Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2018-03-14 22:35:47

Dolores
Kucyponek Jednorogi
MacintoshSafari 604.1

Money, power, glory

GettyImages-538096543_medium.jpg?sharp=10&vib=20&w=1200

Adderall dla koncentracji. Xanax relaksuje, trawka uspokaja, kokaina budzi, a morfina... jest po prostu świetna. Dzień dobry. Ale z wszystkich dragów, które widział świat, jeden uwielbiam najbardziej. Po odpowiedniej dawce tego gówna staniecie się niepokonani. Gotowi zwojować świat i wypatroszyć wrogów. Nie mówię o tym, tylko TYM. Pieniądze nie tylko dają wam lepsze życie, najlepsze jedzenie, auta i cipki. Robią z ciebie lepszego człowieka. Wspierasz kościół lub partie polityczne. Możesz nawet ocalić jebanego puszczyka plamistego.

Świat korporacji, sztywnych krawatów i wysokich szpilek. Świat, który wciąga bez reszty. Pochłania jak wir morski. Nim się obejrzysz najlepsze lata twojego życia mijają na wyścigu szczurów. Spędzasz całe życie w garniturze lub garsonce. Rano wsiadasz do zatłoczonego metra. Cały dzień spędzasz na dwudziestym piętrze biurowca ze szkła, patrzysz przez okno na zatłoczone ulice Nowego Jorku. O ośmiogodzinnym dniu pracy możesz pomarzyć. Tutaj robi się pieniądze. Im dłużej, tym więcej. Im więcej, tym lepiej. Siedzisz za biurkiem dziesięć, dwanaście godzin. Podczas przerwy obiadowej wciągasz kokę w kiblu. Koleżanka z pracy robi ci loda. Wieczorem wsiadasz do zatłoczonego metra. Aż przychodzi ten dzień w tygodniu. Koleżanka - ta sama, która wczoraj robiła ci w kiblu loda - wstaje zza swojego biurka, zaczyna krzyczeć. Mamy to. Duży przetarg, gruba ryba. Ekscytacja, szaleństwo. Tego wieczora wciągasz kokę z jej cycków.
Po weekendzie wszystko zaczyna się od nowa.

Akcja opowiadania w dużej mierze dzieje się w siedzibie fikcyjnej amerykańskiej firmy deweloperskiej DevLop Realty, mającej inwestycje budowlane w całym kraju. Skupiamy się na relacjach między pracownikami; będą dramy, romanse, zdrady, hera, koka, hasz...

1015_110625_PB_05_HR-1200x625.jpg

SŁOWNICZEK POJĘĆ  KORPOMOWY
CEO - prezes zarządu, osoba stojąca na czele firmy. (Czyli najważniejsza osoba w firmie.)
COO - dyrektor operacyjny. (Tak naprawdę nikt nie wie od czego jest, ale jest ważny.)
CFO - dyrektor finansowy.
CIO - dyrektor działu IT.
HRM - kierownik działu kadr.
CSM -  kierownik ds. obsługi klienta.
DBA - administrator bazy danych.
Open space - biuro wielkoprzestrzenne, gdzie biurka pracowników ustawione są w rzędach na otwartej przestrzeni lub poprzedzielane ściankami działowymi.
Case - projekt do wykonania lub sprawa do załatwienia.
Brief - opis sprawy/projektu. Stąd: briefing - spotkanie informacyjne; zbriefować - poinformować o sprawie/projekcie osoby za to odpowiedzialne.
Fakap - sytuacja kryzysowa, wpadka.
KPI - kluczowe wskaźniki wydajności (np. ilość kliknięć w reklamę)
Deadline - końcowy termin wykonania danego zadania.
Feedback - informacja zwrotna, najczęściej ocena pracy i dokonań.
Target - docelowa grupa odbiorców.
Crunch time - wyrabianie nadgodzin, żeby zdążyć z danym projektem przed dealinem.
Kuchnia - miejsce, gdzie można nie tylko odgrzać jedzenie w mikrofali (nikt nie ma czasu na gotowanie!) czy wypić kawę z ekspresu, ale też zrelaksować się na kanapie czy hamaku lub grając w gry na Xboxie.


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#2 2018-03-14 22:38:58

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 64.0.3282.186

Odp: Money, power, glory

tumblr_m7vxuuzOHZ1r6o8v2.gif
gvjfs4R.png
dYWZSWS.jpg

Ponoć wszystko jest kwestią ceny i tego jak bardzo chcemy
się przebić, zmienić się, po to by ktoś nas wreszcie docenił
Zza pleców patrzy ci zawsze to małe miasto
Jego szepty nie dają ci zasnąć
Kiedy wygrywasz, coś przypomina ci wciąż
„W końcu i tak tu wrócisz z porażką”

Ciągle jej powtarzali, że nie da rady. Nie podoła. Taka dobra z niej dziewczyna, po co tracić życie na ściganie nieosiągalnego celu? Po co te nerwy, skarbie? Wyluzuj. Wyjdź ze znajomymi. Co z tym chłopakiem, który rzucał ci bukiety róż pod drzwi? Co z tego, że nie lubisz róż, przecież liczy się gest! Lepiej jechać na kawie i redbullu po nocach nad tymi szkicami? Przecież to nieczytelne, jak ty chcesz to komukolwiek pokazać? Kup sobie ładną sukienkę, a nie ostatnie pieniądze wydajesz na markery i pisaki, toć to nie przedszkole. Kiedy w końcu przejrzysz na oczy, dziewczyno? To ciężkie środowisko, kobiety się do niego nie nadają. Świat jest brutalny, bezwzględny, jesteś na to za słaba. Nie każdego faceta omotasz ładnym uśmiechem. Chcesz się upodlić, rozkładając nogi przed szefem? Do tego dążysz? Nie ma innej opcji, nie dla ciebie.
Jemma słuchała tego wszystkiego, skupiając się na powolnych oddechach i nie pokruszeniu zębów przy ich zaciskaniu. Kiwała głową, wędrując spojrzeniem po suficie, wzywając Boga, by walnął w nią piorunem i skończył wreszcie ten lament zewsząd. W końcu pretensje i złote rady cichły, a ona mogła pogrążyć się znów w swoich marzeniach, w swoich celach, w które nikt nie wierzył, dlatego Jem musiała wierzyć za całą swoją rodzinę i znajomych. Pracowała ciężko, żonglując projektami, nauką i życiem towarzyskim; kosztowało ją to rwaniem włosów z głowy, krzyczeniem do poduszki, koszmarami sennymi, płaczem bezradności nocami. Rano ocierała łzy, nakładała więcej makijażu, ubierała wyprasowaną starannie koszulę z dekoltem, stopy wsuwała w buty na obcasie i szła. Szła zdecydowanie, energicznie, jak burza, nie pozwalając, by powtarzające się porażki stoczyły ją na dno na trwałe. Nie po to odbijała się od niego każdego poranka, nie po to słuchała codziennie pretensji i krzyków. Zamierzała osiągnąć sukces za wszelką cenę. Kończyła studia, gdy dopadł ją zespół cieśni nadgarstka. Operacja wyrzuciła ją z obiegu na miesiące, anoreksja powaliła na kolejne. Znów podniosła się z kolan, pokonała choroby, parła naprzód, otoczenie wciąż się zmieniało, przyjaciele odchodzili, rodzina cichła, natomiast wizja pracy w wielkim mieście przybliżała się z każdym dniem, aż w końcu zdołała ją chwycić. Sukces. Wreszcie. Nie spoczywała na laurach.

vqK1BPW.png
“It's not always necessary to be strong, but to feel strong.”

