Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2018-09-24 14:23:48

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 69.0.3497.100

Potworna Rodzinka

3f4b33bf7fe3e2166eab04b6d2fc9eb4-dcnruej.gif

Jaki jest twój największy sekret?
Czy zdradziłeś go komuś zaufanemu? Wydostał się na światło dzienne bez twojej kontroli?
Ścigano cię z jego powodu? Prano mózgi tym, którzy go odkryli?
Czy samo twoje istnienie może być niebezpieczne dla otoczenia?

into_the_wild_by_king_lulu_deer-dcaw9t4.gif

Ludzie są potwornie ciekawscy. Wszelakie filmowe wampiry, wilkołaki, starożytne boginie i chimery, legendarne istoty i baśniowe mary - to wszystko nie zrodziło się tak po prostu w ich głowach. Zdarzało się, że widzieli. Słyszeli. Niektórzy zginęli. Tak, to prawda. Religie to nie takie znów bzdury. Walkirie spod jedenastki to mogą potwierdzić, jak już wrócą z turnieju bokserskiego. Jak do tego doszło, że wszystko to, co wydawałoby się nierealne, może nabrać ludzkiej formy - tego nie wie nikt. Wiadomo jedynie, że czy to smok, czy wróżka zębuszka, czy też ent, jeśli tylko pomieszają swój gatunek, nie da się przewidzieć wyniku, bo w takim wypadku przynależność do rasy, typu, jakkolwiek zechcesz to nazwać, przypada tak, aby zachować równowagę. Oczywiście z tego powodu zdarzają się rodziny czystej krwi, będące częstą przyczyną sporów wśród tego fantastycznego światka, a nawet i walk. Takie rodziny organizują między sobą swoje własne imprezy, często krwawe, ale chronione politycznie. Chcą i potrafią położyć łapę na wszystkim. Gardzą gatunkiem ludzkim, choć ukrywają się pod ich skórą.

tini_organ_jars_by_king_lulu_deer-db6yahy.gif

- Jak myślisz, czy wampir może zostać fryzjerem?
- Oto jak nas przedstawiają media... No coś potwornego!
- A to z kołkiem w serce?
- A znasz kogoś, kto to przeżył?

hauntedhouse.gif?format=500w

Ale nie my. My tacy nie jesteśmy. Lubimy przebywać wśród ludzi. Spotykamy się z sąsiadami, dzieci chodzą do publicznych szkół, starsze pracują. Część z nas poniosło w świat za przygodami, których z ludźmi nigdy nie brakuje. Jeśli zdarzy się jakaś wpadka, pomagają nam znajome czarownice, parzą wywar zapomnienia, nim zleci się Straż, by wyprać im mózgi. Nie przepadamy za Potworną Policją. Zostawiają po sobie mnóstwo skutków ubocznych, gorzej jak leki antykoncepcyjne. Czy potrafimy się zawsze poznać? Niekoniecznie. To kwestia zupełnie indywidualna. Niektórzy mają świetny węch i od razu są w stanie stwierdzić, że pod tą ludzką skórą kryje się istota. Inni potrafią tylko rozpoznać swoich.
Co jeszcze chciałbyś wiedzieć? Jeśli to wszystko, chodź tu do mnie, spisuję nasze drzewo genealogiczne, rodziny Chambers...

popsicle_by_king_lulu_deer-dba0klg.gif guts_and_glitter_3_by_king_lulu_deer-dbw9vt8.gif

The moon will be full in three days. Your spirit shall forever remain among the humans.
You shall age like them, you shall die like them, and all memory of you shall fade in time.
And we'll vanish along with it. You will never see us again.

don_t_let_your_inner_child_die_by_king_lulu_deer-dcb6zu5.gif

Chambersowie mieszkają w dużym domu na obrzeżach Cardiff w Walii. W sąsiedztwie otaczają ich podobne domki, a tuż za ich ogródkiem znajduje się wielki las, pełen Stworzeń. Dogadują się z sąsiadami, aczkolwiek szczególnie dobrze żyło im się z rodziną Aihara z naprzeciwka. Na wjeździe do miasta od lat prosperuje zajazd Głowy Rodziny, czyli taty XYZ. Jadają tam zarówno ludzie, jak i stwory, które mogą się poczuć swobodniej, mając swoje dania ukryte w panierce ludzkiej ułudy, a czasami nawet organizuje się dla nich specjalne bankiety lub wydziela osobny pokój, gdzie mogą dać upust swojej prawdziwej naturze (w granicach rozsądku). Biznes pomaga prowadzić bratanica XYZ, Yasmin jako menadżerka.
Akcja rozpoczyna się 29 października, 2018 roku. Trwają przygotowania do Halloween, które hucznie obchodzi się zarówno w mieście, jak i na osiedlu Chambersów. W przeddzień listopada jednak ich sąsiad, Aki Aihara, trafia na jawny ślad ich egzystencji i zostaje ogłuszony oraz porwany do domu stworów przez ABCD. Problem co począć z chłopakiem, to dopiero początek kłopotów tej rodziny...

blinking_eyes_divider_by_king_lulu_deer-dboql0m.gifblinking_eyes_divider_by_king_lulu_deer-dboql0m.gif


