Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2022-04-11 16:38:51

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 100.0.4896.75

╓The Mind╖ ╓⠵✩◩◍※☽●╖

sIwB2K7s1kj-PbzehUZqsaeVFYhEr_jbPMlJNfIbG2M.jpg?auto=webp&s=36061aef5cf3558c8a4f7bc3fbd506aca5b9b13a
☆ ★ R E M E M B R A N C E ★ ☆

Ludzie rodzą się z demonami swojego psyche, ukrytymi przed ich wzrokiem. Podczas narodzin są zawsze czyste, nieskażone złymi myślami i doświadczeniami. Z czasem jednak łatwo ulegają zbrukaniu przez złość, zazdrość, smutek, niepewność, lęk, zawiść. Demony chłoną ludzkie złe, aż się nim stają. Niektórym udaje się walczyć, przejąć kontrolę nad swoim psyche, inni są powoli podtapiani przez samospełniającą się przepowiednię. Karmią demona, nie zdając sobie sprawy, że odejmują sobie od miski. Inni pozyskują niepowtarzalną zdolność spojrzenia w głąb siebie i otwarcia trzeciego oka na swoje psyche. Nielicznym dusza zabliźnia się po krzywdzie i w ten sposób otrzymują wgląd, na jaki nie są gotowi.
Dwie bohaterki są skrajnie różne. Życie i decyzje poprowadziły je skrajnie różnymi ścieżkami. Ich demony dorosły wraz z nimi zupełnie różne. Czas i przestrzeń zbliżyły je do siebie, gdy doszło do wypadku, w którym nigdy więcej nie powinny ujrzeć świata; a jednak przebudziły się. Obie muszą nauczyć się żyć na nowo z nieznanymi istotami, szepczącymi im niechciane myśli i przejmującymi kontrolę nad czynami. Będą musiały się odnaleźć, aby odzyskać swoje demony, nim staną na krawędzi szaleństwa i życia - po raz kolejny.

Człowiek dobry: Fleurette Lafontaine - Fawor
Demon zły - Arbi

Człowiek zły: Ho Byeol-Jji - Arbi
Demon dobry: Dayme - Fawor


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#2 2022-04-11 16:39:12

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 100.0.4896.75

Odp: ╓The Mind╖ ╓⠵✩◩◍※☽●╖


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#3 2022-04-11 16:43:33

Faworek
Pochwalony Faworek Depeszek
WindowsChrome 100.0.4896.75

Odp: ╓The Mind╖ ╓⠵✩◩◍※☽●╖

4255eb6b44a331007557424f48ee0082.jpg

Fleurette Lafontaine


Nie ucz Fawora wafle robić.

Offline

#4 2022-04-11 16:44:09

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 100.0.4896.75

Odp: ╓The Mind╖ ╓⠵✩◩◍※☽●╖

cb1c04a46eadee5e381d122657a78f22.jpg
∎ 호 별 찌 ∎ H O ∎ B Y E O L - J J I ∎

tumblr_inline_pdoj41pOEc1r8jbqm_75sq.gifv N A T U R A L tumblr_inline_pdoj41pOEc1r8jbqm_75sq.gifv

Mama była zorganizowana

tumblr_inline_pdoj41pOEc1r8jbqm_75sq.gifv C R A W L I N G tumblr_inline_pdoj41pOEc1r8jbqm_75sq.gifv