Jemma w pierwszym odczuciu wydaje się osobą pogodną, lubiącą sobie pożartować i podroczyć się. Nie jest łatwo wytrącić ją z równowagi, ale poruszając pewne kwestie można nadepnąć jej na odcisk, a wtedy potrafi zrobić się złośliwa i opryskliwa. Zazwyczaj umie jednak się opanować. Lubi mówić dużo oraz bez ładu i składu, to też zawsze było dla niej przeszkodą w prezentacjach czy rozmowach o pracę, gdzie działał głównie stres. Umiała pod jego wpływem robić swoje, skupić się na zadaniu, ale przez problemy ze składną wypowiedzią, ten aspekt prezentowania siebie u niej kulał, dlatego starała się przez lata tworzyć projekty, które mówiłyby same za siebie, co też nie było łatwe - nieład, delikatnie to ujmując, to pierwsza rzecz, jaka przychodzi na myśl, poznając Jemmę. Dziewczyna często nie nadąża za swoimi myślami i pomysłami, nakłada pismo i rysunki na siebie, a miejsce jej pracy wygląda zawsze jak pobojowisko. Mimo tego wszystkiego, Jem dba o to, by sama wyglądać dobrze (choć zdarza jej się założyć koszulkę na lewą stronę lub ubrudzić rano ketchupem i tego nie zauważyć), a w mieszkaniu utrzymuje porządek - poza swoim pokojem. Tam, tak samo jak zazwyczaj na jej biurku w biurze, panuje bałagan, którego nikomu nie pozwala dotknąć, bo inaczej nie może się w nim odnaleźć. Jakimś cudem doskonale wie, co gdzie leży, nawet jeśli zostało przykryte dziesięcioma warstwami papieru, linijek i markerów. Wszystko to sprawia wrażenie, że Jemma to osoba roztrzepana - nic bardziej mylnego. Jest chaotyczna, ale to jej własny chaos, z jakim przez lata zdążyła się oswoić i poznać go jak swą kieszeń. Wie, czego chce, jak to osiągnąć i dąży do tego z niezwykłą determinacją. Na wszystko potrafi znaleźć czas, jeśli tylko zechce.

Naprawdę chcesz stać od rana już z drinkiem w ręce?
W apartamencie na najwyższym piętrze
zapijać lęk, że ta bańka pęknie
i myśleć co dzień o ucieczce... stąd?

bSR5PX4.png


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#3 2018-03-14 22:40:07

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 64.0.3282.186

Odp: Money, power, glory

Felix Gailey
tumblr_m1zdnpfn881r3we0y.gif
sqDoCTH.jpg?1

Went to bed and didn't see
why every day turns out to be
a little bit more like Bukowski.
And yeah, I know he's a pretty good read.
But God who'd wanna be?
God who'd wanna be such an asshole?

Gość, którego wszyscy chcą zabić, gdy padną serwery.

    Praca w korporacji w nienormowanych godzinach czasu? Kiedy masz przed nosem takie pieniądze - czemu nie! Drugi etat zdalnie, by jednak było cię stać na to piękne mieszkanie blisko centrum, w którym spędzasz szaleńcze 8 godzin dziennie, z czego większość czasu śpisz, albo nocujesz koleżankę (a czasem i kolegę) z pracy? Rachunki same się nie zapłacą. Kawalerka 20 minut od centrum? Na początek dobre i to. Zachcianki same się nie pokryją. Do biura nie wypada dalej przychodzić w tych 4-letnich skórzanych butach. O, do tych nowiutkich oksfordów pasowałaby nowa marynarka. I whisky dobrego gatunku na wieczór. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Miłość sama się nie kupi. No dobrze, bądźmy realistami, seks swoje kosztuje.

You were talk, talk, talk, talkin' in circles that day,
when you get to the point make sure that I'm still awake, OK?

    Zdawałoby się, że Felix jest zadowolony ze swojego życia. Owszem, był - pomijając momenty, gdy przestawał zajmować swój umysł zadaniami i musiał przez chwilę pozostać sam ze sobą. W środku była pustka. Miał w takich momentach wrażenie, że widzą to wszyscy. Rodzina w trakcie tych rzadkich spotkań, kiedy mógł mówić tylko o pracy. Wybaczcie na chwilkę, jestem teraz pod telefonem. Znajomi z pracy, choć nimi przejmował się troszkę mniej. Tam wszyscy byli puści.
    Łatwo przerodziło się to w stany lękowe. Podejrzewał, że może być śledzony przez różnych ludzi. By złagodzić to uczucie, sam zaczął stalkować swoich znajomych w mediach społecznościowych. Wiedza, co kto, kiedy, gdzie i z kim robił dawała mu poczucie panowania nad sytuacją i uspokajała.

Well who would wanna be?
Who would wanna be such a control freak?

    Gailey lubił swoją pracę. Zawsze było coś do roboty - a jeśli nie, zawsze mógł zaszyć się w swoim kącie i wykonywać pracę na drugi etat, czy choćby podpierać biurko sekretarki. Fakt, że całe biuro było zinformatyzowane, a on posiadał najwyższe uprawnienia dostępu do danych, dawało mu pewne poczucie władzy. Poczucie władzy i świadomość odpowiedzialności, która utrzymywała jego ciśnienie gdzieś w okolicach już niezdrowego maximum.


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#4 2018-03-14 22:42:28

Raika
Użytkownik
AndroidChrome 65.0.3325.109

Odp: Money, power, glory

shartoll-light.regular.png

8bfc4cffaf708175b791716e21d5a732.jpg

      Sharon urodziła się w biednej rodzinie. Jej rodzice nie mieli wykształcenia i wiedzieli, czym to się kończy, dlatego za wszelką cenę chcieli uchronić od tego swoją córkę. Cisnęli ją, żeby się uczyła, ograniczając jej kontakty z rówieśnikami. Pomimo tego, dziewczyna potrafiła sobie znaleźć towarzystwo. Przez swój pogodny charakter i pewną siebie postawę, zyskała wielu znajomych, w tym jedną przyjaciółkę, na którą wie, że zawsze może liczyć. Wbrew temu, jak się zachowywała jak nastolatka, nigdy nie miała za złe rodzicom tego, że tak bardzo ją przyciskali z nauką. Widziała po nich jak się męczyli i samolubnie chciała tego uniknąć. Uczyła się więc w każdej wolnej chwili, niekiedy umyślnie unikając tym obowiązków domowych. Niestety nigdy nie utrzymywała znajomości z osobami, które nie były ambitne, a chociaż znalazła swoją pasję, zrezygnowała z podążania jej śladem na rzecz bardziej przyszłościowego zawodu. Studia były dla niej katorgą, ale przebrnęła prze oba stopnie wyższe. Jej życie opiera się na pracy, nie korzysta z niego. Jest skupiona na tym, aby zarabiać na tyle dużo, żeby móc wspierać rodziców. Pracując jako sekretarka ma zamiar część swojej pensji przesyłać rodzicom ze względu na ich słabą emeryturę.
      Zawsze wolała najpierw poznać teren, w którym miała spędzać czas. Zanim zatrudniła się w wieku dwudziestu lat jako baristka, uczęszczała do danej kawiarni, poznawała obsługę i sposób w jaki funkcjonowało to stanowisko pracy. Dopiero, mając pewność, że opanowała podstawy, wysłała cv, na które szybko otrzymała zwrotną odpowiedź. Zrezygnowała z tej pracy niedawno, ponieważ została zatrudniona jako sekretarka w dobrze zapowiadającej się korporacji. Wcześniej przejrzała statystyki aby wybrać najlepszą placówkę. Ponadto, chociaż ma kwalifikację do objęcia stanowiska księgowej, najpierw woli poznać pracowników i funkcjonowanie korporacji, żeby odpowiednio wywiązywać się z obowiązków. Ma 26 lat. Wynajmuje na przedmieściach niewielkie mieszkanie razem ze swoją przyjaciółką.