Arbi - sąsiad z naprzeciwka, człowiek - Aihara Aki
Arbi - kuzynka, wiła - Yasmin Chambers
Lo - matka, sukkub - Aria Chambers
Lo - syn, smok - Ethan Chambers
Ang - córka, jednorożec - Orielle Chambers
Ang - wujek, axex - Arieh Chambers
Raika - dziadek, alchemik - Cornelius Venari
Faw - ojciec, barghest - Rongeur Chambers
Ev - ? - ?

ioTg978.png


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#2 2018-09-27 21:00:26

Dolores
Kucyponek Jednorogi
MacintoshSafari 604.1

Odp: Potworna Rodzinka

7ffe3f540e1687e7141ba5f62ecf398e.jpg


Woda w wannie opływa moje ciało, rysuje jego kształt dokładnie jak ołówek.
Nie odsłoniłam ci nigdy nic oprócz ciała, a odsłaniałam je, żeby zakryć duszę.
Osiągnęłam cel i teraz moja nagość czyni mnie niewidzialną. To jest szczyt
wstydliwości.

tumblr_inline_pdoj465WhK1r8jbqm_75sq.gif

W całym domu unosił się zapach jabłek, cynamonu i słodkich pomarańczy. Z głośników sączyła się przyjemna jazzowa melodia. Aria Chambers, pani domu, stała przy kuchennym blacie. Kwiecista sukienka w stylu retro była częściowo zasłonięta przez biały fartuch. Z głębokiego dekoltu wylewały się soczyste piersi. Aria mieszała ciasto w blaszanej misie nucąc pod nosem jedną ze swoich ulubionych melodii. Delikatnie kołysała biodrami. Spod półprzymkniętych powiek patrzyła jak ciasto miesza się z barwnikiem, nabiera kolorów czerwieni równie krwistej jak jej uśmiechnięte usta. Długie nogi w wysokich szpilkach przestępowały z jednej na drugą. Gdy ciasto stało się całkowicie jednolite przestała mieszać i uważnie przelała je do tortownicy, której spód wcześniej wyłożyła papierem do pieczenia. Forma zapełniła się do połowy idealnie czerwoną taflą. Aria ściągnęła resztkę ciasta pozostałą na brzegu misy i oblizała go końcem długiego języka. Red velvet. Jej ulubione. Wstawiła surowe ciasto do nagrzanego wcześniej piekarnika, ustawiła timer i przyjrzała się swojemu odbiciu w drzwiczkach z ciemnego szkła. Jej źrenice były wydłużone w pionie jak u kota, tęczówki lśniły niezdrowo żółtym blaskiem. Aria odgarnęła kosmyk brązowych włosów za ucho, ledwie zauważalnie wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się ponownie. Jej oczy na powrót miały kolor czekolady. W tym momencie usłyszała szczęk zamka, do środka weszła dwójka jej dzieci wraz z przyjacielem - Akim. Chambersowie od lat żyli w sąsiedztwie rodziny Aihara, dlatego najmłodszy członek odwiedzał ich czasem, szczególnie po stracie matki. Oczy Arii rozbłysły, gdy jej latorośle znalazły się w kuchni.
- Dzieci! - wyciągnęła ręce, by uściskać ich na powitanie. - Zaraz będzie tarta z jabłkami.
Położyła rękę na ramieniu Aihary i posłała mu czułe spojrzenie, po czym odwróciła się na pięcie i podeszła do jednego z dwóch piekarników by wyjąć gotowe ciasto. Z gracją odstawiła je na blat (używając nawet rękawic by zachować pozory!) i posypała z wierzchu cukrem pudrem. Później zatopiła w cieście ostry nóż i pokroiła je na dziewięć równych kawałków.
- Mamo, jesteś idealna - powiedział ...
I taką matką właśnie była Aria - idealną. Jakby wyciągniętą z filmu z lat 50-tych, w swoich retro sukienkach, z długimi lokami. Zawsze Pelagii energii, chętna do pomocy. Kochająca matka, oddana żona, najbardziej lubiana nauczycielka w okolicznym liceum. Aria wzbudzała zaufanie, potrafiła niemal od razu z każdym się zaprzyjaźnić. Ciężko było jej nie lubić, roztaczała wokół siebie aurę spokoju i radości. Była jak promienie słońca w deszczowy dzień, jej pojawienie się zawsze poprawiało nastrój. Aria starzała się z gracją, niektórzy śmieli twierdzić, że nie starzała się wcale i dalego od prawdy nie byli. Jej - jak utrzymywała - czterdziestokilkuletnie miało tylko trochę delikatnych zmarszczek, które jedynie dodawały jej swoistego uroku, jej skóra była nadal dość jędrna i pełna blasku. Ten blask bił także z jej wiecznie roześmianych oczu i firmowego uśmiechu, którym obdarzała każdego na swojej drodze. Na pytania o to jak udaje jej się zachować wieczną młodość odpowiadała, że poznała sekretne tajniki koreańskiej pielęgnacji. Złośliwi (zwłaszcza kobiety) mówili, że kłamie i tak naprawdę jej weekendowe wypady do spa lub w góry to tak naprawdę ukryte wizyty w gabinetach medycyny estetycznej. Prawda jednak była zgoła inna...