    Zawsze lubiła deszcz. Powstawały wtedy kałuże i błoto, najlepsza zabawa dla kilkuletniego dziecka. Zakładała żółte kalosze, żółty mały sztormiaczek i z kapturem na głowie skakała po rzekach i jeziorach spływających i zbierających się na ulicach. Lubiła, jak ziemia rozpryskiwała się brązowymi paćkami, a woda je potem zmywała. Miasto też pachniało wtedy inaczej. Znajdowała się wtedy w innym świecie, którego wilgoć wdzierała się do nosa i osiadała na skórze; świata wypełnionego rytmicznymi dźwiękami kropel spadających na różne powierzchnie i strumieni lejących się z rynien. Ulice tego świata pustoszały, twarze chowały się za rozświetlonymi oknami, tylko auta niestrudzenie przemierzały miejski asfalt.
    Pachniało tak, jak teraz. Ciężkie krople spadały na parasol nad jej głową, ale krzyki i huki je zagłuszały. Przed jej nosem przefrunęła drewniana skrzynia. Jej zdezelowane odłamki rozprysły się na boki, kapusta spadła z nieprzyjemnym plaśnięciem i potoczyła się po błocie. Brązowe paćki nie wyglądały na niej ładnie.
    Wcisnęła się głębiej we wnękę między pojemnikami na pomidory a marchew. Niedaleko obok dyndał sznur z papryczkami chili. Patrzyła na swoje sportowe białe butki, zatapiające się w brudnej kałuży. Nie ubrała się dziś na deszcz. Sweterek też miała jasny, ale teraz już się podarł od skrzyń, a jego rąbek dyndał na wysokości pięt, gdy kucnęła.
    Krzyknęła, kiedy skrzynia tuż obok niej roztrzaskała się w pół. Pomidory zachlapały jej twarz, włosy, sweterek. Nie wiedziała, czy wyskoczyć z kryjówki czy też wcisnąć się w nią jeszcze głębiej. Usłyszała natomiast wściekły głos matki, rozbrzmiewał coraz głośniej.
    Mama Byeol-Jji była bardzo poukładaną kobietą. BJ została od najmłodszych lat wychowana w przekonaniu, że bałagan wokół to bałagan w życiu; wszystko miało swoje miejsce, swój schowek, swój moment. W ich domu obowiązywał czas na posiłki, kiedy siadali wszyscy troje razem, bez względu na dzień tygodnia czy święta, mieli czas na zabawę i krótkie, ulotne chwile czułości, gdy zabawki mogły poleżeć na dywanie, a naczynia odczekać swoją kolej w zlewie. Mamy nie ruszały choroby - jeśli zostawała w domu, to sprzątała lub segregowała. Kiedy sąsiadom zawalił się dom po trzęsieniu, nie czekała na tatę, by pomóc im wydobyć dobytek z gruzów. Potrafiła się zezłościć - często pokrzykiwała do telewizora lub słuchając radia, ale był to ton wyważony, może niedbały.
    Głos, jaki dobiegł Byeol Jji uderzał natomiast w wysokie nuty desperacji i braku kontroli. Drżąc z zimna i strachu, dziewczynka wysunęła głowę znad straganu mamy, by dostrzec jej silną sylwetkę. Światło pobliskiego neonu tliło się niemrawo, czasem gasnąc, oświetlając niezdecydowanie kobietę oraz mężczyznę w ciemnym stroju, z którym się szarpała. BJ widziała, jak chwyta ze stoiska za sobą rybę i uderza nią go w twarz. Napastnik cofnął się, a wtedy mama pobiegła w stronę swojej córki. Wyciągnęła do niej rękę, ale nim zdążyły chwycić swoje dłonie, dwoje osób szamoczących się w tłumie pchnęło ją z impetem. Byeol Jji patrzyła, jak mama potyka się i przewraca, a jej głowa uderza o betonowy obciążnik parasola. Z rozdziawionymi ustami i oczami obserwowała gasnącą duszę mamy. Dziwny to był widok, taki nienaturalny. Nigdy nie widziała jej w tak kompletnym bezruchu, jakby czas nagle, tylko dla niej, zatrzymał się w miejscu i jedynie oczy, niewidzące brązowe oczy zdradzały, co się rzeczywiście wydarzyło.
    Szkarłatna ciecz rozlała się wokół niej, by po chwili rozciągnąć się pasmami ściekającymi do pobliskiej kraty. Krew zmieszała się z wodą, błotem, resztkami owoców i warzyw. Wokół zawrzało, inaczej niż poprzednio. Ludzie krzyczeli w panice, niektórzy zaczęli uciekać. Kilka osób stanęło nad ich dwójką, na ich twarzach malowały się szok i współczucie. Rozbrzmiały policyjne syreny. BJ spojrzała na swoje zrujnowane ubranie i pomyślała, że mama byłaby nią bardzo rozczarowana.
    Nad głową Byeol Jji zamajaczył cień. Syczał z dezaprobatą.