lunchtype24.expanded-light.png]

39e7425a3d15107ade14b08a55b20399--long-hair-guys-asian-guys-with-long-hair.jpg

      Yuji Sawaya od dziecka mówił synowi, że kiedy prawnie zyska dorosłość stanie się jego partnerem. Jego rodzina posiada kilka luksusowych salonów samochodowych. Kenzo był więc wychowywany w otoczeniu aut. Rodzicom zdawało się, że jego olbrzymie zainteresowanie tymi maszynami to dobry znak, dopóki nie przekonali się, że przez cały ten czas, ich spadkobierca planował zupełnie coś innego, niż pragnęli. W momencie, w którym ich syn osiągnął pełnoletność, przepisali mu jeden z salonów, który młodzieniec dość szybko sprzedał ku przerażeniu ojca i matki. Pieniądze, które za to uzyskał przeznaczył na zbudowanie własnego warsztatu samochodowego. Praca biurowa nigdy nie była dla niego żadną alternatywą. Mając stwierdzone ADHD mężczyzna nie potrafił usiedzieć w miejscu. Cały swój zapas energii w dzieciństwie przeznaczał na zabawę na złomowisku. Nigdy mu nie przeszkadzało ubrudzenie sobie rąk, co denerwowało matkę, która ciągle musiała kupować mu nowe rzeczy. Nie była specjalnie obeznana w szyciu, dlatego podarte rzeczy wyrzucała do kosza. Pieniędzy jej nie brakowało, więc nie oszczędzała. Chociaż denerwowało ją wydawanie pieniędzy, wolała to od rzeczywistej pracy fizycznej. Można więc łatwo się domyślić, że  nie ma szczególnie dobrych kontaktów ze swoimi rodzicami, zwłaszcza z ojcem, którego zawiódł idąc za własnymi marzeniami...
      Warsztat Kenzo jest całkiem duży i dobrze wyposażony. Jako szef mężczyzna potrafi być utrapieniem ze swoim perfekcjonizmem dotyczącym naprawiania, ale jednocześnie nie zwala całej roboty na swoich pracowników, a jego samego również bardzo często widuje się wysmarowanego olejem. Niekiedy, wychodząc na miasto zapomina zdjąć pas, na którym nosi najpotrzebniejsze w jego pracy narzędzia. Jest pewnym siebie i energicznym trzydziestoczteroletnim mężczyzną, który nie boi się podjąć ryzyka. Potrafi być stanowczy i bardzo uparty, dlatego kiedy otrzymał propozycję sprzedaży swojego warsztatu firmie DevLop, z miejsca odmówił.

Ostatnio edytowany przez Raika (2018-10-28 16:56:10)

Offline

#5 2018-03-14 22:45:05

Dolores
Kucyponek Jednorogi
MacintoshSafari 604.1

Odp: Money, power, glory

M I C H E L L E   E .   K I N G
tumblr_m7vybiAx4t1r6o8v2.gif

tumblr_obf7csS1NV1u3od9uo8_1280.jpg

Said little bitch, you can't fuck with me, if you wanted to
These expensive, these is red bottoms, these is bloody shoes
Hit the store, I can get 'em both, I don't wanna choose

Zastanawiałeś się kiedyś jak to jest obudzić się w raju?

Michelle budzi się w nim każdego ranka. Śpi w satynowej pościeli, w sypialni z widokiem na Manhattan. W jej garderobie stoi rządek szpilek o czerwonej podeszwie, w garażu - Porsche Cayman w kolorze kremowej bieli. Ma ciepłą posadkę w jednej z najszybciej rozwijających się nowojorskich firm. Wakacje spędza w luksusowych bungalowach na Bali lub Malediwach. Zawsze perfekcyjnie ubrana, pomalowana, w najlepszych ubraniach, z torebką na którą inni musieliby pracować przez pół roku. Koleżanki z liceum patrzą na nią z zazdrością na zjazdach absolwentów. Ona unosi podbródek wyżej, nasuwa na nos swoje duże okulary przeciwsłoneczne. Unosi kąciki ust, zaciska zęby.
Tak naprawdę życie Michelle wcale nie jest usłane różami. Przez dwanaście godzin dziennie wypruwa sobie żyły w korporacji, by utrzymać swój apartament, spłacić kredyt za auto, utopić smutki w kolejnej butelce chardonnay. Wieczorami wraca do pustego mieszkania, kładzie się w zimnym łożku. Nie potrafi utrzymać żadnej stałej relacji, nie ma nawet czasu na randki. Czasami z zazdrością patrzy na zdjęcia swoich dawnych koleżanek, jak przytulają swoje dzieci na facebookowych tablicach. Wtedy zamyka z trzaskiem laptopa. Zapala papierosa. Po chwili gasi go w resztce wina. Papierosy zmniejszają płodność, nie potrzebuje jeszcze tego. Gasi światło. Oby następny dzień nadszedł szybko. Oby mogła znów pogrążyć się w pracy, nie myśleć o swoim nieistniejącym życiu prywatnym.
Michelle poświęciła życie tej firmie. W zamian dostała frustrację, samotność i całkiem ładną sumkę na koncie oszczędnościowym.

Całe biuro działu prawnego milknie, gdy brzęczyk windy oznajmia jej przybycie każdego ranka, równo o ósmej. Stukot obcasów jej szpilek o krwistoczerwonych podeszwach obija się echem po szklanym korytarzu. Stażystki z wydziału prawa NYU wstrzymują oddech. Aaron nerwowo układa firmowe długopisy w równym rządku. Drzwi gabinetu się otwierają. W dłoni Michelle ląduje papierowy kubek ze Starbucksa. Gruba teczka z tępym trzaskiem uderza o biurko. Michelle rzuca asystentowi długie spojrzenie spod warzlarza gęstych rzęs. James zamyka drzwi od gabinetu szefowej. Stażystki powoli wypuszczają z ust powietrze. Życie wraca do normy.