Demon. Sukkub.

rHA8gx0.png


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#3 2018-09-27 21:13:09

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 69.0.3497.100

Odp: Potworna Rodzinka

Orielle Chambers
She walking like a pale look at that ass
And I know she floats along as she goes
0dc015dae18480cad8d866e092012d46.jpg

Orielle za dziecka była żywym sreberkiem, kochanym i uwielbianym przez wszystkich, dlatego jej obecna postawa wciąż potrafiła zadziwić dalszych członków rodziny, z którymi widywali się raz na parę lat. Obecnie prędzej mogła się skojarzyć z zaśniedziałą biżuterią znalezioną gdzieś na dnie szuflady. Niektórzy tłumaczyli to typowym nastoletnim buntem, ale Orielle wcale nie uważała, żeby była zbuntowana. Po prostu stawiała granice, kiedy coś jej nie pasowało. Z tego powodu mogła sprawiać wrażenie osoby bardzo pewnej siebie, ale nie było to prawdą. Czuła się skonfundowana we własnym ciele. Dojrzewanie i wciskana jej zewsząd seksualność (zwłaszcza od strony matki) skutecznie podkopywały jej pewność siebie. Kontakty z ludźmi, które kiedyś były czymś naturalnym, zrywem emocji, teraz wydawały jej się zaplanowanymi operacjami, które mają za zadanie coś ugrać. Nie, żeby to jej się podobało, po prostu widziała te schematy zarówno wśród swoich rówieśników, jak i wśród starszych od niej osób. Na bycie wciąż naturalną pozwalała sobie jedynie w towarzystwie swojego brata bliźniaka i przyjaciela od dzieciństwa, Akiego - choć i w ich towarzystwie czasem łapało ją lekkie zażenowanie swoją rozkwitającą kobiecością. Kompleksy ukrywała pod luźnymi koszulkami ulubionych zespołów i grunge makijażem nadającym jej odpowiednio nieprzystępnego wyglądu.
Gdy miała już dość matki ględzącej o jakiejś kobiecej bieliźnie, czy oceniających spojrzeń rówieśników obu płci, po prostu łapała buty do biegania i wyruszała w swoje ulubione trasy. Gdy miała pewność, że jest w lesie odpowiednio głęboko, zmieniała postać z odczuciem ogromnej ulgi i pędziła przed siebie aż do utraty tchu. Wiedziała, że mogłaby w tej postaci pozostać już na zawsze, gdyby nie parę czynników zakotwiczających ją w tym świecie.

You can't take enough of me


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#4 2018-09-27 21:28:42

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 69.0.3497.100

Odp: Potworna Rodzinka

s_p_a_c_e__b_a_b_e_by_king_lulu_deer-dbugcx1.gif solar_system_by_king_lulu_deer-db47d80.gif star_child_by_king_lulu_deer-dbuhj03.gif

