Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#61 2018-04-20 23:05:39

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.181

Odp: The Letter

dekade.regular.png

   Nikt się nie odzywał. Wszyscy byliśmy tak samo zszokowani i zdruzgotani. Gabe był niesamowitym facetem. Pomocny, szczery, uwielbiałem jego dziwaczne poczucie humoru i aurę jaką wokół siebie roztaczał. Był po prostu dobrym człowiekiem, a takich ludzi jak on nie spotykało się często. Nie w tym świecie. Skoro ta wiadomość wywarła na mnie tak koszmarne wrażenie, wolałem nawet nie myśleć co teraz musiała przeżywać jego rodzina. Miał żonę i małą córkę. Nie mogłem wyrzucić z głowy ich obrazu. Miałem ochotę krzyczeć, ledwo panowałem nad tym, by czegoś nie rozwalić. Co by to jednak dało. Nic, absolutnie nic nie było w stanie przywrócić Gabrielowi życia. To kompletnie mnie dobijało. Nienawidziłem być bezsilny. Miałem wrażenie, że coraz bardziej się rozpadałem, zalewały mnie coraz mroczniejsze uczucia. Wtedy podeszła do mnie Light. Ledwo docierały do mnie jej słowa, huczało mi w głowie. Przyciągnąłem ją mocniej do siebie, gdyby nie to, że była teraz przy mnie, nie wiem jak bym sobie poradził.
- Dziękuję – szepnąłem, chociaż domyślałem się, że w jej mniemaniu nie miałem za co dziękować. W końcu była moją oddaną przyjaciółką, to normalne, że dawała mi wsparcie. Ja jednak byłem wdzięczny za zupełnie coś innego. To jaką osobą była, jej bezinteresowność, oddanie. Przytuliłem ją mocniej myśląc o tym jak cholernie bałem się, że stracę i ją. Byliśmy w niebezpieczeństwie, Gabe nie był pierwszą ofiarą i z pewnością też nie ostatnio. Musieliśmy to zatrzymać, naprawić. Musieliśmy odłożyć wszelkie spięcia i targające nami emocje, by wyjść z tego cało. Najgorsze było to, że nie miałem cholernego pojęcia jak to zrobić. Powoli odsunąłem się od Light, kompletnie nie mając na to ochoty. Obawiałem się, że nie istniały słowa odpowiednie do takiej sytuacji. Byłem wdzięczny mojemu szefowi za to, że wykazał się wyrozumiałością. Doskonale wiedziałem, że Light nie powinno tu być. W końcu nasza praca należała do poufnych.
- Wiem, że  wszyscy z pewnością czujemy się podobnie, żadne z nas nie wie co powiedzieć – odezwał się komendant Lee – Tak naprawdę ja też…
- Musimy znaleźć mordercę – powiedział Felix. Kątem oka spojrzałem na Light zastanawiając się czy myślała o tym samym co ja. Co jeśli już znaleźliśmy sprawcę? Ta myśl była dla mnie przytłaczająca. W dodatku byłem na siebie wściekły. Teraz rozumiałem przez co musiała przechodzić Light. Zginęła jej współpracownica, wiedziałem, że łączyły je bliższe relacje i naprawdę darzyły się sympatią. Kompletnie nikt nie wierzył Light. Zawsze chciałem być dla niej wsparciem, tymczasem zwyczajnie ją zawiodłem. Śmierć Rose była dla niej niesamowitym ciosem, a zamiast jej pomóc, próbowałem jej tłumaczyć, że duchy nie istniały. Delikatnie złapałem ją za rękę i zamknąłem jej dłoń w swojej. Oczywiście tym gestem, nie mogłem jej przekazać tego jak bardzo żałowałem, chciałem jednak by wiedziała, że byłem przy niej i rozumiałem swój błąd.
- Felix… - powiedziałem dość poważnym tonem. Wziąłem głęboki oddech zdobywając się na odwagę – Obawiam się, że sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana – on i komendant spojrzeli na mnie z niezrozumieniem. Nie widziałem wyrazu twarzy Light, domyślałem się jednak, że musiała być zdziwiona. Z pewnością nie spodziewała się, że zacznę przyznawać się do tego, że wierzyłem w siły nadprzyrodzone. Zwłaszcza nie przy swoim szefie i innych współpracownikach.
- Bardziej skomplikowana?! Kurwa, Ashton, jakiś pojebany psychopata morduje ludzi! - krzyknął Felix gwałtownie wstając z biurka, na którym siedział.
- Spokój Jefferson! - wrócił się do niego po nazwisku komendant – Co masz na myśli Ashton? - wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem.
- Ja… - słowa znów uciekły z mojej głowy. W końcu sam nie byłem do końca pewien co tak naprawdę chciałem powiedzieć – Dajcie mi kilka dni. Muszę to wszystko przemyśleć i jakoś sobie ułożyć.
- Ułożyć… - prychnął Felix.
- Powiedziałem spokój Jefferson! - ostry ton komendanta potrafił zdziałać cuda – Masz jakąś teorię? - zwrócił się do mnie.
- Tak – powiedziałem tak pewnie, że aż mnie to zdziwiło – Mam teorię -  powtórzyłem, jakby miało mnie to jeszcze bardziej utwierdzić w moim przekonaniu – Potrzebuję tylko czasu na to by ją sprawdzić. To… naprawdę skomplikowane.
- I nie powiesz nam o co chodzi? - wtrąciła Abigail, która do tej pory się nie udzielała. Nim zdążyłem udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi, ponownie odezwał się komendant.
- Słuchajcie! Frey to jeden z najlepszych detektywów jakich znam – rozszerzyłem oczy ze zdumienia. Ciekawe czy mówiłby tak, gdyby wiedział, że zamierzałem urządzić polowanie na ducha? Bądź co bądź jego słowa wiele dla mnie znaczyły. Ta praca była dla mnie ważna, chciałem być doceniany – Dajcie chłopakowi w spokoju pracować, nie wiecie jak to jest prowadzić śledztwo? Do końca tygodnia nie musisz przychodzić do biura, Frey, po prostu pracuj nad tym. A teraz… Wszystkim nam przyda się trochę odpoczynku. Lepiej będzie jak pojedziecie do domu – wszyscy skinęli głowami.
      Puściłem dłoń Light, nie chcąc by czuła się przeze mnie zakłopotana i w ciszy opuściliśmy biuro.
- Przeze mnie się nie wyśpisz… - powiedziałem, chociaż nie były to słowa, które naprawdę chciałem do niej w tej chwili skierować – Light… - zacząłem niepewnie – Ja… chciałem cię przeprosić. Teraz rozumiem jak musiałaś się z tym wszystkim czuć. Byłem takim idiotą, powinienem ci uwierzyć i lepiej cię wspierać. Gdybym mógł cofnąć czas… - spuściłem wzrok. Moje zdolności komunikacyjne z pewnością nie były dziś na najlepszym poziomie – Nawet nie wiesz jak mi głupio i jak bardzo żałuję… Odwiozę cię do domu, dobrze? - wolałbym, żeby została ze mną. Marzyłem o tym, by wzięła wolne w pracy, została u mnie i żebyśmy mogli zacząć ogarniać ten pieprzony bałagan, gdy tylko się wyśpimy. Nie mogłem jednak o to prosić.