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#6 2018-03-19 19:52:11

Lavender
Użytkownik
AndroidChrome 65.0.3325.109

Odp: Money, power, glory

efaf32aa555b832e9193a7520c4451d1.jpg




      Cieszył się, że ten dzień dobiegł końca. Jeżeli miałby wyróżnić jedną pozytywną chwilę, jakiej dzisiaj doświadczył, byłaby to zdecydowanie ta. Moment, w którym stał sam pośrodku swojego apartamentu, a jedynym dźwiękiem zakłócającym ciszę, był odgłos odpinanych guzików. Powoli zdejmował białą koszulę, która zdawała się przesiąknąć zdarzeniami z ostatnich kilku godzin.
Gdyby tylko mógł przestać myśleć, gdyby obrazy zniknęły z jego głowy. Connor doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że czasem w życiu zdarzały się sytuacje, których nie sposób było zapomnieć. Na stałe zapisywały się w umyśle odbijając piętnem na duszy ( w jego przypadku solidnie już zranionej).
    Odpiął ostatni guzik i z ulgą poczuł jak materiał zsuwa się z jego ciała. Stał tak po prostu patrząc przez ogromne okno dające mu idealny widok na piękno Nowego Jorku. Jak to miasto mogło być tak żywe, w chwili, gdy on czuł, że coś w nim umiera? Myślał o ludziach, którzy w tej chwili cieszyli się beztroską, oddawali przyjemnością i korzystali z dostatków, jakie oferował Nowy Jork. Pomyśleć, że kiedyś tak bardzo pragnął tu zamieszkać. Może gdyby nie to, może gdyby nie jego chora pogoń za marzeniami… Może nie straciłby jedynej osoby, na której mu zależało. Analizował całą sytuację kilkakrotnie, rozpatrywał jak bardzo zawinił. Zaniedbywał Katherine, doskonale o tym wiedział. Czy jednak nie powinna ona zrozumieć, że walczył o siebie, skupił się na marzeniach? Powinien ją znienawidzić, a z jakiegoś powodu nie potrafił tego zrobić. Od dawna spodziewał się, że ich związek się zakończy, jednak dlaczego musiało stać się to właśnie w taki sposób? Był przekonany, że Katherine odejdzie do innego mężczyzny. Do kogoś kto poświęci jej więcej czasu i uwagi. W zasadzie tylko wyczekiwał tej chwili. Tylko dlaczego musiała wybrać akurat JEGO?
  Dlaczego postanowiła zbudować swoje życie na nowo u boku starszego brata Connora? W dodatku czy nie mogła mu o tym po prostu powiedzieć? Musiał ich przyłapać? Do tej pory myślał, że takie sytuacje działy się tylko w filmach.



  Życia Conora oscyluje głównie wokół pracy. Nie ma zaufania do ludzi, do nikogo się już nie przywiązuje. Najbliższą mu osobą jest jego młodsza siostra, która obecnie przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Mężczyzna stara się jej pomóc, czuje się za nią odpowiedzialny, tym bardziej, że reszta rodziny nie przejmuje się stanem dziewczyny.
Hales jest zdystansowany i nieprzystępny, nie można mu jednak zarzucić braku poczucia humoru. Zdarzają się chwile, w których zachowuje się niemalże jak dziecko. Nie jest łatwo nawiązać z nim bliską relację. Uważany jest za samotnika.

Ostatnio edytowany przez Lavender (2018-04-02 20:23:59)

Offline

#7 2018-04-08 23:46:07

Dolores
Kucyponek Jednorogi
MacintoshSafari 604.1

Odp: Money, power, glory

CL94cCX.png

- Ile się już znamy? - spytał Devon, po czym wsunął między wargi cygaro i odciął jego końcówkę.
- Hmm... z dziesięć lat.
- Dziesięć? - mężczyzna uniósł brew, a wraz ze słowami z jego ust wyleciał dym.
- Będzie w czerwcu. - Michelle spojrzała na migoczące w dole światła Nowego Jorku. - Dziesiątego.
Na moment zapadła cisza. Kobieta zaciągnęła się dymem z cienkiego papierosa i przymknęła oczy. Przypomniała sobie jak po raz pierwszy stała na tym tarasie, gdy Lopez kupił apartament na Upper East Side siedem lat temu. Firma jeszcze raczkowała, ale już mieli pokaźne zyski i dobre rokowania. Pierwszy raz przyszła tu na parapetówkę, była jeszcze dzieciakiem, dwa lata wcześniej skończyła studia. Stała na tym tarasie tak jak teraz, paląc inne papierosy, ubrana w cekinową sukienkę, nie elegancki garnitur.
- Znamy się dziesięć lat, współpracujemy ponad osiem... - Lopez spojrzał na nią. - Proszę, zrób to dla mnie.
Michelle wypuściła z ust strużkę dymu.
- Nikt inny nie może?
- Nie. Ty jesteś najlepsza. Wiesz o tym. - Chwycił jej dłonie w swoje. - Proszę, tylko ten jeden projekt, a potem możesz zrobić co chcesz.
- Dobrze.
Lopez uniósł brwi. Michelle wysunęła swoje dłonie z jego i na powrót sięgnęła po papierosa.
- Ale chcę za to premię.

* * *

Live each day like it's your last

Wszystkie dni Michelle zaczynały się według ustalonego schematu. Niezależnie od tego, czy spędziła noc sama, czy z kimś, w swoim domu, czy w cudzym. Równo o szóstej trzydzieści zadzwonił budzik. Dźwięk japońskich dzwoneczków łagodnie wybudził ją ze snu. Kobieta wymacała w pościeli swojego iPhone X i uchyliła maseczkę na oczy z napisem The Bitch is sleeping, by wyłączyć budzik. Rozbudzony kocur, który leżał po drugiej stronie łóżka, przeciągnął się i spojrzał na Michelle z niezadowoleniem, kobieta zatopiła palce w jego długim beżowo-brązowym futrze i podrapała go długimi paznokciami pod bródką - tam, gdzie lubił najbardziej. Kocur zamruczał, poranne foszki już mu przeszły a nagła pobudka została wybaczona. W końcu miał cały dzień, by wylegiwać się przy oknie lub na łóżku, które teraz miał cale dla siebie. Michelle pogłaskała kota po łebku i wstała z łóżka, jednocześnie sięgając po jedwabny szlafroczek, przewieszony przez oparcie dizajnerskiego fotela stojącego obok. Sypialnia, oprócz dwóch łazienek, była jedynym oddzielnym pokojem w mieszkaniu Michelle. Na resztę składała się otwarta kuchnia oddzielona od salonu nowoczesną wyspą kuchenną. Wszystko lśniło czystością, raz na dwa tygodnie przychodziła sprzątaczka, która i tak nie miała zbyt wiele do zrobienia. Większość sprzętów nie została jeszcze ani razu użyta. Michelle nie miała czasu gotować i zawsze szła po linii najmniejszego oporu. Tak samo w kwestii śniadań. Wyciągnęła z lodówki woreczek pełen mrożonych owocow i warzyw, które wrzuciła do blendera. Śniadanie na drogę, w domu nie miała na nie czasu. Każda minuta poranka Michelle zdawała się być idealnie wyliczona. Przeznaczała dwadzieścia minut na prysznic, podczas którego planowała swoj strój na dany dzień, o ile nie zrobiła tego wieczorem, drugie tyle na makijaż i ewentualną fryzurę. Później, owinięta w puchaty ręcznik, wracała do sypialni połączonej z jedną z łazienek, gdzie stawała przed rzędem olbrzymich szaf. Dziś miała dzień głównie siedzący, wybór padł na białą spódnicę i luźną koszulę w kolorach bordo, bieli i czerni. Do tego ulubione ciemnofioletowe szpilki. Kolczyki, bransoletka, kilka kropel perfum. Przed wyjściem zdążyła tylko złapać zatkany kubek z koktajlem, do którego wsadziła słomkę, swoją torbę i kluczyki do auta. W windzie nasunęła na nos duże okulary przeciwsłoneczne i zarzuciła na ramiona jasną marynarkę. Miała około pół godziny by zdążyć do pracy. Rzuciła torbę na siedzenie pasażera, tuż obok czarnej teczki i z piskiem opon wyjechała z garażu podziemnego. Przemierzając ulice Nowego Jorku popijała swój zdrowy koktajl ze szpinakiem, bananem i kiwi. Na ostatnich światłach poprawiła szminkę w kolorze bardzo zbliżonym do butów. Za siedem ósma wjechała na parking pod biurowcem. W drodze do drzwi wyciągnęła z torby kartę, która przyłożyła do czytników przy wejściu. Bramki otworzyły się z cichym piknięciem. Ochroniarz skinął głową. W windzie dwóch mężczyzn zjechało wzrokiem w dół jej pleców, na szerokie biodra odciśnięte wąską spódnicą. Michelle spojrzała na zloty zegarek na ręce, kiedy wskazówka wybiła ósmą, drzwi windy otworzyły się na piętnastym piętrze. Mężczyźni pożegnali jej kształtny tyłek długimi spojrzeniami.
- Dzień dobry - powitały ją uśmiechnięte studentki, w tym miesiącu tylko dwie.
Michelle skinęła im głową i ruszyła przez długi korytarz. Po drodze wyciągnęła do Andrei rękę po teczkę z logo DevLop Realty, którą wsadziła pod pachę. Justin mówił o problemach z umową, Jessica przekazała, że na biurku jest karteczka od Devona. A na samym końcu korytarza stał wysoki chłopak, około dwudziestu trzech lat, o umięśnionej sylwetce i z idealnie przystrzyżoną brodą. Podał Michelle kubek karmelowej latte ze Starbucksa i otworzył jej drzwi. Kobieta rzuciła na szklane biurko teczkę i torbę, po czym upiła łyk... i natychmiast go wypluła.
- Kurwa, Aaron! Ile razy ci mówiłam...
Drzwi za Aaronem zamknęły się. Wszyscy na korytarzu odetchnęli z ulgą, póki nie usłyszeli jak kubek uderza o szklane drzwi. Aaron wyszedł z biura, otarł krople kawy z policzka i zawołał:
- Sprzątaczka!