There's something inside me that pulls beneath the surface
Consuming, confusing

Do taty wracałam okrężną drogą

tumblr_inline_pdoj41pOEc1r8jbqm_75sq.gifv F O R E V E R tumblr_inline_pdoj41pOEc1r8jbqm_75sq.gifv

    Czasem kiedy Byeol Jji wracała do domu przed mamą, nim rozpoczynały się restrykcyjne działania, kolejności i obowiązki, tata już był na miejscu, paląc papierosa na balkonie. Lubił tam przebywać. Każdego ranka odgrywał swój rytuał - wstawał, parzył mocną kawę, której woń unosiła się w ich niewielkim mieszkaniu, do kieszeni wrzucał paczkę papierosów a do ręki brał zapalniczkę. Z takim zestawem wychodził na balkon, nim jeszcze wschodziło słońce i w zupełnej ciszy, napawając się zielenią pobliskiego parku i lśniącymi szkłem i stalą budynków, popijał z kubka i wydmuchiwał śmierdzący dym. BJ nigdy go wtedy nie zaczepiała; przeczuwała, że choć nie pogniewałby się na nią, to na pewno nie byłby zadowolony. Wydawał się szczęśliwy w tej ulotnej, samotnej chwili i ona to szanowała. Poranki miał dla siebie.
    Niezależnie od pory roku, jeśli tata siedział sam w mieszkaniu, pierwsza osoba wchodząca do domu najczęściej znajdowała go właśnie na balkonie. Popołudniami jednak ani wieczorami nie przesiadywał tam już z kawą, nostalgia rozmywała się dawno z jego oczu, a nienaturalny spokój towarzyszący każdemu ruchowi ustępował codziennej pospieszności. Popołudniami BJ nie musiała przejmować się żadnymi rytuałami, po prostu otwierała drzwi balkonu na oścież i witała się z nim, opowiadając o swoim dniu, a on uśmiechał się, gasząc papierosa, po czym prowadził ją do środka. Zdarzało się, gdy dopisywał mu humor, że włączał ich stary gramofon i wkładał do niego płytę, jaką tylko wybrała ze zbiorów. Wyciągała zawsze te z najbardziej kolorowymi okładkami, bo spodziewała się tanecznych piosenek i nie rozczarowywała się. Igła opadała na czarny krążek, a kilka szumów i trzasków później płynęła z tuby muzyka. Tata chwytał jej małe rączki i tańczyli - czasem tak, jakby potrzebowali egzorcyzmów, a innym razem uczył ją prostych kroków. Mama nigdy do nich nie dołączała, ale siadała przy kuchennym stole, obserwując.
    Odkąd jednak mama odeszła, Byeol Jji zauważyła, że tata stał się nierozłączny ze swoim kubkiem kawy. Nadal wychodził rano na balkon, ale patrzył tępo w podłogę, jakby liczył rysy na płytkach. Po jej powrocie ze szkoły siedział najczęściej w kuchni z włączonym radiem i gazetą przed sobą, choć nie wyglądało, by ją rzeczywiście czytał. Wieczorem zasypiał na kanapie przed telewizorem. Nie kładł się w ich łóżku w sypialni.
    Pierwszy rok po pogrzebie spędzili z babcią, mamą taty. Pochodziła z Francji, ale mówiła płynnie po koreańsku. BJ ją lubiła. Była może zbyt wylewna na jej standardy, ale zatęskniła za nią strasznie po jej wylocie. Dopiero wtedy dostrzegła, na kim spoczywało w ostatnim czasie sprzątanie domu, gotowanie i utrzymywanie maminego harmonogramu. Pokłócili się o to któregoś razu, ona i tata. On nie widział celu w podtrzymywaniu tej „maskarady”, jak to ujął; za to Byeol Jji czuła się, jakby stała na wzgórzu i ziemia powoli, ale nieubłaganie usuwała się spod jej stóp.
