Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#11 2017-07-10 17:03:59

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 59.0.3071.115

Odp: Cadavere a Venezia

qgJAy0U.png

Jakkolwiek pajacowanie Włocha drażniło Havassy'ego, tak czuł, że musi go usprawiedliwić będąc świadomym, że sam używając swoistej maski nie zachowuje się w hotelu na co dzień lepiej. Przejście na "ty" przełknął, upominając się, że personel nie jest kimś gorszym.
Wskazał mu bez słowa krzesło, również siadając. Basilio skorzystał z nieschodzącym z jego twarzy uśmiechem.
KLujbIH.png- A więc: co to za sprawy? - spytał najwyraźniej z dużą pewnością siebie zakładając, że pozna odpowiedź.
KLujbIH.png- Nie powinienem - odparł Schmit po krótkim zawahaniu się, spuszczając wzrok na zdobioną filiżankę. Miała delikatny, kwietny wzór - gdyby jego kompani z Armii zobaczyli, że pije z czegoś takiego, natychmiast posypałyby się przeróżne żarty. W kadr wdarły mu się palce Velasco, którymi postukał niecierpliwie w blat stolika.
KLujbIH.png- Jesteśmy po jednej stronie barykady, zgadza się?
Schmit wbił spojrzenie w niespeszonego tym faktem młodzieńca.
KLujbIH.png- Dobrze więc - odparł nieco chłodno, poprawiając się na fotelu - Viktoria Nancsi była córką jednego z moich przełożonych. Uciekła z domu, zgodnie z naszymi informacjami do Wenecji - z racji, że przyjeżdżam tu co roku, do sprowadzenia jej z powrotem zostałem oddelegowany ja.
Uważnie obserwował Basilio, którego ta informacja z niezrozumiałych dla niego powodów zaskoczyła.
KLujbIH.png- A więc to taka sprawa polityczna - mruknął, odchrząkując.
KLujbIH.png- Tak. Nie powinieneś tego rozpowszechniać. Nawet wśród kucharek i innych im podobnych - mruknął Schmit ironicznie. Velasco błysnął zębami znacząco, co Austriak zignorował.
KLujbIH.png- Czyli skoro po niej, niedługo wracasz do siebie?
Havassy zatrzymał się z filiżanką w połowie drogi do ust.
KLujbIH.png- Nie mogę wrócić z pustymi rękami.
KLujbIH.png- Porwiesz ze sobą podejrzanego? - Włoch parsknął śmiechem.
Młodzieniec uśmiechnął się kątem ust. Może to i lepiej, że ten wesołek nie brał tego na poważnie.
KLujbIH.png- Muszę wiedzieć jak najwięcej. Opowiesz mi o podejrzanym?
Włoch sięgnął po jego filiżankę, obserwując jak szybko wyprowadzi tym z równowagi swego rozmówcę. Schmit nie dał po sobie znać, że idzie mu całkiem dobrze wciąż pozostając w rozluźnionej pozie z twarzą wyrażającą umiarkowanie przyjazne zainteresowanie. Sprawy służbowe nie wywoływały w nim chęci do gierek, jednakże wiedział, że niestety do tego się one sprowadzają - nie spodziewał się tylko tego po kimś niezwiązanym z sytuacją. Chyba, że kłamał.
KLujbIH.png- Podejrzany to Leonardo Zettici.
KLujbIH.png- Znasz go?
KLujbIH.png- Pracował z nami. Przykładny pracownik, punktualny, sumienny, Julio mu klaskał uszami za to - wyrecytował prawie znudzonym tonem głosu.
Havassy stał się czujny. To nie brzmiało jak opis mordercy.
KLujbIH.png- To wszystko? Naprawdę?
KLujbIH.png- Nie powiedziałem, że wszystko. Lubił bitki z Dorianem, choć nie wyglądał na takiego. Więc kto wie, może był zdolny i do tego. Pozory mylą.
Havassy potarł skroń w skupieniu.
KLujbIH.png- Z Dorianem? Jaki masz kontakt z Dorianem? - spytał, samemu rozważając, czy ma jak wyciągnąć z niego informacje.
KLujbIH.png- Wystarczająco dobry.
KLujbIH.png- Powiesz mi...
KLujbIH.png- Owszem. Ale ty mi również.
Schmit w końcu się uśmiechnął, przytakując.
KLujbIH.png- Domyślam się, że masz swoje sposoby na dotarcie do mnie.
KLujbIH.png- Oczywiście - Basilio wstał ukontentowany wynikiem rozmowy - Miłego dnia, Havassy - dodał, by ostatecznie wyjść z jego apartamentu.
Zapewne zdał sobie sprawę z tego, że siedzi tu już stanowczo za dużo czasu i jakby nigdy nic płynnie wrócił do obowiązków. Lub dalszego kopania w całej sprawie.
Schmit dolał sobie herbaty do pozostawionej przez Włocha filiżanki. Oczywiście nie mógł mu zdradzić prawdziwego powodu jego śledztwa; gdyby ta informacja dostała się do uszu ludzi, do których tak naprawdę miał tu dotrzeć, mogłoby się to skończyć naprawdę źle. Sama sprawa zamordowania jego współpracowniczki Viktorii stawała mu ością w gardle - na razie wskazywało na to, że była to sprawa zupełnie oddzielna od tej, dla której tu przybył, a więc nie zbliżała go do właściwego tropu, a wręcz rozpraszała tworząc nowe, fałszywe ślady. Zaczął rozważać dostanie się do apartamentu numer 9. Nancsi miała zebrać podstawowy wywiad z użyciem własnych, niedostępnych mu znajomości. Bez niej błądził we mgle.