* * *

Szpilki Michelle miarowo uderzały o posadzkę, wydając przy tym stuknięcia przebijące jak sztylet szumy na korytarzu. Towarzyszyły jej odgłosy kroków trzech innych par butów. Dwóch płaskich, jednych również na obcasie.
- Wczoraj wieczorem zrobiłam wstępny research, dzisiaj rano Aaron dokończył pełną dokumentację - sięgnęła do swojego asystenta z tyłu, by podał jej teczkę, którą przekazała Lopezowi. - Spójrz na stronę dziesiątą i trzynastą.
Devon przekartkował dokument i rzucił okiem na wskazane przez Michelle strony. Późńiej zgrabnym ruchem zamknął teczkę, drugą ręką otwierając drzwi do sali konferencyjnej.
- I jak to wygląda? - spytał z nadzieją.
- Jesteśmy w dupie - syknęła Michelle i weszła do sali.
Devon przepuścił w progu zarówno King jak i swoją asystentkę, po czym puścił drzwi tuż przed twarzą Aarona niosącego naręcze dokumentów. Kiedy weszli wszyscy byli już na miejscach. Devon skinął głową koordynatorowi projektu, że może już zaczynać. Sharon podała Devonowi i Michelle po filiżance kawy, za co kobieta podziękowała skinieniem głowy i nieznacznym uniesieniem kącików ust. Później wróciła do słuchania prezentacji. Co jakiś czas robiła notatki albo pokazywała coś Aaronowi, by zaznaczył w papierach. Projekt architektonicznie wydawał się znacznie przyjemniejszy niż od strony prawnej. Przynajmniej w oczach Michelle, która o projektowaniu budynków pojęcie miała nikłe i budowle rozdzielała głównie na te, które jej się podobają i te - jej zdaniem - brzydkie. Zabytkowy budynek w Europie, konserwator zabytków na karku, problemy z własnością gruntu. Rozbudowa gmachu nie wchodziła w grę, a tego właśnie życzył sobie klient. W pewnym momencie oparła głowę na dłoni i odłożyła długopis, zdając sobie sprawę, że nic z tego moze nie być i tylko stracą pieniądze, które już zainwestowali. Wtedy usłyszała jak koordynator wymawia jej nazwisko, przedstawiając ją jako nowego członka teamu. Michelle wstała, chciała powiedzieć kilka słów na powitanie ale od klimatyzacji zaschło jej w ustach. Z pewną dozą niepewności sięgnęła po filiżankę kawy, która stała przed nią. Z reguły nie piła kawy nieznanego pochodzenia, ale tym razem była zdesperowana. Upiła łyk. Czarna ciecz rozlała sie po jej ustach, miała intensywny, gorzkawy smak.
- To jest kubek piekielnie dobrej kawy - wypaliła, po czym zwróciła się do swojego asystenta: - Aaron, ucz się.
Kilka osób zaśmiało się, ale zaraz spoważnieli.


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#8 2018-04-26 20:26:47

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 65.0.3325.181

Odp: Money, power, glory

gvjfs4R.png
When you're out of luck, out of heart, out of whiskey
You're out of courage, out of kicks, out of cares

