie skinęli głowami. - Idziesz do nas?
W słuchawce słuchać było chichoty i jakiś męski głos. Harperówna chyba na chwilę zasłoniła głośnik, bo słychać było bardzo stłumione głosy, po czym odpowiedziała wyjątkowo wyraźnie:
- Tak, zaraz będę.
Nie minęło pięć minut, gdy ostatnia osoba z paczki pojawiła się na miejscu. Ava podniosła się powoli, całą swoją uwagę skupiając na tym, by się nie wywrócić i spojrzała na wszystkich z bardzo poważną miną.
- Uber?
- Uber - odpowiedzieli chórem.
Marlowe już ponownie sięgała po telefon i ledwie zdążyła wybrać odpowiednią aplikację a ekran zrobił się czarny. Kiedy spróbowała odblokować go ponownie, na ekranie pojawił się znaczek informujący o braku baterii. Pokazała telefon przyjaciołom.
- Chyba jednak czeka nas spacer...
Zane podrapał się po głowie.
- Gdzieś tu chyba jest przystanek autobusowy, nie?
- Ano, jest kawałek stąd.
- To chdźmy - rzuciła Ann, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę. - Zaczyna się robić chłodno...
Marlowe wyciągnęła do kuzynki rękę, a ich palce splotły się ze sobą i cała grupa ruszyła w ciemną noc, w poszukiwaniach przystanku. Jednak za daleko nie zaszli, bo zaledwie kilkaset metrów dalej ich uwagę przyciągnęła grupka ciemnych postaci pod jedną z latarni. Ktoś coś krzyknął. Ktoś inny warknął, a później jeden drugiemu przyłożył w nos. Nie minęła chwila a wywiązała się bójka. Ava stanęła jak wryta i mocniej ścisnęła rękę kuzynki. Tylko tego brakowało na zakończenie ich nocy...


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
pwsm1hp - drakensangevilium - eratownictwo - highenergyquantum - kreatywnanazwa