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#12 2017-07-10 17:08:55

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 59.0.3071.115

Odp: Cadavere a Venezia

q9xnQL1.png

KLujbIH.pngKierując się z powrotem do swojej klitki, którą dzielił z Dorianem, rozmyślał nad tym, czy nie wpakował się w jedno wielkie bagno. Współpracownicy uśmiechali się do niego na powitanie lub uciekali wzrokiem, jeśli zdążyli już paść ofiarą jego przesłuchania tego dnia. Sprawa wydawała się prosta; ponieważ wszyscy wiedzieli o Leonardzie, iż to człowiek porządny, wręcz chorobliwie skrupulatny i jeśli widział, że ktoś się łasi o napiwek, to głośno wyrażał swoją dezaprobatę, Velasco wątpił, by przyczyną były pieniądze. Leo nie posiadał rodziny od paru lat, kiedy matka mu nagle zmarła. Nie składował żadnych swoich bibelotów. To, co zarobił, przepuszczał na zakłady i alkohol. Zawsze wydawał się Basiliowi markotny, zrzędliwy, niezadowolony. Samotny. Czasami się zastanawiał, czy Doriano też to dostrzegał i dlatego ustawiał się z nim na bójki, choć miał tyle mięśni, co jego babka i kiedy raz ktoś w barze dla śmiechu wyzwał go na pojedynek rąk, to się tak wystraszył, że Basilio z Leonardem go przekonywali przez dwa piwa, by nie wziął nóg za pas.
KLujbIH.pngJeśli chodzi o mordercę, podejrzewał, że kobieta była jego kochanką. Choć Leo wręcz odstręczał swoim charakterem kobiety, nie dało się ukryć, że (tak jak niemal wszyscy pracownicy hotelu) twarz miał przystojną. Może przy pięknej damie z wyższych sfer mężczyzna przełamał swój ciężki charakter.
KLujbIH.pngTym, co nie pasowało w tej historii, był motyw. Jeśli Węgierka zbiegła z domu, rozgłos w formie skandalu niczego dobrego by jej nie przyniósł. Jeśli go nie szantażowała ujawnieniem, to dlaczego by ją zabijał? Wcale mu się to nie kleiło.
KLujbIH.pngWszedł do swojego pokoju i z rezygnacją siadł na swoim łóżku. Doriano, który spał przykryty kocem, obudził nieznaczny hałas (chyba wszyscy tu na to cierpieli, wieczna gotowość) i zerwał się. Spojrzał niezbyt przytomnie na kolegę.
KLujbIH.png- Która godzina?
KLujbIH.pngWzruszenie ramion w odpowiedzi.
KLujbIH.pngMoże się zakochał, a ona chciała odejść? Jeśli nie mogła być z nim, nie będzie w ogóle? Potrafił to sobie wyobrazić.
KLujbIH.pngZauważył, że Doriano zaczął się krzątać w pośpiechu i przygotował swoje własne, najczystsze i najładniejsze ciuchy.
KLujbIH.png- Wychodzisz gdzieś?
KLujbIH.png- Mówiłem ci, siostra przyjechała mnie odwiedzić.
KLujbIH.pngZastanawiał się, czy kolega kiedykolwiek wspominał mu o rodzeństwie, ale nie przypominał sobie. Mówił jedynie o rodzicach, że z północy, że z wioski, że surowi. Nic o siostrze, a tym bardziej jej przyjeździe. Mimowolnie poczuł ukłucie zazdrości, ale szybko zamaskował je uszczypliwym uśmiechem.
KLujbIH.png- Może nas sobie przedstawisz?
KLujbIH.png- Nie ma mowy - żachnął się tamten. - Ona jest mężatką.
KLujbIH.png- Nie wszystkim to przeszkadza - odparował, szczerząc zęby na całego.
KLujbIH.png- Mi tak.
KLujbIH.pngWyszedł napuszony, z obrażoną miną, ale on i tak wiedział, że wróciwszy, nie będzie nawet tej rozmowy pamiętał. Westchnął lekko. Naprawdę chciałby poznać jego siostrę. Traktował Doriano jak młodszego brata, którego nigdy nie miał, a o którym zawsze marzył.
KLujbIH.pngOczywiście, nigdy by się mu do tego nie przyznał.