igP7jsl.png- Proszę pani? Przepraszam bardzo... Halo?
igP7jsl.pngJemma wyszarpnęła się ze snu, dosłownie i w przenośni. Nowa kelnerka pracująca w kawiarni, gdzie dziewczyna zawsze przychodziła projektować po pracy, wystraszyła się jej nagłym ruchem i niemal wypuściła naczynia z rąk. Patrzyła na Jemmę z subtelną pretensją wymalowaną na twarzy, sugerującą jednocześnie, że wyrzuty są dużo większe, lecz kulturalnie skrywane. Poprawiła ciemny kosmyk, który opadł jej na twarz, i poinformowała minimalnie napastliwym tonem:
igP7jsl.png- Już zamykamy.
igP7jsl.pngSanders zamrugała nieprzytomnie, czując piasek w kącikach oczu, ssący głód w żołądku i ogólne zmęczenie, tak charakterystyczne dla drzemek o tej godzinie, dających więcej kłopotu niż pożytku. Ale właściwie która to była "ta" godzina? Spojrzała odruchowo na róg monitora, ale ten drwił z niej czarną otchłanią. Pozostawało tylko modlić się, że zapisała wszystko, nim odpłynęła. Z krótkim westchnieniem uniosła rękę z zegarkiem na nadgarstku - eleganckim, czarnym, prostokątnym... i bez cyfr. Po raz setny zapluła sobie w brodę, nie mogąc odczytać z niego czasu przez dłuższą chwilę. Kładła jednak w tym wypadku modę ponad wygodę. Dwudziesta trzydzieści.
igP7jsl.png- Jasna cholera - mruknęła, zbierając w popłochu swoje manatki. Byle jak powrzucała przybory do pisania i rysowania do torebki, wsunęła laptopa do torby bez zapinania paska bezpieczeństwa, dopiła resztkę zimnej kawy i podała pusty kubek wyczekującej kelnerce, posyłając jej przepraszający uśmiech. Lekko gibiąc się jeszcze na wysokich butach z dodatkowym obciążeniem i przez zaspanie, podążyła do wyjścia. Jej dobry kolega rzucił się do drzwi, by je przytrzymać.
igP7jsl.png- Do jutra, Jems - pożegnał ją energicznie Leo, poprawiając wolną rękę swoją pracowniczą koszulę. Niewiele to pomagało, biorąc pod uwagę, że na samym środku piersi widniała paskudna, ciemna plama.
igP7jsl.png- Dobranoc, Leo - odpowiedziała mu, częstując go wdzięcznym skinieniem głowy.
igP7jsl.png- Nie oszukuj się, jeszcze długo nie zaśniesz! - zawołał nastolatek za nią.
igP7jsl.png- Jasne, ale twoja dobranocka za to się zaraz kończy! - Zdążyła mu jeszcze pokazać język przez szybę, nim wciągnął ją pieszy tłum nowojorski.
igP7jsl.pngPrzeszła ledwo kilometr, kiedy uznała, że zdecydowanie jej za ciężko i powinna zadzwonić po podwózkę. Po tym, jak nieuprzejmy facet w średnim wieku skradł jej taksówkę, inny uprzejmy pan odstąpił jej swoją, więc z gorącymi słowami wdzięczności wpakowała się do auta i podała swój adres. Pozwoliła kierowcy wciągnąć się w nieznaczącą pogawędkę w obawie, że zasnęłaby po raz kolejny. W głowie już układała sobie plan, co zrobić, jak wróci do domu i ile materiału mogła stracić, jeśli nie zapisała postępów przed tym, jak laptop zdechł. Jakim cudem go nie podłączyła do ładowania?
igP7jsl.png- Jesteśmy na miejscu, złociutka.
igP7jsl.pngUsta Jemmy wykrzywiły się w karykaturze uśmiechu na to określenie, ale przełknęła dumę, bo mężczyzna sprawiał do tej pory dobre wrażenie. Podała mu banknot, odmówiła reszty i wygramoliła się z pojazdu. Przed drzwiami do budynku zatrzymała się, rozejrzała; nikogo, kto by jej otworzył. Uroniła w duszy łzę smutku i odłożyła na ziemię laptopa, by odszukać w torebce kluczy. Zwinnym ruchem grzebczo-łowiącym wydobyła z jej trzewi pożądany przedmiot. Ostrożnie tuptając, tyłkiem podtrzymując skrzydło drzwi, przekroczyła w końcu próg. Doczłapała się do windy, dziękując w duchu Otisowi za ten wspaniałomyślny wynalazek. Liczba na wyświetlaczu nad windą zmniejszała się stopniowo, aż wreszcie ukazała zero, wraz z towarzyszącym temu wysokim dzwoneczkiem. Weszła do pustej kabiny, łokciem wcisnęła swoje piętro... i czekała. Pochylona, aby oprzeć toboły o ziemię i ścianę, odsłaniała cały biust. W połowie drogi dołączyła do niej starsza pani. Rzuciła jej tylko krytyczne spojrzenie.
igP7jsl.pngW mieszkaniu rzuciła wszystko na ziemię tuż za progiem. Zrzuciła buty na obcasie i z błogą miną przebrała wolnymi palcami u stóp.
igP7jsl.png- Jem?
igP7jsl.pngJemma weszła zmordowana do salonu, padła obok współlokatorki na kanapę i wlepiła wzrok w oglądany przez nią serial, którego nie rozpoznawała. Wydała z siebie cierpiętniczy jęk, ale Sharon nie zareagowała na niego, pochłonięta krwawą jatką w telewizorze, więc Sanders przerzuciła swoje nogi przez jej uda.
igP7jsl.png- Poczekaj, już się kończy.
igP7jsl.pngJem westchnęła z utrapieniem, ale wstała, kierując się tym razem do kuchni, czując jak kostki przyzwyczajają się znów do płaskich kroków. Wyjęła z szuflady herbaciany zestaw i zaparzyła dwa wywary - jeden biały, drugi czarny. Dla siebie ten drugi, mocniejszy, przyprawiła jeszcze miodem, anyżem i laską cynamonu. Siorbnęła głośno i przeciągle.
igP7jsl.png- Chryste, no już!
igP7jsl.pngSanders uśmiechnęła się szeroko i usiadła obok starej przyjaciółki, podając jej drugi kubek z herbatą. Obie przez chwilę skupiły się na studzeniu napoju, aż wreszcie Serpente zapytała ją, czy przygotowała się dobrze na jutrzejszy dzień. Młoda pani architekt otworzyła szerzej przekrwione i lekko podkrążone oczy, przygryzając wargę.
igP7jsl.png- Parę rzeczy mam niedokończonych, ale jak je przerobię w programie graficznym, pokażę jako koncepcje. Do prezentacji jeszcze muszę to powrzucać, jeśli tylko wszystko zapisałam...
igP7jsl.png- Znów ci zdechł laptop? - Sharon zmarszczyła brwi, uderzając w ton nagany. - Mówiłam ci, żebyś sprawdziła u informatyka, czy nie masz problemu z baterią.
igP7jsl.pngJemma machnęła lekceważąco ręką.
igP7jsl.png- Pójdę z nim jutro do Felixa.
igP7jsl.png- Na pewno będzie wniebowzięty, że mu dupę zawracasz pierdołami - prychnęła Serpente.
igP7jsl.png- Wino na odstresowanie? - Jem błysnęła zębami. - Tylko za godzinkę, jak to wszystko ogarnę.
igP7jsl.png- "Godzinkę", jasne.
igP7jsl.png- Poza tym - dodała, stojąc już w progu swojej sypialni - to nie pierdoła, tylko narzędzie pracy!

igP7jsl.pngOtworzyła oczy. Było ciemno. Stuknęła ekran komórki. Oślepiona jaskrawym, zimnym światłem, dopiero po dłuższej chwili odczytała godzinę - parę minut po czwartej.
igP7jsl.png- Kurwa mać - jęknęła z rozpaczą, pozwalając, by parę łez zmęczenia spłynęło po jej policzkach i wsiąkło w poduszkę. Była pewna, że po tak ciężkim dniu jak wczoraj, zaśnie kamiennym snem; wręcz bała się przespać budzik, dlatego kazała obiecać Sharon, że w razie czego wstanie ją obudzić. Nic z tego. Wiedziała, że już nie ma co liczyć na choćby drzemkę.
igP7jsl.pngWtuliła twarz w kołdrę i wydała z siebie krótki, wściekły krzyk.
igP7jsl.pngNie lubiła marnować czasu, toteż zamiast przez resztę ranka przewracać się z boku na bok i przeklinać wszystkich bogów za wyrwanie ją z objęć Morfeusza, sięgnęła z biurka laptop i robiła różne drobne poprawki w prezentacji i projektach - dociągała linie, które minimalnie umykały, czyściła niesforne piksele, środkowała tekst, usuwała literówki. Po półtorej godziny ta jakże świetna zabawa ją znużyła, zresztą już nie miała co zmieniać, toteż przetrzepała swoją szafę i wyjęła z niej strój na dziś, koszulę i spódnicę, najbardziej klasycznie. Potem przeszła do pudełka z biżuterią i tam trochę bardziej zaszalała. Mając wciąż sporo czasu, postanowiła ułożyć porządnie włosy i wysilić się na bardziej wyrafinowany makijaż, a nie zwyczajowe kredki i szybko maźnięte usta. Wyszykowała się, w fartuchu przygotowała śniadanie, zaparzyła kawy, wybudzając zapachami współlokatorkę.
igP7jsl.png- Od której nie śpisz? - zapytała zachrypniętym, świeżoporannym głosem.
igP7jsl.png- Czwartej.
igP7jsl.pngUśmiechnęła się psychopatycznie, podając Sharon talerz i kubek. Zjadły, oglądając poranne wiadomości.