Offline

#62 2018-04-21 18:37:46

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 66.0.3359.117

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      Doskonale wiedziałam, jak Ashton czuł się w tym momencie. Wciąż nie poradziłam sobie ze śmiercią Rose, więc rozumiałam jego zachowanie. Był zdruzgotany i jednocześnie przerażony, bo docierała do niego prawda. Duchy istniały. Co więcej, jeden się uwziął na nas i naszych bliskich. Samolubnie cieszyłam się z tego, że moja rodzina mieszkała w zupełnie innym kraju. Ten potwór nie mógł się do nich dostać, nawet nie wiedziała, gdzie ich znaleźć ani kim byli. Jednocześnie ja zrozumiałam jedną rzecz… Ten duch na nas polował. Mógł zabić detektywa… Nie zniosłabym tego. Poradzę sobie ze śmiercią współpracownicy, czy kogokolwiek innego, kto nie był Ashtonem. Jeśli to on zostanie ofiarą tego potwora to ja sobie z tym nie poradzę…
      Byłam zaskoczona postawą Freya. Do tej pory tak strasznie zapierał się, że coś takiego jak duch nie istnieje, a teraz miał zamiar wprowadzić swojego szefa oraz innych pracowników biura w swoje przypuszczenia. Dziwiło mnie to i nie ukrywałam tego, ale mężczyzna nie patrzył się na mnie tylko na pozostałe osoby w pomieszczeniu. Miał cholerną rację. To była o wiele bardziej skomplikowana sprawa i nie było odpowiedniego sposobu na powiedzenie prawdy. To brzmiało szalenie, a osoba, która o tym mówiła na głos mogła zostać wysłana na badania psychiatryczne i do zamkniętego szpitala z białymi skafandrami. Nie wiedziałam, jak mogli zareagować Felix, Abigail czy ta trzecia osoba, dlatego mimowolnie mocniej zacisnęłam palce na dłoni przyjaciela, również dlatego, że po prostu czułam się przez to bezpieczniejsza. Żaden duch nie był mi straszny, kiedy obok stał Ash. Wierzyłam, że razem byliśmy w stanie poradzić sobie z ty potworem. Taką miałam nadzieję.
      Cieszyło mnie, że detektyw był doceniany przez swojego szefa. Uśmiechnęłam się, słuchając jak określa go pracodawca, bo doskonale wiedziałam, że miał rację. Niestety nieprzyjemny chłód przebiegł po moich plecach, kiedy puścił moją dłoń, chociaż starałam się tego po sobie nie pokazać. W milczeniu podążyłam za nim, szczelniej owijając się kurtką, którą mi pożyczył, a którą nadal miałam na sobie. Noce nadal były zimne, a przez zmęczenie jeszcze bardziej to odczuwałam. Pragnęłam tylko położyć się na łóżku i zasnąć, ale wiedziałam, że jeszcze czekała mnie droga. Wcale nie chciałam, żeby mężczyzna odwoził mnie do domu, ale nie wiedziałam, jak powinnam mu o tym powiedzieć. Bałam się zostać sama po tym, czego się dowiedziałam i bałam się jego zostawiać samego… Byłam przerażona myślą, że kiedy się rozdzielimy Ashton zginie, zabity przez ducha, a ja jednocześnie nie mogłabym spać. Zacisnęłam więc w pięściach skórę i przygryzłam wargę, spoglądając w dół i w bok. Głupio mi było powiedzieć, że nie chciałam jechać do swojego domu, jeśli nie miał zamiaru ze mną zostać, bo się bałam, że zginie.
      - Nie masz za co przepraszać… - Niby to powiedziałam, ale naprawdę ulżyło mi, kiedy nie nazwał mnie wariatką i uwierzył. Dla wszystkich mogłam brzmieć jak szaleniec mówiąc o mściwym potworze, ale nie dla niego. – Ash… - Nerwowo przeszłam z nogi na nogę. Jak ja miałam to sformułować? – Chcę zostać z tobą… - Kiedy dotarło do mnie, jak to brzmiało, cała się zaczerwieniłam. – Znaczy… To nie dlatego, że mi się podobasz czy coś. Co to, to nie, ale po prostu moje mieszkanie jest daleko i po tym, co widziałam na tym zdjęciu nie dam rady zasnąć sama, bo będą mi się śniły koszmary, a jak spałeś ze mną po tym jak zobaczyłam ciało Rose to wcale mi się nie śniły i nie chcę, żeby mi się to przyśniło… Znaczy… - Mówiłam to wszystko na jednym wdechu, nawet za bardzo nie myśląc, jak to wszystko brzmiało. – Znaczy… Nieważne, tak, masz rację. Muszę iść już spać, bo jutro praca, a jakoś się muszę dostać do domu i…

Offline

#63 2018-04-21 22:55:46

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 66.0.3359.117

Odp: The Letter

Niemalże brakło mi tchu, gdy usłyszałem słowa Light. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele to jedno zdanie dla mnie znaczyło. Chcę zostać z tobą wypowiedziane tym jej cudownie delikatnym głosem. Znów miałem ochotę ją pocałować. Obawiałem się, że kiedyś mnie to wykończy. Jak niby miałem żyć, nie wiedząc jaki smak miały jej usta? Mogłem tylko to sobie wyobrażać i katować się jeszcze bardziej. Otworzyłem oczy ze zdumienia słysząc jej dalszą część wypowiedzi. Mówiła szybko i nieskładnie, potrzebowałem chwili by to wszystko przeanalizować.
- Nie! - krzyknąłem, gdy po wszystkim co powiedziała uznała, że powinna jechać do domu – Ja też chcę żebyś ze mną została! Ekhem… To znaczy… Oczywiście ty też w ogóle mi się nie podobasz, ani trochę, ale lubię z tobą spać i świetnie pachniesz i nie chcę być sam, i nie chcę żebyś ty była sama i w ogóle to weź wolne w pracy, zaszyjmy się jutro w domu, jedzmy naleśniki i oglądajmy kreskówki do południa i… -  musiałem przerwać by zaczerpnąć tchu. Rany… Byłem zmęczony, tak cholernie zmęczony, przeżyłem niesamowicie ciężki dzień i nawet już nie wiedziałem co mówiłem. Delikatnie ująłem jej dłoń.
- Naprawdę myślę, że po tym wszystkim co się stało, musimy trochę odpocząć i się zrelaksować. Mówię serio Light, weź wolne, szef zrozumie, przecież wie jak działa na ciebie śmierć Rose. Jutro zaczniemy ogarniać ten bałagan – puściłem jej rękę i cicho powiedziałem, by wsiadła na motor. Domyślałem się, że nie będzie protestować, w końcu też była zmęczona. Dochodziła czwarta nad ranem, a wydarzenia z ostatnich kilku dni naprawdę miały na nas koszmarny wpływ. Zaczynałem martwić się nie tylko o nasze życie i bezpieczeństwo, ale także o zdrowie psychiczne. Nie było wątpliwości, że to wszystko odciśnie na nas duże piętno. Gdzieś w środku zdawałem sobie sprawę z tego, że tak naprawdę był to dopiero początek. Najgorsze mieliśmy przed sobą, przerażała mnie myśl o tym przez co będzie dane nam przejść. Jechaliśmy przez opustoszały Luxebmurg, a ja nie potrafiłem uspokoić umysły i tego jak makabryczne obrazy się w nim pojawiały. Nie wiedzieliśmy niczego, nie mieliśmy pojęcia z czym walczyliśmy, ani jak z tym walczyć. Kto poza nami był w to zaangażowany? Z pewnością Rebecca i Zach również byli w niebezpieczeństwie. Co w takim razie z Lukiem i Hanną Wright, którzy mieszkali w tym domu. Najwidoczniej to właśnie tam wszystko się zaczęło.
    Dojechaliśmy pod moje mieszkanie, bez słowa wyłączyłem pojazd. Wolałem nie dobijać Light i nie obarczać jej dodatkowo moimi przemyśleniami. Miałem nadzieję, że będzie mi łatwiej, gdy się wyśpię. Zmęczenie nigdy nie działało na mnie dobrze. Kto wie, może uda mi się wpaść na jakiś pomysł, gdy nieco odpocznę.
  Weszliśmy do mieszkania, miałem wrażenie, że byłbym w stanie zasnąć na stojąco. Poczułem jak przechodzi mnie dreszcz, gdy zobaczyłem swoje łóżko. W końcu kilka godzin temu obudziłem się  nim po prawdziwym koszmarze. Kto by pomyślał, że potem czeka mnie jeszcze wieść o śmierci Gabriella. Light stała przede mną, a ja nie myśląc o tym co robiłem, podszedłem do niej od tyłu i objąłem ją  pasie.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że jesteś tu ze mną, Światełko – szepnąłem wtulając twarz w jej włosy. Tak naprawdę to miałem gdzieś to, jak wiele granic w tej chwili przekraczałem. Czułem, że byliśmy w tym wszystkim razem. Light przechodziła dokładnie przez to samo co ja, rozumiała mnie. Dawała mi wsparcie, a ja chciałem zrobić dla niej dokładnie to samo.