morning_on_mars_by_luviiilove-da7mrhn.png

qPfoJEt.png

Babcia mu na okrągło powtarzała, że z niego wykapany dziadek, choć kiedy słuchał rodzinnych opowieści o nim, niewiele potrafił znaleźć cech wspólnych. Dziadek umarł jeszcze zanim Aki się urodził, dosięgła go starość; miał całe piętnaście lat więcej od swojej żony. Był to kawał świetnego astronoma, jak to lubił mówić tato. Astronomia już za małego stała się dla niego pasją, a potem pracą, której poświęcał się całym sobą. Akiemu zdarzało się czytać jego zapiski - miał wiele notesów z mniej i bardziej obszernymi notatkami, szkicami, a czasem po prostu bazgrołami lub grami. Nie zawsze potrafił to rozszyfrować, pismo często było bardzo niechlujne, pospieszne, ale samo wertowanie kartek dawało mu pewne poczucie bliskości tego wspaniałego człowieka.
Dziadek jednak to nie jedyna osoba, po której zostały mu jedynie pamiątki. Ojciec zginął w wypadku samochodowym, kiedy Aki miał sześć lat. Jechał na konferencję prasową, bo był też naukowcem, jak dziadek. Zamieszkali wtedy u babci. Mama nigdy się po tym do końca nie podniosła. Parę razy próbowała sobie kogoś znaleźć, ale gdy przychodziło do przedstawienia dziecka i nocowania, nagle mężczyźni kończyli wyrzuceni za próg, skrzyczani, a mama kuliła się na dwuosobowym łóżku i płakała cicho w poduszkę. Nigdy nie odważył się do niej podejść, pocieszyć, wiecznie niepewien, czy tego by chciała. Zamiast tego sam chował się w szafie, by nie słyszała jego płaczu, a rano udawał, że jest w porządku, że sobie radzi, tylko po to, aby było jej lżej. Tato nakupował mu wiele figurek galaktycznych wojowników, kosmicznych komiksów i naukowych gadżetów, które do dziś zajmowały zaszczytne miejsce na półce w pokoju. Dawniej chował się do szafy z zabawkami, komiksy czytał po nocach z latarką, choć znał je już na pamięć. Słyszał czasem śmiech taty, wyciągającego mu z rąk gazetkę i przeglądającego panele. Prosił wtedy, by mu pożyczył, jak już skończy, ale ostatecznie sam nie miał na to czasu. Wymagająca praca.
Potem przyszła kolej na mamę i Aki zaczął się zastanawiać, czy życie pogrywa z jego rodziną w entliczek pentliczek. Zachorowała, nagle zrobiło się bardzo poważnie, później pojawiła się nadzieja i szansa na operację, mogącą wszystko naprawić. Przez cały ten czas jednak Aki widział, że matka nie walczyła z chorobą, a ze samą sobą. Z tym, czy bardziej przerażało ją zostawienie syna samego czy dalsze marne życie bez męża. Wynik operacji jasno oznajmił, że padło na to drugie. Piętnaście lat i kolejny cios. Długo nie mógł się z tym pogodzić, winił ją za to latami. Był przekonany, że przez to umartwianie się i depresyjne podejście, brak starań doprowadził do przeniesienia samopoczucia psychicznego na fizyczne. A potem się poddała. Pół roku temu zaledwie, porządkując jej rzeczy, znalazł w szafie, głęboko za ubraniami, schowaną gdzieś w rogu półkę, a na niej kilka opasłych pamiętników, sięgających lat jej młodości, jeszcze zanim poznała tatę. Jej opowieści codziennej walki, kiedy zmarł, a ona nie miała sił wstać z łóżka, zaś na dworcu wiele razy rozmyślała, by po prostu skoczyć, wstrząsnęły nim do głębi. Pamiętał jej głęboki smutek, ale mimo tego ich rutyna nie zmieniła się. Gotowali na zmianę, jedli razem, sprzątali, od czasu do czasu oglądali filmy, wychodzili na spektakle. "Był jedynym promykiem i powodem w życiu".
Teraz Aki miał dwadzieścia lat i mieszkał sam z babcią, przejawiającą wczesne stadium Alzheimera. Jeśli życie go czegokolwiek nauczyło, to pokory wobec niego. Dlatego żył zgodnie z życzeniem mamy - nie pozwalał przeciwnościom znieść się do parteru i walczył w każdym bagnie, na jakie natrafił. O ile początkowo robił to z myślą, że działał jej na złość, o tyle chciał jej pokazać, udowodnić, nawet jeżeli nie mogła go już zobaczyć, iż to możliwe. "Patrz, da się czerpać przyjemność pomimo wydarzeń". Zaadoptował wielkiego kundla ze schroniska, otwierał się na znajomych, choć ciężko mu było się do nich dopasować; ale starał się - na tyle, by nie zatracić samego siebie. Nie znalazł wśród rówieśników nikogo, kto byłby w stanie go zrozumieć. Niektórzy mówili, że czasem zachowywał się, jakby przyleciał z innej planety i zostawił tam umysł (i rozum według co złośliwszych). Pewnie i mieli rację. W wolnych chwilach zajmował się ogródkiem babci, czasami też pomagał sąsiadom.
Tym, co go trzymało na orbicie i nie pozwalało odlecieć gdzieś w eter, byli właśnie oni. Chambersowie witali go zawsze z szeroko otwartymi ramionami i uśmiechami na ustach, jak swojego. Nie spodziewałby się, że obcy ludzie staną mu się tak bliscy. Mógł powiedzieć, że darzył ich miłością, choć na głos faktycznie nigdy by tego nie zrobił; wolał im to pokazywać na swój sposób. Czasami kiedy jadał obiad sam, siadał na schodach ganku i czekał na zaproszenie, bo nie umiał ani nie chciał o nie prosić, toteż nieśmiało kręcił się w zasięgu wzroku, w razie gdyby mieli czas, to on go chętnie z nimi spędzi. Na wielu imprezach z Chamersami, czy to u niego czy u nich, urywał mu się film, ale bez względu na to jak ostro by nie balowali, zawsze kończył bezpiecznie na boku w swoim łóżku. Wiele razy mu pomagali, kiedy w domu coś się psuło, od czasu do czasu zawozili babcię do szpitala. Dlatego czuł do nich też ogromną wdzięczność i szacunek.

space_milk_by_king_lulu_deer-db4tnmg.gif

“Szukam świata, w którym jedna jaskółka czyni wiosnę, gdzie szewc chodzi w butach, gdzie jak Cię widzą, to dzień dobry.
Szukam świata, w którym człowiek człowiekowi człowiekiem”