igP7jsl.png- Jak państwo widzą, zmiany w tym zawzięcie chronionym budynku dadzą nam wiele możliwości na działce obok, nawet połączenie obiektów... - Wcisnęła przycisk na pilocie i do istniejącego budynku po projektowanej renowacji dokleił się nowy. - Konserwator niepotrzebnie upiera się przy kwestiach nie mających większego znaczenia, ale to już sprawa na później... - Kolejny slajd pokazywał inną koncepcję. - Na wypadek minimalnej ilości zmian, jakie są nam potrzebne i jakie pozwoli nam się wprowadzić, przygotowałam- przygotowaliśmy - poprawiła się szybko - również parę innych koncepcji; choć jak państwo widzą, nie równają się one do pierwotnej.
igP7jsl.pngPosłała słuchaczom porozumiewawczy uśmiech, i dokładnie w tym momencie zrobiło się ciemno. Sanders odwróciła się, gdy rzutnik rozświetlił tablicę niebieskim komunikatem o braku połączenia. Laptop zdechł.
igP7jsl.png- Przepraszam bardzo, już dzwonię po informatyka...
igP7jsl.pngSadząc przeproszeniami jakby siała trawę na nowej działce, Jemma przecisnęła się przez salę, parę razy potykając to o nogi krzeseł, to o nogi ludzi. W końcu wypadła na korytarz i zaklęła siarczyście, ściągając na siebie parę krytycznych spojrzeń. Wyciągnęła prędko komórkę z kieszeni marynarki i zadzwoniła pod numer z szybkiego wybierania.
igP7jsl.png- Felix, mój najlepszy przyjacielu! - zaczęła słodko, dusząc w sobie nerwowy śmiech. - Jesteś zajęty?


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#9 2018-06-17 22:19:27

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 67.0.3396.87

Odp: Money, power, glory

Felix Gailey

igP7jsl.pngPoranek mijał pod znakiem konferencji z kumplami z firmy programistycznej na temat ich najnowszego projektu, który miał napchać im portfele oraz biegania po całym open space w celu rozwiązywania durnych problemów współpracowników. Felix po raz kolejny wrócił na swoje stanowisko i krótką kombinacją Alt + Tab, wrócił na konferencję.
igP7jsl.pngJestem. Kolejna idiotka odłączyła komputer od prądu, żeby podczas przerwy podładować telefon przy stanowisku i się dziwi, że jej internet nie chodzi.
igP7jsl.pngCzemu nie wymienisz baterii CMOS?
igP7jsl.pngJak się coś zepsuje, będzie powód, by pisać do góry o nowszy sprzęt.
igP7jsl.png- Proszę pana... Gailey.
Felix bez mrugnięcia przełączył okna i spojrzał na młodziutką stażystkę, która podeszła do jego stanowiska. Jeszcze do niej nie zarywał. Miała plastry na piętach chroniące ją przed obtarciem przez baleriny, które sprawiały, że wyglądała jak kaczuszka. To wszystko, co zostało po jej atrakcyjności w jego oczach.
igP7jsl.png- Słucham cię - odparł z uprzejmym chłodem.
igP7jsl.png- Potrzebuję pomocy przy...
Felix wstał nie czekając na dokończenie zdania.
igP7jsl.png- Następnym razem wystarczy, że zadzwonisz. Nie musisz mnie szukać po całej sali - zwrócił jej uwagę głosem ociekającym wręcz słodyczą. Pod tą przykrywką uprzejmości często starał się ukryć uczucie irytacji swoim rozmówcą. Właśnie przerabiał to u swojego psychologa. Wiedział, że nazywa się to mizantropią.
Dziewczę uśmiechnęło się wdzięcznie. Szkoda, że już spaliła dobre pierwsze wrażenie.
igP7jsl.png- No więc komputer straszliwie mi zamula, nie mogę nic na nim zrobić...
igP7jsl.png- Masz włączoną przeglądarkę?
igP7jsl.png- Nie - dziewczyna lekko się zarumieniła.
Felix uśmiechnął się pod nosem siadając przy jej stanowisku. Dałoby się to sprawdzić - nielegalnie, co prawda, ale to naprawdę nie był powód, by podejmować aż tak drastyczne kroki. Na jej biurku panował perfekcyjny porządek zaburzany jedynie przez leżący koło monitora kubek z niedopitą kawą. Problem był z tych podstawowych, które Felix rozwiązywał niemalże mechanicznie. Dziewczyna stała za nim nieśmiało, patrząc co robi. Nie lubił, gdy patrzyło mu się na ręce w momencie, gdy pracował, ale w tej pracy już musiał do tego przywyknąć. Miał pytać dziewczę o imię w celu przerwania niezręcznej ciszy, gdy zadzwonił dobrze mu znany dzwonek, który ustawił tylko dla jednej, wyjątkowej osoby. I nie był to szef.
igP7jsl.png- Felix, mój najlepszy przyjacielu! Jesteś zajęty? - odezwała się w słuchawce Jemma. Śmiała się, ale słyszał w jej głosie panikę.
igP7jsl.png- Co się zepsuło? Wziąć swój laptop? - Gailey przeszedł natychmiast do konkretów.
igP7jsl.png- Laptop mi się wyłączył - usłyszał w odpowiedzi. Nie spodziewał się niczego innego.
igP7jsl.png- Zaraz będę, spokojnie.
igP7jsl.png- Wymagasz trudnej rzeczy.
Informatyk się rozłączył i zostawił stażystkę samej sobie, by popędzić po swojego laptopa. W takich momentach był w swoim żywiole - Jemma Sanders generowała tak głupawe błędy, że byłby gotów płacić jej za praktykę przy naprawianiu ich.
Po drodze porwał kawę z recepcji, którą recepcjonistka Sharon postawiła na ladzie dla kogoś innego. Puścił do niej oczko przez ramię, jakby to miało sprawić, że wszystko zostanie mu wybaczone. Siorbnął łyczek. Właściciel kawy lubił za słodką jak na jego gust. Płynna cukrzyca.
igP7jsl.pngGdy zbliżał się do Jemmy, zdążył zauważyć, że z pewnością nie jest wyspana. Zwrócił też uwagę, że jest dziś szczególnie starannie wymalowana i uczesana. Ten wizerunek sugerował, że albo nie mogła rano zasnąć, albo szczególnie jej zależało na tej prezentacji. Przywitał się francuskim buziakiem w powietrze gdzieś w okolicach jej policzka.
igP7jsl.png- No więc co się dzieje?
igP7jsl.png- Po prostu się wyłączył. Wspominałam ci wcześniej, że mam z nim problemy.
Weszli na salę oboje - Felix ograniczył się do skinięcia im wszystkim na przywitanie. Posadka informatyka była o tyle wygodna dla takiego introwertyka jak on, że niewielu ludzi zmuszało go do rozmów ze sobą, z góry zakładając, że nie będzie się dało z nim dogadać. Zupełnie mu to nie przeszkadzało. W tłumie nie dało się przeoczyć ciemnoskórej prawniczki, Michelle sączącej od niechcenia kawę z filiżanki. Obok niej siedział jej przydupas, Aaron - nie, żeby coś do niego miał. Skądże.
Jemma rzuciła mu prosząco-ponaglające spojrzenie, więc Felix bez dalszej zwłoki wyłączył swoje prywatne rzeczy i dokonał wymiany laptopów, by ta mogła dalej prowadzić swoją prezentację. Nie skupiał się na niej zanadto - zbyt często padały słowa, które znał jedynie ze słyszenia bez wgłębiania się w ich znaczenie. Zdążył zanotować w głowie, by spytać ją, czy ma zamiar stosować tam światłowody, czy zwykłą skrętkę.
igP7jsl.pngGdy wcisnął przycisk Power, laptop Jemmy zaszumiał posłusznie pod jego palcami. Nie uszło to uwadze publiczności. Gailey zachował kamienną twarz, podczas gdy Sanders starała się zignorować fakt, że jej własne urządzenie tak bezwzględnie ją oszukało.