Offline

#64 2018-04-22 16:50:07

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 66.0.3359.117

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      O rany… Zachowywaliśmy się jak nastolatki, to źle o nas świadczyło. Byliśmy dorosłymi ludźmi, więc dlaczego tak ciężko mi było tak po prostu mu powiedzieć, że nie chciałam go jako przyjaciela? Poczułabym się z tym o wiele lepiej, a jednak coś mnie powstrzymywało. Nie byłam tylko przekonana czym to było. No nie mogłam i wyklinałam na to za siebie, ale naprawdę nie byłam w stanie tego z siebie wydusić.
      Ashton tak mnie oszołomił swoim dotykiem, że byłam w stanie przystać na wszystko, co zaproponował. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby wziąć sobie wolne w pracy przez to, że umierałam ze strachu, ale kiedy się tak we mnie wpatrywał i tak delikatnie trzymał moją dłoń, nie mogłam mu odmówić. Kiwnęłam głową na zgodę zanim pomyślałam o konsekwencjach. Bez pracy przecież wiecznie będę myślała o tym horrorze.
      Wsiadając na motor westchnęłam zrezygnowana. Spojrzałam na plecy mężczyzny i lekko wysunęłam przed siebie rękę. Nie dotknęłam go, zastanawiając się czy to był dobry pomysł, ale nie mogłam inaczej. Chociaż powinnam złapać swoje siedzenie, zrobiłam coś innego. Oplotłam jego boki i brzuch rękami i przysunęłam się bliżej, bo to mi dawało pewnego rodzaju ukojenie. W trakcie jazdy, niestety, musiałam go puścić, bo zasnęłabym opierając się o niego. Nie myślałam o niczym, przynajmniej dopóki nie dotarliśmy. Warkot silnika zagłuszał wszystko, co krążyło po mojej głowie, ale kiedy ucichł, wszystko wróciło. Te obrazy pewnie nigdy mnie nie opuszczą. Bałam się tego, jakie się mogą jeszcze pojawić. Takie rzeczy jak duchy nie powinny istnieć!
      - Co ty…?! – Drgnęłam, czując jak obejmuje mnie od tyłu, kiedy znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. To niby nie było nic niezwykłego, ale miałam wrażenie, że nagle atmosfera pomiędzy nami znowu się zagęściła. Czując jak moje serce zaczyna wybijać szaleńczy rytm, przełknęłam ślinę i zaczęłam myśleć, że może jednak zostanie z nim nie było dobrym pomysłem. Dobry Boże. Czemu on mówił i robił takie rzeczy? Naprawdę można było pomyśleć, że wbrew temu, co mówił na głos, chciał czegoś więcej. Co miałam zrobić? Jeśli bym się odsunęła i powiedziała, żeby tego nie robił, przestałby, a nie chciałam tego. Jednocześnie wiedziałam, że jeśli będę mu na to pozwalał, to mnie psychicznie wykończy.
      - Powinniśmy się przespać… - O kurwa… To zabrzmiało bardzo źle. BARDZO, BARDZO źle zabrzmiało. – Znaczy… Nie o to mi chodziło… Po prostu jestem zmęczona i chcę się przespać… Znaczy pójść spać… - Zaczęłam się bronić.