E0qAKea.jpg


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#5 2018-09-27 21:42:43

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 69.0.3497.100

Odp: Potworna Rodzinka

Arieh Chambers
db9451e8c461452be741f0d84b1b42c5.jpg

Ostatnią rzeczą, jakiej rodziną się spodziewała po "ich Arim" było ustatkowanie się. On sam nigdy się tego po sobie nie spodziewał i gdyby go zapytać, jak to się stało, że ma córkę oraz byłą już żonę - wzruszyłby tylko ramionami zachodząc w głowę, w którym momencie tak bardzo wpadł. Oczywiście, swoją córkę kochał i starał się rozpieszczać na tyle, ile mógł sobie pozwolić w tym krótkim czasie, gdy znajdował się z nią pod jednym dachem. Kwestii jego byłej żony wolał najzwyczajniej w świecie nie poruszać. Wszelkie próby rozmowy na jej temat kwitował krótki "widziały gały, co brały". Axex czasem sprawiał wrażenie osoby, która emocjonalnie zatrzymała się w wieku nastoletnim - miewał swoje momenty, ale większość czasu nie można było od niego oczekiwać bycia poważną osobą. Nie lubił zobowiązań, ale charakteryzował się tą  spontanicznością, która przyciągała kobiety. Każda sądziła, że jest na tyle wyjątkowa, by specjalnie dla niej "Piotruś Pan" się zmienił.
- Jestem w ciąży - patrzyła na niego oczekując jakiejś reakcji. Arieh z kolei prawie się zakrztusił piwem, które właśnie popijał. Bił z niej duży spokój i typowa dla niej stanowczość, jednak był pewien, że pod tą osłoną kryje się znacznie więcej emocji.
- To... zaskakujące wieści - stwierdził ostrożnie odkładając puszkę na blat. Przez oczy Victorii przemknęły czerwone ogniki. Czuł, że zaczyna się wściekać. - masz zamiar coś z tym zrobić? - Zdecydowanie nie czuł się gotowy na ojcostwo. Jak dotąd między nimi był tylko seks i wspólne wypady za miasto.
- Czy ja mam zamiar coś z tym zrobić? - powtórzyła Victoria głosem o oktawę wyższym - nawet nie wiem, o co mam się bardziej czepiać, czy o to, że zwalasz odpowiedzialność na mnie, czy, że sugerujesz, że powinnam...
- Hej, spokojnie. Nic nie sugeruję i niczego na ciebie nie zwalam - przerwał jej niespodziewanie poważnie Arieh. Nie do końca było to prawdą. Aborcja była jego pierwszą myślą na tę rewelację. Nie pisał się na coś takiego - mówiłaś, że bierzesz tabletki - podjął temat defensywnym tonem głosu.
- Znowu to robisz - warknęła kobieta wściekle. Jedna z jej rąk płynnie przeszła w łapsko pełne szponów, a głos stał się znacznie niższy. Arieh po prostu skrzyżował ręce uznając milczenie za najmądrzejszą rzecz, jaką w tej sytuacji może zrobić. Gdy Victoria nie uzyskała od niego żadnej odpowiedzi, wstała gwałtownie i zaczęła krążyć nerwowo po pokoju. Parę razy przeskoczyła z postaci ludzkiej na strzygę łypiąc raz po raz na niego z gniewem. Axex śledził jej ruchy w milczeniu. Nie chciał dziecka, tego był pewien. Tak naprawdę uważał Victorię za całkiem niezłą laskę, z którą nie wiązałby swojej przyszłości. Miała zbyt wielką potrzebę kontrolowania wszystkiego i często miał wrażenie, że w ich dość burzliwej relacji przebłyski czułości z jej strony zbyt często gaszone były dezaprobatą. Uważał ją za coś nowego w swoim życiu i jakkolwiek jej kontrola na początku mu się podobała, tak już zaczynał się tym dusić. Z właściwym sobie podejściem do życia, uznał, że jakoś się ułoży i może jednak Victoria zmieni zdanie co do dziecka; w najgorszym wypadku po prostu przestaną być razem. Nie analizował na chwilę obecną, jak by to wyglądało.
- Nie martw się tym. Jakoś przez to przejdziemy razem - albo osobno, pomyślał, lecz nie wypowiedział tego na głos pozwalając uściskiem załatwić całą resztę słów, które prawdopodobnie powinien wypowiedzieć.
Przez chwilę opierała się jego objęciom, by w końcu się rozluźnić wtulając twarz w jego ramię.
- Masz szczęście. W innym wypadku planowałam odgryźć ci głowę - skwitowała nonszalancko. Arieh uśmiechnął się lekko. Był w stanie w to uwierzyć.

Prawdopodobnie oboje czuli, że ich razem zamieni się w końcu w osobno. Oddalali się od siebie coraz bardziej, czego nie zmieniło nawet przyjście na świat ich córeczki. Gdyby nie ta mała wpadka, prawdopodobnie ich wspólna historia już dawno dobiegłaby końca. Victoria wydawała się wiecznie niezadowolona z jego obecności, a już tym bardziej ze sposobu, w jaki zajmował się ich latoroślą, czy zabawami, które wymyślał dla niej. Jego własna rodzina - choć ani razu niczego nie skrytykowała wprost - swoim zachowaniem wyrażała zatroskanie całą tą sytuacją wpędzając go w poczucie winy. Wszyscy trwali w takim stanie napięcia dobre parę lat, do czasu, gdy axex postanowił się usunąć w cień i oddać służbie wojskowej. Zdawałoby się, że wszyscy odetchnęli z ulgą.