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#10 2018-06-30 11:46:14

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 67.0.3396.99

Odp: Money, power, glory

shartoll-light.regular.png

      Sharon martwiła się o Jemmę. Rozumiała, że ten projekt był dla niej ważny, ale obawiała się, że jej przyjaciółka będzie miała bardzo poważnie problemy zdrowotne, jeśli nie zacznie o siebie dbać. Obie były pracoholiczkami, ale jednocześnie miała wrażenie, że Sanders prezentowała szczególnie wysoki poziom tej przypadłości. Wiedziała, że architekt ostatnio zapominała o posiłkach czy nawet napojach i chociaż starała się to w nią wciskać, nie miała na to wpływu, kiedy kobiety nie było w mieszkaniu, a poprzedniego dnia nie było. Dlatego cieszyła się, że prezentacja miała się odbyć tego dnia, bo podejrzewała, że Jemma zyska w końcu więcej czasu dla siebie. Była, jednak mocno zaniepokojona, kiedy obudził ją zapach jedzenia i kawy, co oznaczało, że jej współlokatorka nie spała dłuższy czas.
      - Od której nie śpisz? – zapytała zachrypniętym głosem, odbierając od przyjaciółki kubek kawy. Miała dreszcze, więc upicie kilku łyków było dla niej jak okrycie się ciepłym kocem.
      - Czwartej… - jęk niezadowolenia z postawy kobiety wymsknął się Sharon z ust, ale nie skomentowała tego w żaden sposób licząc, że po dzisiejszym dniu, Sanders w końcu się wyśpi. Miała zamiar dopilnować, aby położyła się wcześniej spać i wróciła do domu o przyzwoitej porze. Przez zapracowanie, Jemma nie odbierała telefonów od rodziców, więc dzwonili do Serpente, mając świadomość postawy swojej córki, a Sharon nie znosiła mówić im, że jej współlokatorka kompletnie nie dbała o swoje zdrowie.

      Sharon od niedawna pracowała jako asystentka głównego dyrektora DevLop Realty. Przykładała więc szczególną uwagę do odpowiedniego wizerunku oraz postawy. Uważała na słowa i nie wychylała, chociaż czasem ją cisnęło, żeby coś skomentować. Aby nie marnować porannego czasu, już poprzedniego wieczora wybrała strój na dzisiejszy dzień. Po krótkim prysznicu i makijażu na czarną, dopasowaną do ciała sukienkę, sięgającą do połowy ud, narzuciła beżowy żakiet z czarnymi elementami na kieszeniach oraz przy guziku. Do ostatniej chwili odkładała założenie szpilek w kolorze żakietu.
      Już po wejściu do budynku, powtórzyła sobie w głowie jaką kawę najbardziej lubił jej szef oraz pani King, dzięki czemu dosyć szybko uwinęła się z napojami, pamiętając o konferencji. Miała mieć przyjemność w niej uczestniczyć jako asystentka dyrektora Lopez, co jednocześnie trochę ją stresowało. Wiedziała bowiem, że będzie na niej większość najważniejszych osób w korporacji, a jako dosyć nowa pracownica jeszcze nie miała za bardzo okazji ich poznać, a oni jej nie ufali. Od kiedy tylko dowiedziała się o tym, że będzie uczestniczyć w tej rozmowie, wypytywała innych pracowników o to, jakiego rodzaju kawę lubią osoby, mające na niej być i czy w ogóle ją lubią. Obawiała się tylko, czy jej wersje tych napojów przypadną pozostałym do gustu.
      Maszerując korytarzami firmy, witała się uprzejmym uśmiechem z wszystkimi, których mijała. Atmosfera była dość napięta, bo większość wiedziała, że dzisiaj miała się odbyć ta konferencja. Nie licząc tego, ludzie byli w miarę sympatyczni, chociaż nie mogła tego powiedzieć na pewno, ponieważ nadal nie poznała jeszcze wszystkich pracowników. Miała zamiar o to zadbać w najbliższym czasie. Dobre relacje z współpracownikami uważała za naprawdę istotne, więc o takie się zawsze starała.
      Po minięciu w drzwiach do sali konferencyjnej dyrektora Lopez, podziękowała mu za ich otworzenie skinieniem głowy i podążyła za nim tam, gdzie zajmował miejsce. Jemma zapewne od dawna była w sali, przygotowując sprzęt, więc wchodząc uśmiechnęła się do niej, aby dodać jej otuchy. Wiedziała, że jej przyjaciółka bardzo dokładnie i długo pracowała nad tym projektem. Była pewna, że świetnie sobie poradzi z prezentacją, ale obawiała się o jej laptopa. To urządzenie już od jakiegoś czasu odmawiało współpracy. Zanim, jednak miała się odbyć prezentacja, głos miała zabrać pani King. Sharon była trochę zestresowana, kiedy sięgała po kawę, którą zrobiła, jednak z ulgą przyjęła komplement kobiety i zawstydzona uśmiechnęła się do niej w podzięce, zaraz potem spuszczając wzrok. Po kilku słowach, wprowadzających w projekt, głos zabrała Jemma, po której było widać stres, a przynajmniej ona widziała, bo znała ją niemal od dziecka. Strasznie jej współczuła, kiedy urządzenie, na którym wszystko miała, padło. Nie wszyscy zebrani byli z tego powodu zadowoleni. Chociaż kusiło ją, żeby coś powiedzieć, aby odwrócić uwagę od przerwy w prezentacji, nie wiedziała co. Zapadła taka cisza, że bardzo wyraźnie słyszała tykanie zegarka na ręce pani King oraz własny oddech. Chyba po sali konferencyjnej latała mucha, której bzyczenie skrzydeł strasznie ją w tej chwili irytowało. Mocno przeżywała to, że prezentacja Sanders nie wyszła tak jak kobieta tego chciała, zwłaszcza że widziała, ile poświęciła temu czasu. Cholerne urządzenie. Powinna je jak najszybciej wymienić na nowszy model, który nie będzie miał takich wypadków. Była zła i uspokoiła się dopiero wtedy, kiedy do sali wszedł Felix, z którym udało jej się kilka razy porozmawiać, chociaż niezbyt długo. Mężczyzna chyba wolał swoje własne towarzystwo, ale jednocześnie rozmowy z nim były przyjemne. Kątem oka więc obserwowała jak przemierza pomieszczenie  kawą szefa w dłoniach. O mój Boże, czy on nie będzie miał kłopotów, że ukradł mu jego przydział? Niemniej wciąż uważnie wpatrywała się w informatyka, może nawet za bardzo wlepiając w niego swój wzrok. Miał w sobie coś, co zwracało uwagę Sharon. Obserwując jak zajmuje się laptopem Jemmy, z trudem powstrzymała parsknięcie śmiechem. Współczuła przyjaciółce, ale z drugiej strony obserwowanie jak jej urządzenie się wyłącza, kiedy na nim pracuje, a zaraz po znalezieniu się w rękach innej osoby działa jak należy, było komiczne. Coś czuła, że wieczór spędzą nad mocnym drinkiem, o ile spędzą go w domu.

Ostatnio edytowany przez Raika (2018-08-09 20:21:17)

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] claudebot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
smakciszy - ukladsterujacy - bankpylife - ijtt - therichteam