Offline

#65 2018-04-23 23:27:10

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 66.0.3359.117

Odp: The Letter

dekade.regular.png

         Cholera, cholera, cholera. Poczułem jak całe moje ciało zalewa gorąco, słowa Light totalnie wytrąciły mnie z równowagi. Oczywiście o ile była tutaj mowa o jakiejkolwiek równowadze. Chyba już zbyt dawno została ona zaburzona. Mogłem myśleć tylko o tym, jak bardzo nie chciałem się od niej odrywać i o tym jak niesamowicie podobało mi się to, że była tak blisko. Chciałem pocałować ją w kark, chciałem pozwolić moim ręką błądzić po jej ciele. Nieważne jak blisko była, dla mnie wciąż to zdecydowanie za mało. Po prostu jej chciałem. Tu i teraz. Gdyby wiedziała jakie myśli chodziły mi teraz po głowie, z pewnością uciekłaby z krzykiem i unikała mnie do końca życia. Sam nie spodziewałem się, że nagle mogła mi zrobić taką sieczkę z mózgu. Kurwa, jak niby miałem się teraz opanować?
- Też chętnie bym się przespał – szepnąłem i nieco za mocno zaakcentowałem ostatnie słowo. Nie było dobrze, zdecydowanie nie było. Miałem ochotę rzucić Light na stół i zacząć zdzierać z niej ubrania. Gdy tylko ten obraz pojawił się w mojej głowie, poczułem, że jestem bliski całkowitemu straceniu kontroli. Cholera, dlaczego wyobraźnia musiała podsuwać mi takie pomysły…
- Kiedyś mnie wykończysz… - jęknąłem. To sprawiało mi niemal fizyczny ból. Musiałem jakoś nad tym zapanować. Zbierając całą siłę woli jaką  sobie miałem, w końcu puściłem Light. Powinienem ochłonąć. Natychmiast. Szybkim krokiem zacząłem iść w stronę łazienki.
- Idę pod prysznic. Jeśli chcesz się przespać to zaczekaj na mnie w łóżku – o rany… przystanąłem i odwróciłem się do Light, której twarz przybrała kolor dzikiej czerwieni – Kurwa, nie o to mi chodziło… - czując dezaprobatę wobec samego siebie po prostu strzeliłem typowego „facepalma”- Po prostu pójdę do łazienki, a ty możesz się położyć, albo zrobić cokolwiek na co masz tylko ochotę… - sam też musiałem się zaczerwienić, czułem gorąco na twarzy.
  Niemalże wbiegłem do łazienki, ściągnąłem z siebie ubrania i wskoczyłem pod prysznic od razu oblewając się strumieniem zimnej wody.
- O tak… - powiedziałem z ulgą. Tego potrzebowałem. Chłód zdecydowanie dobrze na mnie działał. Po kilku minutach czułem się spokojniej i nieco podkręciłem temperaturę. Pozwalałem przyjemnie ciepłej wodzie by spływała po moim ciele. Odchyliłem lekko głowę w tył i zacząłem podśpiewywać jedną z piosenek, którą napisałem za swoich licealnych buntowniczych czasów. Na mojej twarzy wykwitł lekki uśmiech. Mimo wszystkich dram i kłopotów w jakie się wpakowałem, dobrze wspominałem dawnego siebie. Odciąłem się od przeszłości, nawet nie utrzymywałem kontaktu z dawnymi znajomymi. Teraz nie byłem pewien czy podejmowane przeze mnie wtedy decyzje były słuszne. W tej chwili jednak nie powinienem niczego rozpamiętywać. Po pierwsze, w moim pokoju właśnie była dziewczyna, która doprowadzała mnie do obłędu. Po drugie, mieliśmy na głowie cholernego ducha, a mój cały światopogląd poległ w gruzach. Nie wiedziałem już niczego. W zaledwie kilka dni świat, który znałem przestał istnieć. Starałem się trzymać i nie załamywać, jednak było to trudne. Po prostu wyciszałem niektóre myśli, bojąc się, że jeśli pozwolę, by mnie zalały, to najzwyczajniej zatonę. Do tego nie mogło dojść. Musieliśmy posprzątać ten bałagan, a ja nie mogłem pozwolić sobie na słabość. Czułem, że moim obowiązkiem było obronienie Light i zapewnienie jej bezpieczeństwa. Może właśnie to sprawiało, że jeszcze nie zwariowałem.
  Zdałem sobie sprawę z tego, że śpiewałem odrobinę za głośno. Zakręciłam już wodę, obawiałem się, że Light mogła mnie usłyszeć. Ucichłem, w końcu nie znała mnie od tej strony. Naprawdę dużo o mnie nie wiedziała, jednak czy miało to większe znaczenie? Nie byłem już tą samą osobą, co kilka lat temu. Spokorniałem, dojrzałem, a śpiewać zdarzało mi się już tylko pod prysznicem. Najwidoczniej późna pora i zmęczenie sprawiły, że naszła mnie chęć na przemyślenia. Znów oddaliłem od siebie myśli, owinąłem się ręcznikiem wokół pasa i wyszedłem z łazienki do salonu.
- Zaraz do ciebie przyjdę, tylko coś na siebie narzucę! - krzyknąłem do Light, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że nie brzmiało to zbyt dobrze – To znaczy nie jestem nagi… to znaczy prawie… to znaczy owinąłem się ręcznikiem, ale zaraz włożę piżamkę – o rany, serio to powiedziałem? „Piżamkę”? Kurwa, „piżamkę”?! Westchnąłem i otworzyłem szufladę. Wyciągnąłem z niej czarne dresowe spodnie i poszedłem z nimi do łazienki, by szybko się ubrać.
   Powolnym krokiem udałem się w stronę sypialni. To co wyprawialiśmy z Light… Przecież to było chore. Mówiłem jej, że chciałem być wyłącznie jej przyjacielem, a jednak spała u mnie już trzeci raz. Jak mogła się nie domyślać, że traktowałem ją jak kogoś więcej? Rebecca, która była dla mnie wyłącznie przyjaciółką, nigdy nie została u mnie na noc. Wiedziałem, że nawet bym jej tego nie zaproponował, podczas gdy było to naturalne przy Light. Uśmiechnąłem się widząc ją leżącą w łóżku. Nie, naprawdę nie rozumiałem jak mogła się nie domyślać. Jak mogła nie widzieć w moich oczach tego głębokiego uczucia, którym ją darzyłem? Czując się odrobinę niepewnie, położyłem się obok niej.
- Jesteśmy całkiem nieźle dopasowani, wiesz? - jej mina zasugerowała, że najwidoczniej nie miała pojęcia o czym mówiłem. Zaśmiałem się zanim wyjaśniłem – Zawsze śpisz na jednej stronie łóżka, a ja na drugiej. Nawet dzisiaj kiedy się położyłem, nie byłem w stanie zająć tamtej połowy, czuję się jakby już należała do ciebie – może i nie powinienem tego mówić, ale w tej chwili niespecjalnie się już przejmowałem. Nocą łatwiej były się otworzyć, a myśli niemalże same przekształcały się w słowa. Nie powiedziałem jednak o tym, jak strasznie mi jej brakowało, gdy musiałem zasypiać sam.
- Chyba powinniśmy już iść spać – powiedziałem i wstałem by zgasić światło. W pokoju zapanowała ciemność. Położyłem się na łóżku, zachowując dystans między nami. Obawiałem się, że za chwilę znów będę musiał zapodać sobie lodowaty prysznic.
- Ash, tak mnie coś zastawia... - Light odwróciła się przodem do mnie i spojrzała mi w oczy. Przełknąłem ślinę, bo nawet w ciemnościach dostrzegałem w niej coś świetlistego. Cholera, dlaczego tak na mnie patrzyła… Zachłannie spojrzałem na jej usta, mając ochotę po prostu się na nią rzucić. Czułem jak mój oddech przyśpiesza, a serce zaczyna mi bić szybciej - Ty wiecznie pracujesz, ale jak nie pracujesz to co robisz? Jakie masz zainteresowania? - jej głos przedarł się przez pulsowanie w mojej głowie. Aktualnie interesowała mnie ona i wszystko to co moglibyśmy zrobić, gdyby tylko wyraziła na to zgodę.
- Rany, Light… - jęknąłem – Ty naprawdę tego nie czujesz? - szepnąłem nie mogąc skupić się na jej pytaniu. Przewróciłem się na plecy i zasłoniłem twarz dłońmi wydając z siebie pełen desperacji jęk.
- Zaraz zwariuję, zaraz kurwa zwariuję… - mruknąłem, a ręce zniekształciły moje słowa – Wybacz, że zachowuję się jak ostatni kretyn, ale po prostu leżysz tutaj obok mnie i… - i co? I co miałem jej kurwa powiedzieć? I mam ochotę się z tobą kochać? Znów jęknąłem z frustracją, teraz z pewnością miała mnie za ostatniego idiotę. Usiadłem na łóżku i sięgnąłem po butelkę wody stojącą koło szafki nocnej. Zacząłem pić dużymi łykami, mając nadzieję, że trochę mnie to uspokoi. Panuj nad sobą, Frey, panuj nad sobą!
  Opadłem na poduszkę niemalże wyczerpany i przymykając oczy zacząłem zastanawiać się nad jej pytaniem.
- Mam całą masę zainteresowań Light, zwyczajnie trudno mi znaleźć na cokolwiek czas. Praca za bardzo mnie pochłania. W liceum miałem zespół, wiesz? Wtedy moim marzeniem była kariera muzyczna, jednak zrezygnowałem z tego pomysłu. Wydaje mi się, że to była dobra decyzja. Show – biznes jest taki niepewny, a teraz mam świetną pracę i naprawdę pomagam ludziom – odwróciłem głowę do Light i posłałem jej uśmiech – Będę musiał ci kiedyś pokazać nagrania z naszych starych koncertów… ekhem… - odchrząknąłem widząc, że Light wpatrywała się we mnie aż nazbyt intensywnie. Cholera, najgorsze było to, że ten jej wzrok strasznie mi się podobał – Czemu tak na mnie patrzysz, Light? - szepnąłem. Dlaczego miałem wrażenie, że atmosfera między nami znów robiła się gorąca… Nie mogłem zatrzymać tego przyciągania. Doskonale zdając sobie sprawę z tego jakie konsekwencje mogło przynieść moje zachowanie, przybliżyłem się do niej.
- Mam dość – powiedziałem kategorycznie – Dłużej nie wytrzymam Light… - wyciągnąłem dłoń i delikatnie przejechałem kciukiem po jej ustach. Zrobiłem to ponownie, tym razem wolniej. Patrzyliśmy sobie w oczy i sam już nie wiedziałem na co tak naprawdę liczyłem. Toczyłem wewnętrzną walkę, bo to jak bardzo miałem ochotę ją teraz pocałować, po prostu mnie niszczyło. Samo dotykanie jej sprawiało, że miałem ciarki. Nie, nie mogłem tak dłużej. Przybliżyłem się jeszcze bardziej, położyłem jej dłoń na plecach i przyciągnąłem do siebie. Jej oddech stał się płytszy, zresztą tak samo jak mój. Naprawdę nie przypuszczałem, że mogliśmy doprowadzić się do takiego stanu. Wsunąłem rękę pod jej bluzkę i zacząłem wodzić po jej plecach, w końcu natrafiając na zapięcie od stanika. Zbliżyłem się do jej twarzy, musnąłem wargami jej policzek po czym nie przestając gładzić jej pleców, przyłożyłem usta do jej szyi i zacząłem obsypywać ją delikatnymi pocałunkami. Nie wierzyłem w to co się działo. Było mi tak cholernie dobrze, a Light w żaden sposób mi się nie opierała, przeciwnie, miałem wrażenie, że chciała jeszcze więcej.
- Cholera… - mruknąłem z wargami przy jej szyi. Tym razem moja dłoń wylądowała na jej biodrze, nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem błądzić ręką po całym jej ciele – Light… - szepnąłem gardłowo – Jeżeli zaraz nie każesz mi przestać to ja… kurwa… - praktycznie na niej leżałem. Podniosłem się na łokciach i z góry spojrzałem jej w oczy – Jeżeli zaraz nie każesz mi przestać, to uwierz, że nie dam ci dzisiaj zasnąć – powiedziałem patrząc na jej usta. Nie, to było zbyt dużo, po prostu zbyt dużo…