Happy Birthday
So make a wish


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#6 2018-09-27 22:03:02

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 69.0.3497.100

Odp: Potworna Rodzinka

5fb87aea5a96567628379664487f676b-dacxj7e.gifsprite_rip__anchor_by_a_good_boy-danvw6m.gifbubble_divider_l_f2u_by_nerdy_pixel_girl-dacxj77.gif

blue_by_claparo_sans-dag1bi0.jpg

McxXCzR.png

Coś kiedyś musiało pójść nie tak, że Yasmin była taka, jaka była. Sama się nad tym nie zastanawiała, ale rodzinie wiele takich rozważań przysparzała; skąd u niej ten chłód, ten zimny profesjonalizm? Ta ułomność w wyrażaniu pozytywnych emocji? Ileż razy mieli do niej o to wyrzuty, przed którymi nie potrafiła się obronić, więc sama przechodziła do ataku. Tego potrafiła świetnie dokonać - wywrócić sytuację do góry nogami i uwagę skupić na tym, kto początkowo machał przed nią palcem oskarżenia. Świetna z niej obserwatorka, nie umiejąca jednak odpowiednio wykorzystać tych zdolności. Coś poszło nie tak.
Nie była nieszczęśliwa. Umiała się cieszyć, śmiać, kochać, jedynie nie radziła sobie z okazywaniem tego. Jakby mięśnie jej twarzy ograniczały się do minimalnych ruchów, głównie grymasów złości, niezadowolenia czy rozczarowania. Szeroki uśmiech zazwyczaj wymagał wiele wysiłku.
Być może to wina matki, gardzącej "brudnym" istnieniem córki, przez co opuściła ich rodzinę. Może to przez ojca, myślącego wciąż o sobie jako wiecznym młodzieńcu, w rzeczywistości uciekającym przed starością, zostawiając ją samą. A może po prostu miała za słaby charakter i cała wina leżała po jej stronie.
Bez względu na przyczynę, jakoś dawała sobie radę. Lepiej, radziła sobie świetnie. Wujek od paru lat wprowadzał ją w biznes jego restauracji, zajazdu na granicy miasta. Pracowała jako menadżer i sprawdzała się znakomicie. Działała w cieniach, na front posyłając co milszych  i cieplejszych w postawie pracowników. Obracała się w liczbach, awanturowała się dostawcom i "specom", nadzorowała cudzą pracę oraz jakość jej efektów. Budziła szacunek, przed niektórymi nawet strach, ale każdy kto z nią pracował, mógł być pewien sprawiedliwych decyzji. Kiedyś ma zostać szefową, choć już się nią czuła, bo wuj rzadko witał w swoim przybytku.

peach_cigarettes_by_king_lulu_deer-db9wkif.gif

W rodzinie odpowiadała za szeroko rozumiany porządek. Rozwalone buty przy wejściu? Lepiej zabrać, nim wylądują na podjeździe. Naczynia nieschowane do zmywarki? Powędrują na sam środek dywanu. Wszelkie przyjęcia i spotkania dopinała na ostatni guzik, będąc złotą pomocą dla ciotki. Patrzyła, czy każdy wykonywał swoje zadanie, obibokom je przydzielała, pilnowała czasu i gnębiła spóźnialskich, kupowała prezenty, dekorowała, jeździła po zakupy, krótko mówiąc - przenosiła pracę do domu. Jakkolwiek męczące by to się nie stawało, każdy doceniał wysiłek i ostateczny wynik całej zadymy, kiedy wreszcie można było usiąść i go podziwiać. Najmilsza Yasmin to Yasmin w dresie, zdezelowanym T-shircie, marszcząca w rozbawieniu nosek do telefonu, gdzie w apce pisała z chłopakami i dziewczynami. Odpoczynek wiły był odpoczynkiem całej rodziny.
Stałe związki omijała szerokim łukiem, nadal za bardzo podatna na swoją zawistną, obłąkaną i często niszczycielską formę wiły. Dwa razy próbowała i dwa razy skończyło się to katastrofalnie, nawet śmiercią dziewczyny - wtedy Yasmin była młoda, dopiero wszystkiego smakowała. Nikt nie spodziewał się, jak bardzo ją to pochłonie. Starsza część rodziny bardzo jej wtedy pomogła, przede wszystkim zatuszować sprawę. Obiecali też nigdy nie wspominać o tym bliźniakom. Te dwie sprawy kładły się gęstym cieniem na jej sumieniu, stąd też wiele wyrzeczeń i wyborów takich, a nie innych.

peachy_lips_by_king_lulu_deer-db8xoa9.gif

Teraz Yasmin miała 27 lat. Jako wiła przybierała postać kobiety o ognistych oczach i ciemnych, przejrzystych skrzydłach ważki. Jej żywiołem była woda, więc to tam zawsze najbardziej ją ciągnęło. Potrafiła także przeobrazić się w łabędzia, czarnego. Zdolności jej gatunku to przede wszystkim wprowadzanie chaosu w umyśle; nakłaniały do pewnych działań względem innych osób, zaogniały żądze. Co silniejsze potrafiły także nieznacznie wpływać na pogodę.
Wiły miały możliwość zawarcia braterstwa krwi z człowiekiem, oznaczającego dożywotnią pomoc z ich strony. Jedynym, co mogło to odwołać, było złamanie danego słowa przez człowieka. Kapryśne i zawistne wiły nie znosiły, kiedy je oszukiwano, okłamywano lub nie dotrzymywano złożonych obietnic. Ich zemsta potrafiła być sroga.
Gatunek ten posiadał wokół siebie pewną aurę, której śmiertelnicy nie potrafili się oprzeć. Jeśli nieszczęśnik zakochał się w wile, a ta związała się z nim, czekał go smutny los, gdyż stworzenia te nie były w stanie znieść przywiązania i darzenia uczuciem; uciekały od tego, kiedy miłość człowieka  osiągała szczyt, pozostawiając po sobie rozpacz, tęsknotę, pustkę.
Na ich samopoczucie mocno wpływały fazy księżyca; pełnia dodawała im mnóstwo energii, którą nocą spożytkowywały na leśnych tańcach z innymi wiłami. Nów z kolei pozbawiał ich sił, wtedy stawały się najspokojniejsza i najbardziej podatne na sugestie.