    Zrozumiała, że jeśli chciała mieć co jeść w szkole, po szkole i nie utonąć w brudzie, to musiała wziąć sprawy we własne ręce. Zaczęła gotować, sprzątać. To zmotywowało nieco tatę do działania, udało im się podzielić jakoś obowiązkami. Stworzyli swój własny, koślawy plan, choć z czasem coraz rzadziej go dotrzymywali. Za to częściej tata sprowadzał kolegów do domu. Palił z nimi papierosy wewnątrz, oni pili z butelek i szklanek, on pił z kubka.
    Dawniej spieszno wracała do mieszkania, ciekawa które z rodziców zastanie po wejściu i jak potoczy się ich popołudnie. Lubiła chwile sam na sam z tatą, kiedy mogli wypić karton soku i zostawić go na blacie, a potem poskakać na kuchennych kaflach. Nie mieli ku temu wielu okazji, toteż zawsze się na nie cieszyła. Teraz zastanie go samego graniczyło z cudem, a nawet kiedy się przydarzało, to nie potrafił oderwać się od tego, co akurat robił.
    Dlatego BJ przestała jeździć busem do szkoły i przerzuciła się na rower. Zajmowało to więcej czasu. Dlatego chodziła do koleżanek, spotykała się z kolegami na placach zabaw, kręciła pod sklepami po zmierzchu. Dlatego robiło jej się niedobrze, gdy stawała pod drzwiami i nie słyszała gromu męskich głosów. Dawniej lubiła ciszę przetykaną miejskimi odgłosami i śpiewem ptaków. Teraz wywoływała w niej ataki paniki. Czasem czuła się tak źle, że bojąc się nacisnąć klamkę siadała pod drzwiami i płakała z bezsilności. W głowie w zapętleniu słyszała trzask pękającej czaszki jak na zaciętej, przeklętej płycie. Pod powiekami miała zaś wypalony obraz resztek owoców i warzyw mieszających się z błotem i krwią. Któregoś razu wyła tak przeraźliwie, że usłyszał ją sąsiad i wyszedł zapytać, co się stało. Uwierzył w historyjkę o zerwaniu. Przecież to najgorsze, co mogło spotkać trzynastolatkę.
    Cień, który pojawił się tamtego dnia, nabrał wyraźniejszych kształtów, dorobił się oka. Szybko przekonała się, że nikt inny go nie widział. Ciemny dym z żółtą tęczówką i kocią źrenicą kręcił się zawsze w pobliżu niej, a im bliżej niej się unosił, tym jej głowę wypełniało więcej niechcianych obrazów. Wyciągał na wierzch jej strach przez cały ten czas. Za każdym razem, kiedy wracała do domu, otwierał szeroko swoje paskudne oko. Patrzył na jej dłonie, na drzwi. Choć nic nie mówił, czuła, że to on zalewał jej umysł wspomnieniami, tak samo jak robił to każdego ranka, gdy patrzyła w lustro, aż przestała się w nim przeglądać.
    Przestała też płakać po tym, jak pewnego dnia nie zastała swojej sztalugi i przyborów do malowania w pokoju. Podobnie jak większości mebli, biżuterii mamy, sprzętów kuchennych. Długi. Rozbiła jego pieprzony kubek z wódką w zlewie. Nie złościł się, tylko płakał. Przepraszał. Mówił, że nie miał innego wyboru. Denerwowało ją to tylko jeszcze bardziej. Powiedziała mu wiele przykrych słów. Stał się dla niej zbyt obcy, by mogła ich żałować. Zwłaszcza, że stracił ich mieszkanie i musiała wyprowadzić się aż do Francji do babci. Pozbawił ją wszystkiego, co miało w jej marnym życiu jeszcze jakąś wartość. Pędzle czy kolczyki były niczym w porównaniu do całej reszty.
    Cień zyskał do tego czasu usta i syczał do niej słowa czarnym, wężowatym językiem. Ulżyło jej, gdy powtórzyła za nim.