Offline

#66 2018-04-25 20:32:01

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 66.0.3359.117

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      Jego dłonie, oplecione wokół mojego ciała parzyły, ale w niesamowicie przyjemny sposób. Byłam niemal pewna, że gdyby tylko powoli zaczął podążać opuszkami swoich palców po mojej skórze, pozostawiałby w tym miejscu nie tylko gęsią skórkę, ale i takie pragnienie, że po prostu bym nie wytrzymała. Jego oddech muskał mnie w taki sposób, że miałam ochotę zamknąć oczy i się po prostu temu poddać. Ray, jakie to było niesamowite. On był niesamowity. Jak ja cholernie chciałam zobaczyć, do jakich granic by mnie doprowadził.
      - Co takiego? – Spytałam tknięta tym, co powiedział. Jak ja miałam go wykończyć? Niby czym? Przecież ja tylko stałam i niczego nie robiłam. Może liczył na jakąkolwiek reakcję? Tylko po co by mu ona była? Rany, jaka ja byłam przez niego zdezorientowana. – Mam… - Spojrzałam na niego, czując jak czerwień stopniowo wbiega na moje policzki. To było fizycznie odczuwalne i z całą pewnością również widzialne. Wiedziałam, że nie to miał na myśli, ale kiedy myślałam o tym, co się działo, nie mogłam powstrzymać TYCH obrazów. Po prostu naparły na mnie z taką siłą, że musiałam usiąść na chwilę na fotelu, żeby nie stracić równowagi. Nie mogłam sobie takich rzeczy wyobrażać, kiedy przecież ciągle zaznaczał, że chciał tylko przyjaźni. Swoją drogą to po co wciąż o tym wspominał? Raz by wystarczyło… Przecież nie byłam głucha, ani niepełno sprytna, żeby nie zapamiętywać takich rzeczy. Naprawdę tak bardzo denerwowało go, że spędzaliśmy razem czas? To w takim razie, dlaczego mi na to pozwalał? O co mu do cholery jasnej chodziło?!
      Prostując się na siedząco, zasłoniłam twarz dłońmi, przeciągle jęcząc. Hałas puszczanej z prysznica wody zagłuszył ten dźwięk, więc mogłam tę frustrację wyrzucić z siebie w taki sposób. Powoli się uspokajałam, ale żeby jeszcze bardziej nad sobą zapanować poszłam do kuchni, wyciągnęłam z lodówki zimny sok i nalałam go sobie do szklanki. Wypiłam duszkiem, zmyłam naczynie i odstawiłam je tam, skąd wzięłam, by zająć miejsce na jednej stronie łóżka. A z wszystkim wyrobiłam się jeszcze zanim Ashton wyszedł z łazienki. Dziwnie było tak się kłaść na posłaniu mężczyzny, którego się prawdopodobnie kochało i czuć jego zapach, nie będąc z nim w związku, ani nawet blisko takiego statusu. Na całe szczęście w kolejnym ostudzeniu mojego… pragnienia pomogły mi słowa mężczyzny. Parsknęłam śmiechem, odnotowując moment, w którym twardy, silny, umięśniony i przystojny najlepszy detektyw w biurze powiedział „piżamka”. Pomogło, ale nie na długo, bo wcale nie założył koszulki. Nie przeklinam, ale kurwa… Jakie on ma ciało. A jak cholernie przyjemnie byłoby tak przejechać palcami po każdym centymetrze tego umięśnionego i jeszcze naznaczonego kropelkami wody torsu. Znowu przełknęłam ślinę, próbując nie myśleć w jaki sposób, mogłabym doprowadzić tę noc do takiego jej końca, jaki snuł mi się w głowie od wiadomości, którą Frey mi wysłał.
      - Co? – Mówiłam takim głosem, jakby mi zaschło w ustach. Naprawdę tak się czułam, ale nie potrzebowałam wody, ani żadnego napoju. Potrzebowałam jego. – Tak, masz rację. – Starałam się brzmieć normalnie. – Ash, tak mnie coś zastanawia. – Odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam mu w oczy. Błąd. Kurwa, znowu błąd. Nie powinnam była tego robić. Ja zwariuję. – Ty wiecznie pracujesz, ale jak nie pracujesz to co robisz? Jakie masz zainteresowanie? – Dopiero zadając to pytanie dotarło do mnie, że tak naprawdę niczego o nim nie wiedziałam, a chciałam wiedzieć jak najwięcej. Chciałam dowiedzieć się wszystkiego, co skrywała jego głowa, o czym myślał… Miałam ochotę się rozpłakać przez to pragnienie. Ono mnie naprawdę wykańczało. Wewnętrznie drżałam, wykończona tą walką. Jednocześnie myślałam o tym, że Rebecca go znała. Wiedziała o nim tyle rzeczy, o których ja nie miałam pojęcia. Miała ich wspólne, wieloletnie wspomnienie. To, co zrobiła… To, że chciała nas skłócić miało tak naprawdę najmniejsze znaczenie w kłótni. Większe znaczenie miało to, jak wiele miała z Ashtonem, a ja jak niewiele. Tamto to była tylko wymówka, żeby się od niej odciąć… Byłam o nią zazdrosna. Cholera jasna.
      Niczego nie widziałam, ale słyszałam i w pewnym momencie atmosfera pomiędzy nami tak zgęstniała, że niemal mnie dusiła. Tonęłam w intensywności pragnień, które czułam pomiędzy naszą dwójką. Nie byłam pewna czy sobie to wmawiałam, ale miałam wrażenie, że to, co płynęło ode mnie do niego, płynęło także w drugą stronę… od niego do mnie. Mój oddech ponownie stał się płytki i nierównomierny, bo serce nie potrafiło złapać rytmu. Krzątało się po mojej klatce piersiowej, jak rozszalałe, próbując wydostać się z każdej strony. Jego echo słyszałam w swoich uszach u mocno zastanawiałam się nad tym, czy nie słyszał tego również Ashton. Ashton, który właśnie w tym momencie przyciągnął mnie do siebie, całował i zabłądził dłońmi pod moją bluzkę… Kurwa, czułam się tak, jakby on chciał dokładnie tego samego, co ja.
      - Ash… - szepnęłam półgłosem, przymykając oczy i rozkoszując się jego zapachem. Mój oddech wcale się nie zmieniał. Nie, nie, nie…. Kiedy się oddalił miałam ochotę go zatrzymać i przyciągnąć do siebie, ale nie mogłam się ruszyć. Jedyny ruch, jakiego dokonałam to przerzucenie się na plecy. Ja leżałam, a on wisiał nade mną. Nasze oczy były w siebie wpatrzone. Nasze oddechy przyspieszone, a jego słowa docierały do mnie tak, jakby z oddali. Ich sens wyłapywałam później niż one padały. – Nie chcę… - Przełknęłam ślinę, bo ledwo mówiłam. Gorąc ogarniał całe moje ciało, wszystko mnie parzyło. Przybliżona teraz do mnie zapałka rozpaliłaby mnie dosłownie i w przenośni, ogień by po prostu wystrzelił. Czemu tak właściwie się powstrzmywałam? Po co walczyłam z tym, czego chciałam? Przecież nie mieliśmy pojęcia, czy przeżyjemy. Czego mogłabym bardziej żałować w godzinie swojej śmierci? Tego, że sobie na to pozwoliłam czy, że nie? Wbrew rozsądkowi, który nakazywał mi to przerwać, podniosłam się na przedramionach. Przybliżyłam się do niego tak, że czułam jego oddech na swoich ustach. – Nie chcę, żebyś przestawał. - Powiedziałam stanowczo i pozwoliłam sobie go pocałować. Zatopiłam swoje wargi w jego, czując jak pożądanie, które i tak mocno mną wstrząsało, wzrasta do ogromnych rozmiarów. To było niesamowite.

Ostatnio edytowany przez Raika (2018-04-27 10:01:26)