KLujbIH.pngPo tym, jak udało mu się podkraść kolejną czekoladę i pożarł ją na raz w składziku, od razu poprawił mu się humor. Nieistotne, że nie porozmawiał z Dorianem o Leonardzie. Miał trochę własnych obserwacji i przemyśleń, którymi mógł się podzielić z Havassym.
KLujbIH.pngHavassy. Cóż za idiotyczne imię. Jego rodzice musieli mieć bardzo słabe poczucie humoru. A może właśnie wyborne? - zastanawiał się, wpychając do ust ostatni kawałek czekolady. Ciekawe, czy miało jakieś znaczenie? Może: "PADNIJ!" albo "OGNIA!" czy "ŚMIERĆ WROGOM OJCZYZNY"*. Zachichotał sam do siebie i wyszedł z policzkami wypchanymi wyjątkowo niekulturalnie. Zapytał przechodzącego kelnera, czy do pokoju Schmita nie trzeba czegoś zająć, bo Julio zrobił z niego osobistego usługiwiera. Dowiedział się w ten sposób, że szacowny pan gdzieś wyszedł, a pokojówki już tam posprzątały. Błyskotliwa idea rozświetliła umysł Basilio, a serce zatrzepotało z ekscytacji. Poprawił swój frak, zatarł ręce i udał się do pokoju numer szesnaście, razem ze stolikiem, na którym stała woda i ciasteczka, otworzył sobie i wszedł z arsenałem, gotów do przeszukania pokoju. Wbrew pozorom, mężczyzna trzymał u siebie sporo rzeczy. Zadomowił się na całego. Oprócz książek z tytułami raniącymi oczy, w jednej szuflad znalazł stosik listów. W przeróżnych językach. Z francuskiego wyczytał sporo i żałował, bo wiało paskudną nudą. Z innego, po hiszpańsku, zrozumiał mniej, ale na tyle, na ile udało mu się rozszyfrować pedantyczne pismo wojaka, uznał, iż wyszło mu to tylko na dobre. Ostatni (chyba lekko ubrudził go ciastkiem), ku jego zdziwieniu, acz uldze dla serca i duszy, był po włosku. Dopiero w tej chwili zawahał się, czy nie przekraczał pewnej granicy. Nigdy nie przejmował się specjalnie tym, co wypada, a co nie. Oczywiście, postawił się teraz w sytuacji, gdzie może zostać wydalony z pracy, a tego bardzo by nie chciał; spodobało mu się w tym miejscu, przyzwyczaił się, poznał ludzi. Nie potrzebował zmiany, choć był na nią gotowy w każdej chwili. W tym momencie nie chodziło jednak o pracę. Chodziło o to, że do tej pory szpiegował jedynie swoich rodziców, a sprawa z morderstwem, szukanie winnego, przesłuchania - to wszystko wzbudzało w nim niebezpieczny dreszczyk emocji. Zaspokajał teraz jedynie własną żądzę wiedzy. Naruszał prywatność obcej osoby. Poza miejscem pracy i Leonardem, nic go z tą sprawą nie łączyło. Nigdy nie ukrywał, że lubił kłopoty, przynajmniej dopóki nie został kelnerem. Wciąż, to kłopoty. Teraz czuł się tak, jakby łamał prawo.
KLujbIH.pngFinalnie jednak postanowił przeczytać korespondencję. Zawiódł się po raz kolejny; żadnych zwrotów do przełożonych, żadnych raportów. Jedynie tchnące żałością zwierzenia, jak mu smutno i samotnie i prośby o przybycie i pozdrowienia do innego mężczyzny. Przynajmniej potwierdziło to jego przypuszczenia.
KLujbIH.pngMoże poważne listy przechowywał w specjalnej skrytce?
KLujbIH.pngW ten sposób przystąpił do przeszukiwania szafy. Odkrył w niej skarb - wojskowy mundur. Pod nagłym impulsem Basilio brutalnie rozłożył pedantycznie złożony ciuch. Rzucił go na łóżko, szybko upewnił się, czy nikt nie wejdzie do pokoju, po czym zaczął się rozbierać. Rękawy i nogawki munduru okazały się niewiele za długie. Zaczął oglądać się ze wszystkich stron, z aprobatą kiwając głową na zabieg zastosowany w części pomiędzy plecami a udami. Przegryzł w tymczasie parę ciastek. Właśnie miał przyjrzeć się uważnie tamtemu zjawisku, kiedy do apartamentu wszedł Havassy.
KLujbIH.pngZdecydowanie nie rozbawił go widok, jaki zastał.