Let your thoughts rot

fyeh8OC.jpg


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#7 2018-09-27 22:04:20

Dolores
Kucyponek Jednorogi
MacintoshSafari 604.1

Odp: Potworna Rodzinka

tumblr_static_6tvaukkfh2ww0sogcw40o8owc.jpg
jAvvcAu.png
Real American Dragon


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#8 2018-10-01 17:43:34

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 69.0.3497.100

Odp: Potworna Rodzinka

sometype-mono.regular.png

6b0f5f60ef0dc8155bee376f630d298d.jpg

Ostatnio edytowany przez Raika (2018-10-13 22:30:34)

Offline

#9 2018-10-12 12:36:39

Faworek
Pochwalony Faworek Depeszek
WindowsChrome 69.0.3497.100

Odp: Potworna Rodzinka

barghest_by_pimsri-dcko6e5.png

Rongeur Chambers.  Barghest. Prawdopodobnie ojciec.

wolf_print_divider_1_by_profiledecor-dcm06o6.pngwolf_print_divider_1_by_profiledecor-dcm06o6.pngwolf_print_divider_1_by_profiledecor-dcm06o6.pngwolf_print_divider_1_by_profiledecor-dcm06o6.png

Ron był cudzym cieniem, rachunkiem sumienia, żalem za straconymi szansami, złodziejem rozsądku i posłańcem przeznaczenia. Oddał swój los w jego kaprysy. To ono było źródłem jego odmienności, powodem istnienia. Wierzył w nie niepodważalnie, tak samo, jak nie wierzył w istnienie przypadku. Zawsze znajdował się we właściwym miejscu o właściwym czasie, spotykając tam wtedy właściwych ludzi. Robił wówczas, co uważał za słuszne i później okazywało się, że to również było właściwe, bo tak miało się stać. Był o tym przekonany, czuł to w sobie, gdy ogarniały go uczucie ciepła, niosące wrażenie, że przeżył już tę chwilę kiedyś, dawno temu, choć miał pewność, że to niemożliwe. Dawało mu to poczucie władzy - władzy nad tym, jak ma wyglądać jego życie i dokąd prowadzi oraz nad ludźmi, którzy są jego częścią. Przez to wydawał się czasami wyniosły i zuchwały, przekornie wierząc w słuszność swoich decyzji i wyborów. W pewnym momencie swojego życia faktycznie stał się taki, jakim go widziano, ale starał się nie sprawiać przez to wrażenia, że traktuje innych z góry. Szacunek to jedyne, o co dbał w relacjach międzyludzkich. To była konieczna podstawa, według niego, wystarczająca i cała reszta - czułość, troska, nienawiść, miłość, chowanie urazy czy oddanie - była wyłącznie dodatkami, które zdarzały się lub nie. Nie skupiał się na tym. Nie czuł, by było mu to potrzebne. Nigdy nie powierzył nikomu całości siebie. Każdemu przedstawiał inną część osobowości tak, aby do powyższego zarysu jego znajomi mogli dodać co najwyżej dwa lub trzy fakty, ale każdy dotyczył czego innego, w zależności kogo zapytasz. Nie usłyszysz o nim jednak niczego intymnego. Sekrety zatrzymywał dla siebie lub zaufanych przyjaciół, którzy zasłużyli na to wyróżnienie dzięki dyskrecji, więc i oni niczego nie zdradzą. Gdybyś jednak kiedyś poznał jedną z jego tajemnic, byłbyś mocno zaskoczony, do czego jest w stanie posunąć się istota sprawiająca pierwsze wrażenie nienachalnie sztampowej.

Będąc zatrudnionym, z racji rasy, na posadzie odźwiernego kostuchy, dorabiał dodatkowo jako właściciel lokalu gastronomicznego. Uwielbiał obie swoje  profesje, ale jego uwaga była skierowana na cel, który obrał: rozbudowanie restauracji. Po latach dbania o zajazd i jego sprawy, mogąc ze spokojem ducha zostawić je swojej bratanicy pod opieką, sam zaczął szukać kolejnego lokalu, w którym mógłby otworzyć elegancką restaurację, pełną oczarowujących - dosłownie jak i w przenośni - zapachów, smaków, widoków i osobowości. W głowie miał wizję miejsca, które dla ludzi byłoby obrazem spełniania legend, baśni i mitologii, a dla reszty istot, byłoby galerią sztuki realistycznej, ich drugim domem.
Jego żona miała coraz więcej pretensji o jego zaaferowanie w sprawę - o to, że nigdy nie ma go w domu; że mieszkanie, wychowanie, rachunki były na jej głowie; że dzieci nie pamiętają już jak wygląda ich ojciec, choć wciąż bardzo go kochają i chcą spędzić z nim czas; że więcej czułości i troski okazuje biznesowi niż bliskim. Ron nie brał tego nigdy na poważnie, choć nie pozwalał sobie bagatelizować jej frustracji. Po większej kłótni zmieniał się. Przynosił kwiaty ukochanej, spędzał czas z latoroślami, serwował domowe posiłki lub, sięgając po silniejszy kaliber, zabierał całą rodzinę na wakacje. Po tygodniu lub dwóch wracał do bycia sobą. Kochał swoją rodzinę, lecz cenił sobie swoją wolność, możliwość działania w pojedynkę - na własnych zasadach, bez kompromisów. Taka była jego natura i nie miał zamiaru męczyć siebie ani innych, próbując zrobić jej wbrew.