Offline

#67 2018-04-27 21:05:23

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 66.0.3359.117

Odp: The Letter

dekade.regular.png

        Patrzyłem jej w oczy dygocząc na całym ciele. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego to wszystko musiało być tak skomplikowane i tak cholernie niesprawiedliwe. Z dnia na dzień coraz bardziej uświadamiałem sobie jak silne były moje uczucia wobec tej dziewczyny. Zdawanie sobie z tego sprawy było bolesne. Tak naprawdę nie chciałem tego, przy Light byłem zwyczajnie słaby, sama jej obecność po prostu mnie rozstrajała. Nie panowałem nad sobą, była zbyt ważna. Od dnia, w którym ją poznałem, wiedziałem, że coś się zmieniło. Próbowałem z tym walczyć i odsuwać od siebie prawdę, ale jaki miało to sens? Ciągle tylko oszukiwałem siebie. Ponadto okłamywałem też ją. Nie zasługiwała na to.
   Słowa, które wypowiedziała sprawiły, że cały mój świat na moment wywrócił się do góry nogami. Nim zdążyłem powiedzieć coś więcej, poczułem jej wargi na swoich ustach. Wszystko zamarło, w tej chwili nie istniało kompletnie nic poza nią. Była taka delikatna, a ja starałam się smakować tej chwili wszystkimi zmysłami. Pocałunek z początku był powolny, żadne z nas najwidoczniej nie chciało się śpieszyć. Drżałem gdy nasze języki się zetknęły. Naparłem biodrami na jej miednicę, na moment oderwaliśmy się od siebie, a z gardła Light wydobył się cichy jęk. Cholera… Przejechałem palcami po jej ustach, a następnie policzku.
- Przepraszam Light… - szepnąłem patrząc jej głęboko w oczy – Przepraszam, że cię okłamałem – wydawała się nie rozumieć co miałem na myśli, ja za to nie mogłem wytrzymać, tak bardzo chciałem znów ją pocałować – To co powiedziałem… tamta wiadomość, którą ci wysłałem… ja… ja nigdy nie chciałem, żebyś była moją przyjaciółką… zawsze… zawsze chciałem czegoś więcej… - mój głos się załamał, ale nie dałem Light szansy na odpowiedź czy jakąkolwiek reakcje. Po prostu zatopiłem się w jej ustach. Gdy się całowaliśmy miałem wrażenie, że stałem na szczycie świata, zdawało mi się, że właśnie w tej chwili dostąpiłem zaszczytu zobaczenia wszystkich cudów jakie znajdowały się na tej planecie. Zacząłem całować ją szybciej, pewniej, jak mężczyzna, który dokładnie wiedział czego chciał. A chciałem tej właśnie kobiety, tu i teraz. Miałem wrażenie, że z chwili na chwilę nasz pocałunek stawał się coraz bardziej dziki, coraz bardziej namiętny. Złapałem za brzeg jej koszulki i zacząłem podciągać ją do góry. Light nie protestowała, gdy praktycznie zdarłem z niej t-shirt. Usiadłem i pociągnąłem ją za ramiona, by znalazła się naprzeciw mnie. Nie mogłem oderwać od niej wzorku. Widok jej ciała po prostu mnie hipnotyzował.
- Light… - szepnąłem, gdyż w tej chwili nie mogłem znaleźć słowa piękniejszego niż jej imię. Położyłem dłonie na jej piersiach, dziewczyna odchyliła głowę w tył i jęknęła, tym razem głośniej, jakby wraz z częściami garderoby znikało jej zawstydzenie. W zasadzie jak mógł istnieć wstyd, w świecie, w którym nie było nic poza namiętnością między nami? Niesamowicie rozpalała mnie myśl o tym, że Light chciała tego równie mocno jak ja. Pieszcząc jej piersi nie myślałem o niczym, nie zastanawiałem się czy to co robiliśmy było prawidłowe. Chciałem tylko jej. Złapałem ją za plecy i przyciągnąłem do siebie. Gorączkowy pocałunek nie przeszkodził mi w rozpięciu jej stanika. Zdarłem z niej ten zbędny materiał. Moje dłonie były dosłownie wszędzie, musieliśmy na moment przerwać ten szaleńczy pocałunek by zaczerpnąć tchu. Nie wiedziałem jak długo jeszcze wytrzymam, dotykałem ją i całowałem, to jednak nie ugaszało żaru, przeciwnie, miałem wrażenie, że płonąłem jeszcze bardziej. Czując, że dłużej nie wytrzymam, delikatnie pchnąłem ją na plecy i zakryłem ją własnym ciałem. Zacząłem całować ją po szyi, zjeżdżając coraz niżej. Słyszałem jej jęki, które zdawały mi się być najbardziej niesamowitym dźwiękiem, jaki w życiu usłyszałem. Całowałem ją po piersiach, owiewałem jej brzuch swoim oddechem, wodziłem językiem po skórze. Byłem już na skraju wytrzymałości. Rozsunąłem jej nogi czując przy tym jak bardzo wilgotna była. Cholera…
- Light… jesteś tego pewna? - spytałem gardłowo. Jej wzrok dosłownie płonął pożądaniem. Nawet nie musiała odpowiadać – Chcę tylko, żebyś wiedziała, że ta noc… nie mogło mnie spotkać nic lepszego… - nie mówiłem nic więcej, po prostu wsunąłem się w nią patrząc przy tym w jej oczy, które przekonywały mnie o tym, jak bardzo chciała bym to zrobił.
- O kurwa… - jęknąłem, gdy znalazłem się wewnątrz niej. Siła doświadczeń była wręcz powalająca. Z sekundy na sekundę robiło się coraz bardziej niesamowicie, w miarę tego jak się poruszałem. Ciszę w pokoju przerywały jedynie nasze jęki i przyśpieszone oddechy. Zacząłem poruszać się szybciej czując, że wchodziłem w nią coraz głębiej. Było mi tak nieziemsko dobrze, o ile na początku w naszych ruchach była delikatność, teraz obydwoje byliśmy zachłanni, Light poruszała biodrami co tylko jeszcze bardziej potęgowało i tak silne już doświadczenia. Złapałem ją za miednicę i jeszcze bardziej przyśpieszyłem jej ruchy. Dziewczyna niemalże krzyczała, a sam też nie byłem cichy. Poczułem jak jej paznokcie wbijają się w moje plecy.
- Rany… Light… - jęknąłem do jej ucha. To zdecydowanie było najlepsze doświadczenie erotyczne w moim życiu. W całym tym szaleństwie jakimś cudem udało mi się spojrzeć na tę niesamowitą kobietę spod przymrużonych powiek. Ona również patrzyła na mnie, jej oczy były skupione na moich. Nie chciałem odwracać wzorku, delikatnie odchyliłem głowę w tył, czując, że zaraz dojdę. Wiedziałem, że była w takim samym stanie. Zacząłem poruszać się jeszcze szybciej, łóżko skrzypiało przez dziki ruch naszych ciał. Krzyk Light wypełnił cały pokój, a ja jęknąłem głośno,gdy zaczęliśmy szczytować w tym samym momencie. Opadłem na nią tak, nie chcąc od razu z niej wychodzić. Byłem tak niesamowicie rozemocjonowany. Powoli zacząłem się z niej wysuwać, jednak nie oddaliłem się od niej.
    Spojrzałem jej w oczy próbując odgadnąć jak się czuła. Nie, zdecydowanie nie zdawało mi się, żeby żałowała. Zacząłem gładzić dłonią jej policzek, po chwili przyciągając ją do siebie i składając na jej cudownych ustach słodki pocałunek. Przyciągnąłem ją do siebie i objąłem. Jej nagie ciało przywarło do mojego, co było po prostu niesamowite.
- Light… - szepnąłem – Ja naprawdę… Od dnia kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem… Light, jesteś dla mnie… jesteś… - nie byłem w stanie powiedzieć nic więcej po prostu znowu ją pocałowałem, mając wrażenie, że za chwilę znów atmosfera między nami stanie się gorąca.
- Powiedziałem ci, że nie dam ci dzisiaj zasnąć – szepnąłem do jej ucha – Nie wiem jak ty kochanie, ale ja nadal mam mnóstwo siły – pocałowałem ją zanim zdążyła odpowiedzieć, jednak wiedziałem, że ta noc nie skończy się na jednym razie i na pewno nie tylko w łóżku – Mam dużo mebli w domu, chcę, żeby zobaczyła do czego można zastosować całą resztę – po tych słowach po prostu ją podniosłem i całując zaniosłem do salonu, w którym położyłem ją na stole i zacząłem pokazywać jej kolejne „zastosowanie” tego mebla.