* zawsze jacyś byli!


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#13 2017-07-10 17:19:51

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 59.0.3071.115

Odp: Cadavere a Venezia

qgJAy0U.png

Kręcenie się wokół apartamentu Nancsi Schmit uważał za przejaw głupoty, którego nie miał zamiaru okazywać. Podobnie kręcenie się wokół recepcji w celu zdobycia do niego klucza - Doriano już i tak był przez niego narażony na kłopoty i jakkolwiek Havassy nie miewał problemów z tego rodzaju wyrzutami sumienia - żałował o wiele gorszych rzeczy - tak wiedział, że ludzie odczuwający antypatię do danej osoby są znacznie bardziej skłonni na działanie na jej niekorzyść. Tudzież mniej skłonni na przymykanie oczu na pewne rzeczy.
Nie widział konwencjonalnej metody na dostanie się do środka.
KLujbIH.png- Havassy! Czyżbyś dopiero teraz wstał? - usłyszał z pokoju gościnnego, którego otwarte na oścież drzwi mijał w zamyśleniu. Zamarł w pół kroku i przeniósł z powrotem ciężar ciała do tyłu, by zerknąć, kto go wołał. Starsza, miła pani, która - jeśli dobrze pamiętał - przybyła do Wenecji ze swoim mężem i wnukiem aż z Sycylii. Kobieta zdążyła go zaszufladkować w poczet uroczych młodzieńców w mundurach, czemu Havassy nie był szczególnie przeciwny z uwagi na jej charyzmę.