I'll live forever, oh, oh, oh, oh

e05d687202ddd2e91660dab11832485f3403c752.jpg

Miałam wspólników, nie przyjaciół

tumblr_inline_pdoj41pOEc1r8jbqm_75sq.gifv H A U N T E D tumblr_inline_pdoj41pOEc1r8jbqm_75sq.gifv

    Byeol-Jji nie wiedziała, czy pierwsze był jej myśli czy słowa demona, ale po tylu latach nie miało to już znaczenia i przestała zastanawiać się nad tym. Podobnie jak porzuciła próby zrozumienia istoty zjawiska lub tego, czy istniał ktokolwiek, kto by widział demona albo żył w podobny sposób, co BJ. Kroki prowadziły ją co najwyżej do szpitali psychiatrycznych, toteż poddała się ostatecznie. Co jak co, ale nikt, nigdy, nigdzie jej nie zamknie. Gdyby miała pojąć po swojemu, byłaby to kara za bycie złym dzieckiem, złą córką. Tyle że nie akceptowała takiej kary, więc się z nią zaprzyjaźniła.
    W miejscach publicznych udawała, że nie widziała demona. Nauczyła się patrzeć na wskroś przez sylwetkę coraz bardziej przypominającą ludzką. Nie dało się jednak równie łatwo odciąć od wszelkich dźwięków, jakie wydawał. Umiała nie odpowiadać, ale ciągłe monologi, prychnięcia i śmiechy wytrącały ją z rytmu, od czego plątał jej się język, zacinała się i podmieniała słowa. Często udawała - by to wyjaśnić, a nie wyjść na idiotkę - że zarwała noc.
    Niewiele z istoty miała pożytku. Nie potrafiła oddalić się od Byeol-Jji na dystans dalszy, niż dwa metry. Nie mogła więc podsłuchiwać rozmów - ani też podglądać, co ludzie wyprawiają za ścianą; nie przenikała przez nie jak duchy z bajek. Nie przeszkadzało jej to jednak w snuciu domysłów, zatruwania umysłu BJ wątpliwościami. To jej ulubiona rozrywka. Dziewczyna nie uodporniła się na to - demon doskonale wiedział, które struny szarpnąć, by pobudzić wyobraźnię i cały układ nerwowy ofiary.
    Dlatego właśnie trzymała się wśród ludzi, którzy byli przewidywalni. Innymi słowy - mogła się po nich spodziewać czarnych scenariuszy i przygotować się na ich realizację. Zero zaskoczenia, zero bólu, pełno rozwiązań. To też jeden z powodów, dla których chętniej otaczała się męskim gronem. Dołączana do nich instrukcja obsługi jawiła się mniej zawile, bardziej konkretnie. Momentami wręcz prosto jak budowa cepa. Nie to, żeby wolała z nimi przebywać. Traktowała ich jako bezpieczniejszą opcję. Z dziewczynami... Sprawy komplikowały się już na wstępie, a im bardziej relacje z nimi się rozwijały, w tym większe bagno zdawało jej się, że wpadała. Zbyt wiele niedomówień, słów wiszących w powietrzu jak mina czekająca na kontakt.
    Niemniej nie dało się ich odstawić zupełnie na bok, jeśli chciało się wyrobić spokojną, ciepłą pozycję w szkolnej hierarchii i uniknąć szykan, a zapewnić benefity popularności. Dużo składało się na to udawania, chowania irytacji, a czasem i przełykania dumy - choć z tym ostatnim należało postępować ostrożnie. Głowa spuszczona zbyt nisko oznaczała słabość, a słabość dawała pole do wykorzystania. Byeol-Jji szybko pojęła, że musi zaznaczyć swoją granicę i obecność, by nikt nie zrobił tego potem za nią.
    Popularność nie wiązała się za to z przyzwoitością, więc często wpadali w różne kłopoty. Początkowo traktowała to jako transakcję wiązaną, ale z czasem polubiła skaczące ciśnienie i adrenalinę spływającą po ciele. Nie wszyscy w ich grupie to były tępe matołki, służące jej za psa obronnego. Jeden chłopak i dwie dziewczyny tak jak BJ pasjonowali się sztuką. Całą czwórką spotykali się nieraz, szkoląc umiejętności podrabiania cudzych prac, by podstawić je pod oryginały. Najpierw próbowali z bogatymi rodzicami dzieciaków w ich gronie. Sprawdzali, czy i kiedy się zorientują, a gdy nabrali większej pewności, podejmowali większe ryzyka. Ta zmowa i współpraca w specyficznej zbrodni i pasji zaczęła sprawiać, że coraz mocniej zżywali się ze sobą, a Byeol-Jji coraz częściej wybudzała się w nocy zlana potem. Na szczęście zbliżał się koniec liceum, po którym będzie się uśmiechała na prośby utrzymywania kontaktu, ale zerwie wszystkie znajomości i zacznie od zera.