Offline

#68 2018-04-29 17:55:08

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 66.0.3359.139

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      Smak jego ust był dla mnie jak narkotyk. Dotyk jego dłoni, błądzenie opuszkami palców po moim ciele, zachłanność w pocałunku… Czegoś takiego nigdy nie czułam. Intensywność doznań, które wstrząsały moim ciałem miała odcisnąć na mnie swoje piętno. Już pierwsze minuty wystarczyły, abym przekonała się, że nikt inny nie będzie w stanie dać mi tego, co dostanę od Ashtona. Obraz jego twarzy ujawniającej nic tylko pragnienie i pożądanie… Dźwięk naszych ciał, splecionych w jedno, jęków… Rozkosz… Wszystko zmieszane ze sobą było jak najlepszy koncert na świecie. W ogóle nie byłam w stanie myśleć. Nic nie zaprzątało mojej głowy, kiedy oddawaliśmy się tej przyjemności. Temperatura w pomieszczeniu topiła mnie w pragnieniu. W tej pierwotnej i nie dającej się opanować chęci zbliżenia. Chciałam Ashtona. Chciałam jego ust na moich wargach, jego dłoni błądzących po moim ciele, jego ciała, wypełniającego moje. Chciałam wziąć wszystko. Chciałam podsycać płomień, który powoli rozpalał się pomiędzy nami. Płomień, który zwiększał się za każdym razem, kiedy byliśmy blisko siebie, kiedy mogliśmy patrzeć sobie w oczy, kiedy mogliśmy spędzać z sobą czas, jak gdyby całe nasze życia były tylko tłem dla czegoś tak niesamowitego jak my. Choćby wmawiał mi to na milion sposobów, nie uwierzyłabym już w to, że chciał tylko przyjaźni. Czułam, że pragnął więcej jeszcze zanim się do tego przyznał. A kiedy to zrobił poczułam jak wieli ciężar spada z moich ramion. Odpowiedziałabym mu, ale nie dał mi na to czasu i to o wiele bardziej mi się podobało. Nie dawał mi na nic czasu. Ani na złapanie oddechu, ani na uspokojenie tętna… To tylko bardziej mnie podsycało i chociaż ten jeden raz cholernie mnie zaspokoił, to nie na długo. Wcale nie miałam zamiaru być daleko w tyle za nim. Przodował, narzucał rytm, a ja się dostosowywałam. Nie byłam do końca świadoma tego, co się działo, gdy straciłam oparcie pod ciałem, aż poczułam pod sobą o wiele twardszy mebel. Jego słowa jak echo odbijały się nie tylko w mojej głowie, ale w całym pomieszczeniu.
      - Pragnę więcej… - Wszystkie bariery już opadły. Zawstydzenie przestało mieć znaczenie, a jego, nawet nie propozycja, ale po prostu komunikat, że na łóżku nie poprzestaniemy, był muzyką dla moich uszu. – Umieram z ciekawości, do czego jeszcze można ich użyć… - Uśmiechnęłam, przyciągając go do siebie, kiedy oddalił się na zbyt dużą odległość. Odwzajemniałam jego pocałunki. Badałam dłońmi każdą nierówność na jego udach, biodrach, pośladkach, podbrzuszu, brzuchu i plecach. On chciał uzależnić mnie, a ja chciałam uzależnić jego. Uzależnić od siebie i swojego dotyku, który podawałam w ogromnych dawkach. Chciałam być jego obsesją.
      I na stole nie skończyliśmy, i tam było nam mało. Byliśmy sobą nienasyceni. Całą noc spędziliśmy poznając wzajemnie swoje ciała. Za każdym razem szybciej. Za każdym razem dokładniej. Wiedziałam, że kanapa, meblościanka w kuchni, blat, ściana czy prysznic były niewystarczające. Moglibyśmy i dalej kosztować wszystkiego, co byliśmy w stanie sobie zaoferować, ale nasze organizmy były wycieńczone. Nigdy nie przeżyłam tak intensywnej i tak niesamowitej nocy. Wiedziałam, że to, co zrobiliśmy… Ten zajebisty seks… Wiedziałam, że pozwolenie sobie na to zburzyło mur, do którego inni partnerzy nawet nie byliby w stanie się zbliżyć. Byłam pewna, że już teraz żaden inny mężczyzna nie będzie w stanie tak zawrócić mi w głowie. Nikt nie da mi czegoś tak niesamowitego. Wierzyłam, że Ashton myślał tak samo. Wiedziałam to, bo wciąż w mojej głowie jak echo odbijały się jego słowa, na które nie dał mi odpowiedzieć. Chciał czegoś więcej… Też tego chciałam.
      Intensywny strumień rozkoszy przeszył moje ciało. Wybudziłam się gwałtownie łapiąc powietrze z głośnym jękiem.  Oczy szeroko otworzyła jeszcze nie orientując się w sytuacji, ale wystarczyło kilka mocnych ruchów bioder mężczyzny, żeby wszystko do mnie dotarło. Moje ciało reagowało na niego o wiele szybciej niż umysł w tym momencie. Kiedy tylko dotarło do mnie, że Ashton zaczął po raz kolejny, moje nogi już od dawna oplatały jego biodra, dając mu głębszy dostęp. Błyskawicznie oparłam ręce o jego plecy, mocno wbijając mu w skórę paznokcie, próbując się czegoś złapać, kiedy kolejne fale rozkoszy wypełniały moje ciało. Jęki i skrzypnięcia łóżka po raz kolejny wypełniły pomieszczenie, zapewne budząc sąsiadów. Bardzo dobrze. To mnie jeszcze bardziej podniecało. Chciałam, żeby wszyscy wiedzieli, co nas łączyło. Chciałam, żeby zazdrościli nam każdej chwili spędzonej razem. Chciałam, żeby słyszeli ten intensywny orgazm, który nastąpił w kilka minut potem. Kiedy ze mnie wyszedł, nadal czułam ten żar, łapiąc oddech. Odwróciłam się bokiem do niego i przysunęłam bliżej, chcąc aby zamknął mnie w kolejnym uścisku.
      - Zraniłeś mnie… - Zaczęłam, dezorientując go, co pokazał w niepewnym spojrzeniu. – Tamta wiadomość mnie zraniła. Naprawdę pomyślałam, że nie chciałeś niczego więcej i to mnie bolało. Ash… - Oparłam się łokciami o jego brzuch tak, aby spojrzeć mu prosto w oczy. – Ja też nie chcę przyjaźni, chcę czegoś więcej… - Nie odwracałam wzroku, żeby zrozumiał, że mówiłam szczerze. – Chcę cię poznać tak jak poznaje się chłopaka. Chcę spędzać z tobą każdą wolną chwilę. – Z każdym kolejnym zdaniem zbliżałam się do niego coraz bardziej. – Chcę trzymać cię za rękę. Chcę dotykać twoich ust… - Kciukiem przejechałam po jego wardze, teraz się w nią wpatrując. – Chcę je całować. – Delikatnie musnęłam jego wargi, potem policzek, aż dotarłam do ucha. – I chcę kupować kolejne meble tylko po to, żeby sprawdzić inne ich zastosowania… - Szepnęłam, oplatając oddechem płatek.

Offline

#69 2018-04-30 20:12:15

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 66.0.3359.139

Odp: The Letter

  dekade.regular.png



   Nawet nie wyobrażała sobie jak nieziemsko szczęśliwy byłem w tym momencie. Zadrżałem, gdy szeptała mi do ucha słowa, które tak niesamowicie chciałem usłyszeć. Zaśmiałem się i objąłem ją mocniej. Pragnąłem zatrzymać tę chwilę na zawsze. Przez cały ten czas uważałem, że Light nie żywiła w stosunku do mnie kompletnie żadnych uczuć, to mnie zabijało. W tej chwili pokazywała mi, że było zupełnie odwrotnie.
- Light… - powiedziałem z czułością gładząc ją po włosach – Ja… wiesz, że nigdy nie chciałem cię zranić… Byłem przekonany, że traktujesz mnie wyłącznie jak przyjaciela – na moment odsunąłem się od niej by spojrzeć w te jej cudowne oczy – Co to wszystko oznacza? Nie wytrzymam nawet odrobiny niepewności. Ja… ja chcę ciebie Light, zawsze chciałem, chcę żebyś była moja i tylko moja, chcę zapewnić ci bezpieczeństwo i chcę żebyś była przy mnie… I nie mogę uwierzyć, że chciałabyś tego samego… To… to sprawiłoby, że byłbym najszczęśliwszym facetem na tym całym pierdolonym świecie… - tak, to była prawda. Czułem się niepewnie i wciąż nie mogłem uwierzyć, że Light mogłaby coś do mnie czuć. Potrzebowałem by mnie w tym utwierdziła. Dziewczyna mocno zaczerpnęła powietrza, zdawało mi się, że na moment przestała oddychać.
- Ja... - mówiła słabo, dlatego odchrząknęła. - Też tego chcę, Ashton. Te ostatnie trzy noce... Nigdy nie czułam się tak dobrze i nie chcę, żeby to uczucie znikało – posłałem jej promienny uśmiech i nie mogąc się powstrzymać po prostu ją pocałowałem. Tak, nie mogłem być szczęśliwszy. Po prostu patrzyłem na nią i uśmiechałem się jak głupek.
- Cóż… - powiedziałem kładąc rękę na jej plecach – To chyba znaczy, że od tej pory mogę śmiało nazywać cię swoją dziewczyną – nie wypowiedziała żadnego słowa, po prostu pocałowała mnie z taką namiętnością, która wyrażała dosłownie wszystko. Nie byłem jeszcze gotów wypowiedzieć tych słów na głos, ale w tej chwili byłem już całkowicie pewien. Kochałem ją. Tak, kochałem tę dziewczynę i to uczucie niemalże wypełniało mnie od środka.
- Wiesz co? - spytałem gładząc ją po udach – Znam jeszcze jeden sposób na wykorzystanie tego łóżka – nie musiałem mówić zbyt wiele, Light usiadła na mnie i doskonale wiedziała co robić.