KLujbIH.png- Mój wnuk Maurizio też jest we wojsku. I syn był, szedł w wyprawie tysiąca razem z czerwonymi koszulami na Sycylię, gdzie teraz mieszkamy. Później razem z ojcem walczyli tu, o tą właśnie Wenecję przeciwko wam, Austriakom! Skaranie boskie z tymi mężczyznami, dobrze wiem, że was do wojaczki ciągnie przygoda! Ciebie też pewnie ciągnęła, a ja ci powiem, młodzieńcze - jesteście jak te dmuchawce, które wiatr zwieje i niby to polecą za przygodą, a Bóg jeden wie, czy później coś z nich będzie - ciągnęła starowinka pijąc dystyngowanie herbatę zmieszaną z odrobiną rumu. Mogła godzinami rozprawiać o tym, co przeżyła ona i jej rodzina. Tymczasem Schmit mógł godzinami jej słuchać.

KLujbIH.png - Buongiorno, pani Ricci. Tak się złożyło, że dopiero teraz - przyznał blondyn przyklejając do twarzy uśmiech uroczego młodzieńca w mundurze.
KLujbIH.png - Widziałam cię w nocy przy barze, młody łajdaku. Cóż, wstałeś wcześniej niż mój mąż. Już nie te lata...
Podbiegł do nich dzieciak, którego imienia Havassy nie pamiętał - nie przepadał za dziećmi - i o którym wiedział jedynie, iż był on najmłodszym wnukiem pani Ricci.
KLujbIH.png - Nonna, oni tu mają zupełnie nieumyte gzymsy. Mogę to zgłosić? - Spytał, ukazując dorodny uszczerbek w uzębieniu. Najwyraźniej chciał się poczuć kimś równie ważnym jak dorośli goście. Havassy nie zauważył, by zwracano tu szczególną uwagę na dzieci. Choć słuszniej byłoby stwierdzić, że sam nie zwracał na nie uwagi.
KLujbIH.png - Gdzie ty miałeś okazję przyglądać się gzymsom? Poszedłbyś się bawić jak inne, normalne dzieci - odburknęła pani Ricci z teatralną gburowatością, na przekór słowom wpychając dziecku cukierki do dłoni. Źródło ubytków w uzębieniu zostało odkryte, pomyślał ironicznie Schmit. Chłopak wypchał usta prawie wszystkimi słodkościami na raz, mierząc Wiedeńczyka uważnym spojrzeniem. Ten odpowiedział mu zdystansowanym uśmiechem - tylko z uwagi na panią Ricci, której nie chciał urazić - w rzeczywistości błądził myślami wokół apartamentu swojej niedoszłej współpracowniczki.
KLujbIH.png - Nonna mówiła, że jesteś żołnierzem! A mój tato i brat byli lepsi. I nie lubili takich jak pan! - Oświadczył bezczelnie dzieciak.
KLujbIH.png - Giacomo - oburzyła się staruszka, jednakże Havassy roześmiał się tylko.
KLujbIH.png - Przestałbyś tak twierdzić, gdybyś zobaczył, że strzelam równie dobrze, jak twój tata i brat.
Giacomo skrzyżował ręce stając w rozkroku, w parodii groźnej, męskiej postawy. Wiedeńczyk posłał krótki uśmiech pani Ricci, po czym wrócił się do swego apartamentu po krótką broń, którą nosił zawsze w cywilu - odprowadzany ostrzeżeniem pani Ricci, by był ostrożny.
Ta nagła wylewność wobec dzieciaka nie brała się ze znienacka rozbudzonej czułości wobec młodego przedstawiciela gatunku homo sapiens - w swych rozmyślaniach nad problemem znalazł po prostu rozwiązanie.

