Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2019-12-06 13:40:42

Arbalester
Szeryf Depeszy
MacintoshSafari 605.1.15

Bohaterowie Laevheimu

dba9y11-9181f000-396c-4f1a-8848-6c7602eeb6e7.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzA2NTI5OTc4LTA1YWItNGNiMi04ZWEzLWRjOTdiOTE2M2E5NlwvZGJhOXkxMS05MTgxZjAwMC0zOTZjLTRmMWEtODg0OC02Yzc2MDJlZWI2ZTcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0.KuYSPROwRoGoqdSwX3r6nyJpzFSLmLi_5FDKriC4sfg

Miejsce na postacie poboczne i epizodyczne

Poboczne:

  • Mag Zruki

  • Lunne - tancerka podróżująca z trupą po kontynencie

  • Phan - mąż Lunne, mieszka na uboczu z ich synem

  • Rhys - rebeliant z Theijanu, walczy o niepodległość

  • Amaria - kowalka mieszkająca z rodzicami w Xacrium, tworzą broń dla cesarstwa

  • Charme ? -

  • Flip - aptekarz z Xacrium, niewidomy

  • Flap - brat Flipa, prowadzi z nim aptekę

  • Gość z załogi Sidrif -

  • Książę z Głębin


Epizodyczne:


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#2 2020-01-05 19:15:53

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 79.0.3945.88

Odp: Bohaterowie Laevheimu

filipe-pagliuso-tr052.jpg?1565133662
M A G   Z R U K I


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#3 2020-01-05 19:16:08

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 79.0.3945.88

Odp: Bohaterowie Laevheimu

tumblr_m7w2izzY0j1r6o8v2.gif
TnLUM2q.png
20140627_2dev_by_len_yan-d7ok4jg.jpg
Mortifer Prunaer || 22 || zmiennokształtny || wynik eksperymentu frakcji ds. hodowli

Oby mosty, które spalę
Oświetliły mi drogę

Prunaerowie żyli w kupieckim mieście, mieście burżujów i mieście intryg. Wszystko miało swoje reguły i zasady, pośród których należało umieć kluczyć, aby się dorobić. Wiele lat temu jego przodkowie to potrafili, aż w którymś pokoleniu ta zdolność obumarła. Z każdym kolejnym dziedzicem nazwiska pomyłek i błędów się mnożyło, wytykano ich palcami i piętnowano za złe decyzje. Rodzice nigdy nie pytali Mortifera, dlaczego nie wychodził bawić się z rówieśnikami. Nie dlatego, iż się nie interesowali, po prostu znali odpowiedź - nikt nie chciał zadawać się z chłopcem, którego rodziciele plasowali się na dnie łańcucha pokarmowego. Ród "żarzącego się węgla" stał się "dogasającym węglem".
Kiedy więc jego ojciec po raz kolejny się potknął i stracili ostatnie grosze, powiesił się w swoim gabinecie. Mort przyszedł, by poprosić go o pomoc w konstruowaniu zabawki (bo tym się zajmował w wolnym czasie) i tak go zastał. Wiszącego na złotej linie od zasłon. Jeszcze lekko się bujał. Pięcioletni wtedy chłopiec pobiegł po matkę. Zniosła to zadziwiająco dobrze. Kazała mu zawołać siostrę, a sama w tym czasie odcięła męża. Ułożyli jego ciało na dywanie. Pogrzebali go sami, w ogródku. Mortifer trzymał lampę, a siostra z matką kopały dół. Mżyło tego dnia i wciąż pamiętał ziąb, przenikliwy do szpiku kości. Pamiętał też sztywną dłoń ojca, którą ścisnął, nim wrzucili go do grobu.
Ledwie rok później zachorował. Diagnoza nie była pocieszająca, a choroba zaraźliwa, więc lekarz zostawił wskazówki, co robić i więcej się nie pokazał. Siostra nie miała wstępu do jego pokoju, zaś matka wciąż się nim opiekowała. Gdy tylko wyzdrowiał, zachorowała ona. Ścięło ją mocno i gwałtownie. Umierała w katuszach, plując krwią i płacząc. Wtedy on się nią opiekował, zakazując siostrze wstępu. I znów stał w dżdżysty wieczór, wyciągając rękę, by oświetlić dziewczynie ziemię, gdy wbijała w nią łopatę. Rytm uderzeń, pchnięć stopą i dźwięk opadającej, mokrej ziemi nadal rozbrzmiewał w jego głowie za każdym razem, gdy padał deszcz. Tak samo jak trząsł się z zimna w taką pogodę, jakkolwiek ciepło by się nie ubrał.
Od tamtego dnia opiekowała się nim siostra. Opuścili to miasto, które ich odtrąciło. Niezbyt sobie radzili. Dziesięć lat tułali się po świecie, kradnąc i dając się obrzucać warzywami, aż trafili na mężczyznę, który nie pozwalał tak po prostu się okradać. Mort siedział gdzieś wtedy w bocznej uliczce, oglądając ze wszystkich stron jabłko, odwlekając moment, kiedy je zje i będzie po wszystkim. Jego siostra ruszyła na targi, by coś podwędzić na obiad. Tam ją wytropił. Podobno złapał ją za włosy, przeciągnął po błocie w jakieś ustronne miejsce, a tam odciął obie dłonie. Udało jej się nie umrzeć dzięki pomocy jednego dobrego elfa. Opatrzył jej ręce, zaprowadził do brata. Zgodził się, by ją położyć w pokoju, który wynajmował w karczmie. Podczas gdy ona spała, Mortifer szybko przekonał chłopaka, by pomógł mu zemścić się na mężczyźnie. Najwyraźniej Corvo, jak kazał się nazywać, miał w tym własny interes. Zaś on miał dość bezczynności.