Do you think I'm frightening? Organ chords and lightning
If I show my fangs, will you tell me that they're cool?

Ten jeden raz

tumblr_inline_pdoj41pOEc1r8jbqm_75sq.gifv M Y   B O D Y   I S   A   C A G E tumblr_inline_pdoj41pOEc1r8jbqm_75sq.gifv

    Na jednych z ostatnich zajęć z malowania zabrakło im modelki. Ariane, jedna z pasjonatek sztuki i jej wspólniczka w przekrętach, zgłosiła się, by ją zastąpić. Ariane chciała uniknąć zwyczajnie tego tematu, ale trzeba było przyznać, że świetnie nadawała się na obiekt do odwzorowania, jeśli ktoś lubił wyzwania - była wysoka i krągła, z nieproporcjonalnie długimi nogami i wcięciem w talii, jakby sztucznie stworzonym od gorsetu, do tego nieduże, trójkątne piersi. Na miękkiej twarzy widniały pełne, jasne usta i zielone oczy, których zewnętrzne kąciki ciągnęły ku dołowi, nadając jej wiecznie smutny wyraz. Jasne, kręcone włosy pofarbowała na kolor baby blue, co tylko pogłębiło jej melancholijne odczucie, choć każdy kto ją znał wiedział, że tkwił w niej paskudnie złośliwy chochlik.
    Ariane dostała białą tkaninę do zakrycia krocza i piersi i usiadła w centrum kręgu ze sztalug, podwijając lekko nogi, a głowę spoczywając na kolanach. W ten sposób patrzyła dokładnie na wprost Byeol-Jji. BJ widziała uśmiech błądzący po jej ustach i zastanawiała się, co próbowała jej powiedzieć. Starała się to zignorować, zwłaszcza że nawet podczas przerw Ariane nie podchodziła do niej, ale z jakiegoś powodu zrobiło jej się gorąco. Tupała niecierpliwie nogą, przenosząc kształty i barwy dziewczyny na płótno, a im dłużej to trwało, tym sala robiła się mniejsza, ludzi ubywało, powietrze gęstniało. Już miała wstać i wyjść do łazienki, żeby choć na chwilę uwolnić się od tego dławiącego uczucia, kiedy nauczycielka zarządziła koniec zajęć. BJ musiała zostać, by posprzątać - wypadła jej kolej dyżuru - zaś Ariane znikła, by się ubrać. Wróciła w tych samych długiej, białej spódnicy  i koralikowym topie co wcześniej.
    - Mogę zobaczyć twój obraz? - zapytała grzecznie, przelotnie dotykając jej ramienia, gdy zamiatała.
    - Możesz. - Głos Byeol-Jji zabrzmiał dziwnie, więc odchrząknęła. - Ale przecież wiesz, jak maluję - dodała, czując nagle pod skórą skrępowanie.
    - Na pewno zauważy, że przesadziłaś z łydkami. I te dziesięć poprawek na cyckach. - Demonessa zachichotała paskudnie, a z jej ust wydobył się czarny obłok. - Lepiej zalej to farbą, nim cię wyśmieje. Przecież się nad tym zna lepiej od ciebie.
    - Hej, Byeol? Podejdziesz?
    - Mówiłam. - Śmiech demonessy rozdźwięczał w uszach BJ, przypominając garść tłuczonych kamyczków.
    Byeol-Jji stanęła obok Ariane, usadowionej na taborecie przed sztalugą. Nawet siedząc, była niemal tego samego wzrostu co ona.
    - Czy twoim zdaniem jestem seksowna?
    Żołądek wywrócił jej się na drugą stronę. Dlatego trzymała dziewczyny na dystans. Kiedy pozwoliła, by to się tak rozwinęło? Nie mogła zaprzeczyć, bo się obrazi, zresztą byłoby to kłamstwo. Natomiast czuła, że za potwierdzeniem stałoby coś jeszcze; to, co widziała w oczach Ariane, gdy przeciągała pędzlem po płótnie, oddając ciało przyjaciółki w farbie i pigmencie. Robiło jej się słabo, chciała uciec. Pragnęła zmienić temat, ale w głowie huczała jej pustka, tylko demonessa bawiła się, jakby oglądała najśmieszniejszą komedię na świecie.