***


KLujbIH.png - A nauczysz mnie tak strzelać jak ty? - Spytał chłopak, śledząc z zachwytem wprawione ręce obsługujące bron z pewną dozą czułości.
KLujbIH.png - A masz swoją broń? - Odparował Havassy - broń jest jak... - urwał z lekkim zakłopotaniem szukając odpowiedniego porównania - nikomu się jej nie oddaje - dokończył.
Giacomo, rzecz oczywista, zmarkotniał.
KLujbIH.png - Pokaż mi lepiej ten brudny gzyms - stwierdził Schmit, chowając broń do pochwy.
KLujbIH.png - Zgłosisz to?
KLujbIH.png- Oczywiście.
Dzieciaka żądnego sensacji nie trzeba było namawiać. Pobiegł przodem zmuszając Schmita do przyspieszonego marszu. Ściana, pod którą się zatrzymał była wysoka i znajdowała się nad jednym z kanałów na tyłach hotelu, nie było więc dziwne, że nikt się nie zajmował zdobiącym ją gzymsem.
KLujbIH.png - I niby jak odkryłeś, że jest brudna? - zagadnął go Wiedeńczyk, poświęcając ścianie nieco więcej niż należało uwagi. Wyraźnie dało się po niej dostać na dach - po uprzednim wspięciu się po paru ubytkach i z dodatkową pomocą framug okiennych. Prezentacja Giacoma tylko potwierdziła jego kalkulacje.
KLujbIH.png - I przy gzymsie poślizgnęły mi się palce. To jest całe zielone i śliskie!
KLujbIH.png- Karygodne! Ale lepiej tu nie wchodź. Broń dają tylko karabinierom i wojsku, a tam się nie dostaniesz jako inwalida.
Giacomo posłusznie zszedł. Może obsługa dzieci była łatwiejsza niż sądził.

***


Wejście po dachu do apartamentu Nancsi wydawało się opcją całkiem realną i w chwili obecnej jedyną, jaką przychodziła Havassy'emu do głowy. Może nie dokładnie w chwili obecnej, jednakże była to rzecz, której miał zamiar się podjąć pod osłoną nocy, jeśli tylko Basilio nie znajdzie innego sposobu.
Zbytnio pochłonięty myślami, za późno uświadomił sobie, jak wspaniałą okazję miał przed chwilą do przeszukania apartamentu, gdy wyszła z niego pokojówka, rozglądając się nerwowo.
KLujbIH.png - Potrzebuje pani pomocy? - Zagadnął, ta jednak odpowiedziała nerwowym uśmiechem i odeszła, kręcąc głową na znak odmowy.
Pozostało czekać na ruch Basilia. Zniechęcony wszedł do swoich pokoi.

Nie spodziewał się spotkać delikwenta we własnym salonie - i we własnym mundurze. Niespodziewanie ogarnęła go złość. Bezczeszczono jego galowy mundur wspaniałej Armii Austro-Węgierskiej. Zdążył zarejestrować strategiczne opięcia materiału i haniebne ślady po okruszkach ruszając w stronę Włocha - którego emocje na twarzy przeszły ciekawą ewolucję od zaskoczenia, przez rozbawienie po wyraźny dyskomfort wywołany taką, a nie inną reakcją Schmita.
KLujbIH.png - Ściągaj to - warknął, popychając go na ścianę i próbując samemu go wyłuskać z munduru wbrew obronnym gestom Basilia.
KLujbIH.png - Uspokój się - wysapał Włoch, próbując się jakoś uwolnić. Havassy'emu dudniło z tyłu głowy, że całkiem niedawno odegrała się podobna scena. To go otrzeźwiło. Przyparł Basilia bardziej do ściany.
KLujbIH.png - Grzecznie to ściągniesz i niech Bóg cię uchowa, jeśli coś zniszczyłeś - zniżył głos do tonu, który równie dobrze mógł być przejawem wyszukanej galanterii, jak i groźbą.