   
  Light ubrana w moją koszulkę krzątała się po kuchni i próbowała przygotować śniadanie podczas gdy ja siedziałem na blacie i dosłownie nie mogłem się na nią napatrzeć. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy patrzyłem jak robiła kanapki i kawę. Wiedziałem, ze zdawała sobie sprawę z tego, że ją obserwowałem, dostrzegałem to jak uśmiechała się pod nosem.
- Nie wiedziałem, że moje koszulki mogą wyglądać na kimś aż tak seksownie – powiedziałem i zaśmiałem się widząc rumieniec wchodzący na jej twarz. Pomyśleć, że najpiękniejsza istota na świecie mogła zawstydzić się tak marnym komplementem. Jak ja ją uwielbiałem…
- Wiesz co… - powiedziałem zeskakując z blatu i biorąc jedną kanapkę z talerza – Nie wiem jak to się dzieje, ale ciągle mam ochotę się z tobą kochać. Ledwo skończymy, a ja znów ciebie chcę… - rzuciłem kanapkę z powrotem na talerz, złapałem Light w talii i niemalże w sekundę posadziłem na meblościance. Słysząc jej jęk poczułem się jeszcze bardziej nakręcony – Myślisz, że można umrzeć z nadmiaru seksu? - spytałem, jednak nie dałem jej szansy na odpowiedź, zsunąłem z siebie spodnie od piżamy i wszedłem w nią nim zdążyłaby wypowiedzieć choćby słowo. Tak, zdecydowanie potrzebowaliśmy nowych mebli.



   

  Leżeliśmy na kanapie i zajadaliśmy się carbonarrą, którą udało mi się przygotować, gdy Light brała prysznic. Zdecydowanie potrzebowaliśmy jakiegoś posiłku, nie wyszło nam z kanapkami, w końcu znaleźliśmy sobie nieco ciekawsze zajęcie. Light wydawała mi się emanować szczęściem. Patrzyłem na nią, widziałem iskierki w jej oczach. Chyba nawet nie musiałem mówić jak cudowny był to widok. Dziewczyna odstawiła miskę na stół, a ja zrobiłem to samo. Złapałem ją za talię i przyciągnąłem do siebie nie zważając na cichy okrzyk jaki przy tym widziała.
- Tak długo ukrywałem przed tobą, to co czuję, że nigdy ci nie powiedziałem jak cholernie piękna jesteś… a powinnaś to wiedzieć. Po prostu nie mogę się na ciebie napatrzeć. Ah, a gdybyś jeszcze nie wiedziała, od tej chwili jeżeli jakiś William albo Luke Wright spróbuje się do ciebie zbliżyć, to ma totalnie przechlapane. Moja dziewczyna należy wyłącznie do mnie – pocałowałem ją, jakby miało to przypieczętować moje słowa.
- Oh, powinienem ci coś pokazać! - zerwałem się z kanapy i dosłownie pobiegłem do sypiali po gitarę. Wróciłem na miejsce i usiadłem naprzeciw dość zszokowanej Light. Mojej Light, tak na marginesie.
- Zanim zaczęliśmy uprawiać szaleńczy sex, zapytałaś mnie wczoraj o moje zainteresowania. To oczywiste, że moim głównym zainteresowaniem jesteś ty, ale… chciałbym, żebyś posłuchała – wiedziałem, że moje słowa ją zawstydzają, jednak w pozytywny sposób. Teraz chciałem by wiedziała o mnie dosłownie wszystko i poznała każdą część mnie, dlatego też zacząłem grać i zaśpiewałem piosenkę, którą napisałem pod koniec liceum.

Offline

#70 2018-04-30 21:47:12

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 66.0.3359.139

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      To były intensywne godziny, ale żadnej nie żałowałam, chociaż byłam wykończona. Nawet byłabym w stanie dalej je tak spędzać, ale żołądek domagał się jedzenia, bo kanapki nam nie wyszły. Zajęliśmy się czymś zupełnie innym, o wiele przyjemniejszym.
      - O… - Chciałam powiedzieć, że nie ma co się martwić o tych dwóch, bo ani jeden, ani drugi mnie nie interesowali, ale Ashton szybko zniknął. Zamrugałam zaskoczona oczami i czekałam, aż wróci, co nastąpiło po krótkiej chwili…  GITARĄ! Od razu przypomniałam sobie to, co mi mówił o tym, że miał zespół. Zapomniałam o tym, bo nie spodziewałam się, że będzie chciał wracać do tego myślami. A już na pewno nie sądziłam, że specjalnie dla mnie zagra piosenkę, której na pewno w ostatnim czasie nie ćwiczył. Z szoku wyrwały mnie jego słowa. Od razu przypomniałam sobie ten szaleńczy seks i zdając sobie sprawę z tego, co takiego wyprawialiśmy, zaczerwieniłam się. Jasne, byłam tym zawstydzona, ale bardziej zadziałało to, że chciałam wszystko powtórzyć. ABSOLUTNIE WSZYSTKO.
      Piosenki słuchałam jak oczarowana. Jako nastoletni chłopak napisał naprawdę niesamowity utwór. Tekst był piękny, dokładnie się na nim skupiałam, czując jak we mnie wpływa. Powoli, delikatnie, ale tak skutecznie, że oddychałam najciszej jak mogłam, żeby tylko mu nie przeszkadzać. W pewnym momencie, mniej więcej w połowie piosenki, łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Nie przecierałam ich nawet, bo nie chciałam przerywać tego słuchania. Miałam wrażenie, że mężczyzna śpiewał to dla mnie, jakby faktycznie uważał tak, jak było w tekście utworu. Jednocześnie czułam się tak, jakbym i ja mogła mu to zaśpiewać. Cały czas w głowie tliła mi się myśl, że on mnie dopełniał. Nikt nigdy nie dawał mi takiego poczucia spokoju i bezpieczeństwa. Byłam tam, gdzie być powinnam.
      - To było… - Przełknęłam ślinę, w końcu pozwalając sobie na normalne oddychanie. – Wow… - Ciężko mi było znaleźć słowa na określenie uczuć, jakie mną teraz wstrząsały. – Jestem pod wrażeniem. – Przetarłam łzy materiałem bluzki. – To naprawdę piękna piosenka.
      -Dlaczego płaczesz? - spytał łapiąc mnie za twarz i ocierając łzy koniuszkiem palca. Wzdrygnęłam się pod wpływem jego dotyku. - Najpiękniej wyglądasz z uśmiechem, Światełko... – Uśmiechnęłam się, podnosząc głowę.
      - Bo ta piosenka mnie wzruszyła, a ja jak się wzruszam to płaczę. Masz chusteczki? – Zapytałam.
      - Mam coś lepszego - powiedział z uśmiechem i zaczął mnie całować. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przycisnęłam swoje wargi do jego, chociaż tym razem pocałunek był bardziej subtelny niż namiętny. Chociaż chciałam po raz kolejny skosztować wszystkiego, co miał do zaoferowania, byłam cała obolała. Poza tym przerwał nam mój telefon, który uporczywie o sobie przypominał co jakiś czas. Odsunęłam się więc od mężczyzny i z przerażeniem spojrzałam na ekran. Dzwonił mój szef, sześć razy… Już dawno powinnam była być w pracy!
      - Cholera! – Krzyknęłam, zrywając się z krzesła  szybko tego żałując. Ten seks był świetny, ale jego konsekwencje już o wiele mniej. Przez moje ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz, przez który jęknęłam. Komórka dalej hałasowała, więc w końcu odebrałam. – Dzień dobry. Bardzo pana przepraszam, ale zaspałam. Dopiero co się obudziłam i… - Przerwał mi, słyszalnie zdenerwowany. Mimowolnie przełknęłam ślinę, ale nie był na mnie zły. Po morderstwie Rose myślał, że skoro nie odbieram to byłam kolejną ofiarą. Wyjaśnił, że wie, że byłyśmy blisko i mu przykro, ale że nie powinnam przez to zaniedbywać swoich obowiązków. Wysłał mnie na przymusowy urlop, chociaż próbowałam go przekonać, że byłam w stanie pracować, a to była tylko chwilowa niemoc. Nie dał mi wyboru. Kazał mi odpoczywać co najmniej dwa tygodnie, co akurat było mi na rękę. W końcu i tak miałam zamiar go prosić o urlop. Całą rozmowę przeprowadziłam w pokoju obok, bo nie chciałam, żeby Ashton słyszał jak szef mnie ochrzania. Wróciłam do salonu po kilku minutach.
      - Wygląda na to, że mam co najmniej dwa tygodnie wolnego – uśmiechnęłam się do mężczyzny, powoli i ostrożnie siadając na kanapie w takiej pozycji, żeby nie czuć tego rwania. Rany, kto by pomyślał, że dobry seks może mieć takie bolesne konsekwencje?

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
modrzewiowewzgorze - test2323 - huwdu - e-parlamentnauki - pts-rp