Aha, mówisz sobie, stało się. Oto jest.
A potem już niczego nie musisz się bać.

Dokonali tego podstępem, szybko i sprawnie, trzy dni później. Przyniosło mu to satysfakcję, ale nie ulgę. Zwłaszcza, że w ranę dziewczyny wdało się zakażenie. To wtedy wytłumaczyła mu, dlaczego rodzice nadali mu imię "Niosący śmierć". Matka kierowała się przepowiednią, jaką otrzymała od starej wieszczki, że po jego narodzinach wszyscy po kolei zaczną umierać. Nikt nie był na tyle głupi, by zignorować wieszczkę, ale kobieta uznała, że jeśli przyniesie śmierć im, to również każdemu, kto stanie mu na drodze. Gdyby niósł nadzieję, świat prędko by go zdusił.
Niedługo potem umarła. Wraz z nią umarły ostatnie resztki jego człowieczeństwa. Stał się ciałem, pustą skorupą, której nie wypełniało nic, poza zwykłą egzystencją. Nie zachowywał się inaczej, po prostu wewnętrznie nie odczuwał tego, co kiedyś. Stał się obojętny. Nie miał żadnego celu, nie czuł, żeby miał coś do zbudowania, nie widział zresztą gruntu do budowy. Został z niczym i niczym został. Przywykł do względnie samotnego życia, do włóczęgi. Nawet podobało mu się to, że nikt go nie rozpoznawał, był po prostu kolejną twarzą w tłumie. Kiedy jednak to mu się znużyło, bez wahania zgłosił się do magicznego eksperymentu. Powiedziano mu, że otrzyma cząstkę lwa, dzięki której stanie się zmiennokształtnym. Wtedy pomyślał, że zostanie najemnikiem i będzie pracował, by eliminować bogaczy i wysoko urodzonych. Pomyślał, że miałby w końcu cel.
Tymczasem zrobili z niego mutanta i znów stał się tym pięciolatkiem, którego wytykano palcami. Jedyna różnica polegała na tym, że teraz nikt nie obrzuciłby go błotem. Teraz, kiedy przechodził ciasnym korytarzem, każdy przyklejał się ze strachu do ściany.
Postanowił spełniać ich wyobrażenia o sobie i zostać potworem, jakiego w nim widzieli.

Kiedy człowiek czuje, że potrzebuje czegoś więcej, wtedy zaczynają się kłopoty.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
gamehub - mta-laspayasadas - bastion - ciemnastrafa - wewon