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#14 2017-07-10 17:20:31

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 59.0.3071.115

Odp: Cadavere a Venezia

q9xnQL1.png

KLujbIH.pngBasilio patrzył na niego ze skrzywioną miną i uniesioną brwią, chociaż gwałtowność mężczyzny go tak zaskoczyła, że nadal czuł przyspieszone bicie serca. Zirytowało go jednak, że kolejny raz przygważdża go do ściany. Równie mocno, co jego dziwna paranoja wobec munduru, jakby to były relikwia samego Jezusa. Zmrużył lekko oczy.
KLujbIH.png- Żyłka na czole ci zaraz pęknie - mruknął, ale posłusznie zaczął zdejmować marynarkę. Powoli. - Twoi znajomi muszą mieć z tobą ciekawe życie.
KLujbIH.png- Mówisz, jakbyś się do nich zaliczał.
KLujbIH.pngVelasco nieśpiesznie zrzucił z siebie górę munduru i patrzył, jak Havasyy, który nie cofnął się nadal ani o krok, prześlizguje się pospiesznie spojrzeniem po jego nagim torsie. Serce nadal nie wróciło mu do normalnego rytmu. Odepchnął się od ściany, by położyć ubranie na łóżku. Zetknęli się ciałami. Chwilę mierzyli się spojrzeniami z ukosa. Gość wciąż wyglądał na wzburzonego. Pchnął go lekko ramieniem, by przejść. Przysiadł na fotelu, by zdjąć buty (lekko luźne) i spodnie.
KLujbIH.png- Wiem, że jesteś pedantem, ale to chyba lekka przesada, nie uważasz? - skierował pytanie do pleców Hava, zakładając już swoje ciuchy.
KLujbIH.png- Przesada? Nie - odpowiedział stanowczo blondyn. - Ludzie zginęli, walcząc w tym mundurze. Przyjaciele. Towarzysze broni. Co ty możesz o tym wiedzieć?
KLujbIH.pngStał z rozpiętą koszulą, a jego pierś unosiła się i opadała w głębokiej ciszy. Nie widział twarzy Schmita. Nawet gdyby się w końcu do niego odwrócił, wciąż by go nie widział. W momencie, gdy wypowiedział te słowa, przestrzeń pokoju wypełniły duchy przeszłości. Wtargnęły do środka jak huragan, rozszarpywały niezabliźnione nadal rany; zaczynały one powoli krwawić, w głowie huczało mu od krzyków i oskarżeń. Czuł na sobie zmartwione spojrzenie ciemnych oczu, zapach zbutwiałego drewna.
KLujbIH.png- Masz rację. Ludzie giną tylko na wojnie i w mundurach. Zapomniałem o tym.
KLujbIH.pngChciał już wyjść, ale Havassy chwycił go mocno za rękę.
KLujbIH.png- Nie możesz tak wyjść.
KLujbIH.pngWyszarpnął się i zapiął prędko koszulę. Sięgnął po swoją marynarkę i kamizelkę.
KLujbIH.png- Życzy pan sobie czegoś? - Uśmiechnął się swoim zwyczajem, ale tym razem nie potrafił włożyć w to odpowiedniej dawki lekkości i nonszalancji. Nie wiedział, czy udało mu się zamaskować ból i zażenowanie, bo zrozumiał, że przekroczył granicę, rządząc się w ten sposób. Nie umiał jednak zaprzestać gry. - Ciasteczka?
KLujbIH.pngNie czekając na odpowiedź, wyszedł, zamykając za sobą ostrożnie drzwi. Nikogo nie zastał na korytarzu. Ruszył szybkim krokiem do siebie. Głupie serce bez przerwy waliło mu w piersi; zaczynał się wręcz niepokoić, że nie zamierza przestać i niedługo padnie na zawał. Nie zdążył jednak się skryć, bo już, jak zwykle, jak pajac z pudełka, wyskoczył rozeźlony Julio. Zagonił go na dół, by przygotować jadalnię. Gadając do siebie pod nosem, zaczął razem z dwójką pozostałych kelnerów poprawiać obrusy i rozkładać naczynia i sztućce. Łapał się co chwilę na tym, że zamierał bez ruchu, pogrążał się w nijakich myślach. Musiał ciągle doprowadzać się do porządku. Z każdą godziną czuł  się coraz gorzej. Tak dawno i szczelnie zamknął te drzwi, że teraz, gdy zostały uchylone, uczucia wlewały się w niego z powrotem z ciśnieniem, jakiego nie potrafił znieść. Skorzystał z okazji, gdy miał luz i wyszedł na tył budynku, kucnął pod ścianą i ukrył twarz w dłoniach. Wydał z siebie przeciągłe westchnienie na pograniczu z jękiem. Zerwał się zaraz, stanął tuż nad krawędzią wody. Wpatrywał się w nią i im dłużej patrzył w swoje odbicie, tym mniej widział siebie, a tym więcej jej.