    - Przecież sama dobrze wiesz - wydukała wreszcie. Cofnęła stopę, gotowa wrócić do obowiązków, ale Ariane chwyciła jej dłoń.
    - Chcę, żebyś ty mi powiedziała - odpowiedziała cicho. Byeol-Jji owiał rześki zapach kwiatowych perfum, gdy Ariane wstała i nachyliła się nad nią. - To zawsze co innego, usłyszeć komplement od przyjaciółki... Na przykład: twoje kolczyki są piękne - mówiąc to, wysunęła rękę i dotknęła twarzy BJ, kciukiem przesuwając po uchu. - Miło, prawda? - zaśmiała się cicho i krótko.
    - Tak - przyznała Byeol-Jji, choć w rzeczywistości czuła się, jakby miała się rozpaść albo roztopić. Serce biło jej tak mocno, że Ariane musiała je słyszeć. W końcu jednak spojrzała w jej oczy, lekko przymrużone powieki, jasne rzęsy. Obie przesunęły wzrok niżej, na usta i Byeol-Jji nagle, póki demonessa siedziała cicho, a rozum zagłuszała krew pulsująca w żyłach, stwierdziła: pieprzyć to. - Jesteś seksowna - przyznała.
    Ariane objęła ją wolną ręką, kiedy BJ wspięła się na palce, by sięgnąć, choć ten jeden raz, jej ust. Smakowały brzoskwiniową pomadką. Po raz pierwszy czuła, że jest tak, jak powinno być. Zrozumiała, że dawno chciała to zrobić, dotknąć jej talii, przesunąć palcami przez barwne loki, zaznać jej skóry na swojej. Kiedy zabrakło im tchu, Ariane pociągnęła ją za sobą na taboret i usadziła na kolanach, by jeszcze odważniej sięgnąć po jej wargi. Byeol-Jji czuła się, jakby wypiła butelkę wina. Szumiało jej w głowie. Działała instynktownie. Dłonie same ją poprowadziły na plecy dziewczyny w tym samym czasie, kiedy jej powędrowały w dół pleców BJ. Pod palcami przesuwała koraliki topu Ariane. Być może trwałoby to tak długo, aż ktoś wreszcie by je nakrył, ale Ariane pociągnęła za szlufkę jej spodni, a wtedy BJ szarpnęła się jak ryba wyrzucona na brzeg. Uderzyła łokciem obraz i sztaluga przewróciła się z hukiem. Byeol-Jji zerwała się na nogi, patrząc na przyjaciółkę wielkimi, przerażonymi oczami.
    Praktycznie nie rozmawiały więcej po tym zdarzeniu. Obie też o nim milczały. Byeol-Ji wyparłaby to zapewne z pamięci zupełnie, gdyby nie demonessa, robiąca z jej umysłu piekło przez resztę liceum. W trakcie lekcji musiała nie raz wychodzić do toalety, by zwymiotować, bo na przerwie ktoś na pewno by ją usłyszał. Odwracała się na każdy wybuch śmiechu za swoimi plecami. Płótno zerwała i podarła. Był to więc pierwszy i ostatni raz, kiedy dziewczyna zrobiła coś zgodnie ze swoim pragnieniem.

My body is a cage
That keeps me from dancing with the one I love
But my mind holds the key

atey-ghailan-284.jpg?1463981048


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#5 2022-04-11 16:44:39

Faworek
Pochwalony Faworek Depeszek
WindowsChrome 100.0.4896.75

Odp: ╓The Mind╖ ╓⠵✩◩◍※☽●╖

bd434df9a01f39ceaa54190739b833d6.jpg
D A Y M E


Nie ucz Fawora wafle robić.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
uroczysko2 - dominiasgames - pulslife - redlifemta - imperialmta