black_by_blvnk_art-dank4d8.png


Nie ucz Fawora wafle robić.

Offline

#10 2018-11-05 13:25:02

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 70.0.3538.77

Odp: Potworna Rodzinka

I Porwanie

McxXCzR.png

KLujbIH.pngKiedy wstała, słońce jeszcze nie wychylało się za horyzont, ale już czuła w kościach nadciągające kłopoty. Zesztywniała, zsunęła się z łóżka, wsunęła wychłodzone stopy w równie zimne kapcie i prędko zamknęła otwarte na oścież okno, którego skrzydło łupało całą noc o ścianę, szarpane niespokojnym wiatrem. Pociągnęła nosem, zerkając na leżącą po raz kolejny na podłodze kołdrę. To już któraś noc z rzędu. Otoczyła się ramionami, pocierając skórę, by się rozgrzała. Przestąpiła nad kłębkiem pościeli w stronę szafy, skąd wyjęła gruby, miękki szlafrok. Z przyjemnością owinęła go wokół swojego zmarzniętego ciała. Wyszedłszy na korytarz, stwierdziła, że reszta domowników musiała spać, bo cisza wypełniała dom po brzegi, mącona jedynie typowymi dla budynku skrzypnięciami i czyimś pochrapywaniem - zapewne wujka Rongeura. Na palcach zeszła na dół, do kuchni, i wlała wodę do kawiarki. Lubiła rytuał parzenia w niej kawy, ta czynność ją zawsze uspokajała z rana. Z kubkiem płynnego budzika otworzyła rolety i wyjrzała za okno. Słońce miało się zaprezentować w pełnej okazałości dopiero za godzinę, ale niebo już powoli się rozjaśniało. Nie zakrywała go ani chmura, ale gwałtowne wiatry wskazywały, że ten stan nie pozostanie bez zmian.
KLujbIH.pngZaciągnęła się aromatem brazylijskiej kawy. Do pracy szła dopiero na dwunastą, a wracała w nocy zazwyczaj, ale nie potrafiła dłużej spać, ani nie chciała. Obserwowanie, jak świat budzi się z powrotem do życia lubiła równie mocno, co parzenie kawy. Przez moment wszystko wydawało się delikatne i bezbronne, a nie brutalne i bezlitosne. Przede wszystkim spokojne. Upiła łyk kawy, zagłębiając się w tej rozkosznej ciszy, a potem szurając kapciami, przygotowała stół na śniadanie. Wędliny, sery, bułki. Po skrzypiących ze starości schodach zeszła ciocia Aria, biorąc się za przygotowywanie jajecznicy, boczku i fasolki. Yasmin weszła na górę, po kolei odsłaniając zasłony w każdej z sypialni, budząc pozostałych domowników.
KLujbIH.pngNiedługo potem wszyscy już siedzieli w jadalni, pałaszując śniadanie.
KLujbIH.png- Do której macie dziś lekcje? - zwróciła się Yas do Chambersowych licealistów.
KLujbIH.pngBliźnięta spojrzały po sobie pytająco.
KLujbIH.png- Do czternastej? - Ethan wzruszył ramionami.
KLujbIH.png- Chyba - dodała Orielle, rozkładając ramiona. - A czemu?
KLujbIH.png- Macie gotowe stroje na Halloween?
KLujbIH.pngOboje się rozpromienili natychmiast, znów na siebie zerkając.
KLujbIH.png- Tak.
KLujbIH.png- Wymyśliliśmy, że...
KLujbIH.png- Nie rozkręcajcie się. - Yasmin uniosła dłoń, tonem hamując ich zapał. - Będę potrzebowała waszej pomocy z przystrojeniem restauracji. Przyjadę po was do szkoły, chyba że coś mnie zatrzyma, to zobaczymy się w domu.
KLujbIH.png- Otwieracie w All Hallows' Eve? - zdziwił się pan Cornelius, biorąc do ust wielki kawał bekonu.
KLujbIH.png- Największy zarobek mamy w ten dzień.
KLujbIH.png- I najwięcej kłopotów - wtrąciła się Aria. Zrobiła zatroskaną minę. - Min-min, może powinniście sobie odpuścić? Kto wie jakie problemy tam przywieje w tym roku.
KLujbIH.png- Ze wszystkim sobie poradzimy, ciociu. Nie martw się.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
farma - deathcraft - krzak-sa - samc - graczetoxica