KLujbIH.pngNawet gdyby jedna z pracownic nie wyszła teraz z budynku i go nie wystraszyła, prawdopodobnie samoistnie i tak przechyliłby się ku kanałowi. Zderzenie nie było bolesne. Mróz za to otrzeźwił go w jednej chwili. Nie umiał pływać za dobrze, a ciuchy nasiąkły natychmiast, ciągnąc go na dno. Nie widział dziewczyny, która wcześniej weszła; mógł liczyć jedynie, że pobiegła po pomoc. Chłód przeniknął jego skórę i wdzierał się w kości, tysiące igieł wbijało mu się w każdy centymetr ciała. Ledwo utrzymywał głowę na powierzchni. Nie był w stanie złapać się niczego wokół i bardzo szybko tracił siły.
KLujbIH.pngWoda po połknęła. Może tak to się właśnie miało skończyć. W ten sam sposób. Zasługiwał na to. Powinien...
KLujbIH.pngKtoś złapał go za koszulę i szarpnął gwałtownie w górę. Obił się o kamienny murek ramieniem, potem żebrami i biodrem, aż w końcu wyciągnęli go na stały ląd. Ktoś lekko klepał go po plecach, gdy wypluwał połkniętą wodę. Uniósł głowę i zobaczył Doriano.
KLujbIH.png- Zachciało ci się pływać? - zaśmiał się nerwowo przyjaciel.
KLujbIH.pngNie był w stanie mu odpowiedzieć, bo telepało nim z zimna, zacisnął więc tylko dłoń na jego ramieniu w podziękowaniu. Chłopak pomógł mu wstać i zszedł z nim do piwnicy. Zaparzyli mu herbaty, dali suche ubrania i koc. Nawet Julio po prostu omijał go wzrokiem.
KLujbIH.png- Na godzinę cię samego zostawić nie można.
KLujbIH.png- Przepraszam.
KLujbIH.pngDoriano zmarszczył brwi.
KLujbIH.png- Chyba się przesłyszałem.
KLujbIH.png- Ze mną już dobrze. Wracaj do pracy, zanim Julio ci zdzieli w łeb.
KLujbIH.pngPatrzył jeszcze chwilę na niego z lekką konsternacją, nim poszedł. Basilio wpatrywał się w napój, aż zapiekły go oczy. Wtedy zacisnął powieki.
KLujbIH.pngNie chciał tych wspomnień.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#15 2017-09-29 23:43:15

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 61.0.3163.100

Odp: Cadavere a Venezia

qgJAy0U.png

Schmit siedział w rogu gościnnej sali przyglądając się narastającej zbieraninie ludzi. Tak jak pozostali goście, otrzymał bilecik z prośbą o stawienie się w sali dla gości o wskazanej godzinie. Wszyscy wyglądali na skonsternowanych, ale i zaciekawionych. Udał, że nie zauważył uśmiechu, który posłała w jego stronę pani Ricci wchodząc do sali wraz ze swoim wnukiem. Incydent z mundurem poruszył nim bardziej, niż się spodziewał. Po wyjściu Velasco, spędził godziny w pokoju, przeglądając jedną z książek, którą wziął ze sobą. Ta w przeciwieństwie do pozostałych, nie zawierała w sobie żadnego słowa pisanego. Kartki nie przylegały jedna do drugiej z powodu umieszczonych między nimi drobiazgów. Kawałek brudnej tkaniny. Zaśniedziały rubel. Pióro gołębia pocztowego. Wszystko to przypominało mu pewne przykre epizody z przeszłości.
[...]


Dziwne, u mnie działa.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
drakensangevilium - eratownictwo - dzialkiwarszawskie - vaperrpg - kreatywnanazwa